Pan Referent o tutkowych “naukafcach”.
Napisałam dziś Jaśnie Panu Narcyzowi Referentowi, żem była przyjemnie zaskoczona lekturą jego dość wyważonego tekstu, pt. Jaka nauka, taka odpowiedź.
Czy Pani sądzi, że ta łyżka miodu osłodzi komuś tę beczkę dziegciu, którą Pani zaoferowała panu Referentowi? Przecież łyżka dziegciu może zepsuć beczkę miodu. Na odwrót to nie działa. :(
Jaśnie Pan Referent raczył wysłać mój komentarz w kosmos internetu (znaczy: do śmietnika). Jaśnie Pan Narcyz zwykle obraża się nieodwracalnie na wszystkich, którzy ośmielają się powiedzieć to, co mają do powiedzenia, bez owijania w prawniczą pokrętność.
Przykro mi, ale jest to argument ad personam, a nie ad rem. Sam jestem przeciwnikiem kasowania komentarzy, nawet gdy są głupie lub starają się być obraźliwe.
A co powiedziałam/napisałam?
Otóż powiedziałam to, co w pierwszym akapicie a nadto wyprostowałam kilka błędów. Przy czym zaznaczyłam, że błędy te zdają się nie wynikać ze złej woli Jaśnie Pana Narcyza Referenta a raczej z powszechności powtarzanych nieustannie głupot.
Zeusie broń! – nie dodałam przy tym, że powtarzanie po tysiąckroć bzdur nosi znamiona prawdy goebbelsowskiej. :)
Napisałam, że nazywanie pana Nowaczyka “profesorem” jest nadużyciem. Bowiem, przekładając amerykańską nomenklaturę dotyczącą STANOWISK a NIE tytułów naukowych na polski, pan Nowaczyk jest tylko adiunktem. Adiunktem, czyli nie tylko nie profesorem ale też nawet nie SAMODZIELNYM pracownikiem naukowym.
Zgroza!
Tłumaczenie czegokolwiek z języka angielskiego jest dosyć ryzykowne. Wystarczy spróbować przetłumaczyć angielskie university na polski. Bywa zabawnie, gdy tłumaczone jest jako uniwersytet. :) Jakie to ma znaczenie, czy Jan Nowak jest profesorem czy nie. Pan Władysław Bartoszewski jest tytułowany profesorem, choć zdaje się ma taki sam tytuł jak specjaliści zespołu Antoniego Macierewicza. To nie dyskwalifikuje go. Jeśli ktoś mówi głupoty, to może być profesorem belwederskim. Nadal będą to głupoty. Zatem czepianie się stanowisk i tytułów, bez krytyki merytorycznej, to nie najlepszy sposób dyskutowania.
Napisać zdanie zgodne ze stanem faktycznym – to narazić się na usunięcie komentarza przez Jaśnie Pana Narcyza Referenta.
Obawiam się, że zgodność z faktami nie ma związku z usunięciem. To, raczej Pani przekonania, co do prawdy i sposób ich prezentacji były przyczyną ingerencji.
Napisałam też kilka zdań a’propos prof. Biniendy. Jaśnie Pan Narcyz Referent tak zagaił:
Kto nie wie kim on zacz, niech w wolnej chwili zada sobie trud i poszpera; z tego co się orientuję, to naprawdę poważny fachowiec, z poważnego uniwersytetu w poważnym kraju.
Czy Jaśnie Pan Narcyz Referent uważa, że wszyscy są idiotami, którym przez dwa lata z górką nie przyszło do głowy sprawdzenie pana “profesora”?
W przypadku pana Biniendy postanowiłam nie znęcać się nad jego “profesurą”, która ze zwyczajną profesurą po polsku ma tyle wspólnego co ja z chińską cesarzową. Nadmieniłam jedynie w skasowanym komentarzu, że pan Binienda pracuje może w “poważnym kraju”, ale jego uniwerek do poważnych raczej nie należy. Mieści się daleko poza trzecią setką najlepszych uniwerków w US.
