Beczka z Metroony. Pamiętnik blogowy Pana Y

Uprzejmie proszę Redakcję o nie polecanie tych zapisków
Będzie mi miło, jeśli ktoś je znajdzie bez pomocy z zewnątrz

Pada śnieg. Śnieg wpływa na mnie kojąco. Kiedy padał śnieg, Diogenes wychodził z beczki i kulał się w śniegu. Dla zahartowania ciała i ducha.

Ja wolę patrzeć na wielkie płatki śniegu. Złość mnie opuszcza…

Złapałem się we własne sidła. Ogłosiłem emigrację wewnętrzną. Zapowiedziałem, e cudzych blogów komentować nie będę. Faktem jest, że się przy tym głuszyłem tanim tannatem, ale mnie to nie usprawiedliwia.

A przecież czytam inne blogi i czasem chciałbym coś powiedzieć. No to OK., postanowiłem rozszerzyć formułę. Będę tutaj pisał sobie różności, zwłaszcza zaś odnoszące się do tego, co spotkam na TXT.
Takie skrobanie liter na ścianie beczki.

Nie zamierzam edytować tego wpisu. Będę, w razie potrzeby i chęci dodawał komentarze. Spróbuję je jakoś odróżniać.

Oczywiście wszyscy goście mile są widziani, choć trochę się boję, czy aby się nie pogubią w tym bałaganie. Jakby mogli pisać, do której notki się odnoszą, będzie cudnie.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Notka 1

Martwi mnie stan dyskusji na blogu u Pana Lorenzo.

Poza wczorajszymi uwagami Sergiusza Administratora, pod którymi mógłbym się podpisać obiema rękami, w zasadzie rzuca się w oczy brak stanowisk w kwestiach tam podniesionych.

Nawet Panowie Max i Bloxer bardziej napisali, że by chętnie porozmawiali, niż włączyli się do rozmowy.

No tak, ale ja jestem ostatnią osobą, która powinna mieć pretensję.

Śnieg pada…


Notka 2

Mad Dog ubolewa nad odejściem HT-P. Zastanowiłem się trochę nad tym, bo w końcu kreowanie nieistniejących bytów blogowych nie jest mi, jako nieistniejącemu bytowi internetowemu, obce.

Kiedy HT-P się pojawiła się na S24 uznałem to za świetny, choć jednorazowy dowcip. Zdziwiłem się kontynuowaniem tej formuły. Jeszcze bardziej zdziwiłem się jej przeniesieniem na TXT. Zresztą przestałem czytać, bo mnie to nie bawiło.

Dojmująco odczuwałem nieobecność pewnego Kota, który chyba sam odczuł wyczerpanie się formuły.

Z uwagami Odysa zasadniczo się zgadzałem, ale mailem nadzieję, że doprowadzą one do odnowienia formuły. Niektóre kierunki odnowienia tej formuły nawet różni dobrzy ludzie proponowali. Ale najpierw Odysa wyśmiano ogólnie, a potem zaatakowano dość brutalnie. Agresja doprowadziła do zgłoszenia komentarza do Administratora. Administrator wywalił na rykowisko. Bloger się uraził i wyprowadził.

Prosta historia i tylko nie wiem, czego Mad Dog żałuje. Sam dostał przy okazji i całkiem za niewinność, bo HT-P uporczywie nie rozumiała, dlaczego jego nick pojawia się na rykowisku obok jej wywalonego komentarza.

Jej komentarz zgłosiły, co najmniej dwie osoby: Odys i ja. Nie lubię rzucania kotami.

A że na rykowisko? Przecież nick Mad Doga, dlatego tam był, że jego wypowiedź też się na rykowisku znalazła. Jakoś to przeżył.

Są odejścia przykre i nie. Są ciche i głośne.

Mnie jest żal Wyrusa, bo go świadomie i celowo ignorowałem, a przez to nie miałem okazji porozmawiać. I Docenta, z odwrotnych powodów – bo miałem okazję parę razy porozmawiać z nim o różnych marginaliach. I fajne to były rozmowy.

Bardzo lubię ilustrowane zdjęciami opowiadania Mad Doga.

Ciągle pada…


A tu nie pada

mgłą zachodzi. Dostałem zastrzyk ze sterydów w łokieć, to co bolało do tej pory, teraz zaczyna nasuwać. Podobno tak ma być. A mam jeszcze spotkanie wieczorem. Aż strach się bać i odezwać się też strach. Nic nie rozumiem z tego co się wczoraj działo a Wyrusa tak samo.
Igła


Panie Igło

wczoraj to już nic się nie działo, moim zdaniem.

Działo się w sobotę, w niedzielę i w poniedziałek.

Wczoraj implodowało.

Zdrowia życzę


Drogi panie Yayco

Ta pana beczka to przeciez tez taka lagodniejsza, zakladajaca mozliwosc powrotu forma odejscia.

Mam nadzieje, ze pan niedlugo z tej beczki wylezie – nie da pan rady tak tu siedziec :)
No, chyba ze jest pan prawdziwym, twardym pustelnikiem – wtedy bedziemy tu do pana przylazic…

o reszcie sie wypowiadac nie bede, nie mam czasu ostatnio bywac regularnie na TXT, nie sledze, wszelkie burze w szklance wody przyjmuje z niejakim zdziwieniem.

Zal mi odchodzacych blogerow – zwlaszcza Docenta Stopczyka.

No nic, klaniam sie wirtualnie i uciekam.

Nie dajmy sie zwariowac panie Yayco.


>Yayco (WSP)

Właściwie to sama pozbawiłam się możliwości wzięcia udziału w “dzianiu się”, teraz przyglądam się krajobrazowi txt, po jak Pan to ujął implozji.

Dość marnie to wygląda.

A moim największym zaskoczeniem jest pańskie samoograniczenie. Nic z tego nie rozumiem.


Notka 3

Pan Nicpoń napisał, jeszcze wczoraj, o zaufaniu jako podstawie obrotu gospodarczego.

Zgadzam się z nim w całej rozciągłości. Mam przy tym jeszcze taką asocjację, że to jest fundamentalna kwestia, dotycząca odróżnienia Świata Zachodniego, od Porządku Ordyńskiego, znanego nam jako komunizm. Zazwyczaj.

Brak zaufania. Lęk przed odmiennością, który popycha do agresji. Poczucie osamotnienia i lęk przed innymi

Byłem w aptece po resztę leków. Ile razy już to widziałem: jakiejś młodej dziewczynie zabrakło 5 złotych do wykupienia recepty. Jakiś stary dziad nakupował leków za trzysta złotych i jeszcze sobie dołożył Geriavit. To ja byłem tym starym dziadem. Dziewczyna patrzyła na mnie z niechęcią…

Śnieg coraz marniejszy, ale pada…


Panie X

to z założenia jest czasowe.

Pan Y nie istnieje nigdzie poza TXT i nie mógłby istnieć. Jest Nikim, ale jest i lubi to bycie…

A ta beczka, to taka przeczekalnia…

Pozdrawiam


Pani Delilah,

odniosłem wrażenie, że bylem ostatnio nadto aktywny i nazbyt stanowczo narzucałem swój punkt widzenia.

Myślę, że to jakieś psychosomatyczne było. A może i jest.

Nie mogąc odrzucić własnych poglądow i opinii, próbuję choćby odbudować dystans…

Pozdrawiam


Szanowny Panie Yayco

Będę się z przyjemnością oddawał zaproponowanej przez Pan formie korespondencji z Panem, może w ten sposób oddam (oddamy?) trybut zapominanej już dzisiaj epistolografii. Na razie połączenie beczki z drabiną wydaje mi się ciekawe. Podejrzewam, że podobnie jak facet, który wynalazł spinacz do papieru, nie zdajemy sobie jeszcze sprawy z epokowości tego wynalazku.

A teraz co do notki nr 1.: trudno wymagać, by od razu rozwinęła się dyskusja bez uświadomienia sobie chęci działania z jednej, a świadomością ograniczeń z drugiej strony. Jak mawiał Mały Kapral: “ potrzeba mi tylko trzech rzeczy: armat, armat i armat”.

Mnie cieszy liczba tzw odsłon, czyli ktoś to jednak przeczytał. Mała rzecz a cieszy.

Pozdrawiam serdecznie


Panie Yayco

nie mam pyań i aż żal się wtrącać, tam miło pada ten śnieg, tzn. lepiej jakby padał poza beczką, ale tez miło:))

p.s co do dyskusji- rozwinie sie spokojnie, niech troche popada ten śnieg

Prezes , Traktor, Redaktor


Panie Lorenzo,

jak pan wie, nie znajduję upodobania w kurduplach – militarystach.

Przy całej niedorzeczności, tego co za chwilę, wolałbym, abyśmy chcieli mówić: kosami zdobędziemy karabiny, a karabinami armaty.

Beczka na drabinie?

Och nie, jeszcze mi się w głowie zakręci.

To jest beczka po winie i w niej miłe są opary…

Dla mnie, muszę Panu wyznać, najważniejsza w TXT jest klubowa atmosfera. Ona niestety może istnieć tylko przy mocno ograniczonej populacji.

Rozumiem tych, co chcieli by masowego czytelnictwa, choćby. Jeśli nie masowego poklasku.

TXT chyba nigdy im tego nie da. Czas pokaże, czy to dla TXT dobrze, czy źle

Kreślę się życzliwie…


Mam nadzieję, że Pan ma rację

Panie Maxie

W beczce śnieg nie pada. W beczce pachnie wino, bo to niewypalana beczka jest…


Szanowny Panie Yayco

Zaufanie w obrocie gospodarczym jest nierozłacznie powiązane z etyką np. wykonywania zawodu. Prosze zajrzeć za godzinę na blog Pana Marka Olżyńskiego, gdzie opowiem pewna historię, która mu wczoraj obiecałem, więc nie wypada, aby zrobił to gdzie indziej.

A co do tej różnicy międzyświatowej. Pisałem już kiedys o pierwszym moim szoku kulturowym, bodaj w 1971 czy ’72, gdy podjąłem pierwszą pracę związana z odpowiedzialnością gospodarczą w Austrii. Stałem sie kierownikiem działu zakupów w jednej z największych sieci hipermarketów. Dziwiło mnie, że zamówienia dokonywane sa na telefon, towar przyjeżdża też na tej zasadzie, a papiery dopiero dużo pózniej. Płaciło się też na telefon zgodnie z ustalonym też telefonicznie terminem.

Zapytałem, jak to możliwe, że nikt nikogo nie przekręca, gdzie sa podkładki etc. Odpowiedź była prosta, zgodna z zasada zaufania (kredytu) kupieckiego. Facet/firma, ktora nie dotrzymałaby słowa, nie małaby/łaby czego szukać w Europie, a może i na świecie, przynajmniej tym cywilizowanym. Wtedy oznaczało to na zachód od Odry.

Ide do Pana Marka, bo jego, siebie, a może i Pan natchnąc otuchą.

Pozdrawiam serdecznie


no ale przynajmniej

jakoś odszpuntowana jest, bo co nieco dociera do środka i spowrotem na zwenątrz:))

teraz załapałem się na myśłeniu o beczce z kapustą, a raczej już bez niej- czyli bez wieka…a Pan przecie nie Igła i wino, no tak- faux pas

Prezes , Traktor, Redaktor


Szanowny Panie Yayco

zazdroszczę Panu niemożebnie,beczki nie!bom wygodny na stare lata się zrobił.
Tak naprawde zazdroszczę Panu tego śprytu do przyciagania komentatorów do swojego bloga!
Pan jesteś okropny manipulant,jakieś dziwadła sosjotechniczne Pan eksperymentujesz,a mnie w dołku ciśnie z zawisci.
No wyłóżyłem to,co mnie na palcach świerzbiało.

