Wszyscy jesteśmy podejrzani

– Może byśmy gdzieś usiadły? (...)
– (...) Jutro usiądziesz.
– (...) byłam w wychodku jeszcze przed śmiercią...
– Teraz jesteś już po śmierci?...
(Joanna Chmielewska)

Jakiś czas temu wymyśliłam sobie, że nie będę (prawie w ogóle) pić alkoholu i teraz mam za swoje. Nie, nie spadam w trakcie malowniczo pod stolik, tak źle jeszcze nie jest, natomiast to, co zaczęło się dziać ze mną na tak zwany drugi dzień, to jakaś jest tragedia. Facebook prawdę ci powie:

Biorytm Intelektualny: -99%, emocjonalny: -22%, fizyczny: -27%,. Daje to następujący status: Tępak

I obok zdjęcie Dżordża Dablju Busza. No właśnie. Jeszcze sobie wymyśliłam, że zadzwonię do Gretchen, po czym się okazało, że ona do mnie dzwoniła dwadzieścia minut wcześniej. Mogłam odebrać, przynajmniej rachunek byłby niższy w tym miesiącu. Mogłam nie oddzwaniać, to żaden despotyczny bażant by mnie nie zmusił do dręczenia jedynego nędznego procentu intelektu, jaki mi jeszcze pozostał. Zresztą “blejki nie znały procentów, no chyba, że chodziło o szampana, albo piwo”.

Piwa ani szampana nie piłyśmy. Bażant próbował nakłonić samą siebie do tego pierwszego, ale jej nie wyszło. Też mi siła fachowa, doprawdy.

Boże! Cząsteczka natchnienia spadła z kosmosu prosto na mój otępiały mózg! Przecież ja się powinnam w tej chwili właśnie napić lubelskiej Perły, na pewno jakiś biorytm mi od tego wzrośnie. Co więcej, mój rodzony ojciec czule mnie do tego namawiał dzisiaj rano, z powodu w kredensie pełno butelek z kaucją, które mogę oddać przy okazji i znacząco poprawić nasz rodzinny budżet. Przecież to wszystko ja wypiłam, Czajnik nie jest za piwem specjalnie. A to znaczy, że od Bożego Narodzenia prawdopodobnie nie wpadł na to, żeby pozdawać butelki. Zupełnie jak ja i moje egzaminy, też jeszcze nie wpadłam na to, że mogę je pozdawać. Ale wszystko przede mną... To lecę do sklepu, potem wrócę i będę dalej opisywać życie ludziom nieświadomym. Albowiem nie zna życia ten, kto nie słuchał, jak pijana Gretchen rozmawia z taksówkarzem.

*

Popadłam w sobotni smęd życia w jednym akcie. Ojciec na mnie nakrzyczał, że zubożyłam budżet rodzinny, zamiast go wzbogacić, i że wydałam już dzisiaj trzydzieści złotych. Na moje tłumaczenia beznadziejne, że wcale nie trzydzieści, a dwadzieścia trzy, że butelek w kredensie było cztery – a nie dziesięć, przy czym on się upierał – w tym jedna bezzwrotna, którą i tak sprytnie w sklepie wcisnęłam jako zwrotną i że cztery razy cztery równa się szesnaście, a nie trzynaście, jak on twierdzi – nakrzyczał jeszcze bardziej. Pewnie ma rację, w końcu to nie ja grałam kiedyś na giełdzie i nie ja mam matkę dysponującą doktoratem z nauk ekonomicznych.

Potem poszedł na spacer i Murik gdzieś uciekł, a Fraszka pogryzła się z niejaką Majką. To jeszcze bardziej pogorszyło atmosferę. Zagłada domu Usherów, normalnie.

A przecież miałam mówić o Gretchen w taksówce. Trzeźwej, co podkreśliła. Proszę bardzo, ja jestem bażant łagodny, miły, zgodny.

Najpierw zaczęła wypytywać pana kierowcę o to, kiedy zmienił samochód, bo tak jakoś jej pachnie świeżością. Dowiedziała się, że dziesięć miesięcy temu. Potem rozmawiali o Szwedach, którzy są nienormalni, czego jednak nie widać, kiedy samemu jest się Szwedem. Następnie rozmarzyła się wizją, że mogłaby wsiąść na prom i tylko pływać od Karlskrony do Świnoujścia, pijąc i hulając, bo to by rozwiązało jej wszystkie problemy życiowe.

- Bo na północy Szwecji nie mają normalnych dróg, tylko taki grysik, pani rozumie.

- Grysik, rozumiem. Mój kot w to sika. Przy okazji, czy zdaje pan sobie sprawę, że jedziemy do tyłu?

