Lider Europy Środkowej

Bardzo często można usłyszeć w różnych kontekstach o Europie Środkowej i o roli Polski w tym regionie. Z reguły zwraca się uwagę na silną w tym miejscu pozycję Polski, skrajni optymiści mówią/piszą nawet o “regionalnym mocarstwie”. Dziś na Salonie24 zetknąłem się ponownie z takim stwierdzeniem, gdy bloger Młody konserwatysta napisał m.in. “bo może słabi militarnie, to jednak pozycję lidera w środkowej Europie mamy na razie niekwestionowaną”.

Należy to skomentować szerzej, bo mamy tu jedną prawdę i aż dwa mity narodowe. Mitem jest przekonanie o pozycji lidera i mitem jest Europa Środkowa.

Zacznę od “Europy Środkowej”. Polska nie może być jej liderem, ponieważ “Europa Środkowa” (Mitteleurope)... nie istnieje. Termin został stworzony przez niemieckiego publicystę Friedricha Naumanna w 1915 roku. Wymyślił sobie, że Niemcy mają małe szanse na zwycięstwo z połączonymi siłami Wielkiej Brytanii i Francji, więc zaproponował pokój, na podstawie którego Niemcy i Austro-Węgry miałyby zapewnioną dominację na ziemiach polskich, dzisiejszej Ukrainy i Białorusi, oraz w krajach byłej (obecnie) Jugosławii. Pomysł został storpedowany przez Hindenburga, który marzył o pełnym zwycięstwie. Projekt po latach udał się tylko częściowo, bo Niemcy dominują w Polsce i w krajach powstałych na gruzach CK, ale nie ma CK, a Ukraina i Białoruś są w rosyjskiej strefie wpływów. I tylko tyle “Europa Środkowa” oznacza, nie ma żadnego zastosowania jeśli chodzi o sprawy kulturowe, historyczne lub etniczne. To też tłumaczy ldaczego współpraca w ramach “Grupy Wyszehradzkiej” kręci się na tak jałowych obrotach.

Osobną sprawą jest kwestia bycia liderem. Wpływy na Bałkanach (Zachodnich) mamy żadne, Węgry, Słowacja i Czechy olewają akcję Kaczyńskiego w istotnej sprawie, którą z pewnością jest hamowanie rosyjskiego imperializmu na obszarze byłego ZSRR. Białoruś jest najbliższym sojusznikiem Rosji, a Ukraina jest podzielona, z tym że większość potencjału ludnościowego i gospodarczego znajduje się u “niebieskich”, a w ogóle to na Ukrainie mieszka ponad 10 milionów Rosjan i stacjonują tam wojska rosyjskie (Sewastopol). Czyli część Naumannowskiej Mitteleuropy jest zdominowana przez Rosjan jako przedstawicieli Wschodu, część przez Niemców jako przedstawicieli Zachodu. Tak wygląda nasze liderowanie. Mamy jedynie pewne wpływy w Europie Wschodniej (Litwa, częściowo Ukraina i, mimo wszystko Gruzja, ale w dwóch ostatnich przypadkach 100 razy więcej do powiedzenia ma Rosja).

Prawdą jest jedynie stwierdzenie o “słabości militarnej”, choć należałoby to rozszerzyć o słabość gospodarczą, polityczną i parę innych.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

A gdzie jakieś wnioski?

Na początek pytanie kontrolne:

czy idea budowania wschodniego lobby w Unii Europejskiej (patrz dyskusja tutaj), z Polską jako oczywistym liderem z powodu skali, byłaby tak samo mitologiczna, gdyby patronował jej, za przeproszeniem, Donaldinho?

pozdrawiam

i czekam na wnioski, rzecz jasna.


Byłaby jałowa

Tak samo, gdy próbował ją tworzyć niejaki Kwaśniewski.

Powiedzmy sobie wprost: w Europie istnieją dwie kultury – zachodnia, wywodząca się z gruzów Cesarstwa Zachodnio-Rzymskiego i terenów, które znalazły się potem po jej wpływami (zachodnia słowiańszczyzna, Słowenia i Chorwacja oraz Skandynawia), oraz wschodnia, wywodząca się z Bizancjum. Trzeciej nikt nie stworzył (jeśli nie liczyć Naumanna). Problem Polski polega na tym, że w okresie Jagielonów dramatycznie zmieniła swoje położenie geograficzne, przez co znacznie nasiąknęła Wschodem i do dzisiaj nie może wyschnąć.

A lobby wschodnie ma sens. Gdy za Wschód uznamy Rosję, Ukrainę itd. i gdy będziemy próbować kształtować tą politykę tak, by dla Zachodu była istotna, oraz toczyła się w pożądanym przez nas kierunku. Bo na razie jest tak, że owszem, Wschód jest ważny, jest polityka wschodnia Zachodu, tylko że pod dyktando Niemiec.

Tylko to wszystko na marginesie, bo Niemcy robią to z pozycji Zachodu i jeśli chcemy coś ugrać, to też tak powinniśmy.


Najlepiej jest zatańczyć

w czasie gwizdania przez panią Sarkozy.
Zrezygnować z rurociągu Sarmatia, bo inni mają już inne, zasiedziałe interesy.
Popatrzeć, jak zawieje wiatr z Waszyngtonu i Londynu.

Napić się piwa z czeskim Preziem, który jest postrzegany mniej więcej tak, jak u nas zidiociały Korwin.
Udawać, że nie ma Słowacji.
Wypinać się na sygnały z Białorusi.
Oburzać się, że osamotniony Juszczenko kuma się z Upowcami.

Uznać Kaczyńskiego za wariata.

Nie czytać opracowań OSW.

Udać się na wakacje na Majorkę.
Tam posłuchać, jak pierdzą i bekają napici i nażarci Szkopi.
Na plaży.


Igła

Tylko co to ma wspólnego z “Europą Śrrodkową”?

Udawać, że nie ma Słowacji? Lepiej byłoby ją zauważyć. W Polsce są zauważani tylko jak kładą szerokie tory, by ruskie pociągi towarowe dojeżdżały do Wiednia, a oni mogli czerpać zyski z tranzytu. No, czasem jeszcze gdy zaprowadzają wredne liberlne porządki gospodarcze. Na razie Słowaków nie było w Tbilisi, nie wydali też żadnego zdecydowanego oświadczenia. Gdyby była “Europa Środkowa” i gdyby Polska była jej liderem, Gasparovic albo Fico byliby obok Kaczyńskiego i Juszczenki. Klausa też nie było.


Jedna uwaga...

“Białoruś jest najbliższym sojusznikiem Rosji”

No nie jest. Bialoruś jest sama sobie, gryzie się z Rosją o ceny ropy i gazu (Nord Stream uderzy w nich bardziej niż w nas), a Łuka po tym kiedy Putin pokazał mu, gdzie jego miejsce w szeregu trzyma poprawny dystans od Rosji i dogaduje się tylko w sprawach, w których rzeczywiście może coś zyskać.

Jedyny komentarz na jaki się zdobył Łuka po rozpoczęciu się konfliktu w Gruzji to napisanie do Miedwiediewa, że wyraża współczucie ze względu na katastrofę humanitarną do ktorej doszło.

Ot, dyplomata.


Sergiuszu

Wnioski? Ja się zajmuję mitami, a nie wnioskami. Wniosków oczekuję od polityków i z tego rozliczam ich przy urnie. Dla mnie wniosek jest taki, że nie należy marnować czasu (zachowanie Rosjan wskazuje na to, że nie ma go zbyt wiele) na kontynuowanie niemieckich bujd sprzed 92 lat, tylko ustalić, czy chcemy być na Wschodzie, czy na Zachodzie, a w związku z tym energię kierować na wpływanie na politykę Zachodu (albo Wschodu).


Barbapapa

Niemniej ruskie wojska stacjonują na Białorusi i są tam bardzo mile widziane; to ostatnie odróżnia ich od Ukrainy i Mołdawii. Jaki znasz przykład bliższego współpracownika Rosji w Europie od Łukaszenki?


Oczywiście , że nie ma nic.

