Gry i zabawy na jesienne dni i noce: Gapa, Chowanka, Kadawer i Zapchajdziura

Jesienią pada deszcz. W czasie deszczu dzieci się nudzą.

Aby nudę uczynić mniej dolegliwą, dobrze jest zagrać w grę. Dzisiaj przedstawimy Państwu kilka propozycji, które pozwolą zająć się czymś pociesznym w szare jesienne dni. Prezentowane tutaj gry stanowią nawiązanie do, tak dobrze bawiącego naszych rodziców i dziadków, Flirtu towarzyskiego.

Współczesne mutacje tej rozrywki, znane, w różnych regionach, jako: Flirt salonowy, Konfederat etc.., różnią się znacząco od pierwowzoru. Przede wszystkim za sprawą wprowadzenia elementów taktycznych, strategicznych i losowych, nieznanych pierwowzorowi.

Podobnie jak w tamtej grze, do gry są potrzebne karty, jednakże, inaczej niż w pierwowzorze, są to karty puste. Początkowo.

Ilość kart nie jest ograniczona. Każdy z graczy, których może być dowolnie wielu, może na karcie zapisać dowolne myśli i uwagi. Rozpoczynający grę ma w tej mierze największą swobodę i może na swojej karcie napisać, co mu się żywnie podoba. Wyłożenie pierwszej karty rozpoczyna grę i jest zachętą dla innych graczy, aby wdali się w dialog. Nie ma obowiązku dokładania kart. Nie ma obowiązku kontynuowania rozmowy.

Zasadniczym celem gry jest jej trwanie. Cele pośrednie, odrębnie punktowane zależą od rodzaju gry.

Gapa, zwana też pomrocznością jasną

Gapa stanowi rozwiniecie starej gry ludowej, zwanej grą w 1984, zaś w krajach anglosaskich znanej, jako Goldfish Memory.

Przypomnijmy pokrótce, że w grze 1984 szło o to, aby wymiana kart z kolejnymi odpowiedziami została zakłócona w taki sposób, aby jeden lub wielu uczestników poczuł się ośmieszony.

Dla rozgrywki nie ma znaczenia, kto grę rozpoczął.

Gracze początkowo wykładają karty wedle tradycyjnego porządku, a więc tak, aby każda kolejna była nawiązaniem do karty, lub kart poprzednio wyłożonych. Dodatkowe punkty może zdobyć gracz, który potrafi wykorzystać nieuwagę pozostałych poprzez sprytne podmienienia, lub usuwanie kart, które uprzedni sam wyłożył. Jego zadaniem jest spowodowanie, aby pozostałe karty układały się w jak najbardziej nonsensowne i głupie dialogi. Jeżeli mimo to utrzyma się przy stole – wygrywa grę.

Gra w 1984 jest coraz mniej popularna i powszechnie uznawana za nużącą, jednak jej zwolennicy opracowali szereg interesujących mutacji.

Gra w gapę zakłada element dodatkowy: wyparcie. Może się rozpocząć w dowolnym momencie 1984, jeśli gracz manipulujący kartami głośno krzyknie Gapa! – zarzuci innym, że to oni usunęli jego karty, kiedy nie uważał. Obowiązkiem pozostałych graczy jest udowodnienie, że to nie oni usunęli karty, natomiast obowiązkiem gracza, który zalicytował gapę odpieranie ich dowodów.

Dopuszczalne są wszystkie środki techniczne i erystyczne. Można przykładowo zapewnić, że się w ogóle nie rozpoznaje kart, nie umie pisać i nie ma dostępu do stołu, a następnie, wobec dowodu z zapisu kamery lub innego rodzaju mechanicznego lub osobowego monitoringu (jeśli inni gracze byli na tyle zapobiegliwi) ogłoszenie, że rzeczywiście się coś przy stoliku robiło, ale to była herbata, albo wódka czysta, którą się rozlewało do kieliszków.

Gracze walczą o utrzymanie się w grze. Przegrywa (lub otrzymuje punkty karne – w zależności od umowy) ten, który nie może obalić dowodu strony przeciwnej, jednakże przysługuje mu prawo do zasłonięcia się kompletną demencją i niezrozumieniem reguł.

Chowanka

Gra w chowankę, wedle dostępnych źródeł, także wywodzi się z ludowego 1984. W centralnych dzielnicach kraju znana jest także pod nazwą Mysiej dziury, przy czym, z niewytłumaczonych, jak na razie powodów, Mysia zawsze jest pisane dużą literą.

