Schizofrenia

Nic o niej nie wiem, nie będę się wygłupiać z moimi lekturami typu Jerzy Krzysztoń. Z Dostojną Kaczką rozmawiam raczej na inne tematy, a Gretchen jest zajęta trzeźwieniem alkoholików na Kolskiej.

Chyba jestem anormalna
Głosy słyszę w głowie swej
Krąży za mną jakaś tajna
Chuć o której mało wiem

To jest podobno dla tych zdolnych, byle ciulik może zachorować na różne, ale nie na schizofrenię. Do tego trzeba mieć wysoki poziom wrażliwości, inteligencji, fantazji, żeby zardzewiały wrak umysłu, który idzie na dno, był w stanie człowiekowi zastąpić cały świat. No i siedzą później takie wariaty na statku szaleńców, pocieszają się, że Coast Guard nigdy by ich nie dopadła, gdyby nie pułapka, co ją zastawili, gnoje. Ale przecież jeszcze będzie przepięknie, płyniemy z Kapsztadu, bierzemy tabletkę, by wiosną wyjść z zakładu, przemycić rum do Stanów i wrócić na wybrzeża Nowej Szkocji, gdzie czekają głodne dzieci i kobiety.

Gdy co rano w lustro włażę
Ładnej buzi warto chcieć
Ona jęczy nie przesadzaj
Lepiej jest intelekt mieć

W sowieckich durkach było fajnie, bo rozpoznawali i leczyli takie cudo, jak schizofrenia bezobjawowa. „W każdej chwili jestem gotów zginąć za Ojczyznę, rzucić się pod dowolny czołg z wiązką granatów, albo i bez wiązki…” Szkoda, że Wieniczka więcej chlał, niż pisał, nie pogniewałabym się za odwrotne proporcje. Z Fanny Kaplan zostały tylko luźne strzępy, trudno się domyślić, o co w ogóle chodziło. Zapiski psychopaty w ogóle są nie do czytania. Została właściwie tylko podmoskiewska kolejka i psychiatryczny szpital, którego pacjenci załatwili się na perłowo metanolem w Noc Walpurgii. Wszystkiemu winny ten Gurewicz, co pośród pieszczot i melorecytacji ukradł klucze do szafki siostrzyczce Nathalie. I całują cię mlecze w wypłowiały battledress, który przeszedł z tobą od Berlina do Teksasu… Jerofiejew był pierdolonym erudytą, nie wiem, czy zdajecie sobie z tego sprawę. W jego szkole klasy dochodziły aż do „K”, on był w „K” i jako jedyny z całego rocznika otrzymał złoty medal. Tylko potem, na Uniwersytecie Leningradzkim, budził się rano, leżał w łóżku i zastanawiał się, czy jest sens wstawać na wykład, po czym nieodmiennie dochodził do wniosku, że na chuj mu to? Ogólnie to go rozumiem, już nawet Magda nie chce mnie moralizować, wychodząc z założenia, że jak drugi raz będę musiała iść na studia, to zmądrzeję. Sif.

Więc wybiegam na ulicę
By wystawy wzrokiem gryźć
Ona piszczy nie przeliczaj
Zdrowie niech wystarczy ci

Już bym wolała chyba alkoholizm albo narkomanię. Mam wrażenie, że jest to bardziej akceptowalne społecznie, chociaż też z tym marnie, może dlatego, że żyjemy w kraju trzydziestu milionów alkoholików, którzy chcą się czasem poczuć lepsi? Pamiętam taki tekst z ogólnopolskiego forum kibicowskiego – poziom ogólnie denny, ale trafiali się inteligentni ludzie i ciekawe myśli – „przechodzisz obok ćpuna, pogardzasz nim, a potem zaciągasz się kolejnym papierosem…”. Wszystko jest nałogiem, tylko nikt ci nie powie złego słowa, jak zrywasz się o piątej rano i biegniesz na grzyby. A niech tylko człowiek pozwoli sobie na halucynacje malutkie, alter ego wykształci, zacznie bredzić ponadnormatywnie albo miewać wizje, od razu pakują go w kaftan. Chemiczny i płócienny.