Pozdrawiam z szacunkiem


Ten Grek z beczki

to także mój znajomek jest, ciekawe gdzie on te beczkę ustawił. Ja swoje miejsce już prawie miałem ale znowusz mi znikło.
Co do śniegu w Grecji to ostatnio usłyszałem w telewizorze, że greckie samochody nie mają wycieraczek, już nie mówiąc o zimowych oponach.
Może coś od czasów Diogenesa się zmieniło w klimacie?
Igła


Panie Maxie

myśl o beczce po kapuście mną wstrząsnęła.

Muszę to przetrawić...


Szanowny Panie Yayco

Coś mnie Pan zatrzymuje w tej drodze do Pana Marka. Niemniej: zdobywanie kosami karabinów czy armat wcale nie było taka niedorzecznością w owym czasie. Prosze pamietać, że karabiny ładowało się wtedy od przodu, a cała operacja trwała do kilkudziesięciu sekund. A chłop uzbrojony w taką przekutą na sztorc kosę gnał, ile sił w nogach. Bagnetem trudno go było dźgnąć, bo jednak kosa dłuższa była. A uzbrojony w kosę na sztorc chłop była zazwyczaj bardzo złym i rozzłoszczonym chłopem, więc doskonale dawał sobie radę, przynajmniej do czasu opracowania taktyki walki z kosami na sztorc. Podobnie było w przypadku armat.

Facet, który wynalazł spinacz do papieru też początkowo nie zdawał sobie sprawy z korzyści. Chyba trzeba na to połączenie beczki z drabiną spojrzeć inaczej, z innej być może perspektywy. Bo czemu ma ona być na drabinie, może to drabina powinna stać na beczce, albo połączyć kilka beczek drabinami etc. Puśćmy wodze fantazji.

A co do klubowego charakteru TxT, to kto powiedział, że na TxT nie ma być miejsca na przytulny krąg wokół kominka? Przy dobrym winie, albo szklaneczce whisky? Może przy stoliku brydżowym albo szachownicy? Niech się gaduły madre toczą, anegdoty sypią, damy udrapowane malowniczo u stóp opowiadających spoglądają im w oczy (wyzłośliwiając się przy tym okrutnie, acz z pozoru niewinnie, jak to mają w zwyczaju)

Pozdrawiam serdecznie


@Igla

Jakies dziwaczne te telewizyjne informacje Iglo szanowny – co do tych wycieraczek. Ço to za kanal byl? Czyzby w Grecji rowniez deszcze nie padaly ?


Panie Zenku

i co ja mam odpowiedzieć?

Tak, żeby prawdy nie powiedzieć, ale też nie skłamać, bo to brzydko?

Ja nie chcę nikim manipulować, ale może być, że tak to wychodzi, mimo mej woli.

Nie jestem socjotechnikiem – praktykiem, ale zawodowo i naukowo jest mi bardzo blisko do najlepszej polskiej szkoły socjotechnicznej.

Nie eksperymentuję, ale zapewne niejaka wiedza o naturze zachowań społecznych, której przecież nie wyrzucę, ma wpływ na to co robię i jak robię. Przecież wielokrotnie pisałem, że z zawodu zajmuję się związkami przyczynowo skutkowymi.

Ale, tak czy inaczej, powtarzam: nigdy zamiarem moim na TXT nie była manipulacja.

Pozdrawiam


mną też

ale inaczej nie dałem rady wyjaśnic swojej pomyłki

Prezes , Traktor, Redaktor


Panie Igło,

informacje o zimowych zachowaniach Diogenesa z beczki, wziąłem od Diogenesa Laertiosa, troszkę tylko koloryzując. Jak to ja.


Panie Lorenzo,

proszę wybaczyć, ale po przeczytaniu Pańskiego pisania obraz mi się taki utworzył:

dyskoteka wiejska (w dawnym, zbankrutowanym jeszcze przez Reagana, kurniku), łomot, proste alkohole i taniec na rurze.

A w kątku bibułką karbowaną odgrodzone trzy stoliki z napisem: Nur fur Tylko dla działaczy Ochotniczej Straży Pożarnej. Obowiązują mundury galowe i suknie wieczorowe

Powiem tak: moim zdaniem się nie da.

Pisząc o atmosferze klubowej myślałem o tym, że każda agora narzuca swoje środki ekspresji: żart z, za przeproszeniem, maratonu kabaretowego w Opolu, który tam tłumy poruszy, zabrzmi w małej piwnicy jak odgłos niestrawności.

Żart z piwnicy nie zostanie usłyszany na stadionie.

Pańskie wywody o beczkach i drabinach będę ignorować, podobnie jak ahistoryczne wywody o kosynierach.

Od pierwszych mi się we łbie zakręca, od drugich mi metodologia słabuje.


Panie Maxie,

ja nie mam pretensji.

Ja dzielę się traumą.


ok

znam takie chińskie sztuczki na pozbycie się ciemnej chmury i zaświecenie słońca w

duchu, także przyjmuje bez problemu:)

coś jak w “Zielonej Mili” ten przemiły

skazaniec

Prezes , Traktor, Redaktor


WSP Yayco

mam nadzieję,że swoimi wpisami nie uczyniłem Panu żadnego kuj.
Chciałem tylko z Panem ciutkę się podroczyć.
Nigdy zaś obrazić,czy szpikulca w miękkie wrazić.

Pozdrawiam i życzę,abyś Pan krwawicy na leki wydawać nie musiał,raczej na dobre winko.


Panie Zenku,

gdzieżby tam!

Sam się nad tym, co Pan napisał czasem zastanawiam.

A co do krwawicy, to szło mi o co innego.

Mam to szczęście, że mogę sobie pozwolić na chorowanie.

Nie wszyscy mają. Ja to wiem, ale przecież nie poradzę wiele na to (_by the way_: Czy Państwo pamiętają o sensownym przeznaczeniu 1% swoich podatków?)

Martwi mnie to, ciągle tak popularne jest szukanie nie istotnych, czasem z nami samymi związanych, przyczyn naszych niemożności w innych, którzy przez sam fakt swego istnienia ponoszą odpowiedzialność.


Panie Maxie,

a ja sadzę, że czasami warto trochę sobie w ciemności posiedzieć.

Po pierwsze, łatwiejsze, żeby wyżej cenić światło.
Po drugie, trudniejsze, żeby się z ciemnością pogodzić i nie dziwić jej się, i nie pomstować, za każdym razem, jak przyjdzie.


:)

Prezes , Traktor, Redaktor


Szanowny Panie Yayco

Zacznę od końca: wywody o kosynierach nie są ahistoryczne, wręcz przeciwnie. Dodam tylko, że to towarzystwo (kosynierzy) nie mieli w zwyczaju atakować zgodnie z regulaminami obowiązującymi w ówczesnych armiach czyli w ordynku, jeden obok drugiego, a raczej biegiem, byle szybciej, w lekkim rozproszeniu, łącząc się w kupy tuż przed celem ataku. A kosy na sztorc były naprawdę straszną bronią.

Co do remizy to sie nie będę wypowiadał, bo pierwszy i zarazem ostatni raz byłem w czymś takim (jako miejscu rozrywki) ze 45 lat temu. Trudno mi sie więc odnieść do przedstawionego przez Pana obrazu w szczegółach, a także w całości.

Ja się wychowywałem w takich miejscach, jak Teatr 38, wspomniana Piwnica, czy jeszcze wcześniej “Helikon” na Marka w Krakowie, czyli najstarszy klub jazzowy w Polsce i tej części Europy. Może luksusów w postaci kominków tam nie było, podobnie jak klubowych mebli, za to była atmosfera klubowa, której miłosnikiem pozostałem do dzisiaj. I taka atmosferę można z przyjaciółmi (w bardzo szerokim tego słowa znaczeniu) stworzyć niemal wszędzie. Może Pan nie uwierzyć (i posądzić mnie o epatowanie okropieństwami), ale nawet na cmentarzu, kiedy odprowadzamy któregoś z naszych przyjaciół, gdy nas opuści. Co ostatnio zaczyna się zdarzać trochę częściej niestety.

Podobna atmosfera była pod koniec lat 60-tych w starych Hybrydach na Mokotowskiej. O dziwo w starej Stodole nie, ale już w Dziekance tak.

Pozdrawiam serdecznie


Panie Lorenzo

w zasadzie nie ma między nami sporu (poza kwestią zasadnośći stosowania taktyki kosynierów w warunkach współczesnego pola walki).

Ja po prostu będę się opierał, że się nie da wszystkiego na raz osiągnąć.

Albo masowość, albo klub.

bylem kiedyś na przedstawieniu Piwnicy w sali Kongresowej. Groza!

A przecież t katastrofa odbyła się przy (i mimo) ogromnej dobrej woli zarówno na scenie jak i na widowni.

Chociaż cuda się zdarzają.

Bylem kilka,miesięcy temu na kabarecie w sali na kilkaset osób i to pełnej. Na dodatek widownia była, jakby tu rzec – wymagająca. W zasadzie uczeni i przygarść studentów.

Początek byl trudny, ale potem jakoś się odnaleźliśmy wszyscy wraz i było fajnie. Zdecydował dowcip z telefonem komórkowym. Kiedyś się okazja nadarzy, to opowiem.

***

Przeczytałem Pana historię budowlaną. Bardzo budująca.

Mam i swoją. Mieszkam w bardzo dobrze zrobionej kamienicy.

Trochę się bałem, bo poza wykończeniówką, nie miałem wielkiego wpływu.

Ale potem się okazało, że mieszka tu z nami prezes tej firmy budowlanej, co to budowała.

Na inne jego produkty ludzie się skarżą. a my nie.

To jest właśnie, odwrotny do etycznego, sposób osiągania skuteczności.

Mam wrażenie, że jesteśmy wyuczeni do szukania takich dróg optymalizacji. Opartych na meta wiedzy, sposobie, że o pozaprawnych innowacjach nie wspomnę.

Co oczywiście nie umniejsza mojego zachwytu etycznego i estetycznego dla Pańskiej historii

Pozdrawiam znad wirtualnej Kałki


Notka 4

Pan Igła opublikował już trzecią notkę o tym samym tytule. Jest to dla mnie pewien kłopot, bo akurat tę piosenkę Armii mam za najwłaśniejszą i najulubieńszą.

Co i raz zachodzę, żeby sobie posłuchać. I za każdym razem trafiam gdzie indziej.

Pan Igła siedzi w Pieninach, a ja nad Kałką. Chyba mu zazdroszczę

Śnieg przestał padać, brud znowu zwyciężył biel…


Panie Yayco,

A jakby koncept Prezesa, kamienicy, budowlańców i mieszkańców zastosować wobec średniej wielkości kraju w Mittel-Europie?

Nikt by się nie skarżył. Przynajmniej na tę firmę budowlaną.

merlot


Panie Merlocie

a skąd ja Panu prezesa na cały kraj znajdę?

Parę lat temu, pewnie z dziesięć bylem na imprezie gdzie dominowali pracownicy pewnej korporacji.

Jak już nie było o czym gadać, to się zastanawiać zaczęliśmy, czy owa korporacja nie powinna kupić jednego kraju (nie napiszę którego, bo on już w Unii się znajduje).

Szło z grubsza o klimat, wino i cara, któren by, wieczorową porą, kolaską po promenadzie jeździł i oczy pijących wino cieszył.

Idea kupienia miała prowadzić zaś z grubsza do tego, żeby tam posprzątać i zorganizowaną przestępczość won wywalić. Oraz zaprowadzić zabezpieczenie społeczne lepsze, hotele z czterema gwiazdkami i higieniczną baraninę.

