Cholera, jego mać, niedobry ten słonecznik!
Niby to samo opakowanie, ale ziarenka takie drobniunie, jak normalnie niesłonecznik. Kiedyś były takie duże, suche, pod wpływem niedużego naciska pięknie pękały i uwalniały słonawy smak. Pycha. A teraz? Widocznie nie pakowacze pestek nie dogadali się z dentystami i taki ich towar, co to kupujących zniechęca.
A wiem, co mówię, bo tak jak jest “maszyna do świrkania”, tak o mnie mówiono maszyna do łupania, znaczy wchłaniania przemysłowych ilości słonecznika.
Żarło się toto w trakcie meczu przeważnie i popijało gazowaną mineralną.
1. Pardąsik, że nie potrafię się już egzaltować meczami reprezentacji Polski. Nie, nie dlatego, że grają tak, a nie inaczej. Zwłaszcza, że grają coraz lepiej, widać w tym jakąś myśl, to znaczy kulturę gry.
No ale to tak jest, gdy zmieniają się priorytety. Wtedy mecz, choć ważny, nie urasta do rangi wydarzenia wartego szarpania nerwów i zarywania dnia/wieczoru.
Nawet wspólnie obejrzany mecz staje się powodem niewielkiej irytacji:
W sumie takie stadne oglądania do dupy są. Zamiast skupić się na meczu, słucha się np. misia, który jedyne co zna, to zwrot: “bardzo dobrze!” Generalnie chodziło o to, że piłka uderzyła w naszego gracza, albo nasz gracz przewrócił się o nią, albo nasz gracz przechodził obok niej, albo nasz gracz kopnął ją.
Dodaj do tego wycia, sikanie obok ciebie i tym podobne atrakcje. I pomyśleć, że kiedyś tylko taką formę kulturalnego kibicowania preferowałem. Żepgheferrrr, że tak powiem…
Faktem jest, że miło było patrzeć na Rogerskiego. A ponieważ dobrze jest wyciągać ze wszystkiego plusy, to całe te reprezentacyjne przygody posłużyły temu, by Rogerem przywalić po kolanach Prawdziwym Debilom, pardąsik- Polakom.
W sumie to nie o tym chciałem dziś powiedzieć. Zaraz sobie przypomnę. Poczekajcie.
2. Ano tak. Sędzia Webb, który skaleczył polisznejszyn.
No druk to był, fakt. A mówię to nie dlatego, że sobie tak uroiłem, ale z perspektywy sędziego, który ma za sobą gwiazdorską karierę gwizdania w Piździszewach Dolnych i Kolankach Wielkich tudzież Dupance Górnej.
I tak patrząc na Webba z tej właśnie perspektywy, to trzeb z uznaniem pokiwać głową; ten to ma łeb!
W sumie nie takie rzeczy robiliśmy, ale tak przez telewizyjkę...
Co tu dużo mówić, takich ludzi się szanuje.
Generalnie sprawa z sędziami to nie taka kukurydza z masłem, jak się wydaje. Co z tego, że zdasz egzamin i otrzymasz uprawnienia, skoro nie wejdziesz w środowisko?
Kiedyś to Niki robił takie myki, że mecz choć teoretycznie powinien skończyć się już dawno to o końcowym gwizdu nie było mowy. Po prostu te durnie co to miały wygrać były tak beznadziejne, że nie potrafili nawet sprowokować odpowiedniej sytuacyjki. A że zaczęło się robić ciemno, sytuacja robiła się coraz poważniejsza, a Niki to uczciwy człowiek, jak miał sprzedać mecz, to choćby na rzęsach stanął, to dotrzymywał umowy. Na szczęście umówione partacze przypadkowo strzeliły zwycięskiego gola, a może był to samobój- najważniejsze, że sędzia zachował opinię człowieka, na którym można polegać.
Był też myk na sto tysięcy starych złotych i pół litra, gdzie jeden z wsiowych klubow pilnie potrzebował dwóch punktów. Już w drugiej połowie sędziowie byli leciunio przygrzani tak, że jednemu z liniowych przy każdej próbie sygnalizowania spalonego wylatywała z dłoni chorągiewska. Tak, że nie trzeba było specjalnie korumpować sędziów, by spełnili oczekiwania konkretnych prezesów. Co prawda trzeba było czym prędzej spieprzać przed gniewem kibiców i wskakiwać do już jadącego samochodu, ale plan został wykonany.
Trzeba podkreślić że druk Webba nie był pierwszy. Dumnym protoplastusiem Anglika był jedyny jak do tej pory lubiński sędzia pierwszoligowy, który gwizdał transmitowany przez TVP mecz Legia Warszawa- GKS Katowice. Wynik był taki jak Webbowski. Tyle, że bramka została zdobyta z tak ewidentnego spalonego, że nie dało się tego zatuszować. Zresztą sam sędzia chyba zdawał sobie sprawę, że troszkę sfuszerował, bo między bogiem a prawdą nie powinno się tak drukować transmitowanych meczy. No i nagadał chłopina jakichś bzdur. No i wypierdolili go tej ligi ino wióry leciały! Wkrótce potem jeździł nową toyotą, ale może odkładał na nią już wcześniej…
Nie wiem, jak to jest teraz, ale za moich czasów dieta za mecze rozpuszczała się w okolicznych barach. Pod Legnicą był fajny lokal z pysznym tatarem i mrozolubną blondyną. Czasem piło się z obserwatorem, ale tym fajnym, który na przykład w przerwie meczu wystawiał sędziom oceny za całe 90 minut.