Kiedy topię ją w herbacie
Mam nadzieję pójdzie precz
Ona się od dna odbija
A ja w nim pogrążam się

O nie, Reniu, ona nigdzie nie pójdzie. Takie rzeczy to zazwyczaj są piękne i wierne aż do śmierci. Jak już ją w czymś topić, polecam raczej wódkę. Czasami to pomaga, jeśli nie skombinuje się z psychozą, heh. Rano człowiek się budzi i albo ma kaca, albo (jak ja) doświadcza stanów przenikliwej jasności umysłu, która nie występuje na trzeźwo, bo trzeźwość to punkt zero, a to jest drugie wychylenie w stosunku do bycia pijanym. Wtedy myślę wolno i dokładnie, a nie jak zazwyczaj, z wizgiem po taczance. Z tego wniosek, że na dobrą sprawę powinnam więcej pić, tylko mi się nie chce. Alkohol jest przereklamowany, wybaczcie mi to bluźnierstwo, duchy Jesienina, Achmatowej, Rimbauda i Gałczyńskiego… No jakoś brak mi skłonności, choć jedna moja ciotka urodziła pierwsze dziecko w wieku lat piętnastu. Babcia kiedyś uwielbiała mi zrzędzić: skończysz jak Agnieszka, po moich szesnastych urodzinach (cudowne były, swoją drogą) oznajmiłam jej, że może się wypchać.

Padam z nóg i Boga błagam
Winy odpuść a ją weź
Ona się zza drzwi wyłania
Mruga okiem cedzi śmiech

A tak, religia pomaga niektórym, Matylda mi tłumaczyła. Znalazła się normalna, przecież ona jest ewidentną wariatką, za co ją właśnie lubię. Zawsze tak miała, baptyzm mógł najwyżej pogorszyć i tak przegraną sprawę. Poszłam do tego jej zboru, zobaczyłam stadko świrów i pomyślałam, że nie zaszkodzi im w tym stadku czarny bażant. Chociaż palę papierosy i nie uważam, że nie wolno się kochać bez ślubu, bo zostaje po tym w ludziach żal i pustka. Empirycznie nie jestem w stanie tego potwierdzić, a Matylda się przecież opiera na teorii. Chyba ją zdenerwuję przy najbliższej okazji informacją, że zasadniczo, to człowiek robi się głodny jak po zielu, i to tyle w zakresie odczuć wewnętrznych. Chociaż może nie, bo ona jest zdolna do wszystkiego, na przykład coś palnąć przy następnej niedzielnej okazji, po czym obecni zaczną się modlić za moją grzeszną duszę. Swoją drogą, byłoby to całkiem zabawne, aczkolwiek mało skuteczne. Cholera no, jako grzesznica jestem bażantem, jako święta byłabym kurą i tej wersji zamierzam się trzymać, o Najwyższy Sądzie Ostateczny. Gretchen mi mówi, że zawsze mogę jeszcze wpaść do buddyjskiej cukierni na szarlotkę. Ty lepiej wybierz się ze mną do Mińska na wiosnę, niech się za Ciebie pomodlą, hi hi.

Chwytam nóż by podciął żyły
W myśli własny pada trup
Ona ryczy nie tragizuj
Lepiej flaszkę wódki kup

Jaki nóż, co ta Anka Saraniecka wypisuje (a my potem musimy tego słuchać)? Noże to przeważnie mają okrągłe czubki, już lepiej tasak pożyczyć od merlota, jeśli ktoś żywi zamiłowanie do teatralnych efektów… A nie, przepraszam, tasak to na drugiego człowieka. I to niby jest wszystko przeze mnie, cóż ja biedna biedroneczka mogę wyrzec na to? Prowokuję ludzi do absurdalnych czynów, pacyfiści chcą rżnąć, buddystki chcą walczyć, a ja sobie leżę pod pomarańczowym kocykiem. Może w górze rakieta lata kierowana ręką wariata, a ja palę faję, wkładam gajer, palę faję za fają… Mam wrażenie, że przesunęłam się w jakieś oko cyklonu, cisza, spokój, porządek panuje na Mazowieckiej, nawet umyłam naczynia. Skąd nagle te zastępy mścicieli i to słynących z łagodnego, poniekąd, charakteru? Mogę wam jakiś hymn bojowy ułożyć, jeśli chcecie, albo zaparzyć herbatki.

Cywilizacja Zachodu ma się nieźle. Truskawki to zjeść może Borsuk w Izraelu. Chevrolet jest dieslem.