Niestety przyszedł kryzys (który mało kto tutaj, u nas, zauważył) i pomysł przepadł, dla braku środków…

A żal…


Panie Yayco,

żeby się tak nie angażować totalnie od razu, może byśmy ten kraj (z kamienicą) w leasing wzięli?

merlot


Szanowny Panie Yayco

Trudno z Panem polemizować, przynajmniej w niektórych aspektach. W ramach przypomnienia to pamietam recital Ewy Demarczyk (kto ja jeszcze pamięta?) w dużej sali teatralnej w Warszawie (z kolei ja nie pamietam, gdzie to było, w każdym razie kilkaset osób siedziało i stało, gdzie się da. Początkowo atmosfera była groźna (z mojego punktu widzenia i Ewy chyba też, a że kobieta była nieobliczalna, więc mogło się skonczyć różnie) do czasu, gdy jej menago czyli Jurek Bogdanowicz wyszedł do ludzi z tacą z szampanem i kieliszkami, bo to były chyba urodziny Ewy. I poszło szaleństwo!

A wspomniany występ Piwnicy w Sali Kongresowej jest doskonałym przykładem na to, o czym teraz deliberujemy w kwestii czym ma być txt. I teraz może mnie Pan zastrzelić, a potem przemielić w maszynce: tak płaczemy nad brakiem elit, inteligencji jako warstwy… No co ja będę Panu dalej mówił, Szanowny Panie Yayco.

Podobne odczucia miewam, gdy jestem świadkiem jak w mojej ulubionej Owczarni Muzycznej pod Szczawnicą czyli w Jaworkach (autentycznej starej owczarni przeniesionej z gór), wśród stłoczonych dwustu osób, niejaki Nigel Kennedy wykonuje w absolutnej ciszy kawałek “Czterech pór roku”. Solo.

Pozdrawiam serdecznie

PS. A to Pan Igła też w Pieninach straszy?
PS2. A obok tej Owczarni stoi wiatrak, taki z Don Kichota przeniesiony gdzieś spod Mławy. Proszę sobie wyobrazić, ile trzeba było sliwowicy wlać w siebie i odpowiednie osoby, by przekonać je, że jest to jedyna materialna pozostałość ze znanych powszechnie łemkowskich wynalazków-wiatraków.


Panie Merlocie

a Pan się na prezesa piszesz?

Bo ja nie. Za nerwowy jestem.


Panie Lorenzo

przykro mi, że Pan ma trudności z polemizowaniem, niestety nie umiem z tym nic zrobić.

hi, hi…

Ja nie płacze nad brakiem elit. Żaden ze mnie Pareto, ale jakby mi kazali, to bym parę elit dobrał

I dla kraju i dla Tekstowiska. I byłbym zadowolony z nich, samemu w beczce siedząc i się urokom świata dziwując.

Co do inteligencji, jako zbiorowości społecznej, to nie jestem zainteresowany formacjami ochotniczymi, na dodatek stosującymi, tak celnie przez Pana opisaną, taktykę kosynierską.

Elity rodzą się w dyskursie. Inteligencja niekoniecznie.

Owczarnia. To ładnie brzmi. Szkoda,że to tak daleko ode mnie… A wiatraki lubię. Choć najbardziej portugalskie.

PS. Pan Igła w Pieninach wirtualnych, wirtualnie straszy. Tak chyba dla pogłowia jest lepiej…


...

...


Pani Magio,

zazdroszczę Pani poezji otoczenia.

Brud się faktycznie nie posprząta. Niestety, na najbliższe lata zostałem uwieziony w miejscu silnie budowlanym.

Żadnej nadziei, poza śniegiem…

Pozdrawiam miękko…


Szanowny Panie Yayco

A co mu te Pieniny zrobiły? Co prawda stare już są i przechodzone nieco, a na pochyłe drzewo i Igła skacze, niemniej żal mi troche tych górek w perspektywie tego, co Pan Igła z nimi może zrobić. Choć z drugiej strony u wejścia do wąwozu Białej Wody kręcono lata temu “Janosika” i jakoś nadal góry stoją, więc…

Poza tym, ja Panu na rękę, a Pan mi wbrew… I jeszcze się chichra.

Choć tu: “Elity rodzą się w dyskursie” – sam Pan sobie w stopę strzela, co przy Pańskiej podagrze nienajlepiej wróży.

Inteligencja zaś jest darem od Boga, a nie od producentów dyplomów rozlicznych.

Pozdrawiam serdecznie i czekam (1 miesiąc już minął, zostało 19)


Panie Lorenzo,

myślę, że nic mu nie zrobiły. Po prostu je lubi i w trudnych chwoilach myśli o nich.

Nie sądzę, żeby im zaszkodził, a one Jemu pomogą.

Panie Lorenzo, ja Pana bardzo proszę. Albo Pan mówi o przyrodzonej szybkości myślenia, albo o zjawisku ze sfery struktury społecznej.

Ja o rybach, Pan o grzybach. Ech…

A z tym strzelaniem w stopę (która mnie boli jak postrzelona, to fakt) to nie zrozumiałem.

Że ja się uchylam? A bo to ja do elity aspiruję? Moja beczka z kraja…


Panie Yayco @ beczka,

yayco

a Pan się na prezesa piszesz?

Może się Pan zdziwi, ale tandem Nicpoń-Sergiusz by mi tu pasował.

merlot


...

...


Panie Merlocie,

w tandemy to ja niewierzący jestem, niestety.

Już chyba wolę triumwiraty…


Pani Magio,

to jest problem, bo ja zasadniczo powinienem żyć w kamiennym pomieszczeniu spłukiwanym co rano woda pod ciśnieniem.

Zielenina mnie może nie zabija, ale osłabia.

Zresztą nie trzyma się mnie ona.

Od kilku miesięcy patrzę, jak obumiera kwiatek na moim oknie, który był gęsty, że strach (bo jego rolą było zasłanianie słońca), a teraz gubi liście, jakby to listopad był.

I tak z każdym jest.

Niestety

Pozdrawiam bardziej, mimo wszystko, zdecydowanie


Notka 5

Pan Sergiusz Administrator opublikował bardzo ważny tekst. Prawie mnie z beczki wyciągnął, ale się przewalczyłem.

Zresztą, szczerze powiedziawszy sam mi pomógł, bo się czepił pamiętnika. Ja tu sobie pamiętnik zakładam, a on się czepia. Trudno…

Wizja jest piękna i bardzo mi się podoba. Jeną ma wadę, moim zdaniem: ludzi mało. Widzę to już po sobie. To w zasadzie ostatnie tygodnie, kiedy mam więcej czasu i ładuję ten czas w TZT przede wszystkim.

Starałem się pisywać o różnych rzeczach. I poważnych, żeby nie powiedzieć, że ustrojowych (a ciągle wisi nade mną tekst o społecznej inicjatywie ustawodawczej, który ukaże się zaraz po wyjściu z beczki, czyli po Świętach Zmartwychwstania Pańskiego). I mniej poważnych, ale o poważnych intencjach. I takich o Tekstowisku, w różnej formie pisanych. W końcu o winach. To w sumie dużo. Tak sądzę, mało krytycznie się do swojej twórczości odnosząc

Trochę się boję, że zamiast gęstego, choć mieszającego kapuśniak z dekretami TXT otrzymamy kilka, dobrze pooddzielanych od siebie, wasserzupek. Ludzi mało.

Wiele razy myślałem o zasileniu Tekstowiska, ale mówiąc szczerz, na Pani Gretchen się moje możliwości wyczerpały. Mam jeszcze swój udział w przerobieniu na blogerów paru komentatorów, ale to było łatwiejsze

W kadrach jest problem. I wcale nie w odpływie kadr, ale w braku przypływu. Odpływ jest naturalną konsekwencją krystalizowania się dojrzałej formuły TXT. To co martwi zresztą najbardziej, to nie odejścia znanych blogerów, ale ciche zniknięcia. Brakuje mi kilku Pań, których od dawna na TXT nie widziałem…

Ale co do zasady to zamierzam kibicować tym zmianom. Trochę, żaluję, że tekst Pana Sergiusza nie ukazał się przedwczoraj. Paru rzeczy bym pewnie nie zrobił.

A tak, to trzeba słowa dotrzymywać i jeszcze przez dwa tygodnie w beczce siedzieć...

Słońce się przebija przez chmury…


...dobrze

że do Swiąt już blisko, bo mnie sie już oczy cieszą na to co przeczytam a czego nie widzę:)

przejaśniło się dzisiaj na wschodzie, no znaczy się u mnie

Prezes , Traktor, Redaktor


Panie Maxie,

Pański optymizm jest trudny do zniesienia.

;-)


Panie Yayco

A gdybyśmy tak w miare zgodnie (o zgode bym sie nie martwil) stwierdzili, że calkowicie ufamy pańskiemu zapewnieniu o swobodnym utrzymaniu sie w beczce przez dwa tygodnie i zaproponowali, aby bez zadnego dla wartosci slowa danego przez Pana uszczerbku, jednak Pan z beczki wyszedł?

Jak Pan sam zauważyl – ludzi malo. Przed TXT bardzo ważna debata. Wpis Pana Lorenzo i Pana Sergiusza pojawily sie po fakcie zamieszkania w beczce, ale moze – w ramach oceny wagi uczestnictwa w tym konkretnym dyskursie – rozważy Pan wyjscie z beczki? W mysl szacowania priorytetow?

Bo kapusniak w obecnym stanie osobowym bardzo szybko robi sie wasserzupka – wystarczy pare osob na wewnetrznej emigracji…


Panie Griszequ

ja nie jestem na emigracji, ani w Sulejówku, tylko siedzę w beczce.

Jak coś uważam za ważne, daję temu wyraz. Albo kilka wyrazów.

Zwrócono mi uwagę, że oddziaływam zbyt silnie.

Nie chce mi się w to wierzyć (to nie minoderia), ale proszę bardzo – będę oddziaływał lokalnie. Tylko na tych, których ciekawią moje opinie.

Pozdrawiam


Szanowny Panie Yayco

Ujmę to tak – wszystkie ręce na pokład. A wdzięczność moja będzie Pana ścigała do grobowej deski.

A poza tym jeszcze się Pan reumatyzmu w tej beczce nabawi, przesiąkając jednoczesnie zapachami co prawda smakowitymi, które niemniej jednak po upływie czasu moga odrobinę kwasem zalatywać...

Pozdrawiam serdecznie


W taki razie ostrzegam

bo mam tendencje do “I’m fine” lub tego:

ale pracuje nad sobą:)

Prezes , Traktor, Redaktor


Już się idę bać,

Panie Maxie…


Panie Lorenzo, proszę wybaczyć,

ale nieżeglujący jestem, dla delikatnej mojej kompleksji żołądkowej.

A że higiena to podstawa zdrowia – wiem. Jak wylezę, to się umyję wypachnię i przyzwoicie przyochajtnę.

Na razie nie widzę potrzeby, bo nie widzę też żadnej opozycji dla ogłoszonych dzisiaj planów.

Nie widzę sił ludzkich, które te plany wypełniać będą, ale tym będę się martwić, kiedy się plany przybliżą do rzeczywistości.


Notka 6

Rozbroił mnie całkowicie Pan Grześ, który delikatnie oprotestował plany reform, pisząc : „że są tu osoby (ja np.), które nie mają tak ambitnych przedsięwzięć i zamierzają tylko dobrze pisać.”

Biorąc pod uwagę talent Pana Grzesia i jego popularność, życzyłbym sobie i Tekstowisku, gdyby mógł się wypowiadać w imieniu tych osób, które na TXT „tylko dobrze piszą.”…

Zapadł zmrok. Na dźwigach zapalono latarnie…


Panie Yayco,

ciekawy pomysł z tymi komentarzami i notkami:)

nawet o mnie jest….

Apropos mojego komentarza, to ani talentu ani popularności swj nie widzę...
A i wypowiadam się w swoim imieniu, oczywiste to przecież, jak zawsze zresztą, nawet jak pisze w l.mn.