Jakkolwiek reguły tej gry są nadzwyczaj płynne, to zawsze wymaga ona organizatora, który ma szczególne uprawnienia i obowiązki. Czasami sam siebie wyznacza, czasami jest wybierany przez innych. Dopuszczalne (zwłaszcza przy dużej liczbie graczy) jest wyłonienie kilku organizatorów, o tożsamych, albo różnych uprawnieniach. Czasami są oni znani pozostałym graczom i oznaczeni tasiemką, zawiązaną na ramieniu, czasami jednak ich tożsamość nie jest ujawniona. Na wschodnim Mazowszu nazywa się ich administratorami, zaś na Kujawach – redakcją. W niektórych apokryficznych zapisach rozgrywek pojawia się również pojęcie układu, jednak w kręgach poważniejszych graczy nie jest ono aprobowane i chodzi za przejaw ignorancji.

Zadaniem wyznaczonych odrębnie graczy jest dostarczanie stolika, a czasem także przyrządów do pisania. Mogą oni, w niektórych mutacjach gry, wpływać na dobór pozostałych, dopuszczonych do gry, uczestników. Zazwyczaj do ich obowiązków należy ogłoszenie zasad gry, choć nie koniecznie jest to gra, w którą mają zamiar zagrać.

W chowance, podstawowym zadaniem administracji jest ukrywanie niektórych dialogów, prowadzonych przez pozostałych graczy, wtedy, gdy ci mają odwróconą uwagę. Zadaniem graczy jest odnalezienie ukrytych kart i odkrycie tajnej zasady, wedle której te, a nie inne, dialogi zostały ukryte.

Utrudnieniem jest to, że prowadzący grę może zmieniać jej reguły ukrywając zmiany tak samo jak karty.

Gra, jak wspomniano, może mieć wiele mutacji. W szczególności, może zakładać ukrywanie kart w znanym graczom, ale trudno dostępnym miejscu, może też zezwalać na niszczenie kart. Gra może dopuszczać administratorów do dialogu, a może im tego zakazywać.

Ważnym zadaniem prowadzącego grę, jest odwracanie uwagi przez wskazywanie na inne, jego zdaniem ciekawsze, rozgrywki, toczone przy innych stolikach.

W niektórych przypadkach prowadzący mogą nawet usuwać graczy, którzy nazbyt zbliżają się do prawidłowej odpowiedzi.

Grę wygrywa administrator, jeżeli przy stole zostaną dowolni inni gracze, pozwalający prowadzącemu na rozpoczęcie kolejnej tury chowanki.
Grę wygrywa inny uczestnik, jeżeli odkryje zasadę, a jego karta nie zostanie usunięta przez administratora.

Kadawer

Gra w kadawera polega na niedokładaniu kart. Grę przegrywa otwierający grę, jeżeli sam dołoży następną. Punkty liczą się podwójnie, jeżeli będzie to jedyna dołożona karta. Punkty liczą się poczwórnie, jeżeli otwierający powtórzy to samo dwa razy pod rząd.

Zapchajdziura, zwana też gwiazdą

Otwierający gracz wykłada na środku stolika kartę, na której zapisane są słowa, nieskładające się w żadną sensowną myśl. Jeżeli gra nie przekształci się w kadawera, gracze mogą się odnosić do poszczególnych słów tam zapisanych, a ich zadaniem jest budowanie dialogów, które pierwotnej wypowiedzi nadają sens.

Karty układane są promieniście, poczynając od karty rozpoczynającej. Gracz rozpoczynający może im w tym przeszkadzać, przez dokładanie kart z kolejnymi, nic nieznaczącymi słowami, albo przez wymuszanie dialogu na temat przez nikogo nieporuszany. Dodatkowe punkty zdobywa gracz, który potrafi zbudować most, łączący dwa lub więcej promieni gwiazdy.

Dodatkowo punktowane są rozgrywki, w których używa się słów złożonych, lub zagranicznych.

Gra trwa aż do wyczerpania graczy.

W następnych odcinkach, jeżeli powstaną (co wydaje się jednak mało prawdopodobne), między innymi o: berku wykładanym, larum, pomysłowym Dobromirze, loży, cnocie, hit & run, butelce, podoficerskiej wdowie, kuniu, wilczym dole, Krakowiaczku, co nic nie winien, gaciach z troczkami, profesorze, malowankach, ciulu, pierwszej brygadzie, śpiewankach, Titanicu, przebierankach i wielu innych

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Eeeeee...

