Muszę tu wystąpić polemicznie i to na kilku płaszczyznach.
Też mam jakieś męskie gacie po szufladach i nie przywiązuję do nich żadnej wagi. Są, to są. Może kiedyś przyjdzie jakiś bez gaci, bo go na ulicy okradną, to spełnię dobry uczynek?
Spalić drogi garnitur zapomniany w szafie, albo pociąć – o, to by było bardziej w moim stylu…
A poza tym, no cóż. Z tym samym mężczyzną miałam doświadczenia średnie, potem bardzo złe, a obecnie świetne. Cywilizacja to potęga.
Ale ja jestem bażantem bardzo wyrozumiałym, cierpliwym i jak dzisiaj określiła Magda – ustępliwym.
O zgrozo, jak ja to godzę z moim cynizmem i skurwysyństwem? Od zastanawiania się nad meandrami własnego charakteru kiedyś naprawdę zwariuję i będę Ci marudzić na kozetce (byłabym na Twoim miejscu przerażona taką perspektywą).
W sumie stawianie wysokich wymagań zawsze prowadzi do frustracji, tak mi się wydaje. Dlatego olewam różne idiotyczne zachowania, nigdy się nie przejmuję niczym, daję porządzić (zresztą co to za facet, który nie rządzi i czeka, aż się zadecyduje za niego?), ale niech mi któryś wejdzie w strefę mojej wewnętrznej autonomii… Uuu, to bezpieczniej się wybrać z nożem na tygrysa.
To może być zresztą zupełnie bez złych zamiarów, takie wejście. Jednego rzuciłam, bo przynosił róże i patrzył mi głęboko w oczy. :D Nienawiżu! I ciągle chciał zrozumieć, kim ja jestem, kim, ach kim… To z kolei jest porównywalne z fizyką kwantową, obawiam się.
Podsumowując, mężczyźni nie są tacy źli (i kto to mówi, i komu?!).
To teraz czekam, aż na mnie napadniesz i rozpęta się burzliwa dyskusja…
Ha.
Muszę tu wystąpić polemicznie i to na kilku płaszczyznach.
Też mam jakieś męskie gacie po szufladach i nie przywiązuję do nich żadnej wagi. Są, to są. Może kiedyś przyjdzie jakiś bez gaci, bo go na ulicy okradną, to spełnię dobry uczynek?
Spalić drogi garnitur zapomniany w szafie, albo pociąć – o, to by było bardziej w moim stylu…
A poza tym, no cóż. Z tym samym mężczyzną miałam doświadczenia średnie, potem bardzo złe, a obecnie świetne. Cywilizacja to potęga.
Ale ja jestem bażantem bardzo wyrozumiałym, cierpliwym i jak dzisiaj określiła Magda – ustępliwym.
O zgrozo, jak ja to godzę z moim cynizmem i skurwysyństwem? Od zastanawiania się nad meandrami własnego charakteru kiedyś naprawdę zwariuję i będę Ci marudzić na kozetce (byłabym na Twoim miejscu przerażona taką perspektywą).
W sumie stawianie wysokich wymagań zawsze prowadzi do frustracji, tak mi się wydaje. Dlatego olewam różne idiotyczne zachowania, nigdy się nie przejmuję niczym, daję porządzić (zresztą co to za facet, który nie rządzi i czeka, aż się zadecyduje za niego?), ale niech mi któryś wejdzie w strefę mojej wewnętrznej autonomii… Uuu, to bezpieczniej się wybrać z nożem na tygrysa.
To może być zresztą zupełnie bez złych zamiarów, takie wejście. Jednego rzuciłam, bo przynosił róże i patrzył mi głęboko w oczy. :D Nienawiżu! I ciągle chciał zrozumieć, kim ja jestem, kim, ach kim… To z kolei jest porównywalne z fizyką kwantową, obawiam się.
Podsumowując, mężczyźni nie są tacy źli (i kto to mówi, i komu?!).
To teraz czekam, aż na mnie napadniesz i rozpęta się burzliwa dyskusja…