Bo wymienione kraje, interesy i kpiny dotyczą Marsjan.
Bo przecież Europy Środkowej nie ma.
Tak orzekł Tropiciel.

Zaglądnołem do atlasu.
Nie znalazłem.

Tylko skąd wzięło się 5 wariatów?

No już wiadomo, wedle sowietów, to nacjonalistyczno/faszystowsko/upowskie świnie.

Wedle europejskiej kanapy, otumanieni przez Kaczyńskiego pacjenci psychuszki.

Razem porwali samolot.

Gdyby był z nimi jakiś wykrzykujący o Hitlerze Szwed, oznaczałoby, że są zdrowi.
To wedle ogłupiałego Smolara i porąbanego łże-dziennikarza o nazwisku Żakowski.


Igło

To wskaż granice Europy Środkowej. Które kraje się do niej zaliczają (czy ktoś jeszcze poza tą piątką) i co łączy ewentualne inne kraje z tą piątką, np. co łączy Czechów z Estończykami, albo Węgrów z Ukraińcami. Kultura? Religia? Kwestie etniczne? Bo 45 lat komuny to chwila w ponad tysiącletniej historii Węgier.


Tępicielu

Primo, to wyboru wschód-zachód, z tego co wiem, już dokonaliśmy.

Secundo, błądzisz bardzo oczekując, by wschodnie lobby obejmowało Rosję. Co to za pomysł w ogóle? Mi chodzi o wschodnie lobby uczestników Unii. Jeśli w tej Unii miałaby być Rosja, to ja bardzo przepraszam, ale ja się wypisuję. Równie dobrze możemy zostać chińską prowincją. Z deszczu pod rynnę.

Tertio, oczekujesz rozwiązań od polityków? Żarty się Ciebie trzymają. Jest jasne, że jeśli obywatele nie wezmą polityków za twarz i nie wymuszą na nich wdrażania obywatelskich projektów, to oni do końca świata będą się zajmować jedynie politycznym marketingiem i sprzedawaniem nam kitu. Co 4 lata. Za nasze pieniądze, oczywiście.

Pozdrawiam.


Sergiuszu

1. No… nie wiem. Rodaków chcących nas z tego wypisać wcale nie brakuje.
2. Widocznie nieprecyzyjnie się wyraziłem, bo na pewno nie miałem na myśli tego, co mi zarzucasz. Chodzi mi o to, że polityka wschodnia Unii ma obejmować politykę wobec (i głównie wobec niej) Rosji, a nie o udział Rosji w polityce wschodniej Unii.

Pozdrawiam


Ależ to jest bardzo proste

Jest to obszar dawnej I Rzeczpospolitej z jej obszarami wpływów.
Lepiej określa to nazwa – Polska Jagiellonów.


@tropiciel

Bardzo dobry wpis. Ma Pan dużo racji – Polska ma problem, gdyż leży dokładnie na styku kultury karolińskiej i bizantyjsko-ruskiej. Na skutek rozbiorów, wojen i przesuniecia granic ma również rozdwojenie jaźni – duchowe serce leży na wschodzie a centrum ekonomiczne – na zachodzie.

W związku z tym mamy dużo miłości do naszych sąsiadów na wschodzie, lecz mało wspólnych interesów. Niemców uważamy natomiast tradycyjnie za wrogów a zarazem mamy z nimi największe związki gospodarcze.

I jak tu prowadzić spójną polityke zagraniczną? Tak – ma Pan naprawdę dużo racji!


Igło

Pierwsza Rzeczpospolita (jak to wyglądało w wieku XI, jak w XVI a jak w XVIII?) miała bardzo płynne granice i strefy wpływów. Był czas, gdy rządziliśmy w Moskwie. Czy Rosja to Europa Środkowa, w której Polska jest liderem? Smoleńsk (obecnie Rosja) znajdował się w granicach I RP dłużej niż Olsztyn, o Szczecinie nie mówiąc…

I, chyba, dłużej Czesi mieli wpływy w I RP, niż I RP w Czechach.


Tak samo Łużyce

I Czechy.
I Węgry.

Otwórz se atlas do dostrzeżesz jaki to obszar.
Pewnie, że płynny i zmienny.

Generalnie kształtujący się w opozycji do interesów niemiecko/ruskich.


Generalnie?

Generalnie to przez większość trwania I RP albo nie mieliśmy z Ruskami kontaktów (chyba, że masz na myśli tą Ruś od Jarosława Mądrego, ale to przecież Ukraina, która ma być Europą Środkową), albo żeśmy ich lali. Karta odwróciła się w ostatnich 150 latach I RP. W I RP bardzo rzadko byliśmy w opozycji do “interesów niemieckich”, bo najpierw byliśmy z reguły zwasalizowani, a potem kwestia niemiecka przestała dla nas istnieć (interesowało nas to co w Moskwie i Stambule), zresztą rozbite na kilkaset panstewek Niemcy nie stanowiły zagrożenia.

Węgry? Nasza strefa wpływów? Bardzo krótko za Jagielonów. W podobny sposób można uznać, że wpływy w Polsce mieli Węgrzy (choć bez zachwytu – Jadwiga na wiadomość, że ma pozostać w Polsce jako królowa i władysławowa połowica, zaczęła walić toporem w dzrzwi Wawelu, aby uciec; powstrzymał ją niejaki Dymitr z Goraja). Zresztą postawa Węgrów w kwestii Gruzji i pasywność przy wspieraniu polskich stanowisk na forum UE chyba jasno dowodzą, że nie interesują się specjalnie inicjatywą regionalną pod polskim przewodnictwem.


@Igła

Polski nie stać na bycie w równoczesnej kontrze wobec Rosji i wobec Niemiec. Mamy tylko jeden stopień swobody – możemy tylko grać albo trochę przeciw Rosji albo trochę przeciw Niemcom. Mówię “trochę”, bo nie mamy sił i środków, żeby grać “bardzo”.


Panie Tropicielu

Ja na przykład uważam się za spadkobiercę Hunów.
Proponuję więc sobie odświerzyć ich historię.

Moje roszczenia sięgają więc do północnych Włoch – Liga Włoska
Oraz do zachodniej Francji – Lotaryngia i te rzeczy. Potwierdzone przez Leszczyńskiego.

Jak pan się chcesz ścigać na szyderę, to zapraszam.

Albo zajmij się czymś pożytecznym.
Czyli np jak wyprostować polską politykę zagraniczną.
Bez obecnych polityków.
NP.


Panie Zbigniewie

Jak mniemam, Igła miał na myśli kontrę w warunkach I RP. Wtedy jak najbardziej było nas stać, ale tak nie było, bo przez znaczny okres to brzmiałoby tak, jakby dziś USA były w kontrze wobec interesów meksykańsko/kanadyjskich. Jagielonowie czy Wazowie rozumowali innymi kategoriami i musieliby być jasnowidzami, żeby do tego sprowadzać polską politykę.

Pozdrawiam.


Igło

Z nikim nie chcę się ścigać, tylko nie określiłeś gdzie są granice obszarów i wpływów I RP, co miałoby rzutować na dzisiejszy obszar “Europy Środkowej”. I nie możesz tego określić (po prostu – enumeratywnie wymienić państw, którym mielibyśmy liderować), bo się nie da. Poza Litwą chyba nie ma takiego kraju, gdzie Polska miałaby najwięcej do powiedzenia.


...

wrogmitow

Niemniej ruskie wojska stacjonują na Białorusi i są tam bardzo mile widziane; to ostatnie odróżnia ich od Ukrainy i Mołdawii. Jaki znasz przykład bliższego współpracownika Rosji w Europie od Łukaszenki?

Znalazłoby się kilku na Kaukazie.

Łukaszenka współpracuje głównie z samym sobą, Rosja jest dla niego wygodnym wielkim bratem kiedy obawia się UE i NATO, ale jednocześnie wcale go nie cieszy, że brat ma coraz większe wymagania co do kosztów “ochrony” (militarnej i ekonomicznej).


Cóż

Szkoda Tropicielu, że nie masz atlasu historycznego.
I na dodatek, żądasz definicji do czegoś co jest płynne & zmienne i jak sam napisałeś na wstępie nie ma wyraźnych granic.

