Między młotem kolegów strajkujących a kowadłem społeczeństwa

Piękna majówka z tego strajku. Jako łamistrajk mogłem zgodnie z rozkładem udac się do domu o 11.30 gdy inni mieli strajkować do 14-ej. Niestety w ramach osiemnastogodzinnego tygodnia pracy siedzimy ekipą i kombinujemy jak zrobić wiosce radochę i porządny piknik rodzinny z okazji dnia dziecka wyrychtować. W ramach 18 godzinnego tygodnia pracy nie miałem przez ostatnie dni zupełnie czasu by zaglądnąć na TXT, ba! nawet na net, choć dzisiaj jeszcze z pracy pojawiłem się u znanego belfra na blogu.

Wracając do tematu to we wtorek w szkole atmosfera pozornie sympatyczna zrobiła sie w pewnym momencie odrobinę gęstsza dzięki urokowi osobistemu dyrekcji. Mimo, że strajk był absurdalnie wymierzony w nią to szanowna dyrekcja odwołała sie do solidarności zawodowej i oględnie potępiła odszczepieńców takich jak ja. kolejny raz posmakowałem jak fajnie być odmieńcem.

Młot: Gówniane zarobki mamy, bo nie jesteśmy razem

Kowadło: Gówniane zarobki macie, bo nic nie robicie.

Młot: My tu strajkujemy, a wszyscy potem przyjdą do kasy

Kowadło: Wakacje, ferie, święta, długie weekendy, wszystko wolne i jeszcze na tygodniu strajkują

Młot: Ja pamiętam co kiedyś z łamistrajkami robiono

Kowadło: Teraz do szkoły ida pracować nieudacznicy, których nigdzie indziej nie chcą.

Młot: Ci, którzy nie strajkują niech potem nie narzekają

Kowadło: Nie dość, że nic nie uczą to jeszcze losem niewinnych dzieci grają

Młot: Musimy pokazać, że tez jesteśmy twardzi. Pielęgniarki nie miały skrupułów odchodzić od łóżek

Kowadło: A co to nauczyciel lepszy od kierowcy czy spawacza, żeby dostawać wcześniejszą emeryturę. Co to za praca, piją herbatki i po 4 godzinach do domu.

Młot: !#^... piii…!#** mać!!

Kowadło: Ja bym ich !##!* i jeszcze **

#[email protected]%

A co ja na to: Dzisiaj właściwie dograliśmy ostatnie sprawy w planowanym Pikniku Familijnym. W niedzielę startujemy od południa. Pokażemy swą przydatność. Rodzice naszych uczniów nas doceniają, bo od lat współdziałamy ze społecznością lokalna. Owszem malkontentów nie brakuje. Im tylko powiem, że jutro kończę o 10.30, wracam do domu i zabieram dzieciaki na wypad do Rzeszowa muszę jeszcze załatwić coś w dwóch urzędach, a potem spacer, jakaś pizza, lody i plac zabaw. Wszystko to w czasie gdy ludzie życzliwi pracują na moja pensję, wygórowaną.
Potem sie spotkamy na pikniku. Proboszcz miał załatwić dobrą pogodę. Jak się nie uda to wiadomo czyja wina. On też pracuje w szkole.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

sajonara

Młot: tyle lat nauki, stażowania, specjalizacji a tu proszę... nedzne grosze (młot odrobinę rymuje)

Kowadło: darmozjady jedne, nic bez łapówki nie zrobicie – nawet palec w bucie wam nie drgnie…

Młot: nie bierzemy. Też mamy rodziny, marzenia, potrzeby… Pracujemy nad siły. Za dużo dyżurów. A teraz…

Kowadło: HA! HA! HA! zarabiacie kokosy, ogromne w przyrodzie niespotykane. Łapówki! Prywatne praktyki! Samochody! Domy!

Młot: urzędas bez odpowiedzialności najmniejszej zarabia przynajmniej trzy razy tyle!

Kowadło: Niedouczone młoty! Mordercy! Jak wam nie wstyd!

Młot: wracamy do pacjentów…


Sajonara,

czyli w sumie takie zakleszczenie?
A jak wyjdzies zna chwilę spomiędzy młota i kowadła i znajdziesz czas, to zajrzyj do mnie, choć w sumiepewnie mój wpis banalny, no, ale pomyślałem, że trza troche poedukować nie-nauczycieli.
:)

pzdr


Już wyszedłem spomiędzy

a po takim dniu jak dzisiejszy wróciło nastawienie ze szklanka do połowy pełną:))


Subskrybuj zawartość