Igła

Igła

brzmi jak od babci mojej bigosik pyszności.

No i tu mnie się nasuwa taki pomysł “racjonalizatorski” w kwestii barana, którego będziemy, daj Boże, spożywac pospolu w el łykendo longo majowe. Ty musisz, Igła, zwyczajnie zwalić sie do mnie te 3-4 dni wcześniej i tego baran zamacerować. I dogladac go a pieścić aż do momentu rzucenia na ruszt, na ogień. Co ty na to? Bedziemy sobie umilac czas popijając nalewianke wiśniową albo porzeczkową, albo kupazowane obie naraz. Co ty na to?

Jest pewne ryzyko, że sie do przyjazdu reszty gości zżulimy do cna, no ale co tam! Czego sie nie robi i czego sie nie poświęca na oltarzu rozkoszy podniebienia.

W tym roku łykendzik majowy sie w czwartek zaczyna. Imprezka będzie w sobote, czyli maja 3, konstytucja, te sprawy. No ale żeby baran skruszal odpowiednio i czosnkami przeszedł, to ja myslę, że by go trzeba juz w środe haratnąć i wrzucic w macerkę, żeby na wczesne popołudnie sobotnie był gotowy do smazenia. Więc optymalnie by było, jakbys tak zjechał do mnie w środe wczesnym wieczorkiem, baran zażezany juz by wystygł nieco i moglibyśmy sie wziąc za przygotowanie macerki i nurzanie w niej zwierzęcia.

Czekam na odpowiedź.


Życie jak bigos By: igla (22 komentarzy) 25 luty, 2008 - 17:23