No i dodam, że nic nie oprotestowałem, bo plany reform mi żadne nie przeszkadzają, chodzi o to, że po prostu ja naprawdę piszę, bo lubię, bo się uzalezniłem, bo mnie to bawi, takie egoistyczne to trochę.
Nie za bardzo się odnajduję w jakimś zbiorowym działaniu, tworzeniu jakichkolwiek mediów, zajmowaniem losem państwa, społeczeństwa a tym bardziej wpływaniem na nie, więc tylko zaznaczyłem, że ja z boku jak zwykle trochę chcem być.

P.S. A z tym dobrym moim pisaniem to trochę przesadziłem, aczkolwiek ja już cuś tworzę, to się staram lekkawo.

Pzdr


Panie Grzesiu,

mnie chodzilo tylko o to, żeby Pan nie zamierzał pisać, a pisał.

Najlepiej nie o zamierzeniach.

Jak najwięcej.

Pozdrawiam


yayco

Jestem pod wrażeniem zaznaczonego rozróżnienia między inteligencją, a elitą. Takiego podejścia mi brakowało. Coś próbowałem sobie na ten temat podywagować, ale ja prosty amator jestem. Dziękuje za tak prosto wyrażone wskazanie.
Z wyrazami szacunku.


Czasami Panie Wojtasie się uda trafić

ale wie Pan, myślę sobie, że jest jeszcze jedna kategoria inteligencji: z nominacji

Serdeczności


Notka 7

Wprowadzę chyba kategorię odkryć naukowych.

Pan Sajonara odkrył właśnie, że winę za przejęcie przez Komunistów władzy w Czechosłowacji ponoszą nie komuniści, a wprost przeciwnie. Bo to demokraci, jak to ładnie Pan Sajonara ujmuje – “strzelili focha” i nie chcieli z komunistami współpracować. Dziwni jacyś. Naprawdę. Jak rozumiem, na poparcie swojej tezy, o możliwości współpracy z komunistami, ma Pan Sajonara liczne przypadki cywilizowanej obecności komunistów w rządach koalicyjnych. W Europie lat 40 i 50.

Jeden z najbardziej gorzkich, czeskich żartów mówił, że z miłości do Kraju Rad Jan Masaryk wyskoczył przez okno, a z zamiłowania do czeskiego porządku – zamknął je za sobą.

W świetle najnowszych odkryć Pana Sajonary, Jan Masaryk (bezpartyjny minister spraw zagranicznych, który nie zrobił focha) wyskoczył przez okno, ponieważ chciał uniemożliwić Czechosłowacji budowanie demokratycznego dobrobytu. Wypadając w okna, zaprzepaścił ostatnią szansę na demokrację w Czechosłowacji.

W “Rewizorze”, wspomina się o podoficerskiej wdowie, która sama się wychłostała...

Może nawet bym tego nie zauważył, albo zignorował, gdyby nie to, że Pan Sajonara jest nauczycielem. No cóż, ważne, że postępowym…

Ciemno, jeszcze ciemniej… Dobrze, że są chociaż rekolekcje u Pana Poldka


mały prezencik

żeby milej czas upływał
Prezes , Traktor, Redaktor


Panie Maxie

Pan się znęca nade mną.

Idź Pan lepiej do tego Sajonary (co o nim wyżej napisałem) i nawkładaj mu bęcków ode mnie.


za młody jestem

na pouczanie, a sajonara to miły gość tylko pewnie wyciągnął błędne wnioski z klarownej sytuacji, łatwiej będzie jak go przekieruję

Prezes , Traktor, Redaktor


A daj Pan spokój,

będziesz mi Pan tu jeszcze lewicowe miazmaty zaprowadzal, Panie Maxie.

A ja się dziwilem, że dziecku glupoty do głowy w szkole wkładają...


daleko mi do tego

no dobra zatem

darmowy hosting obrazków

Prezes , Traktor, Redaktor


Szanowny Panie Yayco

Ludzie przybędą. Widzę ten problem odwrotnie. Trzeba zrobić miejsce, by przybyli. Oraz by mieli w czym się odnaleźć.

Prawdę powiedziawszy, wyjściowa formuła TXT sama w sobie tworzy nieprzemakalną barierę. Bo ani to nic nowego (atrakcyjnego), takie blogowisko, do tego podobne strukturalnie do miejsca o wątpliwej (już) sławie, do tego po większości (nadal) zaludnione uchodźcami z tamtego atolu. To wszystko razem tworzy samo-betonującą się skorupę. Którą nadszedł czas rozkruszyć. Gwałtowne narastanie ciśnień odśrodkowych dobitnie na to wskazuje.

P.S. klimatycznie w tej Pańskiej beczce. Całkiem, całkiem :)

Pozdrawiam,
s e r g i u s z


Bardzo ładne

mam i ja coś dla Pana:

darmowy hosting obrazków

Dobranoc


Może i Pan ma rację Panie Sergiuszu,

miejmy taką nadzieję.

Zawsze mnie zadziwia, jak łatwo jest rozwiać moje obawy zwykłym optymizmem

Jak rozumiem, wszystkie takie drobiazgi jak marketing itp, to macie ładnie przemyślane.

No to tylko czekać zmian.

Co do zasady bardzo mi się plan podoba, więc na pewno możecie Państwo liczyć na moje wsparcie.

A co do beczki, no to jak beczka.

Usłyszałem, a raczej przeczytałem, że (się) za bardzo mieszam, to sobie posiedzę w beczce.

Jedno przykre, że człowiek zrezygnował z prawa do osobistego obsobaczania. Ale jakoś przeżyję.

Dobranoc się z Panem


dobrze, ładnie się rozwija

zatem po lewacku

darmowy hosting obrazków

Prezes , Traktor, Redaktor


No to jeszcze na podkurek...

darmowy hosting obrazków

i idę już, bo jutro, wstawszy rano, jednak iść do pracy na trochę będę musiał...

Szacuneczek ogólny


WSP Lorenzo

Ewa Demarczyk to w Teatrze Żydowskim popis dała. Ponoć jest tam najlepsza akustyka w Warszawie ale ja to tylko powtarzam bo sam głuchy jestem. Płytę mam choć dawno nie słuchaną. Tyle, że ja coraz bardziej w wirtualu przebywając w wyobraźni sobie natychmiast Baczyńskiego wyświetlam albo Tomaszów.

Co do wiatraków, to jeszcze pamietam jak z babkowego siedliska kilkanaście widziałem w różnym stanie rozkładu. Co bogatszy gospodarz miał swój bo i śruty dużo potrzebował. Czy to łemkowski wynalazek był? Nie wiem, mój ojciec z targów przedwojennych ich pamięta, drewnem na opał handlowali i mazidlem do wozów.
Igła


Ad. N 2 - dedykacja...

burza_w_szklance.jpg

:)


Panie joteszu,

dziękuję


Notka 8

Pan Zenek narzeka, nie wiem czemu, że go nie czytam. Otóż czytam i bardzo jego obecność w okolicy doceniam.

Jakby ktoś wedle Pana Zenka przechodził, to niech mu powie, żeby się nie smucił ponad statystyczną miarę.

Piękne jest słońce, a na dodatek mam dziś zajęcia i mogę uniknąć licznych uroczystości wymagających krawata…


Szanowny Panie Yayco

witam z wietrznego Torunia.
Cieszę sie niemiłosiernie,żeś Pan w normalnym nastroju dzień rozpoczął i moje dziamolenie nie zaszkodziło.
Bardzo dziekuję za ciepła słowa z rana.Wiadomo już,że i dzień będzie sympatyczniejszy,choć na dworze ziąb i diabelskie wiatrzysko mało co łba nie urwie.

Pozdrawiam optymistycznie


Drogi Panie Yayco,

no i w końcu się doczekałem:)

Po dwóch ostrzeżeniach działa we mnie autocenzura. Tak więc, czasami czytam sobie TXT, dostrzegam jakąś piramidalną bzdurę i czekam; wstrzymuję się z komentarzem. Ze względu na ewentualne oskarżenie o wycieczki osobiste i rozbijacką robotę:).

Czekałem np., czy ktoś sprostuje opinię wykształconego i nie młodego już blogera, że jedną z największych historycznych głupot Polaków było to, że w roku 20 nie wykorzystali sytuacji i nie zajęli wszystkiego tego, co skłonni byli im dać bolszewicy. Nie doczekałem się:).

Tu też dopiero w pełni zrozumiałem znaczenie słów byłego premiera mówiące o tych, co stoją po stronie ZOMO- po przeczytaniu fragmentu scenariusza innego blogera:
ten nienawistny podkościelny tłum, idący wieszać komunistów, wyrywający z szeregów chłopców- zomowców a następnie katujący ich.
Ta troskliwość milicji; czy aby nie zabraknie opieki medycznej?
I te całkiem poważne przed scenariuszowe rozważania, czy jednym z bohaterów uczynić tatę esbeka czy syna esbeka?
Zaiste antyczna tragedia:)
Już nawet miałem spytać, dlaczego mamy się tak ograniczać?
Bohaterami filmu o Solidarności powinni być i tata i syn, oczywiście obaj esbecy. Wspólnie przecież obalili komunę:).

Tak sobie poczytuję te i inne kawałki, i zastanawiam się, czy aby ze mną jest wszystko w porządku?
Bo, jeśli tylko ja to dostrzegam, a jest tego naprawdę sporo, to najwyższy czas z tym coś zrobić...

Wczoraj w końcu dowiaduję się z wiarygodnego nauczycielskiego zródła, co było powodem przejęcia władzy przez komunistów w Czechosłowacji.
I już pewny byłem, że i ta wersja jest dla wszystkich satysfakcjonująca, gdy zajrzałem do Pana.
Serdecznie dziękuję, powoli zaczynam odzyskiwać nadzieję:).

pozdrawiam


Szanowny Panie Igło

Właśnie sobie przypomniałem, bo przedtem nie byłem pewny: to było w Teatrze Źydowskim rzeczywiście.

A co do wiatraków – jak Łemkowszczyzna długa i szeroka to nikt tam nigdy nie widział wiatraka, chyba że na odpuście. Natomiast sporo śliw z przeznaczeniem na śliwowicę. Jeszcze teraz robi się takie VSOP z lekko przemrożonych, zdziczałych śliwek rosnących w dolinach Białej i Czarnej Wody. Mało ich więc i ceny kosmiczne.

Pozdrawiam serdecznie


Panie Zenku,

miło, że pan zajrzał do mojej samotni i ja ciepłym słowem ogrzał.


Panie Yasso,

trudno się z Panem nie zgodzić.

Mnie to już nawet mało złości, staram się samodzielnie dbać o edukację historyczną dziecka.

Zresztą, przyznać muszę, że nie do końca sam. Ostatnio przerabiało sobie wojnę fińską i wnet weźmie się za Lodołamacz, które to problemy, rzecz ciekawa, zalecił jej nauczyciel, dla otrzymania wyższej oceny. Co prawda to przykre, że dla normalnej szkolnej piątki wiedza taka jest zbędna, ale dobre i to.

Jak widać różni są nauczyciele, więc sprawa nie jest jeszcze przegrana.

Pozdrawiam serdecznie!


Panie Lorenzo, gdyby Pan przechodzil mimo beczki,

to proszę mi napisać ile to jest na ludzkie pieniądze.

Idzie mi o kosmiczne ceny na śliwowicę, bo przyznam, że śliwowica mogłaby łacno przyśpieszyć moją wyprawę na południe…


Przechodząc mimo beczki

pozdrawiam serdecznie Szanownego Pana Y. z pewnej oddali.
Pilnie ucha nadstawiam, na gadanie dziś specjalnego nastroju nie mam.

Myślę, że podsłuchiwaczy Gospodarz nie wygania.

