O przejściach granicznych...

O przejściach granicznych...

... to całe powieści można pisać. Zawsze było ciekawie.
We Lwowie na wycieczce byłem 3-4 lata temu oraz rok temu. Raz jechaliśmy z jakimś ukraińskim urzędasem w otwartych drzwiach. Ten z kierowcą autokaru nawzajem się wyzywali i wrzeszczeli na siebie. W końcu urzędas wyskoczył, bo się zbyt daleko od posterunku znalazł i stracił rezon. Chodziło o ściągnięcie jeszcze jakiegoś ubezpieczenia od naiwnych.
Drugim razem gdy wracaliśmy ze Lwowa to połowa zakupów została spożyta. Noc oczekiwania na odprawę. integracja z dwoma innymi autobusami oraz jednym busem. Taaaka impreza była i komedia szmuglerki. Na granicy nie chcieliśmy zapłacić expresówki to jeszcze dowalono nam przerwę na herbatę, a po samowar chyba do samego Lwowa jeżdżono.


Nie uciecze? By: Agnieszka (8 komentarzy) 25 styczeń, 2008 - 12:16