I jeszcze jedno Panie Krk

I jeszcze jedno Panie Krk

Nikt to z nikim wojny nie toczy. Jest normalna gra interesów. Kilku Żydów widzi dobry interes w tym, aby Polsce dorobić gębę a my jesteśmy dupy, że pomimo wielomilionowej Polonii w USA nie jesteśmy w stanie sensownie wyartykułować swojego stanowiska. Ale jeśli do niedawna Kongresem Polonii Amerykańskiej dowodził taki typas jak Edward Moskal, to co się dziwić. Ale to my sobie takich wybieramy reprezentantów a nie Żydzi nam wybierają!

Pan zdaje się też zapominać, że Żydom co nieco w Polsce przepadło. I nie powinniśmy się dziwić, że wielu nie chce się zgodzić na argument, że to nie my, ale komuniści im mienie zabrali. Po pierwsze dlatego, że są na tym stratni a po drugie dlatego, że w pewnym sensie ci “komuniści” są podobni do “nazistów” – a jak wiadomo – to nie Niemcy wojnę zaczęli, tylko “naziści”...

W stosunku Żydów do Polaków wiele może się nam nie podobać, ale można ich zrozumieć. Dla przedwojennego Żyda, kultura to były Niemcy a Polacy to było przede wszystkim odmóżdżone pzez alkohol chłopstwo i zdegenerowana arystokracja. Pomimo szoku, jakim dla Żydów był holokaust – wiele z tego dawnego podziwu dla dorobku kultury niemieckiej zostało – tak samo jak pogardy dla polskiego zacofania. Religijni Żydzi bardzo często mieli Polaków za robactwo i dziwili się tym świeckim, że się z nami zadają. To przekraczało motywowany religijnie dystans do “gojów” a było po prostu wyrazem poczucia wyższości spowodowanej tym, że poza kilkoma większymi miastami Polska zatrzymała się w rozwoju w czasach głęboko feudalnych a na wsi panowała zupełna ciemnota. Podobny stosunek ma dziś salonowy pan Eli Barbur do Arabów lub nadal większość Polakówl ma do Cyganów. Wkład ześwietczonych Żydów w dorobek polskiej kultury jest właśnie dlatego tak przemożny, że dorobek samych Polaków – z różnych powodów – na tym tle dziwnie skromny jak na nomen-omen większość narodową. Po upadku powstań narodowych i masowych zsyłkach Żydzi stali się najsilniejszą warstwą inteligencką w zaborze rosyjskim.

Jak przedwojenny Żyd na prowincji miał Polaków za nic, tak i Polacy od Żydów trzymali się z daleka. Bo to był inny świat. Niedostępny dla polskiego chłopa świat interesów i handlu, świat w którym dzieci kształcono a kapitał akumulowano. Świat innej wiary, innego języka (Jidisz jest odmianą niemieckiego z licznymi polskimi wtrąceniami) i innej kultury. To był dobry grunt dla organicznego antysemityzmu, który od lat osiemdziesiątych XIX wieku starannie zapodawała carska propaganda. Kiedy w Polsce pojawiły się jeszcze rzesze Żydów uciekających przed pogromami w głębi Rosji, wzajemne stosunki można było co najwyżej określić mianem chłodnego dystansu niż ciepłej tolerancji.

Nie należy zatem się dziwić, że idea Judeopolonii – chociaż nigdy nie zdobyła w narodzie Żydowskim wielkiej popularności – mogła się tu w sumie narodzić. Zaistniały tu sprzyjające temu warunki – specyficzny splot okoliczności społeczno-politycznych, w których na terenach okupowanej Polski rodziły się równocześnie dwa silne nacjonalizmy – Polski i Żydowski.

Nasza historia – Polaków i Żydów – była skomplikowana i niełatwa. Po obu stronach istnieją zapiekłe resentymenty. Trzymanie się kurczowo wojennej retoryki nie pomaga polepszeniu tych stosunków. Polacy nie muszą wcale swoich racji stawiać “twardo”. Wystarczy, żeby w ogóle zaczęli swoje racje jakoś dyskursywnie stawiać, żeby zaczęli publikować w języku angielskim, żeby Polska dorobiła się sensownej inteligenckiej diaspory, która potrafi polskich interesów za granicą bronić a nie tylko buczeć coś w niezrozumiałym języku.

Ja wiem, że niektórzy Żydzi potrafią być okropni, ale Polacy też. Zamiast kipieć złością i poczuciem krzywdy lepiej nabrać do historii zdrowego dystansu i pragmatycznie bronić swoich racji na modłę anglosaską. Bo jeśli dziś w polityce trzeba być twardym, to tylko z uśmiechem na ustach.


Między swemi By: michaltyrpa (29 komentarzy) 26 sierpień, 2008 - 15:14