Ja tam gram znaczonymi kartami, tak jak w Sondażowni widać.
Bo czasem trza patafianom banana pokazać.
W promocji.
Oczywiście.


Ja tylko nieśmiało

Jeszcze w kwestii słowa/nazwy Kadawer?
Czy to podobnież, ta jak i inne gry pochodzi z rejonu Persji & okolic?
Na ten przykład z Kandaharu?


Panie Igło,

ja nie wątpię, że Pan gra znaczonymi kartami.

Zresztą Sondażownia nic mi nie chce dziś się pokazać, więc nawet nie wiem w jaką grę Pan dziś oszukuje.

Co zaś do kadawera to słowo jest jednak łacińskie.

Zresztą ja telewizji nie oglądam, gazet nie czytam, więc nawet nie wiem, czy te gry są szerzej rozpowszechnione.

Tak patrzę, w co znajomi grają i tyle.

Ale możliwe całkiem, że te gry są bardziej popularne, niż sądziłem

Nie mogę tego wykluczyć.

Pozdrawiam


Hm, no, no,

tak bezlitosny tekst dla adminów i tekstowiczów na samej górze.
Jestem pod wrażeniem samokrytyki Igły&Sergiusza:)

pzdr


Panie Grzesiu,

ja nie jestem Igła&Sergiusz, więc nie wiem, czy oni są jednym czy dwoma.

I nawet nie wiem czy to jest samokrytyka.

Wiem na pewno, że trudno ten tekst nazwać bezlitosnym. Obawiam się, że rzadko jestem bezlitosny.

Nawet jeśli wymienieni przez pana znajdą tu coś o sobie, to proszę zauważyć, że jest to co najwyżej tylko jedna z czterech gier opisanych. A wymyślonych jest znacznie więcej.

Zresztą, może to jest tez moja samokrytyka?

Nie wiem.

To jest gra. Ja w nią gram.

A że obśmiewam niektóre rozdania?

To niby co, płakać mam, że przegrałem coś?

Jak by mi było żal, to bym nie siadał do stołu.

Dopóki tu jestem i piszę, to znaczy, ze summa summarum skłonny to jestem akceptować, prawda? I grać dalej.

Więc wolę, żeby było wiadomo co akceptuję.

Źle mi wychodzi rola pijanego dziecka we mgle.

Pozdrawiam


No nie mogę:))

Chowanka, czy aby Pan nie poczuł się aby pominięty przy łikendowych zabawach ?

Nie żeby Pan coś stracił ważnego, ale dojmujące poczucie utraty przywileju przebija:)))

jak coś to grześ zaczął :)

prezes,traktor,redaktor


Panie Grzesiu

Tu jest klucz.

Zasadniczym celem gry jest jej trwanie.

Wczoraj różni się od dzisiaj a także, od jutra.


Co znowu ja zacząłem?

W weekend bawili się ci, co zwykle się bawić lubią i zamieszanie robić.
Ja tam ponuro siedziałem przed komputrem i w nic siem nie bawił.
No.

P.S. Panie Y, no napisałem, że dla blogowiczów nie administrujących czy redagujących też tekst jest bezlitosny:)
No może nie bezlitosny, ale wie pan, że ja to lubię przesadzać czasem, znaczy jakieś zgrabne słowo czy zdanie nawet jak nie do końca ono trafne jest, ale mi się podoba bo ładnie brzmi.


Panie Maxie,

coś w tym jest.

Spać poszedłem za wcześnie, a wstałem za późno.

Muszę przyznać, że jako skoncentrowany na czymś innym, w zasadzie nic nie zauważyłem.

Wczoraj sobie dopiero poczytałem.

Przy czym, to, co mnie ubawiło najbardziej, to znalazłem gdzie indziej.

Ale czy czuję się pominięty?

Otóż nie. O ile lubię jawność reguł, o tyle jestem na tyle hipokrytą (co mi się często wytyka), że dopóki akceptuję cele, to przełykam metody.

Zwłaszcza w świecie gier i zabaw, za jaki mam pewnie niesłusznie i niesprawiedliwie – blogosferę. W prawdziwym życiu chyba mniej, ale to jest samoosąd subiektywny i jak ktoś chce sobie to uogólnić, to mi nie zależy.

Pozdrawiam


Panie Igło,

ja to jednak Pana podziwiam.

Pan znajduje nawet to, czego nie zgubiono.

