Moja kampania wrześniowa

Jak na studiach ktoś zostawiał sobie egzaminy na wrzesień, a niemało osób zostawiało, łącznie z autorem. To mawiało się, że czeka mnie kampania wrześniowa. Sadziłem, że jak studia się skończą to i te “kampanie wrześniowe” też. Nic bardziej mylnego.

Nie dość, że po dwu miesięcznej przerwie co roku przeżywam jak większość nauczycieli problem ze startem to jeszcze w tym roku obciążenie mam podwójne a nawet potrójne.

Wysłałem dzieci do przedszkola i żlobka, przeżywam z nimi stresy porannego wstawania. Potem gonię by ukrócić im mękę trudnych poczatków w tych nowych miejscach. Pod wieczór wraca zona z pracy i wtedy mam czas dla siebie (czytaj wykonać własną pracę papierkową, która z początkiem roku przygniata każdego nauczyciela). Na szczęście byłem troszkę przewidujący i parę rzeczy sobie przygotowałem na wakacjach, ale i tak wiele spraw, których się nie da wcześniej zrobić teraz zwaliło mi się na głowę. Plany, programy, dziennik, projekty. Choć częściowo robi się na zasadzie zmiany nagłówka, gdzie zastępuje się rok 2007/2008 na 2008/2009 to ja jestem na tyle durny, że muszę sobie sam namieszać i co roku zmieniam coś w tych papierzyskach.

Po co to piszę? Ponoć w TV znowu był superrzetelna informacja, ze nauczyciele średnio zarabiają 3800 i mając wakacje, ferie 18 godzin w tygodniu śmią jeszcze grymasić. Dopóki media będą powtarzać takie bajdy dopóty będę dementował, że po 6 latach pracy i skończonych dwóch kierunkach dostaje do ręki 1200 złoty, a 18 godzin to ja spędzam w klasie. Poza tym pracuję poza klasą zarówno w szkole jak i w domu.

Oglądałem zestawienia budżetowe przypadające na moją szkołę. Na utrzymanie wypada ok. 4500 pln. W tej kwocie są pensje nauczycieli i obsługi, wszelkie opłaty, które szkoła ponosi (media etc.) oraz drobne naprawy typu zmiana zamka czy pomalowanie ściany w toalecie. O ile trzeba było obniżyć podatki byśmy mogli swobodnie wydać miesięcznie cztery stówy na prywatną szkołę?? A jeśli już wydam 4 stówy to jakie maiłbym samopoczucie ze świadomoscią, ze mój dzieciak kisi się w 26 osobowej klasie?

Czytałem wywiad Warzechy z ministerką Hall.
http://www.dziennik.pl/opinie/article230754/.html

Proszę przeczytać i zobaczyć jak pic na wode to wysyłanie sześciolatków do szkoły.
chyba zacznę pisać listy błagalne do prezydenta, żeby zastopował “genialna kobietę”. Ups.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Apropos

tego pitolenia o zarobkach nauczycieli i ich czasie pracy, to powiem ci, że z tą mądrością ludową nie wygrasz, szczególnie, ż emedia w ludzie to ugruntowują i powtarzają bez sensu.

Zresztą zerknij tu:

http://zbyszek.salon24.pl/91481,index.html

Miałem wpisać koment, ale stwierdziłem, że szkoda czasu, ale podejrzewam, że gostka nie przekona.
On wie wszystko o nauczycielach.
No i niech wie, po co to zmieniać.
Zresztą ,,wiedzących” dużo jest.
Jak się wie, to łatwiej żyć, nie ma się wątpliwości tyle.

pzdr


sajonara

to oczywiście się czepnę

ja pracując po godzinach w prywatnej firmie nie mam mimo wszystko możliwości nawet pracy w domu (cokolwiek to oczywiście znaczy w każdym z przypadków)

generalnie postulaty ZNP nie sprzyjają temu aby stażyści i kontraktowi zarabiali więcej i to jest problem

notka kolejna o związkach się kroi ale nie obiecuję bo jeszcze o Breakoucie nie napisałem:)

Powiem tak: rozumię Twoje rozgoryczenie, ale nie uważam że trzeba równać w dół, a niestety tak to wygląda w konfrontacji MENu i ZNP, jedni i drudzy ciągną ten wózek na skraj

Co do sześciolatków: jestem za, choćby dlatego że w końcu wiele osób na wsi nie będzie skazanych na siedzenie w domu “bo dzieci małe”