Powiem tylko w biegu.
Moje zdanie o nauczaniu historii jest może przewrotne. Dawałbym uczniom do ręki puzzle – fakty bez interpretacji. Oczekiwałbym poskładania własnoręcznego. I wcale bym się nie obruszał, gdyby z tych samych puzelków raz złożono to, a innym razem coś zupełnie innego.


Szanowny wielce Panie Yayco

Używając słowa “kosmiczne” miałem na myśli raczej nieosiagalność tego trunku. Zbiera się tych śliwek tak ze 30-50 kilogramów, a potem pędzi w sposób dla mnie tajemniczy. Wychodzi z nich zaledwie kilka litrów. Zamawia się to to jeszcze w lecie, by odebrać ewentualnie w grudniu.

Spróbuję podczas Wielkiej Nocy przepytać, czy ktoś ma butelkę na zbyciu. Jesli tak to zakupię i podczas najbliższego pobytu w pobliżu beczki (a może Beczki?) wręczyć Panu jako wyraz sympatii i szacunku. Zaznaczam jednak – jeśli mi się uda. Chyba że wybierze się Pan na przełomie październikai listopada, po pierwszych przymrozkach do Szczawnicy i uda się w owo miejsce, gdzie zdziczałe połemkowskie śliwy jeszcze wegetują, następnie zbierze odpowiednią ilość i sam upędzi.

Podobna sławą w kręgach wtajemniczonych cieszy się dzięgielówka pędzona – uwaga, osoby postronne proszone są o nieczytanie!!! – na bazie kłączy arcydzięgla zbieranego na terenach Stacji PAN w Zakopanym gdzies w połowie lutego. I też wychodzi im tylko kilka butelek trunku. I też zamawiać trzeba duuużo wcześniej.

Pozdrawiam serdecznie

PS. A o takich wyprawach na południe pisywał niejaki Mrożek, też Krakus. Tylko je chyba inaczej nazywał.


Panie Oszuście Najpierwszy

może i tak. Zwłaszcza jeśli uczeń zobaczył by wielki klocek z napisem Związek Sowiecki i malutki z napisem Czechosłowacja. Myślę, że wiele by zrozumiał.

Kłopot polega na tym, że jak niektórych klockow nie ma, bo Pan uczyciel uznał je za brzydkie, to obrazek się nie układa.

Cieszę się, że Pan zagląda. Zawsze jest Pan mile widzianym gościem.


Panie Lorenzo,

no wiedziałem, że Pan tego Mrożka wykryje, dobrze chociaż, że mnie Pan do tego tam małpiszona nie porównał.

Ja niestety niepędzący jestem (w ogolności raczej wolno sobie żyję), a opisy Pańskie bardzo do mojej przemówiły wyobraźni. I nie tylko, bo ślinianki mi zwariowały cokolwiek.

Kusi mnie Pan. Ale ja w Wielki Post jestem silny. Wytrzymam.

Ale po Wielkim Poście z beczki wylezę...

Pozdrawiam mamrocząc


Notka 9

Wróciłem z pracy, gdzie starałem się uniknąć kamer, gęsto dość porozstawianych. Jak zobaczycie wieczorem w telewizorze starszego gościa bez krawata, ale za to w trampkach, przemykającego się pod ścianami, to mogę być ja.

Myślałem, że może coś ciekawego przeczytam na TXT. No, trochę przeczytałem…

Poruszyły mnie dwa teksty. Jak zwykle kolejny kawałek kresowej historii Pana Dymitra Bagińskiego. Zapewne poruszałyby mnie także teksty o akcji Wisła, to cieszę się, że mogę przeczytać te Pana Dymitrowe wyimki. Nie bardzo rozumiem natomiast spory o fakty (to o komentatorach). Fakty są faktami. Z faktami się nie dyskutuje.

Poruszył mnie także tekst Pana Zenka. Ale co tu można dodać? Że mi się podobało? Co? Poprzestańmy na tym, że jestem poruszony i wszystkiego dobrego autorowi życzę.

Nie bardzo wiem, co zrobić z tekstem pana Poldka, z którym dzielą mnie – mam wrażenie – poglądy polityczne, a łączą – powiedzmy światopoglądowe i ogólny pogląd na sens gór. Przeczytałem i cóż mogę powiedzieć? Ja, mało entuzjastyczny, ale co to zmienia, wyborca PO? Że zgadzam się z Panem Poldkiem?

Tak, zgadzam się. Więcej nawet: cieszę się, że znalazł cierpliwość, aby to napisać. Z drugiej strony, martwi mnie, jak jednak łatwo obyczaje z S24 przenikają tutaj. I żeby była jasność, nie o Pana Poldka mi idzie. I nie idzie mi o to, że ktoś na swoim blogu tnie krytyczne wobec siebie uwagi. To jego prawo. Zadziwiłem się treścią uzasadnienia, dla tego cięcia. Doborem słów.

Odnoszę wrażenie, że Pan Jacek Jarecki powinien porozmawiać z córką. Jakoś nie widzę problemu, żeby swoim pisaniem stworzyła kącik filmowy na TXT. Per facta concludentia…_

Mam nową koncepcję odnośnie Pana Maxa. On, po prostu, politykom zazdrości…

Do kilku tekstów zaglądnąłem, ale jakoś mnie nie wciągnęły…. Ale też, wcale nie spodziewałem się, że mnie wciągną. Niby człowiek wie, a i tak zaglądnie. Objaw taki…

Całkiem ładny dzień dziś był, szkoda, że widziałem go przez okna…


Ja tylko nieśmiało

zauważę, że przelicznik jest mniej więcej taki.
Jedna litra!!! ( owocówki, tak na cebulki smakowe jakie 70% mocy ) na kilo cukru, owoce są w załączeniu.

Mnie to pędził niejaki Gorczyc ( nazwisko pisane z mazowiecka ), emerytowany woźny z mojej podstawówki, niestety ostatniego pędzenia nie doczekałem z przyczyn prozaicznych ( 10 kilo cukru, 15 kilo węgierek ), czyli absolutnego zaangażowania się w proces pędzenia, pędzacego.
No i na dodatek, właśnie skutkiem tego zaangażowania była niedawna śmierć, pod kołami, wspomnianego.
Igła


Panie Igło,

smutna to historia i wzruszająca.

Tak to jest, paradoksalnie, że ethos pracy czasem człowiekowi szkodzi…

Zazdroszczę tym co bliżej takich tradycyjnych form uskuteczniania zacnych napitków się znajdują.

A jak już Pan zaglądnąleś, to napisz Pan słowo, jak zdrowie, bo się martwię za Panem…


E tam,

też się w swojej beczce zatrzasłem, czasem ino tylko lufcik uchylam żeby wygladnąć.
Nic ciekawego nie widzę.
No może oprócz p. Dellilah, która do obiadu bez bielizny chodziła.
Ale potem się ochajtnęła i na miasto poszła.
To i znowu nic nie widzę.

Nooo, o Michnika znowu się pobili, ale co to za nowina?
I p.Zenek.
Tyle, że o tym to lepiej w środku gadać.
Beczki, rzecz jasna.
Igła


...

...


Ja tam nie jestem za tym

żeby kobiety bez bielizny chodziły. Zwłaszcza po kościołach, bo przeciągi tam zazwyczaj panują.

Co do reszty, to podobne mam odczucia, choć czasem pewnie w ocenach się różnię

A le ja zasadniczo o rękę Pańską pytalem, przepraszam, że tak nachalnie…


WSP Yayco i WSP Igła

Już byłem w niecnym zamiarze z żałosnymi pretensjami do Szanoiwnego Pana Yayco uderzyć,kiedy oczka me chabrowe na świeże komenta sie skierowali.

Normalnie osłupiałem zadziwiony swoimi talentami detektywistycznymi.
Wyobraź Pan sobie Szanowny Panie Yayco,że już się skapłem czemu WSP Igle koncept zgryźliwy opadł i kozacki,zadziorny język mniej obrotny.
Szanowny Pan Igła słabuje!
Problem ino w tym,czy to wina tego kota,czy Delilah,co to niby przed WSP Igłą bez bielizny paradowała,a może z zasadniczego powodu;zbraknięcia jareckiego w lodówce,albo innej wody zdrowotnej.
Problem ten dzieki nowoodkrytym talentom swoim ciupasem wydumam.

Pozdrawiam wieczornie i juz nagabywać o krytykę słuszną dziś nie będę.


Pani Magio,

gdzież mi do sodowej wody? Albo i do żeńskich wrażeń.

Kobieta człowieka nie zrozumie, mówią, ale i odwrotnie jest problem.

Dajmy na to, kobieta namawia człowieka do pisania, a jak napisze, to odpowiedzi nie ma. Albo mówi taka: zimno jest, nie włożę czapki. Trudne, mimo lat praktyki.

A co do nucenia, to jest taki utwór piękny, co się zaczyna od słów:

Nie najlepszy miała gust, nie wiedziała, kto to Proust…

Ale to, to już my sobie, z Panem Lorenzem, pod śliwowicę zanucimy. W stosownym czasie…

A Pani, to może sobie zanucić Herbatkę...


Panie Zenku,

Igła Kozak językiem prostym, a czasem (proszę wybaczyć słowa) grubym, a sprośnym, delikatną swą duszę ochrania.

Nie wnikajmy zbyt mocno w jego prywatność, bo czmychnie jak motyl jaki rzadki…


...

...


Szanowna Magio

Ci starsi panowie w swoim towarzystwie emablowali również dwie panie: Kalinę K. i Irenę K. (Niestety, poznalem tylko jedną z nich.) Ja rozumiem, źe na grzyby, na lwyby etc., ale i odrobina piękna też jest potrzebna.

Pozdrawiam serdecznie


Pani Magio,

nic nie zrozumiałem.

Ja o czapkach i przyrodzonym dla płci braku logiki, a Pani o pozaumownych, opartych na zwyczaju prawnym, klauzulach kontraktowych u Bola.

A w kwestii zakwitających dziewcząt, to ja mam córkę, która też z tego nic nie zrozumie i się będzie czepiała. Zawsze się czepia jak nie rozumie. Jestem z niej dumny dlatego.

Chybam rzeczywiście coś przeoczył?

I co do tego mają starożytne miasta, których mieszkańcy byli inaczej niż ja zorientowani? Wątek o UFO, w którym Pani partycypuje jest dwie przecznice dalej…

Nic nie rozumiem. Polopiryne sobie wezmę chyba…


Panie Lorenzo

Kalina to była J. albo, co najwyżej, D.

No chyba, że ja już całkiem od tego niezrozumienia się zagubiłem w tym.

Ale bywały tam też inne panie.

Zofia K. na przykład…


Ad notka 7

Nie mam wątpliwości, że los Czechosłowacji był przesądzony zanim nastał rok 1948. nie ma wątpliwości, że komuniści zagarnęliby władzę w tym państwie. kwestia otwartą zostawało jak i kiedy.
W lutym ’48 mniej niż połowa ministrów rządu czechosłowackiego podała się do dymisji. Była to opozycja wobec rosnącej siły komunistów. Byli to ludzie stojący na pozycjach demokratycznych. Liczyli, że poprzez swoja dymisje doprowadza do kryzysu parlamentarnego i przedterminowych wyborów. Dalej liczyli, że mimo sporego poparcia jakimi cieszyli się komuniści, prawdziwego poparcia nie wymuszonego aparatem terroru (choć nie ulega wątpliwości, ze ten tez działał), bo zupełnie inny status mieli komuniści w Czechosłowacji niż to było w naszym kraju, (a błędnie analizuje się wydarzenia w Czechosłowacji przez pryzmat polski) uda się opozycji wygrać te wybory.
Tymczasem do kryzysu parlamentarnego nie dochodzi, więc i do wyborów też nie, a Benesz przystał na rekonstrukcję rządu i tym samym komuniści z pomocą demokratów mieli własny rząd.
Masaryk nie podał sie do dymisji z resztą opozycjonistów i potem w zrekonstruowanym rządzie figurował jako postać bezpartyjna. Niejako sankcjonował istnienie rządu komunistów. Okazał się postacią tragiczną. Walczył z komunistami, liczył na utrzymanie demokratycznej Czechosłowacji, a następnie los sprawił, że swoim mocnym nazwiskiem firmował rząd swoich politycznych wrogów. Czeski sąd w latach 90-tych potwierdził tezę o samobójstwie Masaryka. Owszem jest to samobójstwo tajemnicze i dla legendy Masaryka wygodne jest twierdzenie o udziale osób trzecich. Niemniej sami Czesi piszą o opuszczonym i zagubionym polityku, który w marcu 1948 był przegrany, stąd pozornie niewiarygodne samobójstwo jest traktowane poważnie. Jednak po co mieliby go zabijać? I kto? Wszak dla komunistów był on już pożytecznym idiotą.