Jak najbardziej nadajesz się na dziennikarza a nawet na politologa.

Na publicystę, niekoniecznie.


Mam atlas historyczny

Patrzę gdzie Polska kiedyś była, lub gdzie miała wpływy. Patrzę gdzie dziś ma poważne wpływy (lideruje). Wychodzi, że “Europa Środkowa” to Polska w granicach jałtańskich i nic więcej.


Źle wychodzi

Tyle, że ja nie jestem europejczykiem tylko Polakiem – europejczykiem.
Więc nie biorę niczego na wiarę.


@Wszyscy

>> Wychodzi, że “Europa Środkowa” to Polska w granicach jałtańskich i nic więcej

ŚWIĘTE SŁOWA !!!
Nareszcie ktoś znalazł odpowiednią frazę, do tego, co od dawna chodziło mi po głowie.


Igło

Dobra. Zejdźmy z map politycznych, bo i tak się nie dogadamy. Weźmy żywy przykład: wizyta Lecha Kaczyńskiego w Gruzji.
Pojechał do Gruzji, tak? Tak. Dodał im otuchy? Dodał. Zrobił furorę? Zrobił. A teraz zagadka. Czy jechał tam jako:

- jeden z przedstawicieli tej grupy państw Zachodu, która jednoznacznie poparła Gruzję, członków zachodnich organizacji, jak NATO, jak UE;

- jako prezydent lidera Europy Środkowej.

Ja sądzę, że jako ten pierwszy, a gdyby pojechał jako ten drugi, to pies z kulawą nogą nie zwróciłby na tą akcję uwagi.

Skoro szczęśliwe wiatry pozwoliły Polsce po wielu stuleciach wrócić na Zachód, to po co tworzyć osobną strukturę, w dodatku taką, która w oryginale była pomysłem antypolskim?


@Igła

Niestety – prezydent pojechał jako (1), lecz zabrał glos jako (2).


Panie Tropicielu

Nareszcie.

Pojechał jako Prezydent państwa, i jako człowiek, który doskonale wie czym są sowiety.
To po 1.

Pojechał w pewnej desperacji, jako że tzw. europejczycy wygrzewając się na swoich yachtach mieli to w dupie.
Tę wojnę.

Pojechał z prezydentami 4 innych państw, którzy podjęli te ryzyko. Osobiste/
Tak wobec własnej opinii publicznej, jak i zewnętrznej.
Tak wewnątrz unijnej jaki i ukraińskiej.

A Sarkozy, w moich oczach jest tylko sowiecką kurwą.

Czy to buduje nam jakąś pozycję wśród okolicznych państw.
Jasne, że tak.

Czy to, buduję nam pozycję w środku UE?
2 razy tak.

Ci panowie położyli swoje osobiste bezpieczeństwo, lecąc jednym samolotem w rejon wojny.
Łamiąc wszelkie procedury bezpieczeństwa.
W tym ochroniarskie.
I tyle.
Jak kto tego nie rozumie?
I jak nie widzi, jakie to może mieć skutki długofalowe?

To niech se jedzie na plażę.
I niech nie pierdoli o polityce.


@Igła

Panie Igła.

Pan o sensacyjnym filmie z wzruszającymi scenami i porywającą akcją a ja o polityce…

To chyba Pan powinie jechać gdzieś na plażę i sobie kryminały czytać...

Bo polityka to tylko trochę takie kulminacje. A większość czasu zajmują nudne, bezpłciowe rozmowy kutych na cztery nogi oportunistów…


Na miejscu był również Sarkozy

Też pewnie niejedną procedurę złamał, żeby się w tym miejscu znaleźć. Kiedy tylko wiec się skończył, wyszedł z samochodu i przedstawił plan zawieszenia działań wojennych, które Sakaszwili natychmiast przyjął. To był skutek natychmiastowy. Na średnim dystanie widać, że Plan Sarkozego został przyjęty, a o Planie Kaczyńskiego (był taki, liczył tylko jeden punkt więcej) pamiętamy już chyba tylko my dwaj. A o skutkach długofalowych można gdybać.

Zbudowanie pozycji wśród okolicznych państw? Niemcy, Czechy, Słowacja i Białoruś nie skomentowały. Umocniono przyjaźń z Litwą i obecną ekipą rządzącą Ukrainy. Ale z Ukrainą jak dotąd jest tak, że są w WNP i mają ruską armię na swoim terytorium. To jednak mocniejsza pozycja i nie ma podstaw, by nazywać nas liderem na tamtym obszarze.


Tępicielu

wrogmitow

Patrzę gdzie Polska kiedyś była, lub gdzie miała wpływy. Patrzę gdzie dziś ma poważne wpływy (lideruje). Wychodzi, że “Europa Środkowa” to Polska w granicach jałtańskich i nic więcej.

Hmm.
No nieźle.
A tak ze dwadzieścia lat temu, co byś powiedział takiemu Giedroycowi?
Że patrzysz w atlas, patrzysz gdzie Polska ma poważne wpływy i Ci wychodzi, że Giedroyc ma zostać szewcem, bo cały jego plan do bani? Bo Polska nie ma szans na bycie liderem, bo podlega sowietom?

No toś odkrył Amerykę, z tymi doniesieniami, jak jest.
Jesne, że nie ma żadnej konkretnej mitelojropy.
Sto pięćdziesiąt lat temu nie było konkretnej Polski.
Jasne, że Polsce daleko do bycia liderem.
Ale już teraz nasi wschodni sąsiedzi (prócz Białorusi oczywiście) zabiegają o Polskie wsparcie dla swoich spraw. A to jakiś start.


Tak ze dwadzieścia lat temu?

Niewiele. Chociaż... przypominam sobie ze stanu wojennego (a to już ponad dwadzieścia lat temu) takie podziemne pismo “Niepodległość”. Była tam seria reportaży z Czechosłowacji i NRD. No i w którymś z tych artykułów o sytuacji w NRD był opis rozmów, jakie przy piwie prowadził Polak z Enerdowcami. A oni z pretensjami, że w sumie to daliśmy dupy 13 grudnia, bo jeśli ktoś mógł w tym bagnie coś rozruszać, to tylko Polacy (z drugiej strony atak, że osłabiamy siłę oporu bloku wobec agresji imperialistycznej, czy coś w ten esej). Z tego wniosek, że wtedy mieszkańcy NRD na coś ze strony Polski liczyli i, przynajmniej niektórzy pokładali w niej nadzieje. Z grubsza podobne były tony z Czechosłowacji. A dziś? O coś naprawdę ważnego (coś ważniejszego niż uniokonstytucja) Czesi, albo Niemcy w Polsce zabiegają? Co do wschodnich sąsiadów, do konkretnie jeden sąsiad. Tylko że to już naprawdę żadna Europa Środkowa a tak Wschodnia, jak tylko możliwe. No i po tylu latach reprezentowania przez Polskę, Ukraina jest Polsce tak odległa, jak chyba tylko w dwudziestoleciu międzywojennym.

Pozdrawiam


.

.


Tępicielu

Jeśli twierdzisz, że liderem jest ten, na kogo liczą jęczący przy piwku uciśnieni obywatele, to w tym regionie za czasów Rzeckiego liderem była Francja.

Moim zdaniem ta karta jest jeszcze w grze.

I choć sam się temu dziwię, bo Kaczorów nie lubię i pokrzykiwania Lecha mnie irytują — to na niego oglądają się, nie tylko Juszczenko, ale i Liwini, Łotysze, a dość bliskie porozumienie z Klausem też nie jest tajemnicą.

Zwracam uwagę, że Litwa przewraca do góry nogami swoją historiozofię czy jak tam nazwać taką historyczno – polityczną mitologię... Polacy dekadę temu byli tam dla nich jedynie wynaradawiającymi okupantami — teraz akcentują wspólną historię i świętują z nami 3 maja. To nie przypadek.

Akurat Ukraina jest w mojej ocenie najsłabszym ogniwem — bo jest poza UE. Siłą rzeczy musi mieć zupełnie inne cele polityczne. Tymczasem wewnątrz UE, (wbrew temu co wciąż się powtarza, że sojusze są płynne), małe państwa od Bałtyku po Karpaty mają wiele wspólnych interesów, odmiennych od Niemiec i Francji. Te państwa muszą wchodzić w sojusze, i nic dziwnego, że najbardziej liczy sie największy.