W sumie nie tęsknię za tym światkiem, bo nie ma za czym.
3. Ile obejrzałem meczy na tym całym Euro…Trzy…Nie, dwa, tylko te polskie. Chłopaki mówią, żem chuj, bo straciłem rzeczy wprost nieprawdopodobne, czyli popisy Tulipanów. Trudno, zacznę ich oglądać od ćwierćfinałów, choć zbytnio w to nie wierzę.
W sumie to też nie oglądam transmisji ze względu na komentatorów Polsatu oraz tzw. fachowców. W tym Bońka Zbigniewa, sztuk jedna.
No co mam powiedzieć, że do białońki doprowadzają mnie te wymiany zdań, które niezależnie od wszystkiego mają udowodnić założoną tezę handlowo marketingową, czyli: jesteśmy tak gwiazdorsko zajebiści, że normalnie przechuj.
Szlag mnie trafia, gdy Boniek mędzi, że dziennikarze słuchają Beenhakkera na konferencjach, niczym wyznawcy mistrza. Że nie naciskają selekcjonera. A jak mają naciskać, gdy są niekompetentni? Jak mają naciskać, gdy ich historia piłki nożnej sprowadza się do poczytania forów internetowych, bądź chęcią błyśnięcia przed kumplami z branży? A błyśnięcie w tym zawodzie polega na prostackim dopierdoleniu rozmówcy tak, by go niby zmiażdżyć? Ale jak oni mają zmiażdżyć Beenhakkera, no jak? Czym? Wystarczy, że “Wyborcza” błaźni się przeprowadzając wywiady z selekcjonerem. Poziom pytań jest wprost żenujący i świadczy o braku rozumienia podstaw futbolu, kontekstu…
Zresztą podobnie jest z Hajtą i Kowalczykiem.
Z tym, że H. cośtam liznął tego futbolu, jednak podobnie jak Swierczewski nie ma zbyt wiele do powiedzenia. Jakiś wcześniej wyuczony widz, który czeka na wstawienie w odpowiednie miejsce rozmowy (na cholerę mi analiza meczu, kiedy chodzi w niej tylko o to, by za wszelką cenę czekać na wyuczoną wstawkę?). Patrzcie na inną zabawną sytuację; ludzie, którzy mają samokontrolę w dupie, czyli Swierczewski i Hajto oceniają i pouczają Beenhakkera! Ino śmich. Kolesie, którzy dali tak nędznego ciała na poprzednich wielkich piłkarskich imprezach odgrywają wielkich znawców! Pamiętam, że na mundialu w Korei był mecz z gospodarzami i Portugalią. Hajto tak tam się ruszał, że myślałem, że transmisja była puszczana w zwolnieniu.
Zupełnie inna sprawa to Kowalczyk, którego wciśnięto w buty znawcy i komentatora piłkarskiego. No to zupełnie, jakby szambiarza ubrać w lakierki i wpuścić na bal. No sorry. Facet, który nie ma pojęcia o taktyce, trendach w futbolu itp itd nagle wygłasza autorytatywne opinie. Już pomijam fakt najważniejszy- Kowalczyk to facet, który w koncertowy sposób przechlał swój talent. Do tego stopnia, że nie miał z czego żyć. Stąd jego chamskie lansowanie w sportowym Polsacie. Rozumiem, że trzeba dać przyjacielowi jakieś zatrudnienie, ale bez przesady, nie róbmy z kmiecia króla!
W ogóle, redakcja piłkarska sportowego Polsatu to piękny przykład narcyzmu i nachalnego promowania przyjaciół niezależnie od tego, co sobą prezentują.
4. I żeby było jasne, chcę, by Beenhakker został. Po prostu. Ktoś zaraz powie, że osiągnął tyle, co Janas i Engel. Ale czy nie widać, że ci dwaj zostawili po sobie spaloną ziemię?
Czy nie widać, że Holender próbuje zaszczepić w tym naszym dzikim cywilizacyjnie kraiku jakieś klarowne mechanizmy, sposób myślenia o grze, o kibicach?
Oczywiście gdy odejdzie, wszystko pięknie pieprznie, bo jakoś nie widać w oddziałach PZPN proponowanych przez Beenhakkera rozwiązań, systemu kształcenia młodzieży, kreowania pewnego stylu, trybu życia, który sprawi, że trening oraz dyscyplina będą uzupełnieniem samokontroli i pracy nad sobą.
Wciąż brak jest regionalnych ośrodków sportowych, gdzie łebki będą masową grać w piłkę, a tym samym wzrośnie liczba potencjalnych talentów.
Nie ma skautów.