Opozycja demokratyczna nic nie uczyła się z historii. Strzelili focha licząc, ze przechytrzą sprytnych, a Benesz ich przestrzegał. Gdyby nie strzelili focha to i tak komuniści zagarnęliby władzę, ale oddali czerwonym sposobność zrobić to pod pozorami demokratycznych procedur. Klasyczny samobój.


Panie Sajonaro

obawiam się, że pozostaniemy przy swoich osądach.


Szanowny Panie Yayco

Przepraszam za oczywistą literówkę. Jak bylem jej przedstawiany to byla i J. i D. Co w niczym nie umniejszalo jej klasy.

Pozdrawiam


Notka 10 (w zupełnie innej sprawie)

Dupek.

I tyle.

Yayco


Panie Lorenzo,

no wiem przecież.

Tak tylko się czepiam, przez zazdrość...


...

...


yayco

no i fajnie tylko ja nic nie wiem o pańskim osądzie poza tym, ze nie podoba sie panu mój i jeszcze nawołuje do tego, żeby przetrzepać mi dupsko, bo coś nieprawomyślnego napisałem. Ja chciałbym wiedzieć gdzież moja wina, a może sam sie ukorzę i o pokutę poproszę.

Na razie zagrał pan nie fair i napisał, ale głupi ten sajonara przecież wiadomo, że Masaryk skoczył z okna i zamknął je za sobą.


Panie Sajonaro,

obawiam się, że nie zrozumiał Pan tego, co napisałem, ale proszę wybaczyć, nie zamierzam się zajmować egzegezą własnego bloga.

Jak Pan chce winić ofiary, za to że zostały ofiarami, to proszę bardzo.


yayco

zacytuje komentarz jaki dałem też u siebie> tak postrzegam całą sprawę i kwestie ewentualnych ofiar.

Wynik meczu był ustalony, ale w lewym rogu jeden na jeden kiwali się komuniści i “demokraci” z Czechosłowacji. To, że komuniści wykiwają demokratów było jasne. Pytaniem było jak. Czy pociągną ich za koszulkę, będą się rozpychać łokciami, kopną w goleń? demokraci chcieli być sprytni i stanęli okrakiem, ale nie przewidzieli, że zostanie założona im siatka. Dla losów meczu mało ważna sprawa, ale głupio tak dać sobie założyć siatkę. jeszcze głupiej przychodzić na mecz w baletkach.


Panie Sajonaro,

Po pierwsze, jeżeli zwracam się do kogoś w pewnej formie grzecznościowej, to oznacza to, że podobnego traktowania oczekuję w zamian.

Po drugie, sam sposób opisywania wydarzeń historycznych, wskutek których ucierpiały tysiące ludzi, jako meczu, podobnie jak wszystkie inne użyte przez Pana środki poetyckie, jest dla mnie nie do zaakceptowania.

Jeśli nadal nie rozumie Pan o co mi chodzi, proszę wykonać ćwiczenie praktyczne i opisać w podobny sposób ostateczną decyzję dr Korczaka. I głośno sobie ją przeczytać.

Nie mnie. Pan jest po innej stronie, niż ja. Ja nie grywam w futbol czaszkami.

Nie dogadamy się.


Panie yayco

Gwoli uściślenia pewnych danych dotyczących sławnych napitków. (Pozwalam sobie na korekty, a to z racji praktykowania degustacyjnego w towarzystwie osób niezwykle kompetentnych – swego czasu to w GOPR-ze byłem, a tam fachowcy najwyższej klasy są od onych).
Zatem o śliwowicy Nowosądeckiej. To podobno zaczęło się przed wojną (którąś), kiedy to lokalny proboszcz, z uwagi na niesamowitą mnogość grzechów swych owieczek, nie miał już sił na wymyślanie im czynów pokutnych, a adekwatnych do popełnianych zbrodni. Aż oświecony iskrą bożą obmyślił, co by cało to tałatajstwo zamiast krzyżem leżeć drzewa owocowe – zwłaszcza śliwki przy drogach sadzili. Jako, że pożytek będzie z tego dla wszystkich.
Tak się i stało. Amen.
Ale, że ludek tam oszczędny, to zauważyli, że znaczna część owoców się marnuje. I tak powstał znany proceder.
A w procesie produkcji należy wiedzieć, że po pracach wstepnych, beczulki się w ziemi zakopywało i one , z racji śniegów dużych, dopiero wiosną odkopane być mogły. Zatem zwykle nowy rzut przypadał na koniec marca, co pozwalało godnie Świeto Zmartwychwstania Pańskiego obchodzić.
I jeszcze. Moc onego napitku mniejsza niż 60% dyskwalifikuje takowy.

Co do drugiego z napitków. To korzenie arcydzięgiela litwora uzyskuje się nie tylko w jednym miejscu, ale po całych Tatrach, co wobec zbytniego upowszechnienia procederu, trudne jest niezwykle. Można też oczywiście niższej jakości trunek z surowca z niższych gór uzyskiwać. Trzeba tylko z zielnikiem chodzić. Ja kiedyś z wysiewu mazowieckiego pewną ilość korzeni ususzyłem i mimo lat i bojów ciężkich jeszcze zachowuję.
A dla zainteresowanych. Wystarczy na 1/2 l dodać korzenia o objętości ok. 1 -2 cm3 i efekt jest właściwy już po ok. 10 minutach.
Stosowaliśmy to jako składnik absolutnie niezbędny w czasach stanu wojennego, kiedy to “kartkowe” alkohole niezwykle kiepskie były. A z arcydzięgielem natychmiast szlachetność uzyskiwały.

Pozdrawiam degustacyjnie (o mojej ostatniej miłości, czyli cytryńcówce, która walorami przewyższa wymienione, to kiedyś notkę nawet napisałem. Może kiedyś powtórzę)


Panie Wojtasie

dziękuję za erudycyjną prezentację.

Moje ślinianki cokolwiek zwariowały….


Notka 11

Patrzę, trochę kątem oka, co prawda, na jedną z dyskusji na TXT. Ale nie będę jej, znaczy dyskusji oceniał. Jakoś dzisiejsze dyskusje mnie nie przekonują. To pewnie kwestia patrzenia na świat z beczki…

Kilka lat temu recenzowałem pracę magisterską o różnych formach fizycznego naznaczania kobiet w Afryce (głównie o tzw. wygładzaniu, proszę wybaczyć ten eufemizm, nie mój zresztą). Napisała ją dziewczyna z Czadu, która nigdy nie wróci już do Afryki. Pierwszy chyba raz w życiu cieszyłem się, że praca (z oczywistych dość względów) napisana była średnio. Angielski, (bo praca była po angielsku) kulał, a miejsca, gdzie zszywano źródła trzeszczały.

Niby człowiek wie o takich rzeczach. Ale zetknięcie się z konkretem ludzkiego cierpienia, więcej nawet: z jego graficzną ilustracją, przeraża. W sumie miałem poważny problem, żeby się skoncentrować na tym, co w pracy najważniejsze – na wzajemnym wpływach islamu i lokalnych kultur afrykańskich. Cieszyłem się, choć to bardzo nieadekwatne słowo, że forma zmusza mnie do zwracania uwagi na marginalia: wady techniczne, przypisy. Takie tam. Że mogę uciec od natrętnej myśli o cierpieniu. Bo najłatwiej jest uciec od takich myśli

Zazwyczaj zostawiam sobie recenzowane prace w domu. Trochę, jako materiał źródłowy, a trochę po to, żeby potem na cudzych błędach uczyć innych. Tej pracy nie mam w domu. Moje, ciekawe świata, dziecko, lepiej włada angielskim niż ja. Nie chciałem, żeby jej to wpadło w ręce. Wystarczy, że ja ciągle tą pracę pamiętam. Aż za dobrze…

Znów jest ciemno. Gwiazdy nie przebijają się przez chmury …


Notka 12

Wokół beczki cisza i spokój. To dobrze. Tego, w końcu oczekiwałem. Taki był sens tego posunięcia. Nareszcie mogę sobie podywagować. Tak jak lubię. Sam dla siebie. Dla uporządkowania myśli.

O służbie zdrowia nie chce mi się dywagować. Trochę, dlatego, że jestem w tej luksusowej sytuacji, że od lat nie maiłem kontaktu z państwowym jej obrazem. Jednocześnie nie musze płacić za opiekę zdrowotną, z której korzystam. Trochę też, zapewne, dlatego, że boję się nawet myśleć o poważnych chorobach. Ludzie w pewnym wieku tak mają.

Fanaberie Prezydenta też już mną nie wstrząsają. Nie ma, o czym pisać. Roztrząsanie czy Prezydent zawarł deal z Adamem Michnikiem, jakoś mnie nie pociąga.

Co innego dyskryminacja płciowa.

Pani Delilah rozpoczęła wczoraj obchody Dnia Kobiet. Pani Alga dołączyła, ze swoim spojrzeniem. Trochę już o tym napisałem w poprzedniej notce. Dziś patrzę, jak Pan Igłą dostaje klapsy na gółkę, ale się odgryza.

Przyszło mi do głowy, że mamy tu do czynienia z pomieszaniem języków. Z jednej strony mamy język ideologii, z drugiej język własnego doświadczenia. Osobniczego, jakby powiedział jakiś socjolog, gdyby się tu przypadkiem zbłąkał.

Kłopot z feministkami polega chyba na tym, że trudno im wytłumaczyć, że dyskryminacja kobiet (często przejawiająca się w okrutnych, brutalnych formach) nie jest niczym wyjątkowym. Niczym nie rożni się od dyskryminacji rasowej, dyskryminacji ze względu na pochodzenie społeczne. Od dyskryminacji niepełnosprawnych, brutalnej dyskryminacji dzieci etc.

A nie jest. Zło ma różne formy, a dyskryminacja jest naszym chlebem codziennym. Każda kultura znajduje w sobie miejsce dla gorszych. Można to nawet sensownie wytłumaczyć i uzasadnić potrzebę społeczną takiego zła

Nie wystarczy utożsamić problemów kobiet z problemami homoseksualistów. Zresztą, moim zdaniem, to nie są te same problemy. Dyskryminacji płci nie powinno się sprowadzać do dyskryminacji seksualnej. Tak sobie, w beczce, myślę

Kłopot w tym, że feministki tego nie widzą. Podobnie patrzą na świat dyskryminowani rasowo czarni bracia. Podobnie patrzą na świat inwalidzi, jeżeli nie pogodzili się ze swoją społeczną pozycją. Zło, które dotyczy nas, albo tych, z którymi się utożsamiamy, jest najważniejsze. To normalne. Próba spojrzenia na to z szerszej perspektywy bywa odbierana, jako brak empatii. W najlepszym razie…

Czasem słusznie, ale czasem chyba nieco zbyt pochopnie.

