Dźwiękowa ścieżka przez dziesięciolecia

Obiecałem kiedyś Grzesiowi tekst o muzyce, ale tak naprawdę to zbyt obszerny temat, by go wyczerpać za jednym razem. Postanowiłem, że na początek – przygotuję krótki rys historyczny zetknięć popisowca z muzyką.

Era winylu

Pierwsze w domu urządzenie do odtwarzania muzyki od początku było silnie eksploatowane. Oprócz płyt ze słuchowiskami (fantastyczna sprawa dla dzieci, w sam raz na obecną epokę wstrętu do słowa, które dopiero wyobraźnia ubiera w obrazy) jako jedną z pierwszych pamiętam taką w żółtej okładce, z której dobiegały takie oto zabawne dźwięki:

Dziecięciem ówcześnie będąc, nie miałem wielkiego (żadnego?) wpływu na dobór elementów domowej płytoteki. Byłem jedynie jej użytkownikiem. Najaktywniejszym w całej rodzinie. Pewnie dlatego do dziś dobrze pamiętam niektóre piosenki, które wcale największymi przebojami nie były. Np. Anny Jantar

czy Anny German

Było tych płyt sporo, a do czasów dzisiejszych daleko, więc się ograniczę do tych dwóch utworów i zapowiedzi tekstu o artystach i melodiach peerelu.
Czas bowiem wspomnieć o zdobytych z zagranicy klasykach, które mną, jako smarkaczem, wstrząsnęły. Wdeptały mnie w ziemię po prostu i napełniły czcią niemal nabożną wobec autorów tej wspaniałej muzyki. Okazało się bowiem, że zasłyszane w radio pojedyncze przeboje to jedno, a zetknięcie z longplayową dawką rock and rolla to coś zupełnie innego. Tu nie odpuszczę i wrzucę po dwa numery. Najpierw zespół:

A teraz sam On:

Płytoteka domowa rosła, w czym zacząłem mieć swój udział z racji posiadania pewnych oszczędności, które upłynniałem przy nielicznych okazjach bywania w mieście wojewódzkim. Dlatego wkrótce zacząłem się zaznajamiać z takimi oto dźwiękami:

Takie i wiele innych, podobnych, których nie jestem w stanie tu wrzucić, bo nigdy bym do końca nie dociągnął. A tu czas najwyższy przejść do nowej epoki.

Epoka „Ułana”

Dla niezorientowanych – mówimy o radiomagnetofonie kasetowym produkowanym na licencji Thompsona czy też Thomsona (nie pamiętam dokładnie). Niezwykłe to urządzenie można sobie obejrzeć tutaj:

Wraz z jego pojawieniem się pod moim wiejskim dachem zawitał również pod niego wielki świat, jako że w tym samym czasie uzyskałem dostęp do kaset z muzyką okupującą listy przebojów w wielkim świecie. I tak poznałem m.in. tego pana:

Szczególnie ten drugi numer, z epoki nieco późniejszej, rzadko grany, nawet dziś mi się podoba. Najlepiej słuchać go bez rozpraszającego teledysku.
Na wspomnianych kasetach bywały różności, bo rzeczywiście pochodziły one wprost z list przebojów. Dlatego zdarzało się, że sąsiadowały na nich takie postaci:

Rzecz jasna, tu też mógłbym wklejać linki noc całą i długaśne teksty na ten temat pisać, ale zamiast tego wolę przejść do kolejnego okresu.

Czasy „Kasprzaka” i (jeszcze niekaralnego) piractwa

Mój (a dokładniej mówiąc brata, tylko że on go prawie nie używał) model miał pokrętła zamiast suwaków i jest związany z najpiękniejszym zjawiskiem – dorastaniem, które się zbiegło z otwarciem dostępu do muzyki tego świata w postaci powstania pamiętnych niezliczonych sklepików i stoisk. To były czasy… Wchodziło się do sklepu, buszowało po półkach, wybierało kasetę z nieznaną nazwą i szło ją testować. Ceny umiarkowane nawet jak na niepracującego nastolatka. Wiem, że piractwo jest be, ale to poznawanie muzyki było naprawdę piękne.

Dotarliśmy do ciekawego momentu w tym tekście – żeby nie przynudzać ponad miarę (zrobię to innym razem) przedstawię kwestię hasłowo: popisowiec-depeszowiec.

I wszystko jasne. Nie chcę tu ciągnąć tematu, wrzucę coś współczesnego, świadczącego, że zespół nadal coś potrafi:

A teraz trzy inne muzyczne fascynacje, które się wówczas we mnie narodziły:

Przepraszam, że juty aż dwa, ale to silniejsze ode mnie.

Tamte czasy to nie tylko upajanie się muzyką świata. Był tez wielki wybuch polskiego rocka, który muszę tu choćby śladowo zaznaczyć:

Trochę wbrew sobie i na siłę próbuję skończyć ten zbiór, czyli napisać o czasach współczesnych.