Odysie

Jasne, że Litwini i Łotysze się oglądają. Jak jedziesz samochodem i widzisz ciężarówkę jadącą od pobocza do pobocza, to się oglądasz. Porozumienie z Klausem dotyczy tylko jednej sprawy – uniokonstytucji. W sprawie tarczy negocjowaliśmy oddzielnie, a w sprawie Gruzji – http://wiadomosci.onet.pl/1807983,12,item.html

To, co odstawia Litwa, to faktycznie jest historiozofia. Czy im się to podoba, czy nie, Polska włączyła ją w obszar cywilizacji zachodniej, bez tego prawdopodobnie przepadliby w ramach zbierania ziem “ruskich” i członkostwa w ZSRR nie traktowaliby jako okupacji.

No… dobra. Na Litwie mamy wpływy. Można powiedzieć z czystym sumieniem, że Europa Środkowa to nie tylko Polska, ale tez i Litwa. Czy jednak większe niż Niemcy ze swoimi inwestycjami, lub Rosjanie z milionem mieszkańców, albo Amerykanie, którzy są gwarantem ich bezpieczeństwa?

No niby te małe państwa mają różne interesy niż Francja i Niemcy, ale to jeszcze nie oznacza, że przy szukaniu sojuszników wybierają właśnie Polaków. Na pewno nie Węgrzy, Czesi, lub Słowacy. Zresztą z tych WSZYSTKICH komentarzy, jakie się tu pojawiły, i Igły, i Magiii i moich wynika jedno, że w sumie Europa Środkowa to także i Niemcy. A wtedy Polska NA PEWNO nie jest liderem. No i pytanie, czy to głównie Polska i obszar byłego ZSRR “nie mają wiele wspólnych wspólnych interesów, odmiennych od Niemiec i Francji”. Bo już takie Węgry od 300 lat są prohabsbursko/proniemieckie. O czeskim włazidupstwie względem Niemiec mówi się u nas dużo, w znacznym stopniu z kompleksów, ale też i to spostrzeżenie ma swoje podstawy. Pozostałe kraje grupy wyszehradzkiej mają podobnego typu doświadczenia z Niemcami i Francją, ale na zupełnie inną skalę. Wystarczy porównać jak wyglądało życie w Protektoracie Czech i Moraw i w Generalnym Gubernatorstwie, albo ile czasu byli w strefie wpływów Rosji (41), a ile Polska (prawie 300). Przez to mają inne postrzeganie rzeczywistości i to co my uważamy za oczywiste, dla nich wcale nie jest (patrz wypowiedź Klausa o Gruzji).

Magio:

Jaki ton przeważał? Jedność, czy różnorodność?
Nie pisałem na podstawie wikipedia, ani w ogóle internetu. Na podstawie dwóch książek (no…, dobra, książeczek). Ale o tej niemieckiej inicjatywie przeczytałem w internecie. Faktycznie, dokładnie 11 (lub 12, różnie podają) lat wcześniej. Tylko idea ta sama – niemiecka dominacja w Polsce. I jak każda brednia długo nie przetrwała. Raptem kilkanaście lat.


Panie Tropicielu

Niemcy?
One są jednością od 130 lta z przerwą na NRD i cały czas na Austrię.

Jeżeli o nich chodzi to wschodnie Niemcy tak, ale co ze środkową europą ma wspólnego Bawaria albo Szwabia?
Bo Austria , Meklemburgia, czy Saksonia już tak

Tu chodzi raczej o niemiecką kulturę, język, wpływy ekonomiczne i liczne mniejszości niemieckie wygnane dopiero po II WŚ a z Rumuni w latach 70tych.

Tyle, że aby prowadzić wspomnianą politykę i reprezentować mniejsze kraje to najpierw trzeba sformułować cele takiej polityki i dobrać do nich narzędzia.

Ty natomiast jesteś zwolennikiem licznej grupy, która wyśmiewa już sam zamiar a jako argument podajesz to, że ponieważ takiej polityki nie ma to znaczy, że jej nie winno być.

To jest szkodliwe myślenie.
Podobnie jest z rurociągiem z Brodów i Gruzją. Ponieważ nas tam do tej pory nie było to jak są plany naszej ekspansji oznacza to tylko, że są głupie bo inni już tam są.
To jet chore.

Równie logiczne jak myślenie, że ponieważ nie miałem samochodu to tym bardziej sobie go nie kupię.


Igło

“Jeżeli o nich chodzi to wschodnie Niemcy tak, ale co ze środkową europą ma wspólnego Bawaria albo Szwabia?
Bo Austria , Meklemburgia, czy Saksonia już tak”

No więc co wspólnego ma Maklemburgia z Zagłębiem Donieckim, bo przecież jeśli plany politycznej ofensywy Polski mają mieć poważne rozmiary, to bez Ukrainy istnieć nie mogą. Nie chodzi o obśmianie, tylko o wykazanie, że poza bliskością geograficzną mieszkańców “Europy Środkowej” nie łączy nic. Ani alfabet, ani wiara, ani doktryny polityczne, ani historia. Nic.

“Tyle, że aby prowadzić wspomnianą politykę i reprezentować mniejsze kraje to najpierw trzeba sformułować cele takiej polityki i dobrać do nich narzędzia.”

Bingo. I dodałbym jeszcze, że trzeba wiedzieć kogo konkretnie chce się do tej polityki włączyć. A na razie nie ma ani jednego, ani drugiego, ani trzeciego. To dużo mówi o treściwości pojęcia “Europa Środkowa” w rozumieniiu, w jakim chcielibyśmy, żeby istniało.

“Ty natomiast jesteś zwolennikiem licznej grupy, która wyśmiewa już sam zamiar a jako argument podajesz to, że ponieważ takiej polityki nie ma to znaczy, że jej nie winno być.”

Nieprawda. Nie wyśmiewam zamiaru (choć się z nim nie zgadzam, bo uważam, że lepsze dla Polski jest bycie nieodłączną częścią Zachodu, niż bycie liderem grupy będącej przedmiotem handlu między silnymi), tylko stwierdzenie, że nasze zamiary się spełniły i liderujemy. Liderujemy w naszych zamiarach. Jak się z tego nie śmiać?
Nie wyśmiewam stwierdzenia, że Polska powinna być aktywnym graczem politycznym między dajmy na to Łabą, Dunajem i Dnieprem, tylko stwierdzenie, że to jakiś obecnie realny byt, w którym na dodatek Polska lideruje. Zacytuję jeszcze raz Młodego konserwatystę: “bo może słabi militarnie, to jednak pozycję lidera w środkowej Europie mamy na razie niekwestionowaną”. Rzecz w tym, że to nie jakiś Młody konserwatysta raz się zagalopował, tylko słychać takie głosy bez przerwy.

Ropociąg z Gruzji? A czy uczyni on nas kimś szczególnym na tle Czech, czy Rumunii?


To może inaczej...

Czy to, ze mamy/jesteśmy składnikiem zachodu to mamy się zajmować sprawami ochrony delfinów w m.Śrdódziemnym oraz uciekinierami afrykańskimi na Maderę?

Czy może bezpieczeństwem krajów bałtyckich praktycznie pozbawionych armii, pomagać Ukrainie w jej europejskich i natowskich aspiracjach, budować wspólne połączenia energetyczne, inwestować w Czechach i Słowacji i w podobnych drobiazgach, jak wywalenie sowietów z Nadniestrza?

I czy to aby nie jest czymś na kształt wspólnoty interesów środkowej europy, której nie ma?
Wedle ciebie.


Igło

Mamy działać tak, żeby reszta Zachodu interesowała się bardziej kwestią rosyjskiej ekspansji, a nie afrykańskimi uciekinierami. A że nasza skuteczność w tej kwesti jest, jaka jest, to cóż... Czy może być inaczej, jeśli nasza aktywność na Zachodzie
sprowadza się do “nie temu” i “nie tamtemu”? Jeśli Kwaśniewski i Kaczyński byli częściej w Wilnie i Kijowie, niż w Paryżu i Berlinie? Na pytanie, czy to słuszny kierunek polskiem polityki, odpowiadam – NIE!