Kawalkada dąbrowy czujność sarnich blasków
Gamę śmiechu Luizy powtarza gdy ona
Rozrzucająca włosów rozgwiazdę na piasku
Poddaje nagie gardło śmiechem zwyciężona
Kawalkada dąbrowy czujność sarnich blasków

Łaskę Luizy może zdobyć tylko męstwo
Pewność rzutu i nerwów szaleńcze napięcie
Zwycięzco umazany gęstą krwią zwierzęcą
Przynieś jej lwią paszczękę i serce łabędzie
Łaskę Luizy zdobyć może tylko męstwo
Prostotę tajemnicy ogrodu Luizy
Labiryntów i altan puszcz i klombów kwietnych
Ptaszarni i rykowisk gonów gazel chyżych
Pojąć potrafi tylko prawy i szlachetny
Prostotę tajemnicy ogrodu Luizy

Którego nieistnienie zabija jak topór
Realnością śmiertelnych poczekalni ziemi
Przeklęty rojeniami dzieci i idiotów
Wydrwiony mgieł nonsensem ginie w neurastenii
Którego nieistnienie zabija jak topór

Średnia ocena
(głosy: 1)

komentarze

Pino, pisz, układaj rymy, przestań się spowiadać.

Zbyt wielu spowiedników w okolicy.
I niektórzy się obrzydliwie ślinią.


A co mnie to, w zasadzie? :)


W zasadzie

wszystko.

O ile się zorientujesz.


Rozwiń to,

jeśli już wysuszyłeś to ustrojstwo ;-)

Na razie, to mam wrażenie, że mnie tutaj miłością zabijają. :)


Rozwijanie czegokolwiek

w Twojej obecności może skończyć się trwałymi obrażeniami duszy.

Raczej pójdę sobie trochę poodśnieżać, for a change…


Ja wiedziałam, że tak będzie,

zawsze za nic lądujemy na komendzie

A już tak liczyłam na ten tasak… phi!


Pino

Jakie sliczne dziewczatko! To Ty?


Tak jest, Pani Agawo,

ale ja tak nie wyglądam, to było na imprezie. Natalia mi namalowała na twarzy jakąś kobietę.


Agawo,

ja to samo pytanie chciałem sformułować un peau inaczej.
Całe szczęście, że mnie uprzedziłaś;-)

Wszystko przez ten tasak. Normalnie to ja nie jestem mściwy.


Ależ formułuj,

“łaskę Luizy może zdobyć tylko męstwo”, he he


Nie jakąs tylko niezwykle uroczą:)

Natalka pieknie maluje!


To prawda,

jak jej nie wyjdzie z europeistyką, to zawsze może zostać wizażystką...


Pino

Ten tekst wpedzil mnie w depresje zupelnie nieoczekiwanie. Kontrastowy portret w tle jak wybawienie:)


Cieszę się,

choć i martwię, tą depresją :( To miał być zabawny tekst, ale jak zwykle wszystko wyszło idiotycznie…


połowa pieniędzy wydanych na alkohol

jest wyrzucona w błoto. nigdy nie wiadomo, która to połowa.

=moje nudne i banalne foty=


Wczoraj byłam na koncercie

jakiegoś zespołu punkowego, którego nazwy nie pamiętam… “Zrobimy poprawkę, jeśli przyjdziesz jutro, zrobimy poprawkę, jeśli przyjdziesz z połówką”.

Kupiłam trzy carlsbergi, ale to nie moja wina. W żabce zepsuty terminal, a w monopolu można płacić kartą od 20 zeta.


pięknie się rosa perli

na siekiery ostrzu

=moje nudne i banalne foty=


Agawo,

nie mogę się powstrzymać przed poslaniem Ci sterty emotikonów.


Stopczyk jaki poeta,

a merlot śle emotikony Agawie, która wszak Matką jest Córki.

aksamit i dynamit, marchef w butonierce :)


O, to, to...

W tenisie są takie chytre uderzenia, które niby lecą sobie gdzieś, ale trafiają gdzie indziej. Zwykle tam gdzie trzeba.


Pino

Czy Ty wlozylas dzisiaj szalik? I zjadlas cos cieplego? Rosolek chociazby?


Tenis jest niezdrowy,

łokieć od tego boli. Już wolę, żebyś mnie uznał za pijanego snajpera :P

Pani Agawo, jak się obudziłam, to zażądałam od mojego, żeby mi podał herbaty do łóżka. I nigdzie dziś nie wychodziłam, tylko po to piwo, bo ze zdrowiem chwilowo nie najlepiej. Na obiad makaron z serem i pomidorami.