Ale wie Pan, że chyba ma Pan rację.

To jest klucz.

Pozdrawiam


Panie Grzesiu,

odwrócę trochę ostrze, które ku mnie skierował pan Max: czy Pan aby nie czuje się pominięty?

Bo coś się da przy następnej okazji zaradzić, jeżeli…

Pozdrawiam z bezlitosną natarczywością


Hm,

e tam, znaczy że nie odnalazłem się w żadnej zabawie?
No w sumie coś w tym jest
:)

Pozdrawiam, oczekując nastepnegop rozdania, znaczy następnej okazji, znaczy następnego tekstu.


Panie Yayco

to dobrze, że nie o przywilej chodzi

generalnie, doskonale opisał Pan róznice między awatarem i kryjącym się za nim człowiekiem a tym jak postrzegamy to sami na użytke własnego sumienia etc,

innymi słowy Cyryl i nawet Metody

hiporyta bywa niedoceniany, jak leń, czasami

także proszę się nie frasować

:))

prezes,traktor,redaktor


Panie yayco

nigdy głowy do gier i łamigłówek nie miałem dlatego przypominam się o coś innego, a obiecanego. O Madryt. Najlepiej z okolicami. Tak blisko – do Pirenejów jeśli łaska ;-)

pozdrawiam serdecznie


Panie Grzesiu,

zrobię co w mojej mocy, choć miesiąc nadchodzący wiele czasu mi nie obiecuje…

Pozdrawiam


grześ

to ja dodam że też przypadkiem na to wlazłem

prezes,traktor,redaktor


Panie Arturze,

Madrytu było od cholery i trochę. W maju. Jakieś mi tylko resztki zostały, głownie z 3 maja. Bez Pirenejów, obawiam się.

Pozdrawiam stanowczo


Ja się frasuję mało, głównie z braku czasu, Panie Maxie,

bo zarobiony zaczynam być. Niestety jest to uboczny skutek lenistwa, a nie hipokryzji.

A co do metod, to nieco śmieszą mnie Ci, którzy co i raz larum podnoszą (patrz – gra w larum), że ich administracja cygani, ale jakoś sobie bez tego podnoszenia rady nie dają. Bo grają w larum.

Jak mawia mój uczony kolega: jak uważasz, że to jest źle zrobione, zrób to lepiej.

Pozdrowienia


Panie Grzesiu, pisz Pan staranniej.

Po polsku jest lepiej powiedzieć i napisać: “przypadkiem w to wlazłem”.

Pozdrawiam purystycznie


Pan p.Yayco

Jak zwykle wietrzy.
Chociaż niepowiem, węch ważną funkcją człowieka jest.

A mnie chodziło tylko o to, że znaczna część sondaży Sondażowni powstawała tu.

A dzisiaj to napisaliśmy wyraźnie.
Więc niech się cieszą i ci z tamtąd i ci z Wrocławia, co to się sami na własnym portalu zanudzili.
A, że dmę w surmy?
Eee tam..


Panie Igło,

to dlatego mi się Sondażownia nie otwiera, że tu powstała?

Jakoś nie umiem być dumnym z tego, że coś nie działa, proszę wybaczyć.

A co do węchu, to jest przekleństwo. Tramwajami od tego jeździć nie mogę...

Pozdrawiam jednakże, z zamiarem ponowienia próby


No kto tu jest niestaranny,:)

“Panie Grzesiu, pisz Pan staranniej. zaktualizowany

Po polsku jest lepiej powiedzieć i napisać: “przypadkiem w to wlazłem”.”

Przecież to do Maxa komentarz winien być.
O.
Znowu się mnie tu oskarża o niepopełnione czyny, widzę.


Faktycznie Panie Grzesiu,

chyba nową grę muszę nazwać jakoś...

Ale nic mi do głowy nie przychodzi. Może w kukułkę?

Ale przepraszam oczywiście Pana Panie Grzesiu i natychmiast stanowczo podkreślam:

Panie Maxie, wstydź się Pan! Podwójnie się Pan wstydź, raz za polszczyznę, a drugi raz za niewinne cierpienie pana Grzesia!

Bo w ostatecznym rozrachunku to pan Max zawinił, nieprawdaż? No!

Pozdrawiam, starannie się do tego przykładając


Panie Igło,

teraz już działa.

Dzięki i pozdrowienia!


