groga trochę innego, nie było to zbyt dobre, ale w ramach odtrutki na zimno czy przeziebienie się nadaje świetnie, no i wspomnienie o studenckich wieczorach ze znajomymi jak gralismy którąś godzinę w tysiuąca i czasem nam się zachciało zrobić tzw grzańca (choć ja grzańcem nazywam cus, co z piwem robię)
A ten wygladał tak, wódka, najczęsciej jakaś podła, bo na dobra nie stac było nas, sok malinowy, wrząca woda:) plus przyprawy typu goździki, cynamon, imbir, no i cytryna lub pomarancza.
No, a zpiwa tyż świetny grzaniec wychodzi, podgrzewamy piwko, dodajemy goździki, cynamon, imbir (ale nie żadną przyprawę do grzańca), cytryny wyciskamy trochę plus plastereków ze 3, przelewamy do kufla zanim zacznie wrzeć, szybko dolewamy soku malinowego.
zasiadamy pod kocem, bierzemy pilota do ręki i spędzamy miły zimowy wieczór z jakims filmem.
By było nam przyjemniej to przydaje się jeszcze jakaś kobieta u boku:), pies względnie kot.
I jest dobrze, nie trza psuć.
Jak to dziadek Jacek Maria Poszepszyński mówił:
,,Winiak do wewnątrz, ciepły pies na zewnatrz:)”
No, a to co ty opisujesz to piłem, ale w wersji bez wódki i bez kardamonu.
Pzdr
P.S. A i nie spiłem się niczym, jak to Mad gdzies niecnie sugerował dzisiaj w ogóle abstyencja, choć martini cuś ostało się z wczoraj, ale jakoś mi się nie chce,choć pewnie jeszcze zmienię zdanie.
Hm, to ja piłem
groga trochę innego, nie było to zbyt dobre, ale w ramach odtrutki na zimno czy przeziebienie się nadaje świetnie, no i wspomnienie o studenckich wieczorach ze znajomymi jak gralismy którąś godzinę w tysiuąca i czasem nam się zachciało zrobić tzw grzańca (choć ja grzańcem nazywam cus, co z piwem robię)
A ten wygladał tak, wódka, najczęsciej jakaś podła, bo na dobra nie stac było nas, sok malinowy, wrząca woda:) plus przyprawy typu goździki, cynamon, imbir, no i cytryna lub pomarancza.
No, a zpiwa tyż świetny grzaniec wychodzi, podgrzewamy piwko, dodajemy goździki, cynamon, imbir (ale nie żadną przyprawę do grzańca), cytryny wyciskamy trochę plus plastereków ze 3, przelewamy do kufla zanim zacznie wrzeć, szybko dolewamy soku malinowego.
zasiadamy pod kocem, bierzemy pilota do ręki i spędzamy miły zimowy wieczór z jakims filmem.
By było nam przyjemniej to przydaje się jeszcze jakaś kobieta u boku:), pies względnie kot.
I jest dobrze, nie trza psuć.
Jak to dziadek Jacek Maria Poszepszyński mówił:
,,Winiak do wewnątrz, ciepły pies na zewnatrz:)”
No, a to co ty opisujesz to piłem, ale w wersji bez wódki i bez kardamonu.
Pzdr
P.S. A i nie spiłem się niczym, jak to Mad gdzies niecnie sugerował dzisiaj w ogóle abstyencja, choć martini cuś ostało się z wczoraj, ale jakoś mi się nie chce,choć pewnie jeszcze zmienię zdanie.
grześ -- 24.03.2008 - 18:42