Grześ, tak pięknie budzisz mnie z letargu, że zaczynam widzieć w Tobie królewicza z bajek!
Najlepsze naleśniki świata robiła moja Babcia – cieniutkie ciasto, czasem faszerowane rarytasem: suszonymi, wymoczonymi i drobniutko siekanymi – nie mielonymi! – grzybami, podduszonymi na patelni z masłem i cebulką, do tego siekana zielona pietruszka i surowe jajko. Po nafaszerowaniu naleśników obowiązkowo odsmażała je na maśle – złożone w trójkąty. Niby robię wszystko tak samo, ale to już nie to samo.
Przypomniała mi się zabawna scenka z mojego małżeńskiego życia. Mój – teraz były małżonek – chciał się popisać przede mną i naszym potomkiem, wówczas trzyletnim. Ćwiczył w tajemnicy przez dni kilka i nauczył się nie tylko naleśniki smażyć, ale przewracać je efektownym podrzutem. Robiliśmy za publiczność – nie powiem, nawet oczarowaną – powodzenie tak rozbestwiło “miszcza patelni”, że czwarty naleśnik poszybował dość wysoko i.. przykleił się do sufitu. Małżonek nieco zgłupiał i stał z otwartą jamą ustną patrząc na pustą patelnię – w tym momencie naleśnik odpadł i przyozdobił mężowski czerep gorącą płachtą. Racja, że takie ociekające tłuszczem, gorące naleśniki mogą być smaczne, ale na głowie trudno je pokroić. Jeszcze trudniejsze okazało się usunięcie tłuszczu i zamalowanie powały. Dziecku wyjaśniliśmy, że tatuś zrobił to specjalnie, bo chciał nas rozbawić, a te dziwne skoki i obco brzmiące wyrazy, które wyrwały się zza zagrody jego zębów miały być dodatkową atrakcją.
A propos królewicza – znasz “Bajeczki Babci Pimpusiowej” Waligórskiego?
“Dmuchał żabę chuligan raz, kawał świntucha.
Dmucha ją, dmucha, dmucha, dmucha, dmucha, dmucha,
Wtem bęc – z żaby królewna śliczna się wyłania!
A ten skurczybyk wcale nie przerwał dmuchania…”
re: Stary smakoszkowy tekst czyli naleśniki po studencku:)
Grześ, tak pięknie budzisz mnie z letargu, że zaczynam widzieć w Tobie królewicza z bajek!
Najlepsze naleśniki świata robiła moja Babcia – cieniutkie ciasto, czasem faszerowane rarytasem: suszonymi, wymoczonymi i drobniutko siekanymi – nie mielonymi! – grzybami, podduszonymi na patelni z masłem i cebulką, do tego siekana zielona pietruszka i surowe jajko. Po nafaszerowaniu naleśników obowiązkowo odsmażała je na maśle – złożone w trójkąty. Niby robię wszystko tak samo, ale to już nie to samo.
Przypomniała mi się zabawna scenka z mojego małżeńskiego życia. Mój – teraz były małżonek – chciał się popisać przede mną i naszym potomkiem, wówczas trzyletnim. Ćwiczył w tajemnicy przez dni kilka i nauczył się nie tylko naleśniki smażyć, ale przewracać je efektownym podrzutem. Robiliśmy za publiczność – nie powiem, nawet oczarowaną – powodzenie tak rozbestwiło “miszcza patelni”, że czwarty naleśnik poszybował dość wysoko i.. przykleił się do sufitu. Małżonek nieco zgłupiał i stał z otwartą jamą ustną patrząc na pustą patelnię – w tym momencie naleśnik odpadł i przyozdobił mężowski czerep gorącą płachtą. Racja, że takie ociekające tłuszczem, gorące naleśniki mogą być smaczne, ale na głowie trudno je pokroić. Jeszcze trudniejsze okazało się usunięcie tłuszczu i zamalowanie powały. Dziecku wyjaśniliśmy, że tatuś zrobił to specjalnie, bo chciał nas rozbawić, a te dziwne skoki i obco brzmiące wyrazy, które wyrwały się zza zagrody jego zębów miały być dodatkową atrakcją.
A propos królewicza – znasz “Bajeczki Babci Pimpusiowej” Waligórskiego?
“Dmuchał żabę chuligan raz, kawał świntucha.
Dmucha ją, dmucha, dmucha, dmucha, dmucha, dmucha,
Wtem bęc – z żaby królewna śliczna się wyłania!
A ten skurczybyk wcale nie przerwał dmuchania…”
Defendo
defendo -- 29.10.2008 - 22:05