Panie Yayco

rykoszetem mniej boli

fala uderzeniowa już poszłłłłłłłłłłłłłła w…na grzesia

na zaś, kto wie kiedy coś przeskrobie?

pozdrawiam grzecznie

prezes,traktor,redaktor


Jakaś prawda w tym jest,

młody jest, to się jeszcze doczeka…

Pozdrawiam adekwatnie


Panie Yayco

Jakich rodziców i dziadków jak słowo daję?

Ja osobiście grałam kartami flirtowymi jako niezbyt stara osoba.

I całkiem mnie to zdanie zatrzymało Panie Yayco, z powodu wspomnień.

Ale mniejsza o to.

Jak już mnie odblokowało od zamyślenia, to ubawiłam się czytając Pański tekst.

Muszę przyznać, że nawet bardziej niż na zebraniu w Publicznej Służbie.

Pozdrawiam zatem dziękując za chwile rozrywki


Pani Gretche,

ja statystycznie się odniosłem, a nie względem enklaw zachowujących pradawny obyczaj.

I nie wiem, czy się powinienem cieszyć, że tak Panią rozbawiłem. Raz, ze tekst smutny, a nawet, jak zauważono – krytyczny. Dwa,że to porównanie do Publicznej (choć znanej mi tylko z przekazów) Służby, wydało mi się dwuznaczne.

Ale na wszelki wypadek udam samozadowolenia. Mam praktykę wieloletnią.

Pozdrawiam też

PS Pan Max zdaje się też do Służby Publicznej aspirował, nie wiem, czy do tej samej, ale zawsze to ciekawe pomyśleć jak to u niego z zebraniami…


Panie Yayco

To jest smutny tekst?

Ojej, to dlaczego ja się nie zorientowałam?

Bardzo Pana przepraszam, ale może to przez to zebranie czy co… Sama już nie wiem. Tam było tak wesoło i radośnie, że może nastrój mi się udzielił i stałam się przez to całkiem pozbawiona możliwości właściwego odbioru rzeczywistości.

Do tych służb co Max, to ja też swego czasu aspirowałam, ale to też jest zabawna historia, więc raczej nie na miejscu.

Nie wiem co się dzisiaj ze mną dzieje, że taka wesołkowatość mnie naszła.

Pozdrawiam myśląc o odwiedzeniu sąsiedniego gabinetu…


Innymi słowy,

najpierw się Pani bawiła za moje podatki, a teraz się Pani, dla pozornej odmiany, bawi moim kosztem?

Ładnie to tak?

A z tymi służbami, to wie Pani jak jest. Jak ktoś raz w to grząskie bagno wejdzie to już się nie wyczyści. Na nic Pani słowa i wesołkowatość udawana.

Wyszło szydło z szytego grubymi nićmi służbowego worka…

Pozdrawiam, cokolwiek podejrzliwie

PS Czy może Pani zdradzić jaką specjalność oferuje, w ramach Służby, sąsiedni gabinet?


Panie Yayco

Ładnie ujęte w aspekcie podatkowym.

Ponadto pragnę nadmienić, że ja się nie bawię Pana kosztem, ponieważ nie ośmieliłabym się. W życiu.

Co do służb natomiast, to w odniesieniu do tych służb nie zdołałam nawet w to wejść, bo się jak raz zmienił minister i zapomnieli o mnie szczęśliwie.

Myśli Pan, że mogą sobie jeszcze przypomnieć?

Zawsze im mogę powiedzieć, że uległam urokowi innej służby.

Pan się nie upodejrzliwia (ostatnio do Pana już to pisałam, co ja mam w sobie takiego podejrzliwość budzącego?)

Sąsiedni gabinet obsadza psychiatra. Żadna tajemnica, przecież.

Pozdrawiam udając się doń


W zasadzie dwie ostatnie linijki

mnie satysfakcjonują. Ja nie mam wygórowanych potrzeb.

A co do reszty to nie wiem, bo ja jestem piechota.

Co zaś do ogólnej i szczegółowej podejżliwości, to pewnie mam tak od starszego wieku mojego.

Dawniej bylem mniej podejrzliwy, zwłaszcza wobec odmiennego… No, jak się to mówi po polsku na gender? Rodzaju? No coś takiego, zdaje się.

Może to dlatego, że jak bylem młody, to żadnych genderów nie było?

Udanej wizyty życząc, pozdrawiam


kadawer?

cadaver to przecież truposz, zewłok :)

“So if I can shoot rabbits,
Than I can shoot fascist.”