Polskie uniwersytety wypadają w tych rankingach daleko za pierwszą dziesiątką. Czy znaczy to, że są złe lub niepoważne. Nie, świadczy to o przyjętej metodologii. Zapewniam Panią, że można tak przeprowadzić ranking, że tylko polskie uniwersytety będą powyżej poziomu zerowego. Wystarczy materiały badawcze (ankiety) rozesłać po polsku. :) Kraj może być poważny, choć nie wiem, który może pretendować do tego miana, niemniej nie ma to żadnego przełożenia na powagę działań instytucji z tego kraju.
Nie jest to żadna wiedza tajemna i każdy, przytomny na umyśle człowiek winien daaawno temu tę nieszczęsną (dla pana profesora) okoliczność odkryć. :)
To już omówiłem. :)
No, ale dla Jaśnie Pana Narcyza Referenta było to za trudne.
Wspomniałam też, że pan Binienda jest specjalistą w dziedzinie materiałów kompozytowych, których nikt nigdzie w Tutce nie uświadczy. Nie da się też ukryć, że pan Binienda nie jest specjalistą w dziedzinie mechaniki i dynamiki lotów. Nie jest inżynierem konstruktorem statków powietrznych.
Czepianie się człowieka, a nie przedstawionego rozumowania, jest poniżej poziomu jaki Pani zazwyczaj prezentuje. Czy zna Pani w komisji Jerzego Milera lub tej sowieckiej generałki jakichś specjalistów „od katastrofy w Smoleńsku” lub „od katastrofy samolotu prezydenckiego”? Przecież taką wagę ma Pani argumentacja na temat wspomnianego pana.
Nadto, na niekorzyść pana Biniendy działa fakt, że do tej pory nie udostępnił danych wyjściowych (tzw. “raw data”), które posłużyły mu do stworzenia “profesjonalnej” symulacji.
Jeśli ktoś korzysta z powszechnie dostępnych danych (na przykład zawartych w „raportach” sowieckim i milerowskim), to domaganie się publikowania tych danych nie ma sensu. One są opublikowane. Natomiast proszę poprosić autorów tych wypocin rządowo-międzynarodowych, o ich dane surowe! Oni mieli dostęp do danych surowych, miejsca zdarzenia itp. Ciekawe, czy jest Pani w stanie je (te dane surowe) zdobyć. :)
Bezpośrednio świadczy to o obawach pana Biniendy przed niezależną – od “zespołu Macierewicza” – weryfikacją jego rewelacji. Pośrednio zaś, świadczy to o politycznym uwikłaniu pana Biniendy, a to dyskwalifikuje go, jako rzetelnego badacza. A fuj!
Strzeliła sobie Pani samobója, bo Pani właśnie takim rozumowaniem wykazała Pani, że raporty rządowo-międzynarodowo są uwikłane politycznie i ich autorzy boją się niezależnej weryfikacji.
To również mogło nie spodobać się Jaśnie Panu Narcyzowi Referentowi. :)
Paskudny Jerzy sprawdził odsyłacze. Polski tekst jest tak skrótowy, że trudno odnieść się do niego, natomiast wersja angielska nie działa. To nie jest najlepsze podparcie Pani tekstu…
No cóż, mój komentarz został usunięty albo na zasadzie “prawda w oczy kole” albo “nieważne, co napisała – Magia won!”.
Jeden i drugi powód przynosi niewątpliwą chlubę tubylczemu intelektualiście od wina pitego nad brzegiem basenów (wszelakich), Jaśnie Panu Narcyzowi Referentowi.
No, warto było kasować, Narcyziku?! :)
Ma Pani prawo tak widzieć przyczyny działań pana Referenta, niemniej przyczyny mogą być inne…
Pani Anno!
Pan Referent o tutkowych “naukafcach”.
Napisałam dziś Jaśnie Panu Narcyzowi Referentowi, żem była przyjemnie zaskoczona lekturą jego dość wyważonego tekstu, pt. Jaka nauka, taka odpowiedź.
