Odys

Odys

A co miały zmienić moje wyjaśnienia?
Nie odbieram katolikom prawa do radości z Dnia Zmartwychwstania.
W ogóle nie odbieram prawa do radości. Wręcz przeciewnie.

Pisząc o polskim katolicyzmie i jego powierzchownym odbiorze przez ludzi, którzy nazywają siebie katolikami – ubolewam nad niepogłębianiem przeżyć, nad banalizacją cierpienia, nad zrytualizowaną formą uczestnictwa w Kościele, nad “odwalaniem” obowiązków, nad podpieraniem się Kościołem w osobistych rozgrywkach z bliźnimi, nad niechęcią lub niemożnością stosowania nakazów religii w codziennym życiu – nad traktowaniem tego wszystkiego co w Kościele, w katolicyzmie jest poważne, głębokie, jako treści, nad którą się nie zastanawiamy, którą spychamy na daleki plan i z którą niewiele mamy wspólnego.
Natomiast chętnie korzystamy z tego co jest radosne, co nas dowartościowuje, co możemy równie płytko i bezrefleksyjnie przyjmować – ale o ileż przyjemniej.

Dostrzegam w tym zjawisku niebezpieczeństwo odrywania się od Kościoła, od jego istoty. Bagatelizowania jego znaczenia w życiu człowieka.
Widzę dziś zjawiska, które są aż śmieszne – to próby “demokratyzacji Kościoła” lub upolityczniania, albo raczej podporządkowywania doraźnym celom politycznym znaczenia Kościoła. Widzę “mędrków” dokonujących akceptacji i negacji różnych zjawisk w Kościele w oparciu o współczesne przesłanki rodem z polityki. Niektorzy traktują Kościół jak jeszcze jedną partię polityczną.
Taki zaświecczony stosunek do Kościoła jego wiernych świadczy o traktowaniu Kościoła jako siły politycznej a nie jako ośrodka przemiany duchowej człowieka.
Nie ma w tym zjawiska pokory i podporządkowania się pasterzom.

Często widzę, że większość ludzi nie słucha kazania. Zdarzalo mi się pytać ludzi o czym były homilie Jana Pawla II, lub o czym mówił ksiądz podczas Mszy św. – i poza stwierdzeniem “ pięknie mówił” – nie byli w stanie nic więcej powiedzieć.
To byli obcy ludzie, tłumnie opuszczający krakowskie Błonia, lub kościoły.
Wyławiani przypadkowo z tłumu.
To zjawisko narasta.
To zawiera się w różnicy między poczuciem “Być w Kościele” a “Uczestniczyć w Kościele”

Pana “poczekać” bylo trafne.
I to jak!

Nie było moim zamiarem rozmawiać o Pana czy moim stosunku do wiary.
Nie chcę by czuł się Pan zobowiązany do wyjaśnień w tej kwestii. Nie przypisuję sobie najmniejszegio prawa do oceny wiary indywidualnej, konkretnej osoby.
Opisuję zjawisko, które widzę i które mnie niepokoi.

Pozdrawiam


WESOŁYCH ŚWIĄT ! By: ererka (35 komentarzy) 21 marzec, 2008 - 16:45