Kpić się nie chce? Faktycznie...

Kiedy przeczytałem dziś rano najnowszy felieton R. Ziemkiewicza, w pierwszej chwili postanowiłem napisać jego parodię. Po kilku godzinach zabrałem się do tego zadania i szybko ułożyłem mniej więcej połowę, ale wtedy nagle ochota na ironizowanie mi odeszła. Skoro bowiem krytycznie oceniłem to, co publicysta „Rzeczpospolitej” napisał, czy powinienem się do jego tekstu odnieść w tym samym stylu? W dodatku przypomniałem sobie, jak wiele tego typu wypowiedzi powstaje w salonie, jak często w podobnym stylu piszą inni publicyści (choćby B. Wildstein czy M. Rybiński, a dziś nawet S. Sierakowski po ironię sięgnął). No i trochę pożałowałem z takim trudem wypracowanej pozycji i opinii nudziarza. :)

Jako się rzekło, porzuciłem metodę przedrzeźniania. Ale nie chęć skomentowania tekstu jednego z moich ulubionych dziennikarzy. Żeby nie przedłużać i tak przydługiego wstępu, przejdę już może do dwóch powodów, dla których się w ogóle odzywam.

Pierwsza sprawa dotyczy zjawiska, o którym już napomknąłem przed kilku dniami. Jest jakąś przedziwną, niewytłumaczalną przypadłością dziennikarzy „Rzeczpospolitej” i sporej grupy ich kolegów pracujących w innych mediach, że umniejszają oni swoje osiągnięcia, kariery i znaczenie. Tydzień w tydzień czytam u nich o jakiejś enigmatycznej elicie, która zdaniem autorów głupia jest niemożebnie, ślepa i intelektualnie niesprawna, ale jest elitą. I jeszcze „środowiskami opiniotwórczymi”. Z czego wynika, że R. Ziemkiewicz i jego koledzy – mimo że są bardzo mądrzy, błyskotliwi (bo są), rzetelni – to jacyś ubodzy krewni bez znaczenia i bez żadnego wpływu na opinię publiczną. Taki publicystyczny proch marny u stóp tajemniczych elit.

A jaka jest prawda? Rzućmy okiem na to, co na temat autora „Michnikowszczyzny” podaje Wikipedia. Okazuje się, że pan redaktor jest bardzo skromny. Do przesady, można by rzec. Naliczyłem 8 tytułów pism, z którymi współpracował lub współpracuje, cztery stacje radiowe i cztery telewizje. I to wcale nie z tych marginalnych. Do tego dochodzi spektakularna kariera pisarska. Zaiste, gdyby ktoś marzył o przynależności do elity, a potem przypadkiem skonstatował, że przy takich osiągnięciach jeszcze się do niej zaliczyć nie można, ani chybi palnąłby sobie w łeb z rozpaczy, że jego pragnienie to mission impossible.

Nikt z nas nie wierzy, by R. Ziemkiewicz czy B. Wildstein nie zdawali sobie sprawy z tego, kim są, co osiągnęli i jaka jest ich pozycja społeczna. Dlaczego więc z takim uporem zaprzeczają faktom i udają Greka (proszę docenić, że wybrałem ten łagodniejszy i elegantszy z zestawu najpopularniejszych frazeologizmów)?

Odpowiedź nie jest ani specjalnie trudna ani specjalnie oryginalna – mamy do czynienia retoryką w służbie polityki. Oponenta należy zlokalizować i nazwać (stąd elity), zhiperbolizować jego stanowisko (Kaczyński jest dyktatorem, demokracji zagroził straszliwie, zbudował totalitarny reżim i zaprowadził stalinizm), aby wydało się absurdalne i przez to ośmieszyć. A że popada się przy tym w intelektualną nieuczciwość, to już nieistotne, bo cel jest słuszny.

Jeśli się ktoś żachnął na widok wyrażenia intelektualna nieuczciwość, śpieszę z wyjaśnieniami. Nie jest uczciwe udawanie, że się nie jest elitą i że nie należy się do opiniotwórczego środowiska, jeśli jest odwrotnie. Nie jest także uczciwe posługiwanie się przesadzonymi uogólnieniami, bo buduje się fałszywy obraz rzeczywistości.