Nie ma bazy.
Nie ma pedagoga, który uświadomi gówniarzom, że skromność, ciężka praca i samodyscyplina to cnoty, nie frajerstwo. Tak, by dzisiejszy juniorzy m.in. Zagłębia Lubin, którzy są pięknym przykładem współczesnego neandertalczyka, byli w mniejszości, a najlepiej by nie było ich wcale.
Beenhakkera mi nie szkoda. Szkoda mi polskiej piłki.
komentarze
Będzie się rozwijać?
Bo te rozwijające notki fajne ci wychodzą...
pzdr
grześ -- 13.06.2008 - 20:39grzesiu...
Jasne!
Tylko teraz przed chwilką wywaliło mnie z sieci, a i kiełbasek musiałem doglądnąć, bo mi z patelni zaczęły uciekać.
Human Bazooka
Mad Dog -- 13.06.2008 - 20:47No to ja idę patrzeć jak Holandia
rozwala Francuzów a ty się rozwijaj:)
pzdr
grześ -- 13.06.2008 - 20:50hehe
to w Lubinie ostro drukowane były mecze ? sponsor bogaty, to musiało tak być, prawda?
pozdro
Sir H. -- 14.06.2008 - 01:23kurwa, Mad
nawet nie wiesz jakiego mam kaca :P
I’d rather be a free man in my grave
Docent Stopczyk -- 14.06.2008 - 10:13Than living as a puppet or a slave
Stopczyko
A co za sok z gumijagód sączyłeś?
Human Bazooka
Mad Dog -- 14.06.2008 - 17:42H.
Mówię o tym, co działo się wiesz, w a b c klasach.
A jak było na górze to sam widzisz, co się ostatnio porobiło.
Natomiast były takie numery, że pewnego dnia do chacieńki kopacza Przerywacza wparowała grupa kiboli i zapowiedziała mu, że jeszcze raz powtórzy taki numer, to mu tak najebią, że rentę dostanie bez posiedzenia komisji.
Zebys wiedział, jak potem zapierdalał w trakcie meczu!
Human Bazooka
Mad Dog -- 14.06.2008 - 17:45Mad
sączyłem? mało powiedziane … wysączyłem chyba ze 12 butelek :D
I’d rather be a free man in my grave
Docent Stopczyk -- 14.06.2008 - 18:17Than living as a puppet or a slave
Kurwać!!!
Bądź mi bratem!!!
Human Bazooka
Mad Dog -- 14.06.2008 - 18:21Dogu, nie znałem cię od tej strony!
Również co nieco wysączyłem, ale trochę się zmarnowało, bo koło 20. minuty pieprznąłem puszką piwa o podłogę po kolejnym klopsie Jopa. Na szczęście niewiele już w niej było:)
dawniej KriSzu
Dymitr Bagiński -- 14.06.2008 - 20:17DB
Eeeee tam:-)
Ty pieprznąłeś piwem o podłogę, a jam stwierdził z niesmakiem, że po numerze Webba, nie ma sensu oglądać piłki nożnej.
Human Bazooka
Mad Dog -- 14.06.2008 - 21:32E mecze warto oglądać niektóre,
Holandię szczególnie , pięknie zagrali, choć w sumie pewnie będą mieć pecha i jakaś badziewniej grając drużyna ich wyeliminuje.
A ekspertów futbolowych tyż nie trawię, to już wolałem starą gwardie typu Gmoch, też pieprzyli bzdury, ale chociaż zabawnie było.
A i wysłałem ci wiadomość począ TXT ,, więc przeczytaj.
pzdr
grześ -- 15.06.2008 - 08:56no właśnie jeśli żałuję, to tego, żem Tulipanów nie widział.
A info odebrałem i za chwilę zareaguję w straszliwy sposób.
Human Bazooka
Mad Dog -- 15.06.2008 - 10:47Wow, w straszliwy dla kogo?
:)
pzdr
grześ -- 15.06.2008 - 11:02Jeszcze nie wiem, ale zaraz pomyslę
Human Bazooka
Mad Dog -- 15.06.2008 - 11:06Nie myśl za dużo,
w koncu niedziela, lepiej chodź do mnie posłuchać indiańskiego punku z Polski:)
grześ -- 15.06.2008 - 11:10I w ogóle indiańskie klimaty muzyczne.
pzdr
to jest cos takiego?
to znaczy byli w Lubinie kolesie, ktorzy bawili sie w Indian niskopiennych, ale punku, tom nie slyszal. Ide zatem.
Human Bazooka
Mad Dog -- 15.06.2008 - 12:04Ano jest,
zespól Plebania, oczywiście niezastąpiony Docent podrzucił.
pzdr
grześ -- 15.06.2008 - 12:15Kurczę
zastanawiam sie, czy wpuscic do boxa mp3 z polskiego koncertu Metalliki…
Human Bazooka
Mad Dog -- 16.06.2008 - 16:49Grzesiu
Ale zastanawiam sie, na ile Plebania jest slowem indianskim….
Human Bazooka
Mad Dog -- 16.06.2008 - 16:52