Ziemkiewicz ma u mnie wielki plus za “Myśmy wszystko zapomnieli” i tylko dlatego jest ta notka.
U mnie też za to ma DUŻY PLUS.
Nie jestem miłośniczką Ziemkiewicza, ale moj post nie był “do niego” – piłam do wszystkich tvnowców, tvpowców, durczoków, ziemkiewiczów, radiowców, i nie wiem kogo tam jeszcze przyłapali publicznie.
Za to mam, gospodarzu, dla Pana miłą, sądzę, historyjkę:
Szłam sobie na zakupy, po drodze z biblioteki, niosąc pod pachą Motykę. Przyznaję lekko starałam się ukryć grzbiet z tytułem książki w obawie, by mi ktoś nie zechciał wytłumaczyć różnicy co mozna określać mianem partyzantki a czego nie wypada tak nazywać. W sklepie przy płaceniu, sprzedawczyni spojrzała badawczo na tytuł i na mnie i spytała a co to Pani czyta. Od słowa do słowa opowiedziała mi jak to w jej ręce wpadła jakaś książka wspomnieniowa o mordach upowców (tytułu nie pamiętała) i była przekonana, że to wszystko wymyslone zostało przez chorą wyobraźnię autora, bo jej się w głowie nie miesciło, że sąsiad sąsiadowi takie okropnosci mógł uczynić. Podzieliła się lekturą z teściem i wtedy teść ją uświadomił, że to wszystko prawda. Potem okazało się, że jej szwagier za wielką wodą tez sie tym tematem interesuje. I teraz cała jej rodzina jakoś mniej lub bardziej zainteresowała się tym watkiem historii. Tak, więc, Dymitrze, jednak wiedza w narodzie nie ginie i jest przekazywana – to cieszy. A temat nie jest obcy nawet paniom sklepowym.
Przy następnych zakupach dałam jej na kartce link do tego blogu.
Dawniej czytałam Pana na Salonie24, ale zdenerwowali mnie, że zepsuli linki do starych notek i dzięki temu txt ma nową czytelniczkę.
Dymitrze, gospodarzu nasz
Ziemkiewicz ma u mnie wielki plus za “Myśmy wszystko zapomnieli” i tylko dlatego jest ta notka.
U mnie też za to ma DUŻY PLUS.
Nie jestem miłośniczką Ziemkiewicza, ale moj post nie był “do niego” – piłam do wszystkich tvnowców, tvpowców, durczoków, ziemkiewiczów, radiowców, i nie wiem kogo tam jeszcze przyłapali publicznie.
Za to mam, gospodarzu, dla Pana miłą, sądzę, historyjkę:
Szłam sobie na zakupy, po drodze z biblioteki, niosąc pod pachą Motykę. Przyznaję lekko starałam się ukryć grzbiet z tytułem książki w obawie, by mi ktoś nie zechciał wytłumaczyć różnicy co mozna określać mianem partyzantki a czego nie wypada tak nazywać. W sklepie przy płaceniu, sprzedawczyni spojrzała badawczo na tytuł i na mnie i spytała a co to Pani czyta. Od słowa do słowa opowiedziała mi jak to w jej ręce wpadła jakaś książka wspomnieniowa o mordach upowców (tytułu nie pamiętała) i była przekonana, że to wszystko wymyslone zostało przez chorą wyobraźnię autora, bo jej się w głowie nie miesciło, że sąsiad sąsiadowi takie okropnosci mógł uczynić. Podzieliła się lekturą z teściem i wtedy teść ją uświadomił, że to wszystko prawda. Potem okazało się, że jej szwagier za wielką wodą tez sie tym tematem interesuje. I teraz cała jej rodzina jakoś mniej lub bardziej zainteresowała się tym watkiem historii. Tak, więc, Dymitrze, jednak wiedza w narodzie nie ginie i jest przekazywana – to cieszy. A temat nie jest obcy nawet paniom sklepowym.
Przy następnych zakupach dałam jej na kartce link do tego blogu.
Dawniej czytałam Pana na Salonie24, ale zdenerwowali mnie, że zepsuli linki do starych notek i dzięki temu txt ma nową czytelniczkę.
Podkarpacianka (gość) -- 12.06.2009 - 18:58