Inaczej cięzko zaktywizować takich ludzi, ba tam gdzie nie ma wiejskich przedszkoli to problem

pozdraiwam i sorki za roztrzepany komentarz

prezes,traktor,redaktor


Hm, Max,

ale co to za różnica czy pracuję w domu czy w szkole?
jak mi dadzą od 22 do 2 w nocy możliwość pracy, to moge przychodzić do szkoły:)
Bo wtedy osiągam najwyższą sprawność intelektualną i mogę coś sensownego na zajęcia przygotować
:)

pzdr

Zresztą przecież w dobie internetu , technologii i takich tam jest raczej tendencja do pracy też w domu czy poza miejscem pracy, czy jakby nauczyciel siedział np. codziennie od 8 do 16 w szkole byłby bardziej efektywny?

A dlaczego zapytam?
Czy urzędnicy , którzy muszą siedzieć te 8 godzin w biurze są bardzo efektywni, ząłatwiają sprawę najlepiej i najszybciej jak potrafią?
Czy bywają przypadki, że tak naprawdę te 8 godzin pracy czesto też jest oczywiście fikcją.

Bo na przerwa na kawę, bo trza wyjść do kibelka, bo na kompie czasem coś się zrobi innego niż praca, bo przerwa na papierosa , bo sa tacy co się spóxniają i wychodzą wcześniej.

itd


Czy jest różnica?

no pewnie że jest,

w domu zawsze czujesz się swobodniej itp. możesz robić rzeczy inaczej niż w pracy

no, jest tendencja żeby przenosić pracę do domu, i nie tylko o koszty pracy chodzi :)

grzesiu, ja nie piszę że 18 to mało ani dużo, ani czy ma siedzieć czy nie

piszę tylko o tym że mimo wszystko siedzenie w domu- nawet w trakcie pracy jest o niebo lepsze niż zaciskanie krawata przez 9-10 godzin

:)

prezes,traktor,redaktor


No fakt,

tu się zgadzam.
Ile ja tekstów na TXT (a w cześniej w S24) w trakcie pracy napisałem.
Fakt, że przez to spałem po czasem po 4-5 godzin, bo rano trza było wstać i pracę dokończyć.

pzdr


grześ

nie no zawiodłem się. Jeśli już monitorujesz i znajdujesz, że ktoś głupstwa plecie to koniecznie dementować, bo inaczej te głupoty utrwalają się w ludziach.

Tyle, że tu ludzie sami zdrowo zareagowali z tego co widzę w komentach. optymistycznie to nastraja.


max

to właściwie czego się czepiasz.
To moja wina, ze nie masz możliwości pracy w domu? Zreszta co to za argument ja mam gorzej
Ludzie często mają takie podejście. tym to się nie podoba, a przeciez ja mam gorzej

Zabiegam o porzucenie myslenia w ten sposób. Zabiegam też o porzucenie myslenia w kategoriach odbębnienia dupogodzin. Pani na poczcie czy pan za ladą musi odbębnić, bo taka jest specyfika zawodu. Tak samo ja muszę swoje spędzić w klasie, ale jeśli ktoś mnie rozlicza z godzin spędzonych w szkole, a nie z efektów mojej pracy to od razu czuję, że taka osoba mentalnie pozostała w PRLu.

ps. zajrzyj na mejla


administracja

jak można taki beznadziejny tekst wrzucać na sg? Wstyd mi tylko jeszcze nie doszedłem do tego czy za was czy za autora powyższej notki.


max jeszcze

jeśli argumentem za wysłaniem sześciolatków do szkoły jest koniec usprawiedliwiania bo dzieci małe to jestem mocno rozczarowany. Niech gminy budują przedszkola, a nie upychać maluchy w szkołach. Zresztą to upchnięcie maluchów do szkoł to cos więcej. To wcześniejszy o rok sprawdzian szóstoklasistów. To wcześniejszy o rok test gimnazjalny i w końcu to wcześniejsza o rok matura. Tego się nie dostrzega, ale jak popytasz nauczyciela z gimnazjum czy widzi dzisiejszych drugoklasistów zdających test gimnazjalny to ja wiem jaka będzie odpowiedź.