Dla przykładu – jest oczywiste, że nie było w Polsce żadnego totalitaryzmu – ani w praktyce, ani w planach. Pojawiające się tego typu sugestie czy porównania były nie tylko przesadne i głupie, ale także krzywdzące dla tych, których dotyczyły. Czy to jednak oznacza, że wszystko w postępowaniu partii rządzącej było w zgodzie z demokratycznym obyczajem i przyzwoitością? Bo tak się składa, że R. Ziemkiewicz, nie bawiąc się w niuanse, bez których nie ma prawdy, dezawuuje nie tylko bezsensowne krzyki i oskarżenia, ale także pytania, jakich nie stawiać nie wolno. Np. o przyprowadzanie przez ministra sprawiedliwości szeregowego prokuratora do swojego partyjnego szefa, nie pełniącego – poza poselską – żadnej funkcji państwowej czy o nieformalne narady w sprawie śledztw związanych z polityką.

Nie sądzę, by R. Ziemkiewiczowi były miłe porównania z tymi, których w dużej mierze słusznie wyśmiewa. Ale czy można uciec od podobnych skojarzeń? Czym się bowiem różni chóralne oskarżanie jakiegoś rządu czy polityka o wszystko od ich bezrefleksyjnej obrony także przed wszystkim? W dodatku również chóralnej?

Po lekturze ostatnich tekstów R. Ziemkiewicza mam wrażenie, że polska publicystyka (a poprzez nią również i my, czytelnicy) wzbogaca się wtedy, gdy ów znakomity dziennikarz zajmuje się sprawami poważniejszymi niż nasza politpartyjna bieżączka.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

A niby dlaczego ma się zajmowac czyś innym?

Kiedy to bieżączka daje nazwisko.
Kiedy to bieganie po 3 stacjach jednego wieczoru i 2 innych rankiem daje splendor i kasę?
Kiedy dobry tekst wystarczy napisać raz na pół roku.
A potem można się podwiesić pod lżenie Michnika albo lizanie mu dupy.
Resztę, czyli splendor i kasę zapewnia koleżkowie.

Na zasadzie wzajemnej spłaty.
I tak, ja dziś tobie w TVN24, ty mnie jutro w Dzienniku a w następnym tygodniu ty jako uczciwy konserwatysta w GW a ja tobie jako uczciwemu lewicowcowi w Rzepie.

Cały czas te same 20 nazwisk.

Kasa, Misiu, kasa.

Kpić nie warto, napić si warto.

A jak już nie ma kogo i o czym zaprosić.
To jest dyżurny idiota – Korwin.
Albo Urban.


Hm, powiem tak,

Ziemkiewicz jak (prawie) zwykle słaby, Poipisowiec jak (nie prawie ale zawsze_) świetny:)

A tak swoją droga Ziemkiewicz jeszczo napisał coś porównując TVP i Agorę o wytaczaniu procesów za pieniądze spólki, jakby nie zauwązył, że TVP jest publiczna i się na nią wszyscy składają, a na Agore tylko ci co ,,GW” kupuja i reklamuja się w niej, więc już w ogóle mu rozsądek miłość do PIS albo raczej próba bycia pseudoniezaleznym od jakiejś wydumanej micnikowszczyzny przesłania.

pzdr


popisowiec

ciekawe podsumowanie:)

tak już jest, siedzą sobie wszyscy w błotku i tylko czasem któryś się wychyli…

pokolenie dziennikarzy post-solidarnościowych, generalnie z tamtego systemu też chyba czas aby odeszło w niebyt

Prezes , Traktor, Redaktor


Tak to jest

Jak się pisze w 5 minut na kolanie.

A na ten dobry tekst to trzeba było parę tygodni się narobić.

dawniej KriSzu


Igło

A żebyś, kurczę, wiedział. Dobre, wymagające pracy teksty to są od święta. Na co dzień są popkulturowe w treści i w formie propagandowe zaczepki budujące populrność wśród takiej czy inne grupy wyborców.

Tylko że Ziemkiewicza mi akurat szkoda do tych stadnych zachowań.

Pozdr.


Subskrybuj zawartość