Czy Pani sądzi, że ta łyżka miodu osłodzi komuś tę beczkę dziegciu, którą Pani zaoferowała panu Referentowi? Przecież łyżka dziegciu może zepsuć beczkę miodu. Na odwrót to nie działa. :(
Jaśnie Pan Referent raczył wysłać mój komentarz w kosmos internetu (znaczy: do śmietnika). Jaśnie Pan Narcyz zwykle obraża się nieodwracalnie na wszystkich, którzy ośmielają się powiedzieć to, co mają do powiedzenia, bez owijania w prawniczą pokrętność.
Przykro mi, ale jest to argument ad personam, a nie ad rem. Sam jestem przeciwnikiem kasowania komentarzy, nawet gdy są głupie lub starają się być obraźliwe.
A co powiedziałam/napisałam?
Otóż powiedziałam to, co w pierwszym akapicie a nadto wyprostowałam kilka błędów. Przy czym zaznaczyłam, że błędy te zdają się nie wynikać ze złej woli Jaśnie Pana Narcyza Referenta a raczej z powszechności powtarzanych nieustannie głupot.
Zeusie broń! – nie dodałam przy tym, że powtarzanie po tysiąckroć bzdur nosi znamiona prawdy goebbelsowskiej. :)
Napisałam, że nazywanie pana Nowaczyka “profesorem” jest nadużyciem. Bowiem, przekładając amerykańską nomenklaturę dotyczącą STANOWISK a NIE tytułów naukowych na polski, pan Nowaczyk jest tylko adiunktem. Adiunktem, czyli nie tylko nie profesorem ale też nawet nie SAMODZIELNYM pracownikiem naukowym.
Zgroza!
Tłumaczenie czegokolwiek z języka angielskiego jest dosyć ryzykowne. Wystarczy spróbować przetłumaczyć angielskie university na polski. Bywa zabawnie, gdy tłumaczone jest jako uniwersytet. :) Jakie to ma znaczenie, czy Jan Nowak jest profesorem czy nie. Pan Władysław Bartoszewski jest tytułowany profesorem, choć zdaje się ma taki sam tytuł jak specjaliści zespołu Antoniego Macierewicza. To nie dyskwalifikuje go. Jeśli ktoś mówi głupoty, to może być profesorem belwederskim. Nadal będą to głupoty. Zatem czepianie się stanowisk i tytułów, bez krytyki merytorycznej, to nie najlepszy sposób dyskutowania.
Napisać zdanie zgodne ze stanem faktycznym – to narazić się na usunięcie komentarza przez Jaśnie Pana Narcyza Referenta.
Obawiam się, że zgodność z faktami nie ma związku z usunięciem. To, raczej Pani przekonania, co do prawdy i sposób ich prezentacji były przyczyną ingerencji.
Napisałam też kilka zdań a’propos prof. Biniendy. Jaśnie Pan Narcyz Referent tak zagaił:
Kto nie wie kim on zacz, niech w wolnej chwili zada sobie trud i poszpera; z tego co się orientuję, to naprawdę poważny fachowiec, z poważnego uniwersytetu w poważnym kraju.
Czy Jaśnie Pan Narcyz Referent uważa, że wszyscy są idiotami, którym przez dwa lata z górką nie przyszło do głowy sprawdzenie pana “profesora”?
W przypadku pana Biniendy postanowiłam nie znęcać się nad jego “profesurą”, która ze zwyczajną profesurą po polsku ma tyle wspólnego co ja z chińską cesarzową. Nadmieniłam jedynie w skasowanym komentarzu, że pan Binienda pracuje może w “poważnym kraju”, ale jego uniwerek do poważnych raczej nie należy. Mieści się daleko poza trzecią setką najlepszych uniwerków w US.
Polskie uniwersytety wypadają w tych rankingach daleko za pierwszą dziesiątką. Czy znaczy to, że są złe lub niepoważne. Nie, świadczy to o przyjętej metodologii. Zapewniam Panią, że można tak przeprowadzić ranking, że tylko polskie uniwersytety będą powyżej poziomu zerowego. Wystarczy materiały badawcze (ankiety) rozesłać po polsku. :) Kraj może być poważny, choć nie wiem, który może pretendować do tego miana, niemniej nie ma to żadnego przełożenia na powagę działań instytucji z tego kraju.
