...

...

To nadal mord.

Nawet rozumiem całą sytuację i potrafię się w jakimś stopniu wczuć w to co myślał “Jastrząb” i ludzie z jego oddziału – strzelać do Lachów jak strzelac do Lachów, ale całość sytuacji wygląda tak, że przyczepił się do nich gówniarz o posturze dorosłego, nie chce się odczepić i jeszcze obraża kolegę z oddziału. A cała sytuacja mogła się skończyć bez mordu tylko w amerykańskim filmie albo w wyjątkowym przypadku, kiedy dowódca miałby zdolność, czas i chęci bawić się w “robotę wychowaczą”, tzn. solidnie gnojka nastraszyć.

Tyle, że to nie film, a życie na Kresach w tamtym okresie mocno staniało. Więc chłopak bez zbędnych ceregieli został zakwalifikowany jako wróg i zlikwidowany.

Powiem tak – ja profilaktyką rozwalania przez Niemców harcerzy w 1939 roku na Śląsku nie nazywam, choć znajduję sporo podobieństw. Więc tu też tego sformułowania nie użyję.

Co do skrótów, nie widzę żeby Motyka wyciął coś co zasadniczo zmieniałoby sens wydarzenia. Lepiej by było, gdyby zostawił fragment o Lachach, ale z drugiej strony widać, że członkowie oddziału nie za bardzo starali się odpędzić natręta. “A co mama powie”? “A strzelać umiesz”? Poważnie, to ma zniechęcić nabuzowanego młodziaka od perspektywy zabawy z bronią i zostania bohaterem (a przynajmniej tak jak on to widzi)? Przecież to tylko zachęca i kusi jeszcze bardziej, bo dzieciak może pokazać, że się niczego nie boi i do mamy nie ucieknie.

Oczywiście cała sytuacja to zupełnie inna kategoria niż pacyfikacje całych wsi itp. Jeśli ktoś używałby tego do porównań z masakrami ludności cywilnej, to byłoby to rażące nadużycie.


Nigdy nikogo życia nie pozbawi... By: KriSzu (20 komentarzy) 24 wrzesień, 2008 - 20:55