Wiem natomiast dlaczego rodzice dadzą sie omamić wrzucenia sześciolatków do szkół. to plus 200-250 pln w budżecie. Za sześciolatka w przedszkolu trzeba tyle zapłacić. Sześciolatek w szkole jest niemal za friko.


sajonara

he, he

no właśnie jest na odwrót:)

ja opisałem bezroszczeniowo, po prostu jakbym wolał

ale nie strajkuje z tego powodu, tylko sobie marzę:)

Ba, nawet nie narzekam i też marzę o tym że wszyscy będą równac w górę, tylko wiem że tak się nie da:)

Co ciekawe ja nie wymagam dla siebie dodatkowych przywilejów z tytułu tego że pracuję u prywaciarza,

który nie płaci za nadgodziny bo taka specyfika stanowiska (tak mam w aneksie do umowy:))

Tylko wiesz, jakby mi nie pasowało to bym poszedł gdzie indziej,

i pójdę może kiedyś – nie wiem

no ale nie wymagam żeby ktoś mnie rozumiał

i tak jak niczyją winą jest to że pracuję poza domem, tak bliżej nieokreśloną osobowo hydrą jest to że mamy tak słabo wynagradzanych nauczycieli,

to z grubej rury zapytam: a kto obiecał że będzie fajnie uczyć w szkole i będą za to szanować człowieka i uczciwie go wynagradzać?

No własnie, nikt

także pretensje cięzko miec zarówno do G. jak i H.

podkręcam te przykłady, po to aby pokazać wokół jakich absurdów się obracamy

mail poszedł:)

prezes,traktor,redaktor


sajonara

sajonara

Niech gminy budują przedszkola, a nie upychać maluchy w szkołach.

sajo na razie jestesmy na etapie łatania dziur w drogach, dla idealistów nie ma miejsca w urzędach:)

Zresztą to upchnięcie maluchów do szkoł to cos więcej. To wcześniejszy o rok sprawdzian szóstoklasistów. To wcześniejszy o rok test gimnazjalny i w końcu to wcześniejsza o rok matura. Tego się nie dostrzega, ale jak popytasz nauczyciela z gimnazjum czy widzi dzisiejszych drugoklasistów zdających test gimnazjalny to ja wiem jaka będzie odpowiedź.

pewnie programy będą troche modyfikowane, dla mnie sam fakt że młodych wcześniej wypuszczamy na rynek

a) studiów
b) pracy

to tylko dla nich lepiej

Wiem natomiast dlaczego rodzice dadzą sie omamić wrzucenia sześciolatków do szkół. to plus 200-250 pln w budżecie. Za sześciolatka w przedszkolu trzeba tyle zapłacić. Sześciolatek w szkole jest niemal za friko.

i to przemawia, a popatrz jak ktoś płaci 800-1000 za opiekunkę...

a tak wspomoże gospodarkę w Biedronce:)

prezes,traktor,redaktor


max

A kto strajkuje? Ja nie strajkowałem!!

Poza tym będę powtarzał, że dla mnie płace to sprawa drugorzędna. (nie oznacza to wcale, że nie wolałbym zarabiać lepiej) Natomiast jeśli już mam szkolnictwo publiczne to domagam sie tego aby stało na odpowiednim poziomie. Nie tylko jako nauczyciel, ale także jako ojciec, a może nawet przede wszystkim jako ojciec.

piszesz: i tak jak niczyją winą jest to że pracuję poza domem, tak bliżej nieokreśloną osobowo hydrą jest to że mamy tak słabo wynagradzanych nauczycieli,

Nie prawda. Jeśli źle ci, z pracą poza domem to zmień pracę. hahhaha. śmieszne nie?? (zapytałem z przekąsem)
Słabo wynagradzani nauczyciele to wina dziurawego systemu gdzie kasa przecieka, a obwarowania koncesyjne skutecznie zamordują każdy budżet. Bezosobowa hydra to MEN bez pomysłu na zmiany i związki z komunistycznym kręgosłupem.


Sajonara

się składa że dla mnie zmiana pracy jak i miejsca zamieszkania (a przeprowadzać się potrafię:)) to problem ale dużo mniejszy niż w przypadku nauczycieli:)

nie pisałem że jest mi źle, tyko mam świadomość swoich marzeń (idealistyczne prawda?) z tym że nie epatuję nimi świata

a nauczyciele się sami poniekąd zapakowali w tą pułapkę (chodzi mi o KN)

no ale nie odpwiedziałeś : kto zapewniał że będzie super zanim wybrałeś tą drogę?

Państwo nigdy nie zapewniało satysfakcji pracy o ile sam sobie człowiek nie zorganizował otoczenia,

co do strajku: no wiem że Ty nie, ale jesteś częścią sródkowiska i nic na to nie poradzisz, prawda?

skoro mamy szkolnictwo publiczne…no własnie a dlaczego tak publiczne a nie bardziej prywatne?

posłuchaj sobie tu lepiej:) http://www.metallica.com/index.asp?item=601197

pozdrawiam

prezes,traktor,redaktor


sajonara,

,,nie no zawiodłem się. Jeśli już monitorujesz i znajdujesz, że ktoś głupstwa plecie to koniecznie dementować, bo inaczej te głupoty utrwalają się w ludziach.”