Myślę, że Austriaków, a nawet Węgrów i Czechów g… interesuje kwestia Naddniestrza. Nie mówiąc o Maklemburgczykach, będących za tym, żeby sowiety tam zostały.


To, że

nie interesuje, to znaczy tylko, że są głupi.

Bo prawdziwe zagrożenie idzie tylko z jednej strony.

Zgodzę się tylko z tym, że nasi nie mając planu, nie potrafią nikogo o tym przekonać.
I wtedy najlepsze są takie poglądy, jak pańskie.
Jak się nie widzi i nie słyszy to znaczy, że tego nie ma.

Rzymianie też zbudowali limes na Dunaju i Renie.

Ale Germanie i Słowianie się tym nie przejęli.


Głupi?

To zagrożenie ostatecznie zawsze dochodzi do Polski, a do Czechów i Węgrów dotarło tylko raz, do Austriaków też raz, jak je sami sprowokowali. Głiupi to by byli, gdyby traktowali realia innego kraju za własne. Jakby nie patrzeć wszystkie te trzy kraje poukładały sobie stosunki ze światem wygodniej niż Polacy, co o czymś świadczy.


Pan żartujesz?

Do Paryża, też raz tylko Kozacy wjechali?

A do Lizbony wcale.

Szkoda czasu na głupstwa.
Mojego czasu.


Tępicielu

Myślę, że dla Polski o wiele trafniejszym terminem określającym obszar naszych aspiracji jest strefa postjagiellońska niż Europa środkowa. Wspólna historia z ludami Litwy, Białorusi, Ukrainy, a także Łotwy jest rdzeniem jakiejś wspólnoty. Węgry i Czechy oraz reszta obszaru posthabsburskiego jest tu raczej w roli partnerskiej. Wierzę w trwałość uwarunkowań kulturowo-historycznych i chcę tu podkreślić z całą mocą, że Polska odarta ze związków ze wschodem, choćby najtrwalej osadzona na zachodzie — będzie okaleczona. Wystarczy już, że mamy niezaleczoną ranę po Żydach.

Myślę, że możemy jednak co nieco zaoferować innym krajom na terenach dawnej Rzeczpospolitej. Myślę, że mimo wszystko my się wśród nich najbardziej liczymy.
Myślę, że nadajemy się na lidera bardziej niż Niemcy z dwóch przyczyn. Pierwsza — Polak prędzej zrozumie realia Litwy czy Ukrainy, niż Niemiec. Druga — Niemcy są za silne i za blisko. Nawet Litwie nie grozi dziś, że zostanie przez Polskę zdominowana, skolonizowana. Te kraje pamiętają do dziś, że, podobnie jak my, były polem bitewnym Niemiec i Rosji. Że oba kraje ostrzyły sobie na nie zęby. Niemcy jeszcze długo nie zasłużą na rolę lidera w tej części Europy.

I nie zgodzę się absolutnie, że bardziej powinno nam zależeć na sojuszach z Paryżem i Londynem, niż z sąsiadami. Ten błąd już raz popełnili nasi dziadowie.

Oczywiście, bez zachodu, postjagielloński commonwealth nie ma szans w starciu z Moskwą. Ale tylko razem możemy mieć taką siłę, by móc w ogóle zaistnieć jako partner, nie wasal zachodu.

A że jest to wciąż bardziej mglisty projekt, niż fakt — to osobna sprawa.


Odysie

“Myślę, że dla Polski o wiele trafniejszym terminem określającym obszar naszych aspiracji jest strefa postjagiellońska niż Europa środkowa. Wspólna historia z ludami Litwy, Białorusi, Ukrainy, a także Łotwy jest rdzeniem jakiejś wspólnoty”

To chyba pierwszy konkret. Dziękuję.

“Wierzę w trwałość uwarunkowań kulturowo-historycznych i chcę tu podkreślić z całą mocą, że Polska odarta ze związków ze wschodem, choćby najtrwalej osadzona na zachodzie — będzie okaleczona. “

Nikt nie kwestionuje, że Polska powinna być obecna na Wschodzie. Prawie każdy większy kraj stara się być obecnym na wymienionym obszarze, ostatnio nawet Francja. Ale czy do tego stopnia, by miał on być dla nas priorytetem?

“Myślę, że możemy jednak co nieco zaoferować innym krajom na terenach dawnej Rzeczpospolitej. Myślę, że mimo wszystko my się wśród nich najbardziej liczymy.
Myślę, że nadajemy się na lidera bardziej niż Niemcy z dwóch przyczyn. Pierwsza — Polak prędzej zrozumie realia Litwy czy Ukrainy, niż Niemiec.”

Wiemy o nich więcej, to prawda. Ale w przypadku Ukrainy ta nasza wiedza o nich ma też swoją ciemniejszą stronę. Kiedy żyliśmy w związku państwowym, jako I RP, CK czy II RP, to właściwie nie było takiego pokolenia Polaków i Ukraińców, które nie wzięłoby się za łby.

“I nie zgodzę się absolutnie, że bardziej powinno nam zależeć na sojuszach z Paryżem i Londynem, niż z sąsiadami. Ten błąd już raz popełnili nasi dziadowie.
Oczywiście, bez zachodu, postjagielloński commonwealth nie ma szans w starciu z Moskwą.” Ale tylko razem możemy mieć taką siłę, by móc w ogóle zaistnieć jako partner, nie wasal zachodu.”

Beck istotnie grał blotkami odległych aliansów. On nie miał wyboru. Czy jednak sojusz z USA nie jest jeszcze odleglejszy? Sama wspólnota postjagielońska szans z Rosją może by i nie miała, a może miała, trudno powiedzieć. To byłoby jakieś 100 milionów ludzi, a ukraińskie siły konwencjonalne są bardzo poważne. Tylko czy naturalnym wnioskiem z przyjęcia takiego planu nie jest konstatacja, że wejście do UE i NATO było błędem, skoro stawia nas to po drugiej stronie barykady niż Ukraina, która miałaby być najważniejsza? Trzeba też zauważyć, że państwo Jagiellonów kładło Moskwę lewą ręką, a z Niemcami w ogóle nie musiało walczyć, bo to nie była ta liga polityczna, gospodarcza i wojskowa, a więc funkcjonowało w dużo bardziej sprzyjających warunkach.

“Ale tylko razem możemy mieć taką siłę, by móc w ogóle zaistnieć jako partner, nie wasal zachodu.”

Ja tam wolałbym, żeby Polska była po prostu Zachodem, a nie jego partnerem, czy wasalem. W końcu przez pierwszą połowę swego istnienia Polska była takim samym Zachodem jak każdy inny. A tu nagle w 1573 roku kronikarze francuscy informowali, że Walezy powrócił z “orientalnego” kraju (określenia “wschód-zachód”, czy “Europa-Azja” nie były jeszcze w modzie). To, moim zdaniem, jest lepsze zabezpieczenie. Za kogo człowiek byłby bardziej gotów walczyć: za brata, czy za najlepszego przyjaciela brata?

“A że jest to wciąż bardziej mglisty projekt, niż fakt — to osobna sprawa”

I to do tego stopnia, że na Białorusi stoją wycelowane w Polskę rakiety.

Pozdrawiam


Wreszcie

Przechodzimy od ślizgania się po powierzchni stereotypów do fajnej dyskusji.
Odpowiem później, muszę wyjść.
Pozdrawiam


Tępicielu

Nikt nie kwestionuje, że Polska powinna być obecna na Wschodzie. Prawie każdy większy kraj stara się być obecnym na wymienionym obszarze, ostatnio nawet Francja. Ale czy do tego stopnia, by miał on być dla nas priorytetem?