ONKYO, czyli cyfrowe muzyczne dziś.

Czasem wydaje mi się, że to paradoks, a czasem, że najnormalniejsze życiowe prawidło – gdy już dorosłem i kupiłem sobie mniej więcej takie, o jakich marzyłem urządzenia do odtwarzania muzyki, dość szybko okazało się, że muzycznie potrafię głównie (a może tylko?) żyć przeszłością. Gdybym miał wskazać jakichś artystów nowego pokolenia, których lubię i słucham, okazałoby się, że ich stylistyka to w zasadzie retro:

Raz na jakiś czas od wielkiego dzwonu pojawi się ktoś, kto mnie zaskoczy:

Najczęściej jednak szukam odpoczynku i relaksu w czymś, co powstało dawno temu:

Kiedy trzeba mi energii, też najlepiej sprawdza się przeszłość:

Nie bardzo wiem, jak (i czym) zakończyć ten zbiór. Proponuję coś kontemplacyjnie pięknego na dobranoc:

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Wow,już sie cieszę na czytanie i słuchanie:)

ale na razie przerażony rozmiarami wpisu i tym, że mi wolno chodzi (przynajmniej w Operze) i nie wszystkie filmiki się pokazują, nieśmiałą sugestię mam:
Nie lepiej podzielić wpis na dwa teksty?

Pozdrówka i więcej pewnie napiszę dopiero późnym wieczorem lub jutro, bo chwilowo nie za bardzo czas mam.


Grzesiu

Że za długi? To jest najbardziej skrótowy i poobcinany tekst, jaki kiedykolwiek napisałem. :) O matko, ile tu jeszcze rzeczy się powinno znaleźć.

Tak ogólnie to się cieszę, że spełniłem zapowiedź i miałem przy tym sporo przyjemności ze słuchania tego i owego. Tylko czasem się wkurzałem, gdy nie mogłem znaleźć tego, co chciałem.

Nie przejmuj się brakiem czasu. Nie pali się. Przejrzysz kiedyś, może coś skomentujesz, będę sprawdzał.

Pozdr.


Grzesiu

Mnie w Explorerze uruchamia się wszystko. Za łącza gdzieś tam w wielkim świecie nie odpowiadam. I – choć jestem informatycznym analfabetą – przypominam, że szybkie otwieranie po kolei kolejnych linków powoduje, że buforujesz kilka dużych plików na raz, co Ci może łącze zapchać.

Pozdr.


Popiswocze, przecyztałem dopiero teraz

pasjonująca opowieść i trochę wspólnych klimatów (acz ja to jednak trochę innych rzeczy słucham).
Pasjonująca ta twoja opowieść.

Aż dziwne, że nikt nie komentuje.
Ja w ogóle myślę, że ty się marnujesz pisząc publicystykę polityczną, bo np. twój dawny i przeze mnie świetnie zapamiętany tekst o książkach plus ten teraz to świetne są.

W ogóle ja tak szybko się od tego tekstu nie odczepię, znaczy jutro sobie będę podsłuchiwał wieczorkiem wszystkiego i komentował:)
Bo dziś nie dość, że youtuby mi nie działają, to i spać już czas.

Pozdrówka serdeczne.


O tego nie zauważyłem:)

“Było tych płyt sporo, a do czasów dzisiejszych daleko, więc się ograniczę do tych dwóch utworów i zapowiedzi tekstu o artystach i melodiach peerelu.”

Czekam z radością, sam by kiedyś coś takiego o polskiej muzie lat 60-tych, 7-0-tych czy nawet 80-tych wyrychtował:)

Dzięki z apomysł, jakby kiedyś mi się napisało, to inspiracja dzięki tobie, ale na razie się na teksty nie zanosi.

P.S. Na razie dwa utworki dopiero przesłuchałem, znaczy pierwsyz, uroczy kicz:), a Anna Jntar, jak zwykle ją lubię,teraz Anny Geman słucham.

A zauważyłem, że o Elvisie wspomniałeś, jak nie znasz, zajrzyj do Gretchen:

http://tekstowisko.com/gretchen/56749.html

pzdr


Popisowcze, posłuchałem w końcu wszystkiego

i powiem tak, podoba mi się:)
Oczywiście dobrałbym inne rzeczy, trochę więcej rockowych i trochę smętów.

Dziękiz a niektóre rzeczy, których nie znałem lub bardzo dawno nie słyszałem.

Najpierw napiszę o utworkach, które mnie zachwyciły:

Sztywny Pal Azji, niezłe Michaela Jackosna też, niezłe inne utworki z lat 80-tych, świetny david Bowie, cudowna Sade, kojący George Michael, Michael Bublee czy Jamie Cullum.