Jakoś nie wierzę,że mto coś da, że napisze kilka słów, bo jak ktoś wie, to będzie wiedział dalej swoje.

pzdr


Max,

dla mnie to cała gadka jest bez sensu, bo ja wychodzę egoistycznie z założenia, że gdybym miał robić to samo w szkole co robię w domu, robiłbym to gorzej.

Zresztą jak sobie wyobrażasz, że siedzi 50 nauczycieli w Pokoju nauczycielskim i przygotowują zajęcia?
Czy w tych klasach bez komputra często?
Jak zapewnisz każdemu pracownię zaopatrzoną w kompa, internet i biblioteki zaopatrzone w miarę okej, to mozemy na temat przygotowania zajęć w szkole pogadać.

jeszcze smieszniej jest np. w moim przypadku, bo pracuję w szkole, gdzie np. sa nauczyciele co dojeżdżają do pracy na jeden dzień nma 8 godzin zajęć, bo sa pracownikami naukowymi czy akademickimi w Rzeszowie.
I co kiedy oni w tarnobrzeskim Kolegium mają te zajęcia przygotować?

Sorry, ale doprowadzasz sprawę do absurdu trochę.


max

ty myśłisz, że ja jestem masochista i trwam na posadce, żeby się biczować niedolą. Ja naprawde mam kupę frajdy z tego co robię. Satysfakcje znajduje zupełnie gdzxie indziej niz na pasku z wynagrodzeniem.

Tyle, że jeszcze studiując gadało sie o wielkich zmianach w oświacie. Wchodząc w środowisko liczyłem, ze będę częścią tych zmian. Pisząc o tym gdzieś tam sobie roję, że ja jeden z pół miliona trybików mam szansę na pokierowanie mechanizmem w kierunku przez siebie obranym. Niestety przyglądam sie oświacie od co najmniej dekady i zmiany są, ale widzę jaka to fuszerka, jaka to ściema i nabijanie lewej kasy i powtórzę, że nie gardłuje tu o swoją pensję, ale o to, żeby moje dzieci trafiły do lepszej szkoły.

Lepsza szkoła to także lepiej zarabiający nauczyciele. Nie tacy co gonią za korkami by dorobić do pensji, nie tacy w spranych swetrach, których stać raz w miesiącu do wyboru pójść do kina lub kupić książkę na wyprzedaży… Taki zagoniony i zacofany belfer co nauczy moje dziecko??


grześ

dementi musi być. Nawet ja chciałem, ale jakoś nie dało rady zalogować chyba mnie już wykasowali albo hasła zapomniałem.

Dementować trzeba, ale rzeczowo i nie za długo. Eine zamordował mnie cyferkami zresztą też troche naściemniał.

Ja mogę sie przyznać, że poza wyjątkowymi tygodniami gdy trzeba jakieś prędkie sprawozdanie skrobnąć to nie wyrabiam osławionej normy 40h/tydzień. Bywa, że do lekcji przygotowuję się kilka godzin, a bywa, ze idę z marszu. Pytam się tylko co z tego?
Szkoła to nie fabryka. Przebywanie w niej dłużej nie poprawi efektów mojej pracy.


grześ

i dobrze że z takiego założenia wychodzisz,

czy ja mam coś naprzeciw?

Grześ, ja pisze tylko o tym że ani nauczyciele lepsi, ani specjanie porzywdzenia przez los,

może i jest w tej pracy więcej minusów iż plusów ale gdzie ich nie ma?

Po prostu: uważam że nie moją winą że Twoje i moje podatki są topione w błocie taplanym przez Związki i MeN wspólnie.