Tak!
Dlatego, że dla nas obszar postjagielloński nie jest, jak dla prawie każdego większego kraju. Jak dla Francji czy innej Hiszpanii.
To jest, po pierwsze za naszą granicą. A w naszym interesie jest, by nasza granica nie była jakimś limes, końcem świata. Nowym murem berlińskim.
Po drugie — to obszar naszego, wspólnego z sąsiadami dziedzictwa kulturowego.
Francuzi próbują robić jakąś Unię Morza Śródziemnego — z podobnych przyczyn. A przecież więzi Polski z Litwą i Rusią są głębsze pod każdym niemal względem niż Francji z Algierią.

(Na marginesie — wojna w Algierii była równie brutalna i brudna co rzezie i dawniejsze bunty i ich tłumienie na Rusi. Tandem Francja – Niemcy też powstał na przekór stuleciom wojen.)

Dlatego to ta dziedzina polityki musi być naszym priorytetem, tuż po utrzymaniu się w kręgu kultury zachodniej.

Czy jednak sojusz z USA nie jest jeszcze odleglejszy [ niż sojusz z W.Brytanią i Francją – odys ]? Sama wspólnota postjagielońska szans z Rosją może by i nie miała, a może miała, trudno powiedzieć. To byłoby jakieś 100 milionów ludzi, a ukraińskie siły konwencjonalne są bardzo poważne. Tylko czy naturalnym wnioskiem z przyjęcia takiego planu nie jest konstatacja, że wejście do UE i NATO było błędem, skoro stawia nas to po drugiej stronie barykady niż Ukraina, która miałaby być najważniejsza?

Atrakcyjność Polski dla wschodnich sąsiadów jest pochodną naszych związków z zachodem. Być może “Unia Środkowoeuropejska” miałaby niezłe szanse na polityczną niezależność, ale taki autonomiczny byt nie ma szans powstania. Choćby dlatego, że Rosja i UE na to się zgodzić nie mogą. Jedyna szansa, to współpraca regionalna, wzajemne wsparcie w ramach UE i NATO w relacjach z zachodnimi sojusznikami (gotowymi tanio sprzedać dowolny z tych krajów) i z Rosją, chętną “wyzwolić” Rusinów, Bałtów czy Polaków przy pierwszej okazji.

Warto wspomnieć, że Rzeczpospolita powstawała przez wieki ewolucji od luźnego związku czy sojuszu dynastycznego, do jednolitej republiki (w konstytucji majowej). Po wszystkim, co tu się zdarzyło od rozbiorów, nie sposób przywracać ot tak silnej unii między narodami pod szyldem Polski.

Ja tam wolałbym, żeby Polska była po prostu Zachodem, a nie jego partnerem, czy wasalem. W końcu przez pierwszą połowę swego istnienia Polska była takim samym Zachodem jak każdy inny. (..) To, moim zdaniem, jest lepsze zabezpieczenie.

Być może i ja bym wolał. Ale tak to już jest, że nie leżymy między Francją a Hiszpanią, ani między Francją a Niemcami.
Francuzi nie zechcą w przewidywalnej przyszłości umierać za Gdańsk. Choćby nasi politycy przeprowadzili się do Paryża.

“A że jest to wciąż bardziej mglisty projekt, niż fakt — to osobna sprawa”
I to do tego stopnia, że na Białorusi stoją wycelowane w Polskę rakiety.

Właśnie.
Białoruś jest największym wyzwaniem — ale nade wszystko przestrogą.
Warto się spieszyć.


Odys, Tępciel

Europa Środkowa w żaden sposób nie będzie zainteresowana współpracą z nami na zasadach naszej dominacji z wielu powodów. Ale wskazałbym takie:
1. Niski poziom cywilizacyjny. Wszystkie kraje na południe o Polski oraz kraje bałtyckie prezentują wyższy poziom kultury materialnej niż Polska. Od dróg po uniwersytety czy też takie sprawi jak kino czy literatura.
2. Niski poziom rozwoju gospodarczego – pochodna pkt 1 – wszyscy mają raz lepiej czy raz gorzej tyle że jakoś tak po latach okazuje się że np w Polsce jest poziom penetracji netem niższy niż we wszystkich Państwa UE (poza Bułgarią, Rumunia ma większy) nie mówiąc już o PKB. Wizyta w “biednych” steranych kryzysem Węgrach, nie mówiąc już o Czechach pokazuje naszą realną słabość na tym polu.
3. Niska jakoś systemu politycznego – dla często rozchwianych krajów EŚ-W sprawny i stabilny rząd w Polsce byłby jakimś oparciem tyle że u nas jest równie kiepsko jak u nich a często nawet gorzej (vide okres 2005 – 2007)
4. Nasza niechęć do UE – a dokładnie naszych polityków – Kraje EŚ-W (poza Klausem) są zachwycone UE i rozumieją że z takim TL to one zyskują a nie tracą. Tyle że u nas jest inne myślenie w klasie politycznej.

Odsy mówi o potrzebie budowy jakiegoś partnerstwa, tyle że jak można budować partnerstwo jeśli nikt go nie chce. I jeśli my im nie możemy zaproponować? Poza faktem ze mamy 38 mln ludzi (ale i tak Ukraina ma więcej) nie mamy żadnego realnego argumentu.


Woodya

Zgadzam się (poza pkt.4 i stwierdzeniem, że kraje bałtyckie prezentują wyższy od nas poziom kultury materialnej jak kino, czy literatura – nie mamy uboższej kultury, wręcz przeciwnie). Tylko nie chciałem ja tego pisać, bo już mnie tu zjechano za zrzędzenie i czarnowidztwo.

Odysie:

“Dlatego to ta dziedzina polityki musi być naszym priorytetem, tuż po utrzymaniu się w kręgu kultury zachodniej.”

Cieszę się, byłbyś tu gotów nas w ostatniej powstrzymać (“TUŻ PO utrzymaniu się w kręgu kultury zachodniej”).


@Woodya

Błąd, błędem pogania.

1. Niski poziom cywilizacyjny. Wszystkie kraje na południe o Polski oraz kraje bałtyckie prezentują wyższy poziom kultury materialnej niż Polska. Od dróg po uniwersytety czy też takie sprawi jak kino czy literatura

Niski poziom cywilizacyjny to mają bałtowie po 60 latach sowieckiej okupacji. W czym mają wyższy poziom kultury materialnej albo kultury?
Jezeli kultura tam była związana albo z Polakami albo z Niemcami?

2. Niski poziom rozwoju gospodarczego – pochodna pkt 1 – wszyscy mają raz lepiej czy raz gorzej tyle że jakoś tak po latach okazuje się że np w Polsce jest poziom penetracji netem niższy niż we wszystkich Państwa UE (poza Bułgarią, Rumunia ma większy) nie mówiąc już o PKB. Wizyta w “biednych” steranych kryzysem Węgrach, nie mówiąc już o Czechach pokazuje naszą realną słabość na tym polu.

Poziom penetracji netem?
Zapewne ma pan na myśli poziom penetracji przez sowiecki – hakerski atak na ich państwa i związany tym paraliż działania struktur państwowych?
Co do PKB, to proszę o wyjaśnienie?
Bo nie dość że na tzw. głowę to mają taki sam albo niższy, jak na Litwie to na dodatek poziom/porównanie zarobków i cen świadczy dwukrotnie na korzyść Polski.
I na dodatek ich waluty nie są samodzielne tylko podwiązane pod Euro albo dolara.
Nie mają przemysłu, poza Ignalinem i Mozejkami a ich gospodarki oparte są tylko na handlu i usługach, głównie finansowych i spenetrowanych przez sowiecki albo skandynawski kapitał?

3. Niska jakoś systemu politycznego – dla często rozchwianych krajów EŚ-W sprawny i stabilny rząd w Polsce byłby jakimś oparciem tyle że u nas jest równie kiepsko jak u nich a często nawet gorzej (vide okres 2005 – 2007)

Niska jakość i owszem – przedterminowe wybory, prezydenci z odzysku emigracyjnego, partie zakładane za pieniądze KGB a nawet jeden premier agent.
To gdzie ta wyższość?
Nie mówiąc o kilkudziesięcioprocentowej mniejszości sowieckiej nie znającej języka, bez paszportów za to powiązanej z ruską mafią albo wywiadem?