Ja nic nie mówiłam, tylko się uśmiechałam. Nie przeszkadzało jej to spoglądać na mnie i syczeć uspokój się.

Na placu Bankowym wysiadłam i nie odpowiadam za to, co mogło dziać się później.

Średnia ocena
(głosy: 1)

komentarze

Pino

jaka ona, znaczy Gre, była pijana jak wcześniej (wynika z tekstu) nic prawie nie piła?

Ściemniasz cuś:)

A perły bym się tyż napił albo zimnego jakiego piwa, ale jako że oczywiście musiałem się przeziębić, to tylko wieczorkiem grzaniec (a w dodatku trza po piwo&inne składniki do sklepu iść)

A w ogóle odkąd mam samochód, to lipa, nawet w knajpce po pracy na drinka pójść nie mogę jak za starych dobrych czasów, znaczy w poprzednim semestrze:)


Jaka pijana?

No ludzie!

Nie chcę Cię martwić PinOlu, ani też nikogo, ale ja niestety byłam trzeźwa.

Zdaje się, że powinnam jednak trzymać się wersji pijanej ...

Zobaczymy. :)


O, ma samochód,

może przełamię jednak mój chwilowy wstręt do płci i go uwiodę? Jak myślisz, Gretchen?

Wiem, wiem, ale czyż nie warto poświęcić prawdy obiektywnej dla ładnego zdania i zapewnienia przyjaznego alibi?

Historycy wszystkich epok dokładnie tak robili. A także przemilczali pewne gorszące wątki. A potem my to musimy wszystko czytać i się domyślać, jak było naprawdę. Ciężki zawód.

pozdrawiam ostrożnie i z lekka burzycielsko-perwersyjnie


Tak zaznaczę, że jak się spotkamy w tym Lublinie,

to trzeźwość będzie tam stanem zakazanym:)


Jasne,

co by nie mówić o mua, jednak przeszłam niezłą szkołę życia, pijąc na morzu i z Bucem. Przed Lublinem będzie Wielkanoc, już się umówiłyśmy na chlanie z tej okazji. A ty się wstawiasz jednym martini. Podsumowując, nie czuję bojaźni ni drżenia…


Pino

Najpierw dowiedz się jaki to samochód. :))

Bardzom ciekawa tej prawdy obiektywnej jaka nastąpi.

Aaaaa!

:)


Ja się wstawiam jednym martini?

No nie, kto takie plotki rozsiewa:) niecne?


Samochód ?

Zagraniczny:)

I jeździ nawet.
i nawet jest dwa razy młodszy niż ja:)


No to Grzesiu

Jesteś gość.

Wydaję zezwolenie na uwiedzenie Cię przezz Bażanta młodszego, pięknego i dobrego.

:)


Nie chce mi się,

jedyny raz kogoś uwiodłam, to skończyło się to (po czterech latach) groźbą zawezwania policyjnych służb.

Aczkolwiek zezwolenie z pieczątką posiadać zawsze warto.


Noo tak najpeir się deklaruje, później rezygnuje:)

poza tym czuję się traktowany przedmiotowo.

Napisałbym w ogóle, że nie tak łatwo mnie uwieść, ale z drugiej strony nie będę koloryzował:)


Przykro mi

“bo wie pan, panie pośle, kobieta zmienną jest”

Chwilowo mogę spróbować wziąć się w garść i dopisać dalszy ciąg notki, co najwyżej.


Grzesiu

Możesz nam zarzucić seksistowskie traktowanie zawsze. :)

Daj jej czas, niech się namyśli, bo faktycznie jakoś sprzecznie się wypowiada.


Odezwał się logik

Gretchen: Bo jak kobieta nie chce zajść w ciążę, to nie zajdzie, taka prawda.
Pino: A czy w odwrotną stronę też to działa?
Gretchen: Czyli jak? Że jak kobieta chce zajść w ciążę, to nie zajdzie? No pewnie.
Pino: To jest wewnętrznie sprzeczne. Poza tym wskazywałoby to na okoliczność, że nikt nigdy nie zdoła zajść w ciążę.
Gretchen: Cicho! Głodna jestem!


Przemyślałam to

i wcale nie jest wewnętrznie sprzeczne. O!

Nie wyczerpuje uniwersum możliwości. O!


Bażancie,

a jadłaś obiadek? :)

Poza tym, na mój gust, powinnaś użyć słowa kontinuum, a nie uniwersum.


Obiadku nie jadłam

Kontinuum też może być. O!


To niedobrze,

ja też nie jadłam, ale chyba zaraz pójdę po jakieś kanapki.