I podal herbate?

To czemu sam nie poszedl po piwo?


Bo pojechał do domu,

na głowę nie upadłam, żeby się wyrzec prywatnego mieszkania.


Hm, właściwie tych waszych komentarzy to ja nie rozumiem:)

a to jest ta notka z wczoraj, z martwych wstała?

Bo ja już nic nie rozumiem w sumie:)

pzdr


Tenże to wpis.

Wśród mahoniowych biurek lśniących płyt kredensów
Stąpają nosorożce i mamuty czarne
W salonie odczynionym przez wieczór z nonsensu
Douglas chrapie w fotelu z poderżniętym gardłem

To Luiza sprawczynią tej zbrodni i bredni
Ona szyny i mury zawiązuje w pętlę
I cios miecza się spełni i piorun się spełni
Ale piersi Luizy pozostaną piękne

Luiza wymuskana oddechem zachodów
Wypasiona na stęchłej padlinie newrozy
Nieprawdziwa jak mleczne brody starych bogów
Nad pejzażami staje i rozpina grozę

Rozżarzona krwi igła sycząca na nerwach
Tworzy brednie Luizy z kolorów powietrza
Luiza to jest dramat co się nie rozegra
I w tym jego fatalność że Douglas jest wieprzem


Kurde, schizofreniczne to wszystko,

to teraz zniknął nowy, znaczy powtórzony (czy jak to gada Mireks zduplikowany) wpis o schizofrenii.

Noo i gdzie miały być te genialne komenty Merlota, którymi się chwalił, bo tu nie widzę:)
Że złośliwie zauważę:)


Grzesiu,

po pierwsze cichcem wkroczyła Maszyna.
Po drugie, nigdzie nie mówiłem, że moja recenzja była genialna.
Po trzecie nie podoba mi się nieobecność Gretchen, w związku z czym się oddalam.


To już nie mój problem.

Liderem wieczoru i tak jest Bursa, za wers: Rozżarzona krwi igła sycząca na nerwach.


Oooo,

maszyny zawsze wkraczają cichcem:)ale dzięki temu mogłem poczytać waszą uroczą i całkiem na temat konwersację:)

jak zwykle:)

Kurde, napisze ktoś tu jakiś teks,gdzie się pokłócimy żarliwie i podyskutujemy, no?

:)

Tylko nie o Powstaniu Warszawskim znowu.

tak sobie myślę, że jesteśmy na etapie postblogowym chyba:)

Spadam, bo bredzę.


Ja na pewno nie,

dzięki Maszynie, mogę kontynuować swoją cichą i spokojną egzystencję w beczce.


Znaczy ty co nie?

zaspany już jestem i spadam, więc nie musisz odpisywać:)


Pinolku, przeczytałam....

Nie utopię Cię w fali miłości, nie przycisnę do obfitej piersi…

Moje dziewczątko…
Cholernie to smutne, co napisałaś, jakoś chyba.

Mówiąc szczerze – nawet nie wiem, co mam napisać teraz, bo pustkę w głowie mam.
Czyli dla mnie normalka – jak się nic w głowie nie ma – co ma być pełno.

Nawet boję się komentować, abyCię nie dotknąć, nie urazić, wrażliwcu Ty mój…

Studiując logopedię, miałam tzw. praktyki czy staż , na oddziale zamkniętym.
Schizofrenicy to byli.
Boże!
Pomiętam jednego chłopaka: miał tyle mniej więcej co ja…
Przystojny, jak cholera. I TE oczy…
Przy każdym obrazku (np: kwadrat)mówił entuzjastycznie: Tak! dziadek to miał! Miał! I jeszcze coś miał... miał ( tu ok. 15 min opisu…)
A jaka fantazja, jakie bogactwo słownictwa…. Szesnaście tysięcy razy odbiegał od tematu i odpływ zaliczał...

Mój opiekun zrobił “z niego” doktorat…

A ja płakałam z bezsilności….

Cholernie ciężkie to dla mnie było…

Ściskam Cię porannie :)


Zwariowałaś?

1) niczym nie jesteś mnie w stanie dotknąć, przestań się wygłupiać

2) wrażliwa to ja jestem jak pancernik :D

3) tekst miał być zabawny raczej, ale co tam… grunt, że wywołuje jakieś reakcje, hi hi

Ściskam


Subskrybuj zawartość