4. Nasza niechęć do UE – a dokładnie naszych polityków – Kraje EŚ-W (poza Klausem) są zachwycone UE i rozumieją że z takim TL to one zyskują a nie tracą. Tyle że u nas jest inne myślenie w klasie politycznej.

Nasz czyli czyj?
A co ja mam wspólnego z Klausem, który jest dla mnie tak samo głupi jak Korwin?
A u nas Korwin ma oparcie na własnym blogu oraz na S24.
A nawalanka pomiędzy Pis i Po ma tylko tak naprawdę wymiar osobisty?
Nie polityczny?
Ciekawe, że większość bierze na poważnie Niesiołowskiego i Kurskiego?
A nie za oddelegowanych idiotów?

I jakie to jest inne myślenie u nich i u nas, jeżeli u nich istnieje sowiecka mniejszość rozwalająca państwa?

Czy pan aby nie za bardzo dużo powtarza?
Tytułów?
W gazetach?


Igło

“Co do PKB, to proszę o wyjaśnienie?
Bo nie dość że na tzw. głowę to mają taki sam albo niższy, jak na Litwie”

Nie.
http://www.imf.org/external/pubs/ft/weo/2008/01/weodata/weorept.aspx?sy=...

“Nie mają przemysłu, poza Ignalinem i Mozejkami a ich gospodarki oparte są tylko na handlu i usługach, głównie finansowych”.

No tak to już jest, że wiek XIX dobiegł u nich końca, i rozwoju gospodarczego nie mierzą wydobyciem węgla w przeliczeniu na głowę obywatela, ani przetopioną stalą. U nas faktycznie postawione na potrzeby zbrojeniowe ZSRR molochy są w rękach państwa, reszta kraju dopłaca, a one mają się dobrze. To jest nasza przewaga? I czy nasz rynek usług nie jest spenetrowany przez zagraniczny kapitał?

“Niska jakość i owszem – przedterminowe wybory, prezydenci z odzysku emigracyjnego, partie zakładane za pieniądze KGB a nawet jeden premier agent”

To o Bałtach, czy o nas? Bo, poza prezydentem z odzysku, wszystko do nas pasuje.

“A co ja mam wspólnego z Klausem, który jest dla mnie tak samo głupi jak Korwin?”

Gruba przesada, to po pierwsze, a po drugie… że też akurat ktoś głupi musi być tym jedynym, który popiera polskie postulaty na arenie UE.


Poza tablką

A są i inne, to brak argumentów.
I nie o węgiel mi tu chodzi.
Weź chłopie porównaj jeszcze stopień migracji z naszych krajów.
Oraz to co najważniejsze.
Zarobki i ich realną siłę nabywczą.


Co do kultury materialnej i zsowietyzowania

Zacytuję Rafała Ziemikiewicza z “Polactwa”.

“W naszym prawie czterdziestomilionowym kraju nakład sprzedany ksiąki literackiej 3.000 egzemplarzy uchodzi za duży, a 10.000 to już bestseller. [...] Co tam Czesi, Litwini, których jest trzy miliony,z czego jeden nie mówi po litewsku, a pozostałe dwa znają rosyjski i mogą czytać wszystko w tamtejszych, masowych, a więc wielokrotnie tańszych wydaniach, za nakład podstawowy uważają 2.000. Na warszawskim Stadionie Dziesięciolecia [...] nie znalazłem ani jednego stoiska z polskimi książkami [...] Znalazłem za to aż cztery wypożyczalnie książek rosyjskich. Aż tyle jest potrzebne do obsłużenia handlujących kacapów, w stosunku do których przeciętny Polak żywi bezgranicze poczucie cywilizacyjnej wyższości, odreagowując na nich kompleksy niższości, jaki ma wobec Zachodu. [...] A ile razy zdarzyło się państwu widzieć polskiego straganiarza czytającego w oczekiwaniu na klientów książkę?”.

Wiem, że są inne table, ale wśród nowszych, niż powiedzmy 5-letnie nie widziałem takiej, która podciągnęła by nas z ostatniej pozycji w tej lidze.


Przecież

W tym bełkocie Ziemkiewicz przeczy sam sobie?
Czy ty kupujesz płyty i książki na stadionie?
Polskie?

Wedle tego pajaca to stadion jest sklepem dla Polaków a nie dla przemytników?
Też tak sadzisz?

Więc bez demagogii.

A tu masz oficjalne dane unijne.

http://pl.wikipedia.org/wiki/Ekonomia_Unii_Europejskiej

I nadal nie odpowiedziałeś o realnej sile nabywczej polskich i cudzych wynagrodzeń.


Wedle tych danych z wikipedii

Polska też jest na ostatnim miejscu z tej czwórki. A w kwestii wynagrodzeń to ja czekam. Ty wywołałeś kwestię, podaj źródło.

W kwestii nakładów książek literackich Ziemkiewicz też “sam sobie przeczy”? W kwestii straganiarza “czytającego książkę” też?


Jest coś ciekawego w Twoim linku

Druga tabelka. “Poziom życia w Unii Europejskiej”

Trzecia kolumna: Estonia 72,1% średniej UE, Litwa 60,3%, Łotwa 58,0%, Polska 53,6%...


I tutaj

choć nie najnowsze.
Ale dolar w Polsce jest już 2 razy tańszy.

http://biurose.sejm.gov.pl/teksty_pdf_05/i-1137.pdf


Co pokazałeś?

W linku drugim i trzecim, że w początkach 2006 roku nominalna płaca minimalna w Polsce była wyższa niż w pribałtice. I że w Turcji jest tylko o połowę niższa niż w USA. Nie oznacza to, że poziom życia w Turcji jest tylko o połowę niższy. Bo wysokość płacy minimalnej jest jeszcze dalsza niż nominalny PKB od realiów w tym względzie. Ma za to wpływ na poziom bezrobocia, jeżeli jest nieadekwatnie wysoki do wydajności pracy, co tak brutalnie było widać w Polsce przed paru laty i dziś też, choć w wyniku emigracji problem zelżał.


Dobra, nie będę się dłużej przerzucał

Zwłaszcza, że z ani jednej z tych tabel nie wynika, by Polska stała w rozwoju gospodarczym wyżej w stopniu znaczącym. A to ma wpływ na atrakcyjność Polski w oczach tych państw.


A co ja mam ci pokazać?

Że Polska to London City?

Chodzi mi o to, że poziom życia, zarobków w krajach bałtyckich a także w Czechach, Słowacji, Węgrzech jest zbliżony.

Naszą przewagą jest to, że mamy większą gospodarkę, opartą o bardziej zrównoważony rozkład sektorowy tym samym lepiej zabezpieczony przed fluktuacja międzynarodową.
Lub atak spekulantów.


Mi nic

poza ewentualnie jednym (bo jasne, że Polska dzięki większej ilości mieszkańców ma większą gospodarkę, skoro ich poziom rozwojów jest podobny): czy większa gospodarka jest… duża. To ważne w sytuacji, gdy te kraje mają postawić na silniejszy związek z potencjalnym liderem.


Większa jest /duża/

Jak tak dalej pójdzie, to za kilka lat będzie zbliżona, do połowy PKB sowietów.

Gdyby zastosować efekt synergii z Bałtami, Czecho/Słowacją i dodać Ukrainę ( Białoruś ), to co wychodzi?
Wiem.
Marzenie?
Nie.

CEL.


tnm

Polskę predestynuje do liderowania państwom Europy Środkowej(byłe KDL-e i repibliki radzieckie) sam jej potencjał obszarowo-ludnościowo-gospodarczy, a także związki i doświadczenia historyczne państw tego obszaru oraz odmienne wobec państw Europy Zachodzniej interesy.
Na dziś powiedzieć można iż takim liderem zdarza się Polsce być, i powinniśmy dążyć do umacniania tej pozycji, w interesie całego regionu, bo jak nie my to kto?