Pino

bo nie zna życia, kto nie służył w marynarce
na pogłębiarce, przy betoniarce…

albo jakoś tak

Naleśników sobie zrób, są pyszne :)


O, druga część znacznie ciekawsza:)

może dlatego że smętna.

Idem jeść.

pzdr


Nie jadam naleśników,

jestem twardy gość. Piję trzecie piwo i wspominam wczorajszą uroczystość, kilka godzin wcześniejszą od spotkania z Bażantem.


Też mi się to kiedyś przydarzyło...

NIe, żebym zaraz pijana!!! NIeeeeee, to nieeeeeee!!!!

Jazdę w pachnącej taksówce mam na myśli!!!!

:)


Nie twierdzę,

że nasze przygody są jakieś szczególnie oryginalne.

:)


Kura..., kaczka..., droga na Ostrołękę.....

NUUUUDAAAAAA....


No wiesz,

w Ostrołęce jadłam najlepszą pizzę świata.

Kurde, ja jestem jakiś globtroter małomiasteczkowy :D


Akurat!!!

A W Krużewnikach Ty była?

(jakby co, to sorki, ale nie wiem, jak to się pisze)


Nie,

ale byłam w Gnojnie. Gnojno leży nad Narwią, kiedyś tam byłam z obozem żeglarskim. Poszliśmy do gieesu i chcieliśmy kupić kilkanaście chlebów. Kierowniczka się nie zgodziła, bo chleb jest na zapisy. :)


ale...

wysłała was zapewne do piekarni, gdzie dostaliście kosz gratis!

Ja tak miałam w Nowosiółkach Dydyńskich!!!

A potem jeszcze dostaliśmy na nocleg klucze do remizy!!!


A ja najlepsza pizzę jadłem o dziwo u siebie w Tbg

w sumie jak porównam z pizzami w innych miastach, to jednak tyu sa lepsze.

Lokalny patriotyzm górą:)


Hi hi,

przede wszystkim – lokalna turystyka górą! :)

Taka Prowansja czy inna Toskania, przecież to obciach, tak to se każdy może. Nowosiółki Dydyńskie, to jest dopiero coś, czym można się pochwalić.

I jakie przeżycia ma człowiek. Ha!


Pino, jak myślisz, że to koniec przeżyć z Nowosiółek Dydyńskich,

to jesteś w błędzie!!!

Ok. 22.00 do okien zaczęła walić cała męsko-damska młodzież z okolicy i tłumacząc nam śpiącym ( o 4.45 pierwszy Pekaes), że jest z nimi córka sołtysa, dlatego powinniśmy otworzyć, przyniosła sprzęt hifi i dyskoteka do 4.45 była.
“Majteczki w kropeczki, bo wszyscy Polacy, Biały Miś.... Ech! Do dziś pamiętam, jak mi po głowie tańczyli…

Disco Polo królowało wtedy nie tylko na salonach!!!

NIe ma już TAKICH imprez!!


:)

W Ostrołęce po nocy wbiłam się na wesele w knajpie i zabarykadowałam w łazience, żeby zrobić przepierkę w umywalce… Dobijali się do drzwi i w końcu mnie stamtąd wyrzucili, ale czyste gacie, za przeproszeniem, miałam.

“Żeglarka nie musi być zadbana” powiedziała nasza zastępowa (pani w wieku średnim) do mojej koleżanki Uli, kiedy ta przyszła ją zagadnąć, czy nie ma pożyczyć pilnika do paznokci. Ula wybałuszyła oczy i odparła z godnością “kobieta ZAWSZE musi być zadbana”.

No i słusznie, jak na Pisie nam poszedł maszt i żagiel się porwał, to go kleiliśmy prowizorycznie lakierem do paznokci koleżanki Basi…


Pino,

dobre!
A na torcik się załapałaś?

Bo my kiedyś z Blee tak się skuliśmy bimbrem na weselu w Białymstoku, że po “Jedzie Pociąg z daleka” wylądowaliśmy na innym weselu. Dopiero przy torcie zauważyliśmy różnicę, bo pan młody okazał się czarnoskóry.
Gdyby był koloru skóry większości gości, pewnie nawet nie gapnęłi byśmy się.


Niestety,

zbiegłam bez torciku, a jeno z wypraną bielizną w garści, ścigana gniewnymi okrzykami tłumu. Po czym wróciłam do portu, słuchać weselnego łomotania z tej knajpy aż do świtu. :)

Sierpień był, świeciły gwiazdy… Ech…

P.S. Tytuł notki nieźle pasuje do tych naszych opowieści dziwnej treści :D


Noooo....

Nigdy nie wiadomo, w kim drzemie bestia :))))


Subskrybuj zawartość