Proces Jaruzelskiego - przyczynek do historii

Wiele już napisano o procesie Wojciecha Jaruzelskiego – procesie politycznym. Jest ciekawe, ale osąd samego procesu wcale nie idzie po linii polityczno – ideologicznej, ale co raz częściej linią podziału jest świadomość tamtych czasów, wynikająca z wieku i doświadczeń, a także umiejętności racjonalnego zrozumienia uwarunkowań, w jakich działali wszyscy uczestnicy tamtych wydarzeń.

Z zasady omijam już w tej chwili opinie młodych hunwejbinów politycznych, takich, co mają 30 lat, są oczytani w literaturze ideologicznej swojej formacji, a wiedza od uczestników tamtych czasów jest najczęściej jednostronna. Bardziej mnie przekonuje opinia ludzi, z różnych stron barykady roku 1981, którzy potrafili się wznieść ponad podziały i zweryfikować poglądy na podstawie dyskusji i materiałów historycznych. Dyskusji, w której słucha się głosów adwersarzy.
Dlatego właśnie ludzie, którzy tamte czasy przeżyli świadomie, a w nowej Polsce potrafili się odnaleźć i czują się z nią związani, a także są wstanie zrozumieć motywacje ludzkie – wiedzą, że proces Jaruzelskiego ma charakter czysto polityczny, a akt oskarżenia, oparty o przepis kodeksu karnego, mówiący o kierowaniu związkiem zbrojnym, ma znamiona zemsty.
Wojciech Jaruzelski to doskonale zrozumiał, wie, że znalazł się na sali sądowej po to, aby dokonano na nim – a także na tych, którzy w 1989 roku zawarli z nim pakt społeczny dla nowej Polski – zemsty politycznej.

Proces Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego nie jest procesem, za którym stoi opozycja z lat 70 i 80 ubiegłego wieku, jak nie jest również procesem, który legitymuje majestat państwa. Jest to proces realizowany z inicjatywy wąskiej grupy politycznej, która obecnie ma swoje przyczółki w IPN i która wykorzystuje aparat tej instytucji dla własnych celów politycznych. Dziwne, że Platforma Obywatelska nie potrafi w tej sprawie zająć stanowiska racjonalnego i zdecydowanego.

Najważniejsze jest zrozumienie uwarunkowań i motywacji tamtych czasów. Jest zupełnie jasne, że jak napisał Stefan Chwin w doskonałej analizie ducha Polaków w 1981 roku, w artykule “Co byś zrobił 13 grudnia 1981 na miejscu Jaruzelskiego”, w weekendowym wydaniu “Gazety Wyborczej”;

Generał wprowadził stan wojenny najprawdopodobniej ze strachu o siebie i partyjną władzę, ale byłoby prawdziwą ironią losu, gdyby się kiedyś okazało, że to właśnie dzięki niemu wielu z nas nie leży dzisiaj z rosyjską kulą w głowie w zbiorowych grobach pod Warszawą, Gdańskiem, Kutnem czy Skierniewicami, że to właśnie dzięki niemu możemy sobie dzisiaj przy kawie pięknie podyskutować o tym, czy stan wojenny był zbrodnią, czy nie. Bo w 1981 r. do mordowania ludzi z opozycji antykomunistycznej szykowali się nie tylko przerażeni ubecy, którzy potem bez żadnych skrupułów zabili księdza Popiełuszkę, kadrowi oficerowie wojska i milicji. Do zabijania zbuntowanych Polaków szykowała się też bratnia armia NRD, która od sierpnia 1981 r. aż przebierała nogami z ochoty, by wejść do Polski i zrobić porządek z “polską anarchią”

Doskonale pamiętam tamte dni, szczególnie wzrost napięcia społecznego, datujący się gdzieś mniej więcej od września 1981 roku. Wydaje się, że to co się stało 13 grudnia (abstrahując od tego, czy wojska radzieckie mogły, czy nie mogły wejść do Polski), było wyjściem zrozumiałym i, co więcej – akceptowanym przez różne siły politycznej – w tym również Kościół Katolicki. Joaquin Navarro-Valls, sekretarz stanu państwa Watykan, za czasów pontyfikatu Jana Pawła II, przypomina, że papież rozumiał motywację generała Jaruzelskiego. Warto również wspomnieć, że polski Kościół na jesieni przestrzegał działaczy “Solidarności” przed radykalnymi żądaniami.

Rada Porozumienia Narodowego, która miała koordynować porozumienia pomiędzy rządem, a działaczami związkowymi, już radykałom, takim, jak Jan Rulewski nie wystarczała. Andrzej Gwiazda wprost mówił o powołaniu alternatywnego rządu i administracji państwowej.

Warto przypomnieć, że na spotkaniu ostatniej szansy, jakie miało miejsce 4 listopada 1981 roku, w willi rządowej na Parkowej, Jaruzelski w rozmowie z Lechem Wałęsą oraz prymasem Józefem Glempem powiedział wyraźnie, że presja na niego, wywierana przez partyjny beton – a także przez Breżniewa – stawia go w sytuacji bez wyjścia. Również Lech Wałęsa był pod wpływem i pod presją radykałów, takich jak wspomniani Gwiazda i Rulewski.

Na spotkaniu tym uzgodniono powstanie grupy inicjatywnej, która miała doprowadzić do powstania wspomnianej RPN. Miała się ona składać z działaczy “S”, delegatów Episkopatu, oraz przedstawicieli rządu. Niestety, radykałowie “S” już nie chcieli doprowadzić do porozumienia. Widział to również prymas Józef Glemp, który jeszcze w listopadzie powiedział, że szefowie związku stracili moralne prawo do reprezentowania całej “S”.