Krk, nie rób mi tego

Razem z Sergiuszem, Igłą, Barbapapą, Zbigniewem Szczęsnym, Odysem, Magią i Woodyą przez 4 dni oczyszczaliśmy tę stajnię augiasza, by wreszcie dojść do wniosku, że chodzi o Polskę, Litwę, Łotwę, Białoruś i Ukrainę. Wyszło, że nasze związki z pozostałymi byłymi krajami bloku nie są zbyt silne. Że kiedy Czech i Polak patrzą na tą samą rzecz, to opisują ją tymi samymi słowami, ale mają co inego na myśli, gdyż inaczej pojmują rzeczywistość, w związku z różnymi doświadczeniami życiowymi. Z wyjątkiem pierwszych 45 lat po II wojnie światowej (cóż to jest? w naszych krajach mamy tysiącletnie zabytki) nasze wspólne doświadczenia sprowadzają się do tego, że prowadziliśmy ze sobą wojny. Kiedy ostatnio zdażyło nam się liderować we wspólnej akcji z Węgrami (negocjacje w kwestii przystąpienia do NATO i UE prowadziliśmy oddzielnie)? I to te KDL-e. Bo co mamy wspólnego z Bułgarią i Rumunią to już w ogóle nie rozumiem.


Gruzję

Sprawa Gruzji to symbol tego co nas łączy – obawa przed uprzedmiotowieniem ze strony Rosji a i Europy Zachodniej.

Do liderowania nie trzeba uprzedniego określenia składowych Europy Środkowej i zakreślania jej granic, jednymi sprawami zainteresowani będą ci, innymi tamci, wspólnym mianownikiem jest właśnie poczucie marginalizowania z jednej strony przez Rosję a z drugiej przez problematycznych sojuszników unijnych.


w kwestii formalnej

Woodya zaczął — T on walnął tyradę z powrotem o całej Europie środkowo-wschodniej, wyliczając pieczołowicie Bułgarię i Rumunię.

Rzeczywiście, warto wrócić do realnego kręgu zainteresowań — możliwych wpływów RP: do obszaru państw bałtyckich (z Estonią z rozpędu), Białorusi, Ukrainy. Czechy, Słowacja, Węgry — sporadycznie (te państwa są na styku przestrzeni postjagiellońskiej i posthabsburskiej).


re: Lider Europy Środkowej

Dlaczego my mamy liderować?
Nie dlatego, żeśmy bogatsi, bardziej kulturalni itp.

Dlatego, że małe państwa są małe, a Ukraina do zachodu aspiruje.
Małe państwa, nawet jeśli są bogate, nie są silne. Litwie wystarczy jeden Ignalin sabotować i cały kraj się chwieje. Zablokować jedną linię kolejową. Estonii mógł zagrozić realnie atak hakerów. Większej gospodarce, opartej na wielu dziedzinach, trudniej zagrozić jednym pociągnięciem za sznurek. To raz. Dwa: małe kraje nie mają armii. Polska jednak ma i oby miała lepszą. Dalej. Polska mimo wszystko jest na drodze wschód – zachód. Litwę można ominąć. Łotwę też. Polskę dużo trudniej.
W normalnych warunkach Ukraina byłaby znacznie istotniejsza jako kandydat na lidera. Ale Ukraina jest zbyt zniszczona, zbyt młoda (nie tłumaczcie mi, że Ruś Kijowska starsza od państwa Polan, nie o tym tu mowa), zbyt niestabilna, zbyt mało zachodnia, zbyt wiele ma problemów. Demografia, kłopot z tożsamością, mafijna gospodarka i polityka, etc,etc. Ukraina potrzebuje Polski by się westernizować. Polska potrzebuje by Ukraina się westernizowała.
No i na koniec — geografia. Trudno trwale współpracować państwom, które ze sobą nie graniczą (jeśli jedno z nich nie jest imperium). Litwa z Ukrainą bez Polski nie stworzy realnego sojuszu.

I jeszcze do p. Woodyi. Chodzi o liderowanie, nieformalne przywództwo w regionie — nie o dominację. Właśnie dlatego, ze Polska ma małe możliwości zdominować sąsiadów, ma większe szanse na ich zaufanie niż Niemcy czy Rosja. Wokół Polski może powstać grupa państw działających w wielu sprawach wspólnie, ale nie pod niczyim berłem.

PS. Tępicielu.
Nijak nie rozumiem, co chciałeś do mnie powiedzieć w ostatnim zdaniu Twojej wypowiedzi do mnie:

Cieszę się, byłbyś tu gotów nas w ostatniej powstrzymać


.

.


Odysie

Ja to wszystko rozumiem, nawet zgadzam się w prawie całej rozciągłości, tylko że w tej całej sprawie (przynajmniej w mojej notce) nie chodzi o to, co Polska powinna robić, ani jakie może mieć w przyszłości możliwości, tylko o OBECNE prawdziwe samozadowolenie z wyimaginowanej pozycji “niekwestionowanego lidera”.

A co do powstrzymania się, chodzi mi o to, że napisałeś iż pozostanie w kręgu cywilizacji zachodniej jest jednak WAŻNIEJSZE od aktywności między Bugiem a Dnieprem, co jak sądzę, oznacza, że gdyby można było cofnąć czas i miałbyś na to wpływ, nie uzależniłbyś naszego przystąpienia do NATO i UE od jednoczesnego przyjęcia tam Ukrainy.

Jeśli zaś chodzi o hakowanie, to przeciez Estonia się z tego powodu nie załamała, a Gruzja nie dlatego przegrała wojnę. Było to utrudnienie, ale skąd wiadomo, czy i my nie mielibyśmy kłopotów?


Magio

Rumienię się.


odys

Swietnie to ująłeś. Zresztą to sprawy oczywiste, ich podważanie, wykręcanie kota na nice, znamionują mentalność postkolonialną, a zresztą jaką tam “post” – kolonialną, w zmienionych po 89’ warunkach.
Jest IV RP – projekt wolnych niezglajszachtowanych obywateli, przeciw III RP – bękartowi sługusów, hochsztaplerów-złodziei-bandytów i zwykłych zdrajców, dążących do roztopienia Polski w europejskiej mierzwie pseudo-Stanów Zjednoczonych Europy, dla osobistych nomenklaturowych korzyści.

Pozdrawiam


Tępicielu

Cieszę się ze zbliżenia stanowisk.

Teraz mogę Ci przyznać rację. Samozadowolenie jest zgubne. Nawet, jeśli się osiągnęło sukces. A Polsce do sukcesu w tej dziedzinie równie daleko co do sieci autostrad.

Co do przykładu hakersko-estońskiego jeszcze, to chodziło mi o to, że nasza niedoskonała gospodarka ma wiele filarów, nie samym internetem stoi. Trudniej ją powalić jednym pchnięciem. Myślę, że o to też Igle chodziło.

Pozdrawiam.


Krk

Zawiodę Cię, nie jestem zwolennikiem tzw. IV RP w tym sensie, jaki nadali temu hasłu Kaczyńscy. (Choć uważam, że potrzeba nam poważnych zmian ustrojowych).
I jestem zwolennikiem docelowej federalizacji Europy. Uważam, że to leży w interesie RP.

PS. No i język. Daj pokój. Czytać hadko.


Jak tam sobie chcesz

Się dystansować to się dystansuj, trochę mi podpadłeś tą pozą na jakąś tam myśl polityczną niezależną od obecnego politycznego układu, takim bajaniem w krainie komputerowych gier. Odbieram to jako mrugnięcie okiem do wykształciuchów: Ja wcale nie jestem taki moherowaty jak przypuszczalnie ten przedstawiany tu Wam właśnie operator straszliwego wiecowego języka, ja mówię do Was inteligentnie, rozwadniając jego jedno zdanie na dziesiątki setki i tysiące, tak jak się należy – nie;)?

No, jak tam powiedziałem: jak se chcesz…


Krk

Sory, to nie mruganie okiem. Ja piszę takim językiem jak mówię (plus minus). Unikam pisząc tego, czego nie lubię czytać.

Co do poglądów, hehe, z gier komputerowych — wiem że nie ma w naszych realiach liczącej się siły politycznej z którą mógłbym się utożsamiać. Muszę wybierać w tym co jest. Ale to nie znaczy, że muszę równać do szeregu.

Tak czy inaczej, cieszę się, że w dziedzinie tej dyskusji mamy zbliżone poglądy.
Pozdrawiam.


odys

Pozdrawiam


Subskrybuj zawartość