Kłopoty z resztą są rozmaite. Jedni patrzą przez pryzmat swojego doświadczenia i albo negują problem (_Nigdy się z czymś takim nie spotkałem. To nie może być prawda_), albo też przyjmują a priori, że zło ma charakter jednostkowy, kierowane jest wobec poszczególnych ludzi, a nie wobec zbiorowości wyróżnianych przez płeć, stan zdrowia, kolor skóry. Tak jest łatwiej.

Pomieszanie języków. Bogaty, biednego nie zrozumie. Jasne.

Tyle tylko, że zamykanie oczu na zło go nie znosi. Analizy kulturowe i społeczne tłumaczą przyczyny, ale nie likwidują złowrogich skutków.

Ale i odwrotnie. To, że jakaś zbiorowość jest społecznie, a często brutalnie i fizycznie upośledzona, nie oznacza, że składa się z aniołów. W ogóle, w kategorii aniołów mamy niejaki społeczny deficyt. Są źle kobiety. Inwalidzi bywają bardzo nieprzyjemni i okrutni. Prześladowani odpowiadają agresją i prześladowaniem skierowanym w przeciwnym kierunku.

I jeszcze inaczej. To że dominacja mężczyzn, białych, zdrowych, heteroseksualnych jest drugą stroną dyskryminacji, spierać się nie należy. W ogóle, dyskutowanie o faktach mija się z celem. Ale twierdzenie, że w takim razie wszyscy mężczyźni, biali, zdrowi i heretycy powinni zapłacić za zło, którego doświadczają dyskryminowani, jest nonsensem. Myślę, że niektórzy powinni spać spokojnie i nie być nagabywani w kwestii tego, czy są jednogarbni, czy dwugarbni.

Warto i trzeba mówić o dyskryminacji, zwłaszcza takiej która jest tak głęboko osadzona w kulturze, że nie widzą jej czasem sami dyskryminowani.

Czy to usprawiedliwia rewolucyjną retorykę. Nie wydaje mi się. Ale to tylko moje zdanie…

Pogoda jest brzydka. Mam nadzieję, że jutro też taka będzie…


słuchałem Trójki Panie Yayco

słońce nad Grochów się wybiera także nie będzie tam miło jak sobie życzysz:)

Prezes , Traktor, Redaktor


Panie Yayco Szanowny

Pana kwestię, ze bogaty biednego nie zrozumie to ja bym rozciagnal na znacznie wiecej aktualnych dyskusji na txt. faktycznie, bardzo sie mijamy, mowimy niby do siebie, ale obok siebie. sam w tym biore udzial. pomieszanie jezykow jak na wiezy Babel.

ale tak sobie pomyslalem, ze “mezczyzni, biali, zdrowi i heteroseksualni’ powinni sie moze bardziej aktywnie angazowac w odkrywanie tych kulturowo gleboko osadzonych dysktyminacji. bo ofiary najczesciej w walce o swoje bywaja jednak malo skuteczne…


No dobrze Panie Yayco

Hop, hop Panie Yayco!!! Jest Pan tam???

Podeszłam do tej Pana beczki, z mieszanymi uczuciami szczerze mówiąc. I zaglądam ostrożnie, nie będąc pewna co, i w jakim momencie może z niej na mnie wyskoczyć.

Właściwie to powinien Pan wyleźć już z tej beczki, do tego aby w niej siedzieć w nieskończoność nie jest Pan ani wystarczającym ekscentrykiem, ani abnegatem.
Przydałby się Pan w innych miejscach, nawet jeśli nie zawsze się z Panem zgadzam, to zawsze uważam, że warto Pana słuchać. No nieważne. W każdym bądź razie…Panie Yayco…wylezie Pan? Panie Yayco…noooo :)

Niech się Pan nie obawia, żadna feministka Pana nie zaatakuje, choć coś mi się wydaje, że gdyby tu jakaś była to miałby Pan nieźle nagrabione. Ale nie ma! Ani jednaj sztuki!

A ja to nawet zgadzam się z Panem co do różnic pomiędzy problemami kobiet i problemami homoseksualistów! (przymykając oczy na niektóre inne pańskie słowa)

I szlag mnie trafia, gdy niektóre polskie tzw. feministki angażują się w obronę praw gejów. Jakoś nie zauważyłam, żeby Biedroń odwzajemniał im się podobnym zaangażowaniem, ale to akurat trzeba zaliczyć na plus.

Ma Pan bardzo dobry wzrok, Panie Yayco, skoro nawet mnie Pan dostrzegł z czeluści swojej kryjówki:)


Panie Maxie,

znowu Pan grozisz?

Chmury na Grochowem są sinobite…


Panie Griszequ

zgadzam się z Panem, jak to często bywa.

Ale ja sądzę, że dialog jest jedyną drogą do uzgodnien językowych.

Wartościowe jest już to, że się spieramy, o ile spieramy się a nie obrażamy.

A w kwestii ostatniej, to myślę, że niektórzy to robią.

Ale to znowu jest projekcja osobista. Po prostu paru takich znam.


Pani Delilo,

cieszę się, że się Pani tu pojawiła. Cichcem trochę na to liczyłem, skrobiąc dwie ostatnie notki.

Co do beczki, to na razie będę się trzymał swojego zamiaru.

Do Wielkiej Nocy nic, poza tym wątkiem. No chyba, że drupal na mnie wymusi podzielenie tego wątku. Ale to będzie tylko ten jeden (choćby podzielony) wątek, o ile nie będę odpowiadał, kajsi gdzieś, na jakieś zadawnione swoje pisania.

Więc na razie nie wylezę. Może Pani na razie nie mruczeć, ani oczu nie przymykać. Ja starszy jestem człowiek i doświadczony. Na nic Panine zachody…

Choć zostało to Pani zapamiętane…

Feministek może i nie ma, ale znalazłbym chyba jakiś odpowiednik. Ekwiwalent funkcjonalny, czy coś à la, w podobie. I niekoniecznie płeć miałaby tu wiele do gadania. Poprawność i niepoprawność polityczna rozmaicie się przejawia.

Cieszy mnie Pani współopinia na temat odrębności różnych praw i nieparalelności dyskryminacji.

W ogóle się cieszę, że Pani zaglądnęła, tym bardziej, że wątki przez Panią podjęte mam za ważny element dyskursu obywatelskiego…

Pozdrawiam z beczki


Panie Yayco Sznowny...

...ja się poddaję i ze smutkiem żegnam z Pańskimi cennymi zapiskami, bo ja człek dojrzały ale oczy to muszę szkłami zbroić i czytanie zwojów jest mi nader kłopotliwe. Przewijanie listwą albo myszą jest upierdliwe, tekst drga i się myli przeczytane z nieprzeczytanym. Pisywanie do notki kilkunastej, albo nie daj Bóg kilkudziesiątej, jest też męęęcząąące.

Ponieważ Pan zawzięty jesteś i przy formie obranej zechcesz pozostać, do czego masz pełne konfederackie prawo, to ja muszę się poddać. Przyznam, że starałem się długo nie poddawać...
:))


Przykro mi Panie Joteszu,

ja mam duży monitor i na dodatek ustawiony pionowo.

Ale to i dobrze, tak czasem odpocząć...


Notka 13

Wyimki ze Słownika Pan Y dla dzieci młodszych i oddalonych od miejscowości stołecznej.

Określenie trolejbusowy wiek, (czasem także potrolejbusowy) – zwrot związany z tym, że w czasach, kiedy Pan Y był młody, a po Warszawie jeździły trolejbusy, ich numeracja zaczynala się od 50. Związek frazeologiczny stworzony prawdopodobnie przez Stefana Wiecheckiego – Wiecha, jako warszawska odpowiedź na wiek balzakowski.

_________________________

I jeszcze małe nota bene: jak Magia z Igłą osiędą na Rurze, kupię sobie elektryczny samochód.

Chyba trochę pada…


>Panie Yayco

Panu również będzie zapamiętane to i owo.

Jeżeli chodzi o “to”, to bardzo się cieszę, że Pan tak uważa.

W sprawie “owego” ostrzegam Pana, Panie Yayco żebyś Pan mojej cierpliwości nie wystawiał na zbyt cieżkie próby i wyłaził bez zbędnego ociągania się!


Panie Yayco Szanowny

W kwestii pierwszej – konfederaci są bardzo różni, ja sam nalezy do tych bardziej niechlujnych jezykowo. Po prostu zauważyłem, ze bardzo często nie tyle mówimy rózne rzeczy na dany temat, co mijamy się w ogole w tematach. I to w sytuacji powszechnego przekonania uczestnictwa w tej samej dyskusji. Dlatego zamiast sie spierac (co czasem chwalebne), mowimy obok siebie.
Z chwalebnoscia sporu to zaczynam oceniać coraz czesciej z punktu widzenia kotowego – brak nam tego wina stawiania dla wszystkich i dogadywania stanowisk. Choc ostatnia dyskusja Artura z Kriskulem to byla prawdziwa pochodnia w tunelu.

A w kwestii drugiej – to chodzi mi o to, ze chyba najszybszym sposobem zniesienia dowolnej dyskryminacji jest uswiadomienie (sobie samemu czy przez innych) tego, ze sie jest dyskryminujacym. Dlatego tych meżczyzn wcisnąłem w cudzysłów. Bo o dowolnych “dysryminaczy” chodzi.


Pani Delilah

zgubilem się i nie wiem, czego się bać, a co Panią cieszy.

Popadam w lękowe stany od tego…


...

...


Panie Yayco

I bardzo dobrze że się Pan pogubił:)

Taki pogubiony, otumaniony i lekko wystraszony będzie Pan po prostu łatwiejszy ;D

I tym szybciej wylezie sam, lub innym da się wyciągnąć :)


Panie Griszequ

no nie da się inaczej już. Nie zmusimy ludzi do słuchania. Możemy mieć nadzieję, że czytając, zastanowią się nad odmiennym od ichniego spojrzeniem.

Wielu ludzi jest w sieci, bo tu po prostu mogą powiedzieć co im leży na wątrobie. Wielu z nich tak bardzo chce mówić, że nie chcą słuchać. Normalka

Jak ludzie będą gadać, to niektórzy, nagadawszy się, pojdą sobie. A inni – zaczną słuchać.

Ci powinni być dla nas prawdziwie ważni. Po to są takie miejsca jak TXT. To nie gazeta, gdzie człowiek przeczyta i albo zaklnie, albo się udziwi, że ktoś tak trafnie mu prawdę objawił.

Byle kotami nie rzucać.

Co do kwestii drugiej, nie zgadzam się z Panem. Nie mam w sobie dość optymizmu i dobrego mniemania o ludziach.

Są tacy, którzy mają się za lepszych i uważają, że gorszymi należy pomiatać. A jak im Pan to uświadomi, to jeszcze dumni będą.

W ogóle tego się nie da szybko. To zatopione jest w naszym wychowaniu, w otaczającym nas świecie.

Pewnie Pan wie, że bardziej dyskryminowane czują się kobiety z wielkich miast, niż z małych, albo ze wsi. Czy to znaczy, że tam dyskryminacji nie ma?

Jest, oczywiście, ale ludzie jej nie widzą, nie mowią o niej. A jak Pan im przyjedzie wykłady robić, to Pana baby wyśmieja, a chłopy psami poszczują. W najlepszym razie…

Małe kroki i gwarancje prawne. Ale takie prawdziwe, a nie jak nasze – fasadowe. Tak to widzę.


Pani Magio,

przykro mi to mówić, ale nie.

Ja, w ogólności, mało bojący się jestem.

Może lepiej niech Pani pomyśli: rozbawiony?


Pani Delilo,

zdemaskowany się czuję.

Pogubiony, otumaniony, lekko wystraszony i łatwiejszy.

To wląśnie ja. Teraz już każdy, spotkawszy takowe indywiduum na ulicy, łatwo mnie w nim rozpozna.

