AUTOR

AUTOR

Piszesz:
“W latach pięćdziesiątych nauczyciel, to był gość,figura.Wielokroć ważniejsza niż pleban.”

...z czym trzeba się zgodzić bez zbędnej gadaniny. Lecz było tak dlatego, że uczeń był uczniem, a nauczyciel – nauczycielem i kużden z nich znajdował się w swojej mentalnej przegródce.
Innymi słowy, istniała miedzy nimi przepaśc wiedzy i tektoniczny rów życiowych doświadczeń.
Tak belfer, jak wyrostek, znali swoje miejsce. Swoją rolę.
Zadaniem belfra było nauczyć i nie mówię tu o dopływach Wisły. Nauczyć, czyli – p r z e k a z a ć , jak być CZŁOWIEKIEM, JAK ODCEDZAĆ DOBRO OD ZŁA. A rolą ucznia było uświadomienie sobie, że bez przyswojenia sobie tego nauczycielskiego przekazu, pozostanie tylko i nadal MATERIAŁEM NA PEŁNEGO CZŁOWIEKA, tylko pustą, niezapisaną kartą.
W tej chwili nauczyciele są nie wychowacami, nie autorytetami i przewodnikami po moralnym labiryncie świata, ale kumplami dziatwy.
piszesz:
“Jeśli jest ktoś w Polsce, komu należą się w tej chwili podwyżki pensji, to napewno są to nauczyciele.”

I znowu masz rację, bo nauczyciel miesięcznie zarabiający tyle, ile niejeden uczeń ma w tygodniu na drobne wydatki, nie może być autorytetem. W obecnych czasach transformacyjnego zamętu, w dobie rankingów i wyścigów po zawał, może być tylko niedojdą z wiadrem na łbie.
pozdrawiam i zapraszam do lektury
http://owianko.salon24.pl/


O co biega belfrom? By: Zenek (28 komentarzy) 18 styczeń, 2008 - 09:49