Jaruzelski po 4 listopada był już pewien, że nie ma wyjścia innego, jak wprowadzić stan wyjątkowy.

Azrael

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Azraelu,

Wolno Ci uznawać tekst Chwina za wartościowy. Wolno mi, mam nadzieję, uważać go za manipulację i pisać o tym na Twoim blogu. Przede wszystkim dlatego, że nie szeregowy Maliniak z poboru “robił” ten stan wojenny, a świadomy i przekonany do starego systemu, jak również zindoktrynowany do szpiku kości zomowiec. Relatywizm Chwina mnie powala.

Żebyś trochę może zrewidował swoje pewne i stabilne stwierdzenia, a przynajmniej przyjął do wiadomości, że prawda może leżeć nie tam, gdzie uważasz, proponuję Ci przeczytać ostatnich kilka tekstów autora o nicku leszek.sopot.

Dyskusja na temat “polityczności” procesu Jaruzelskiego jest dzisiaj niespecjalnie sensowna. Problem polega na tym, że dopiero dzisiaj zaistniały okoliczności pozwalające w ogóle o takim procesie realnie myśleć. Wcześniej albo nie było czasu czy też politycznej chęci, albo rządziły eselde z peeselem, których celem nadrzędznym było niedrażnienie swojego żelaznego elektoratu, w większości murem stojącego za Jaruzelskim. Można powiedzieć, że unikanie postawienia Jaruzelskiego przed sądem było przez te 26 lat uwarunkowane politycznie.

Ani nikt Jaruzelskiego dzisiaj nie internował, ani nie przepuścił go przez ścieżkę zdrowia z pałowaniem przed przesłuchaniem. Nikt mu nie walił linijką po palcach w trakcie 30-godzinnego przesłuchania.

Odpowiada z wolnej stopy przed niezawisłym sądem. Jeśli sąd uzna, że ipeenowskie argumenty są guzik warte, to Jaruzelski opuści salę sądową jako człowiek niewinny.

Wmieszałeś w swoje argumenty stosunek Kościoła do stanu wojennego. To jest zupełnie odrębny temat, którego jako argumentu w dyskusji bym nie używał.

No i jeszcze jedna kwestia. Kiszczak. To był rzeczywisty wykonawca. Być może nadgorliwy.

Nie wierzę, że nasze pokolenie będzie mogło na ten temat rozmawiać bez emocji. Potrzeba jakichś 100 lat.


Azraelu, no właśnie

czytałes ocenę Leszka.Sopot tekstu Chwina?
A jeżeli nawet nie karać i nie sądzić za samo wprowadzenie Stanu Wojennego, to karać należy za zbrodnie które w stanie wojennym się odbywały.
Zabójstwa np.

pzdr


"charakter czysto polityczny"

Być może fakt, że proces wytoczył IPN ma podłoże czysto polityczne, lecz na pewno nie ma wydźwięku “czysto politycznego”.
Jaruzelski uczynił z niego, a i Chwin wraz z nim, sąd nad “Solidarnością” i nad wszystkimi, którzy uważali, że należy domagać się godnego i sprawiedliwego traktowania przez rządzących.
Dziś przeczytałem na portalu gazeta.pl, że generał sam przyznał, że to nie pod wpływem zagrożenia interwencją zbrojną podjął decyzję o stanie wojennym lecz była to jego suwerenna decyzja. Pisanie więc o sowieckiej kuli w potylicy gdyby stanu wojennego nie było, traktuję jako absolutny absurd – nie tylko na podstawie własnej analizy sytuacji, ale także na podstawie słów generała.
Po 4 listopada “S” odpowiedziała na ofertę następnych spotkań. Jaruzelski na to nie odpowiedział. Z tego, co napisałeś, może wynikać zaś całkiem absurdalny wniosek – Glemp, Wałęśa i Jaruzelski uzgodnili, że najlepszym wyjściem będzie stan wojenny.


Jeszcze jedno

Jesienią 1981 r. Gwiazda nie miał już żadnych wpływów w “S” i mógł tylko zdobywać poparcie przez mówienie jakiś radykalnych haseł. Wypowiedzi “o powołaniu alternatywnego rządu i administracji” – nie znam. Prosiłbym o podanie źródła. Inaczej nie pozostanie mi nic innego jak potraktowanie tego postu jak postu Ziemkiewicza.


Azraelu

A możesz podać źródła historyczne, na których opierałeś się, pisząc, jak było?

Kiedy leszek.sopot pisze o solidarności i gdańsku, można mu ufać jako uczestnikowi tych wydarzeń. Można też wierzyć historykom, którzy badają ten okres, znają źródła, kontekst etc. Na wszelki wypadek weźmy wyłącznie tych historyków, którzy mają więcej niż 30 lat.

Możesz podać przykład jakiegoś uznanego historyka, który twierdził, że Enerdowcy mieli wkroczyć, że Breżniew naciskał?

I jeszcze. Porównajmy starannie liczbę ofiar interwencji UW (także Jaruzelskiego) w Czechosłowacji w 68 z liczbą ofiar stanu wojennego. Tych wszystkich nieznanych sprawców.
Porównajmy falę emigracji.
Zapaść gospodarczą.
Rzeczywiście, wojna jaruzelska była dużo mniejszym złem?


Subskrybuj zawartość