Dzisiaj na portalu wyborcza.pl Pani Miłada Jędrysik komentuje wypowiedź jezuity Wacława Oszajcy, który na łamach “Dziennika” przekonuje do do tego, że dobrze jest, że ocena z religii wlicza się do średniej.
Publicystka przytacza słowa o. Oszajcy, które brzmią pięknie i mądrze: “osoby żyjące w kręgu cywilizacji euroatlantyckiej bez znajomości Biblii czy podstaw teologii będą bezradne wobec otaczającej je kultury. Bez podstawowej wiedzy nawet w muzeum tacy ludzie będą czuć się zakłopotani. Nie będą w stanie odczytać np. żadnego płótna Rubensa, zagadką pozostanie dla nich Bach czy zrozumienie problemów oświecenia. Dobrze prowadzony przedmiot religii daje młodemu człowiekowi umiejętność odszyfrowania europejskiego kodu kulturowego. Oczywiście w prowadzeniu lekcji religii zdarzają się nadużycia. Nie wynika jednak z tego, że pomysł zrównania tego przedmiotu z pozostałymi – a tym samym wliczanie go do ogólnej średniej w szkole – był nietrafiony. Autorka komentuje tę wypowiedź w taki oto sposób: “Zgoda, ale czy celem nauki religii jest to, by młody człowiek mógł rozpoznać temat obrazu Rubensa? To raczej miły efekt uboczny.
No właśnie… Co jest celem nauki religii w szkole…? Pytanie tylko z pozoru banalne, a odpowiedź, która się narzuca wcale nie jest taka oczywista.
Ja będę stał na stanowisku, że głównym celem nauczania religii w szkole wcale nie jest ( bo jest to po prostu, jeżeli nie niemożliwe, to przynajmniej bardzo trudne do osiągnięcia), jak chcieliby twórcy dyrektoriów katechetycznych “przylgnięcie uczniów do Chrystusa”. Szkoła nie daje takiej możliwości. Nie wiem też czy taką możliwość dawały salki katechetyczne, w których, jak pamiętam, działy się sceny gorsze niż te, które dziś rozgrywają się w salach szkolnych.
Dzisiaj religia w szkole może i powinna przede wszystkim dostarczać wiedzy z zakresu teologii i moralności katolickiej, a także pomóc uczniom lepiej rozumieć otaczającą kulturę, która w znacznej mierze jest ufundowana na cywilizacji judeochrześcijańskiej.
Wiara jest rzeczywistością bardzo osobistą i prywatną i jak podpowiada teologia katolicka, jest przede wszystkim łaską. Oczywiście bardzo często może też rodzić się i umacniać w spotkaniu z drugim człowiekiem, także księdzem czy katechetą w szkole.
Nie oszukujmy się. Pewnie znajdą się przypadki, że ktoś nawróci się albo wprost spotka Boga właśnie poprzez katechezę w szkole, ale nie będzie to nagminne. Katecheci ci duchowni , jak i świeccy powinni mieć świadomość, że być może to, co robią na lekcjach religii wyda marne owoce.
Dlatego właśnie powinno się położyć większy nacisk na przekaz konkretnej wiedzy z zakresu wiary i kultury chrześcijańskiej, a jeżeli dzięki temu ktoś również zbliży się do Boga tym lepiej. Chodzi o to, by nie było sytuacji, którą kiedyś opisał jeden z moich znajomych księży : “Przez dwanaście albo trzynaście lat uczęszczają na lekcje religii, a wychodzą religijni analfabeci…”
komentarze
Autor,
proste rozwiązanie:etyka plus religioznawstwo (nie katecheza jak obecnie).
I dla rozwoju ogólnego filozofia.
I da to większe efekty niż to co jest teraz.
A co uczyć na tymże religioznawstwie, to i oszajca powiedział i ty napisałeś plus uwzględnienie ważnych innych religii.
A i ozywiście przedmiot jak najbardziej powinien się wliczać do średniej.
Czy powinien byc obowiązkowy?
Tu już bym się zastanawiał, ale w ogóle jestem zwolennikiem przedmiotów do wyboru (obowiązkowa jakaś liczba, ale można sobie wybrać z większej puli i to przedmiotów takich, których obecnie w LO nie ma np. religioznawstwo, kulturoznawstwo itd)
Zresztą napiszę niedługo tekst o mym spojrzeniu na edukację:)
Pozdrówka.
grześ -- 02.07.2009 - 21:33