Dodam jeszcze kilka szczegółów fizjonomicznych, dla dalszego ułatwienia: niski, łysy i z wąsami. Taki szczuplutki…


Notka 14

Dziwny dzień definicji i definicji i samodefinicji.

Wczoraj parę osób mnie zapytało: dlaczego? Nie umiałem odpowiedzieć.

Dziś, dzięki Panu Maxowi już wiem, dlaczego. Dlatego, że jestem inny niż Pan Bronek. Co chyba nie najlepiej o mnie świadczy. Wciórności…

Pan Max się dziś także zdenerwował na obłudę. Coś w tym jest.

Kiedyś jeden poeta stwierdził: Są dwa ważne powody dla których Polska mi zbrzydła: za dużo święconej wody, za mało zwykłego mydła.

Jest Wielki Post. Nie odczuwam nadmiaru święconej wody. Natomiast nadmiar tromtadracji rozmaitej – tak. Ale, co ja tam wiem…

Chyba jednak nie pada. Ale, jaka to różnica, z perspektywy beczki…


Panie Yayco Szanowny

ja juz podobna konstatacje mialem u Maxa – czy w przypadku ewolucji na faktycznie Niezależne Medium i zgubienia po drodze debatowosci blogowej, tej tak mocno osobistej, txt utrzyma się jako miejsce tych sluchajacych o ktorych Pan napisal…
dla mnie to wciaz klubowosc tego miejsca jest chyba najwazniejsza… chyba nie jestem typowym konfederatem.

chyba tak calkiem bez kotow to sie nie da w takim miejscu… oczywiscie niektorzy sie calkowicie bez nich obywaja, ale poniewaz sam do tej nielicznej i elitarnej grupy nie naleze, to rzucajacych kotami nie moge potepiac (hipokryzja to nie jest najmilszy widok w lustrze).

w sprawie tych “dyskryminaczy”, dumnych ze swojej “lepszej krwi” – to oceniam ich jednak jako mniejszosc. w wiekszosci oceniam dyskryminujacych jako nie do konca zdajacych sobie z tego sprawe, wlasnie poprzed wdrukowanie kulturowe niektorych wzorcow zachowan. wlasnie tu jest najbardziej widoczna ta dysproporcja swiadomosci miast i wsi. gdyby – w ramach tych malych krokow – większosc dyskryminację zgubilo, to ta banda nielicznych buców stoczyla sie w smiesznosc.

a jakie gwarancje prawne, te fasadowe i te potrzebne prawdziwe, mial Pan na mysli?

pozdrawiam zaciekawiony


Panie Yayco

...i bardzo dobrze że nie :)

a tekst przekorny- pokazuje różne postawy w sytuacjach odrobinkę analogicznych

Prezes , Traktor, Redaktor


Panie Griszequ, proszę mnie nie podpuszczać

refleksję konstytucyją zawieśiłem jak i inne.

Jak wylezę, to może coś napiszę. A może nie,

Z tym klubem vs. medium obywatelskim, to ja też mam pewien problem. Bo kariery TXT życzę, a sam raczej do klubowatości przywyknięty jestem.

Albo do siedzenia w beczce.

A co do kotów, to wszystko powinno mieć swoje miejsce. Ja uważam, że widownia pojedynków (za którymi nie przepadałem zbytnio) jest właśnie takim miejscem, gdzie można pokrzykiwać i jeśli nie kotami, to chociaż pomidorami rzucać. A Zetora udało mi się skutecznie urazić.

Trudno

Pozdrawiam


Panie Maxie,

ale ja tyle lat żyłem jako byt (w mniemaniu swoim) samodzielny, a Pan mi okazał, że to tylko iluzja i odmienność od Bronka.

Muszę się z tym pogodzić.

Szacuneczek


Panie Yayco

Pan, zbyt nisko, pana Zetora oceniasz.
Bo on, jakby takiego jak pan, w rzeczywistości napotkał, to by małego, łysego, wąsatego w rękę cmoknął z szacunkiem.
Bo tak ma.

A, że swoje racje przy okazji wyłożył, to też tak ma.
A przecież to nie wada, akurat?
Igła


Panie Igło,

a czy ja co złego, na onego Zetora, pisze?

Gdzie Pan wyczytal,że ja go nisko oceniam?

Przecież napisałem, że to ja jego uraziłem, a nie że on mnie…

Ja bylem – już dzisiaj raz użyłem tego słowa – rozbawiony…

Być może niepotrzebnie, albo za bardzo…


>Panie Yayco

“Indywiduum” które Pan jakże obrazowo opisał przypomina mi jednego z moich znajomych. W dodatku z Grochowa….

Wyłaź Pan lepiej z tej beczki i nie prowokuj mnie do snucia spiskowych teorii dziejów.


Pani Delilo,

a czy indywiduum ma baczki. Bo ja mam (jak każden u nas na Grochowie łysy).

Więc jeśli tak, to może my się znamy ze sobą?


>Panie Yayco

Indywiduum ma przede wszystkim równie przewrotne obyczaje oraz sposób odnoszenia się do rozmówców. Co prawda o ile mi wiadomo jako urodzony sybaryta woli przebywać w wygodnych i urządzonych ze smakiem pomieszczeniach, niż w zatęchłych beczkach, ale jako zodiakalny baran potrafi trwać w swoich nawet najbardziej absurdalnych postanowieniach z uporem godnym lepszej sprawy.

Czy Pan jest baranem, panie yayco?


Droga Pani Delilah,

przy tych pomieszczeniach pot zimny mnie zrosił, ale odetchnąłem z ulgą.

Nie jestem baranem. Co najmniej – zodiakalnym.

Na szczęscie dla mnie, pod tym względem jest znacznie gorzej.

Pozdrawiam najchętniej


Notka 15

Wieczorne remanenty.

Pan Jarecki mnie zadziwił. Nie pierwszy raz. A za każdym razem myślę, że już bardziej nie można

Pan Igła mnie rozbawił. Nie pierwszy raz. Nie będę tego rozwijał, bo mnie zbije.

Pani Getchen… Pani Gretchen przez proste (a merytorycznie podbudowane) przykłady potrafi postawić z głowy na nogi prawie każdą dyskusję. Na dodatek podoba mi się jej styl pisania. Coś mi przypomina, ale to nie jest nic nieprzyjemnego… To zresztą bez znaczenia, bo Pani Gretchen omija beczkę.

Ktoś zepsuł _Tekstowisko _i nie pokazuje mi po lewej ile jest nowych dopisków w poszczególnych tematach. Marzy mi się, że to ja, przez ten długaśni wątek popsułem cale Tekstowisko. W każdym mężczyźnie jest jakaś tęsknota, żeby być jak ten kamasznik Ἡρόστρατος…

Nie podoba mi się pojęcie odczuwalna temperatura. Ona mi się też nie podoba. Ale bo to ona pierwsza…


Notka 16

Pan Grześ kazał kobietom śpiewać w święto. No, nie wiem…

Pewnie zazdroszczę, że sam na to nie wpadłem.

Zresztą, w zasadzie nie świętuję, ale jakby jakaś Pani chciała posłuchać, jak śpiewają panowie… Nierzadko starsi troszkę…

W poniższym przypadku uprasza się o cierpliwość. Nie chodzi o wstęp, tylko o piosenkę…

I na koniec, przyjemny duecik:

Słońce świeci bez sensu…


Panie Yayco

Z Pana to dopiero malkontent!Przecież słońce jest cudowne!

Ponieważ znów zniosło mnie w okolice pańskiej beczki, korzystając więc z okazji wrzucę coś od siebie.

Oto piosenka na dziś!!!!!!

!!


Panie Yayco szanowny

Bede Pana podpuszczal, bo mi Pana glosu gdzieniegdzie brakuje. Powiedzmy, ze bede Pana malym beczkowym diablem, a Pan bedzie sie opedzal niecierpliwie. Jak sie diable zwane Delilah jeszcze aktywniej podlaczy, a moze i czart Gretchen skusi na kuszenie, to jakos damy rade. No a jak nie damy, to… nie damy.


doczłapałam się w końcu

Przeczytałam uczuciwie od początku wszystko i na koniec rozchichrałam się, bo coś o mnie Pan napisał a ja o tym nie wiedziałam, a pewnie i tak wyjdzie na to, że jestem próżna.

Ładnie Pan o mnie napisał – dziękuję.
Pan Griszeq zarzucił mi ostatnio, że komplikuję proste sprawy. Pan znowu, że przykłady proste (w pozytywnym sensie to odczytałam). Ot.

Czy ja beczkę omijam? Nie, tylko mnie jej kostrukcja lekko przestrasza i obawiałam się, że takie tego skutki dla mnie będą jak dla Pana Jotesza.

A Pan, swoją drogą to sprytny oraz chitrej natury jesteś. Siedzi Pan w tej beczce i tylko czeka.
Niedługo dojdzie do stuacji, że jak ktoś coś napisze to do Pana po komentarz przyjdzie hi hi


Panie Yayco

Wyjdź Pan już z tej beczki. W sobotę trza się wykąpać i w czystej pościeli się wyspać a nie w beczce siedzieć.

Pani Gretchen tak ładnie napisała, a Pan w beczce.
A UE co na to?

I czym Pan zadziwiłem, bo mnie tu nurtuje?


Pani Delilah,

a ja dziś zjadłem sałatę.

Od diety jestem taki szczuplutki…

A słońce raziło mnie w oczy, stwarzając zagrożenie w ruchu drogowym.

Pozdrawiam


Panie Griszequ,

jak Pan tak lubi, to co ja zrobię.

Co do Pani Gretchen, to wygląda na osobę rozsądną, więc powinna Panu wytłumaczyć, że nie należy się angażować w sprawy z góry stracone.

Nie mniej każda Pańska wizyta jest przyjemnością, na tym odludziu


Pani Gretchen,

to co dla jednego skomplikowane, dla innego proste. Albo – kto.

Jeśli to dla Pani trudne, cóż zrobić. Ja tu nie oczekuję tu wizyt. Wizyty tu mnie cieszą. Niektóre bardzo.

I nie, raz jeszcze powtarzam: beczka, to nie jest Sulejówek, ani Aleksandrowska Swoboda. Raczej miejsce na refleksję włąsną i zastanowienie.

Pewnie zacznę drugi zwój, dziś wieczór może nawet, bo to faktycznie męczy, ale techniki nie zmienię.

Do Wielkiej Nocy.


Panie Jacku Jarecki,

poetyckością podejścia i zastosowanymi środkami formalnymi. Do głębi i inteligencji, to już mnie Pan przyzwyczaił...

No, nie wyjdę na razie. Założę drugą rolkę, może potem trzecią.

W wolnych chwilach napiszę może kilka tekstów, które będę miał w szufladzie, na wypadek braku czasu.

Wrócę w Lany Poniedziałek. Z wiadrem zimnej wody w dłoniach i hydronetką na plecach…


Panie Yayco

Ale ja nie mam pretesji przecież. Co Pan taki ponury dzisiaj?

Ja się refleksjom chętnie poddaję.

Ciekawa ta Pańska beczka i przyjazna otoczeniu, co do zasady ma się rozumieć.


Pani Gretchen,

za każdym razem jak Pani do mnie zaglądnie, to mi Pani pisze, żem ponury.

No tak. cóż zrobić. Poznańska szosa zawsze tak na mnie wpływała.

Mnie chodziło raczej o moje refleksje, ale proszę się nie krępować


Panie Yayco

Nie za każdym lecz często, przyznaję.

Nie będę się tu ze swoimi refleksjami pałętać. Ale zaglądam sobie chętnie bardzo.


Pani Gretchen

Pani refleksje są mile widziane. Ja wyjaśnialem jedynie drobne nieporozumienie, co do tego, co ja miałem na myśli.

Zaraz otworzę drugi wątek beczkowy.

Pozdrawiam


Subskrybuj zawartość