Nie jest to żadna wiedza tajemna i każdy, przytomny na umyśle człowiek winien daaawno temu tę nieszczęsną (dla pana profesora) okoliczność odkryć. :)
To już omówiłem. :)
No, ale dla Jaśnie Pana Narcyza Referenta było to za trudne.
Wspomniałam też, że pan Binienda jest specjalistą w dziedzinie materiałów kompozytowych, których nikt nigdzie w Tutce nie uświadczy. Nie da się też ukryć, że pan Binienda nie jest specjalistą w dziedzinie mechaniki i dynamiki lotów. Nie jest inżynierem konstruktorem statków powietrznych.
Czepianie się człowieka, a nie przedstawionego rozumowania, jest poniżej poziomu jaki Pani zazwyczaj prezentuje. Czy zna Pani w komisji Jerzego Milera lub tej sowieckiej generałki jakichś specjalistów „od katastrofy w Smoleńsku” lub „od katastrofy samolotu prezydenckiego”? Przecież taką wagę ma Pani argumentacja na temat wspomnianego pana.
Nadto, na niekorzyść pana Biniendy działa fakt, że do tej pory nie udostępnił danych wyjściowych (tzw. “raw data”), które posłużyły mu do stworzenia “profesjonalnej” symulacji.
Jeśli ktoś korzysta z powszechnie dostępnych danych (na przykład zawartych w „raportach” sowieckim i milerowskim), to domaganie się publikowania tych danych nie ma sensu. One są opublikowane. Natomiast proszę poprosić autorów tych wypocin rządowo-międzynarodowych, o ich dane surowe! Oni mieli dostęp do danych surowych, miejsca zdarzenia itp. Ciekawe, czy jest Pani w stanie je (te dane surowe) zdobyć. :)
Bezpośrednio świadczy to o obawach pana Biniendy przed niezależną – od “zespołu Macierewicza” – weryfikacją jego rewelacji. Pośrednio zaś, świadczy to o politycznym uwikłaniu pana Biniendy, a to dyskwalifikuje go, jako rzetelnego badacza. A fuj!
Strzeliła sobie Pani samobója, bo Pani właśnie takim rozumowaniem wykazała Pani, że raporty rządowo-międzynarodowo są uwikłane politycznie i ich autorzy boją się niezależnej weryfikacji.
To również mogło nie spodobać się Jaśnie Panu Narcyzowi Referentowi. :)
W usuniętym komentarzu napisałam też Jaśnie Panu Narcyzowi Referentowi, że w historii lotnictwa zdarzyła się przynajmniej jedna KATASTROFA, która jako żywo przypomina rozwalenie się Tutki.
Odesłałam Jaśnie Pana Narcyza Referenta do polskiego streszczenia opisu tego wypadku.
Nie omieszkałam też podać linka do pełnego raportu amerykańskiej komisji d/s badania wypadków lotniczych; plik PDF, oczywiście w języku angielskim.
Paskudna Magia, znowu podaje żródła! A fe! To takie niepatriotyczne!
Paskudny Jerzy sprawdził odsyłacze. Polski tekst jest tak skrótowy, że trudno odnieść się do niego, natomiast wersja angielska nie działa. To nie jest najlepsze podparcie Pani tekstu…
No cóż, mój komentarz został usunięty albo na zasadzie “prawda w oczy kole” albo “nieważne, co napisała – Magia won!”.
Jeden i drugi powód przynosi niewątpliwą chlubę tubylczemu intelektualiście od wina pitego nad brzegiem basenów (wszelakich), Jaśnie Panu Narcyzowi Referentowi.
No, warto było kasować, Narcyziku?! :)
Ma Pani prawo tak widzieć przyczyny działań pana Referenta, niemniej przyczyny mogą być inne…
Pozdrawiam
Myślenie nie boli! (Chyba, że…)
Jerzy Maciejowski -- 14.02.2013 - 12:38