A przeczytał Pan opis gry,

Panie Stopczyk, czy tylko tytuł?


Zajrzałem raz jeszcze na kursywą pisane

jednego kompletnie nie jestem w stanie sobie wyobrazić, kuniu ???

prezes,traktor,redaktor


Kuń?

Wstydź się Maksie.
Toć Yayco, codzień bryką do centrum zaiwania.
Skąd prowadzi badania.
;)


Paniw Maxie,

nie grał Pan nigdy w kunia, naprawdę?

Zresztą Pan może nie, ale mnie się zdarza. W różnych rolach.

Ale,że Pan nie rozumie, to dziwne, wszak nawet tutaj rozmawialiśmy o tej grze. Jakkolwiek posługiwaliśmy się jej określeniem w języku martwym.

Kombinuj Pan kombinuj…

Pozdrawiam


rany julek

ale wtopa,

kajak

kajam

kajakiem

prezes,traktor,redaktor


W takich razach, Panie Igło,

zazwyczaj mam skłonność do nadęcia się i starannego zaznaczenie, że nie jednym kuniem się wożę, ale jakby na to nie patrzeć jest ich tam chyba prawie 160. Dokładnie nie wiem, bo na układzie SI się nie znam Po pierwsze, układów nie lubię, a po drugie za stary byłem jak jego wprowadzili. W efekcie z przeliczaniem mam kłopoty.

Pozdrawiam, szukając kalkulatora


Taką.

bryką to pan chyba śmiga po wodzie a nie po moście?
Już nie będę pisał o tym, co kobity wygadują o facetach w wypasionych brykach.


160 kuni?

To czy pan się lansuje i sportowym autem jeździ?
:)


Panie Igło,

a gdzieżby tam.

Nudy, proszę Pana.

Nudny brązowy samochód z nudnym kierowcą.

Jak coś mówią, to pewnie tyle, że stary dziad jedzie nudnym samochodem.

Ale mnie to rybka proszę Pana, bo i tak mam okna zamknięte, więc nie usłyszę...

Pozdrawiam


U mnie

niektórzy powiedzieli by brądzowym

od razu weselej:)

prezes,traktor,redaktor


Panie Grzesiu,

a gdzieżby.

W sensie ścisłym: gdzieżbym ja tak mógł jeździć, jak ja do najbliższej autostrady mam 150 kilometrów w korku?

A do lansu to ja nie mam już podejścia, ze względu na radiowy typ urody.

W poprzednim to chociaż miałem spoiler, a teraz to już nic nie mam. Nawet anteny do radia nie mam. Nawet spryskiwacze do szyby nie wiem, kurde, gdzie są, bo ich na masce nie ma.

Pozdrawiam


Panie Maxie,

jak ja bylem młody, to w S. na takie coś się mówiło taksówka.

Albo , że ktoś sówkom jeździ.

Nudny samochód, znaczy się...

Pozdrawiam


Nudny,

niech będzie ale zawszez lepiej nudny niż ekstr…

zresztą z cyklu tysiąc słów

darmowy hosting obrazków

podmieniłem na lepszy :)

prezes,traktor,redaktor


No cóż,

mój aż tak nudny to nie jest. Ale ten, jak widze, też nie ma anteny ani spryskiwaczy…

Pozdrowienia


tak ale nie kumam

ja w ogóle nie gram w karty. kto gra w karty ten ma łeb obdarty :D … w akademiku koledzy grali w pokera, ale mnie to nie pociągało. wolałem grać na gitarze (na której gram równie słabo jak w karty… zapewne :))

“So if I can shoot rabbits,
Than I can shoot fascist.”


Trudno Panie Stopczyk,

jak widać nie zawsze wszyscy są zadowoleni.

Następnym razem spróbuję pisać tak, aby i Pan zrozumiał.

Pozdrawiam


eee nie ma potrzeby

lubię wyzwania :)

“So if I can shoot rabbits,
Than I can shoot fascists.”


No dobra,

pójdźmy na kompromis.

Będę pisał tak samo, tylko wolniej, OK?

Pozdrowienia


oszywiście

a będę czytał bardzo powoli :)

“So if I can shoot rabbits,
Than I can shoot fascists.”


No to dochodzimy do sedna.

Tylko nie wiem, czy litery nie powinny być większe, aby?

Pozdrawiam


no problem

powiększe sobie indywidualnie w fajerfoksie :)

“So if I can shoot rabbits,
Than I can shoot fascists.”


Subskrybuj zawartość