Jedyne czego do końca nie mogłem znieść to U2 i Gunsi (sorry Mad:))

No Depesze też mnie nie zachwycli i tak mi zostało.

A jak lubissz klasyczne klimaty w nowych wykonaniach, to polecam tę piosenkę, acz inna wersja mi się strasznie podoba, ale też śpiewana przez tego pana.

http://www.youtube.com/watch?v=IRGWMV7Cc-o

Pozdr.

P.S. No i znowu wygląda, że tylko ja ten tekst komentuję,dziwne:)


Grzesiu 1

Aktualnie to ja się nie marnuję, jako że nie piszę o niczym. Ale tak w ogóle to polityka mnie do pisania sprowokowała i chyba mi już tak zostanie. Inne tematy to przyjemna odskocznia od tego, co drażni, denerwuje, czasem boli.

Że trochę innych rzeczy słuchasz, wiem, bo czytając Cię, nie wiedzieć się nie da. Ale tu i ówdzie z pewnością się spotykamy. Jak to w życiu.

Pozdr.


Grzesiu 2

Co się tyczy tekstu o dawnej muzyce, to ja się za eksperta (słusznie zresztą) nie uważam. Jeżeli napiszę, to będzie to tylko moje własne, subiektywne wspomnienie.

Pamiętam swoje zdziwienie z dzieciństwa, kiedy się okazało, że mi piosenki Anny Jantar co najmniej nie przeszkadzają. Po przejrzeniu listy piszących dla niej autorów zdziwienie mi przeszło. Najbardziej mnie wtedy nazwisko Hołdysa zszokowało. :)

A jeśli chodzi o Elvisa, to on też godzien jest tekstu osobnego i zupełnie się pani Gretchen nie dziwię, że takowy popełniła. Już zajrzałem, z wielką przyjemnością zresztą. Tylko przesłuchać wszystkiego czasu nie miałem. Będę sobie Króla dozował.

Pozdr.


Grzesiu 3

Sztywny Pal Azji – płytę, z której pochodzi ten utwór, znałem na pamięć. Najbardziej lubiłem, numer, który się “Proces” nazywa, ale nie znalazłem.

Michael Jackson – mistrz, który najpierw zbzikował, potem pomysły stracił. Albo odwrotnie. Albo jedno i drugie naraz.

David Bowie – wielkim fanem nie byłem i nie jestem, ale kilka rzeczy lubię i pamiętam.

Sade – niepowtarzalna. Raz usłyszysz, zobaczysz i już nigdy nie zapomnisz. Czaruje po prostu.

George Michael – podziwiam jego perfekcję, muzyczną wrażliwość i talent. Jego dwie płyty: “Listen Without Prejudice” i “Older” to absolutne Himalaje muzyki pop.

Michael Buble, Jamie Cullum i Harry Connick jr – dla mnie są najważniejsi w XXI wieku. Ale ja już staruch, więc się nie znam.

U2 – każda legenda ma swój schyłek. Oni i tak byli genialni dłużej niż przeciętna ikona.

Depeche Mode – są specyficzni. Ich najlepsze lata przypadły na moją młodość (z U2 jest podobnie). A wtedy człowiek podchodzi do muzyki bardzo emocjonalnie. Nic dziwnego więc, że mnie wciągnęło. Inna rzecz, że wybrałem jeden stareńki numer (jakoś tak z 1984r. chyba) i drugi współczesny, czyli schyłkowy. Może gdybym znalazł ich klasycznie smutackie, nastrojowe rzeczy z najlepszych czasów, podobałoby Ci się bardziej.

Dzięki za link. Znam człowieka, podobało mi się. Tym bardziej, że tę piosenkę wyjątkowo lubię.

Pozdr.


Popisowcze,

ad 1.
No fakt, za mało ostatnio piszesz:)
No.

ad 2.

I o to chodzi, subiektywizm mile widziany, moim zdaniem subiektywizm to podstawa blogowania, no.
Czekam więc na twoje spojrzenie na muzykę dawną:)
Anna Jantar, niektóre rzeczy uwielbiam, ale ja to w ogóle starocie lubię różne i piosenki proste a piękne sprzed lat.

ad 3

Sztywny Pal Azji znam słano, kilka utworów, coś o przepraszaniu małych miast(?) i “Wieżę Radości, wieżę samotności”

Sade-uwielbiam, jeden z piękniejszych głosów kobiecych.

Dawida Bowie (choć niedawno jakis dwupłytowy album z jego największymi przebojami dorwałem) znam niewiele ale “The man who sold the world” czy “Space oddity” piękne są.

U2 i Depeche, nigdy nie lubiłem, z małymi wyjątkami, jakąś awersję mam do nich:(, nie wiedzieć czemu.
A tych trzech panów co wymieniłeś, jazzujacych, dzięki Kydryńskiemu juniorowi znam od dawna i lubię.

pzdr


Subskrybuj zawartość