I nie mam zamiaru udawać że cieszę się wywalaną w kosmos kasą:)

p.s Absurd czasem jest jedyna rozsądną (sic!) formą wyrazu, która otwiera oczy na sprawę :)

prezes,traktor,redaktor


Sajonara

Coś Ty, pewnie że nie uważam.

he, he z tymi studiami to pamiętam jak obiecywało się każdemu po zarządzaniu i marketingu fuchę :)))

Na poważnie: wierzysz państwu?

ostatni akapit samo przez się rozumię i zgadzam się, tylko pewnie różnymi metodami chcemy osiągnąc ten sam cel. Ja patrzę z boku i rynkowo bardziej, przez co mam ogląd sytuacji z zewnątrz i nie rozumię środowiska- to jest jasne

ale z drugiej strony reformując cokolwiek nie chciałbym byc niczyim zakładnikiem

prezes,traktor,redaktor


sajonaro

Dzisiaj na wp artykuł o rzekomych podziałach w szkołach na klasy dzieci zamożniejszych i biedniejszych rodziców. Jak to jest naprawdę, bo ja się nie spotkałam z takim zjawiskiem, żyję na innym świecie czy znowu jakaś ściema w mediach.

pozdrawiam


Pani Anno

Przecież te zjawisko istnieje od zawsze.

Można nazwać klasy A,B,C itd..
Albo profilowane – matematyczne, biologiczne, humanistyczne albo bez żadnej nazwy..


profilowane ok

ale podział ze względu na zamożność? moje dzieciaki chodziły i do a, i do b, i do c, i do d, więc nie mogę potwierdzić, że od zawsze i wszędzie,


Kiedyś u mnie

było tak że wioski i bidota chodziła na popołudnie bo rodzice nie pracowali albo rolinicy

ale ta bidota szpanowała po szkole bo albo na nawlekaniu tytoniu zarobiła, albo na wykopakach albo na truskawkach…

pozdrawiam

prezes,traktor,redaktor


Kiedyś nazywało się to

Lepsza rodzina/dom.
Teraz zamożność.

We wszystkich szkołach do których ja chodziłem w klasie A były dzieci nauczycieli, urzędników, badylarzy, prywaciarzy.
Teraz to się nazywa działaczy samorządowych i biznesmenów.


Igła

wówczas i teraz można to nazwac jednym słowem:

prominentów

Chodziłem do A, ale przez przypadek:)))

prezes,traktor,redaktor


:)

No to chyba moje dzieciaki też trafiają przez przypadek, nawet nie znajduję określenia na to…


Eeee, trochę nie tak z tymi profilami,

znaczy fakt, w klasach ,,a” czy ,,b” były czesto dzieciaki bogatych rodziców, np. u mnie w liceum, lekarzy, urzędników itd

Ale jeżeli ktoś był dobry mógł bez problemu też się w takiej klasie znaleźć, bo były to np. w mojej szkole profile akurat najtrudniejsze, mat-fiz czy biol-chem i np. mój brat jako laureat olimpiady jednej a finalista 4 w podstawowce mogł chodzić tam bez problemu.
Więc nie demonizujmy.

Ja jako ten głupszy i takimi pseudoelitarnymi klasami czy profilami nie zainteresowany, byłem w klasie ogólnej acz z 6 godzinami niemieckiego w tyg, gdzie przeważały ,,zwyklaki”.

Jak jest teraz np.w liceum czy w ogóle szkołach innych, to niestety za bardzo nie wiem,

pzdr


P.S. Acz taki podział ze

względu na zamożność mógł istnieć w podstawówce, bo tam nie ma profilów.
Ale ja chodizłem do ,,d”, zreszta klasa się wyróżniała, bo była najgorsza, he, he:)
Pamiętam nawet własnie motyw że jeden chopaczek w 4 czy 5 klasie został przez mamę przeniesiony do klasy ,,a”, bo że ta nasza dla niego nieodpowiednia była
:)

pzdr


grześ

ja w podstawówce trafiłam do “e”, był element oj był, ale klasę miło wspominam, bywało bardzo wesoło, a jak ktoś się chciał uczyć to mu “artyści“nie przeszkadzali,a te “a” i “b” to nudne były aż z tej grzeczności :)


AnnoP

Pewnie w niektórych szkołach istnieją takie podziały na klasy zamożniejszych i tych mniej zamożnych. Jeśli nawet to co z tego??

Czasem wynika to z powodów organizacyjnych czyli organizacji dowozu. Bogatsi mieszkaja w dzielnicy A, a biedniejsi w innych miejscach.

Dzisiaj naprawdę bogaci oddają dzieci do szkół prywatnych.

Problemem jest jak potem funkcjonują oddziały.

Jeśli klasa A bierze udział w projektach, dostaje dofinansowanie wycieczek, dostaje lepszy podział, lepszą kadrę i dostęp do oferty szkolnej, a klasa B tylko trwa to wtedy jest mniej fajnie. Mam poczucie, że i tak bywa. (przynajmniej bywało)
Teraz pracuję w szkole wiejskiej i nie widzę żeby był taki podział.


Subskrybuj zawartość