Krótki wpis o zabijaniu

Od razu mówię: to jest głupi tekst. Czepiam się bezpodstawnie bardzo miłych ludzi i mam tego świadomość. Ale mam też swoje prywatne awersje i upodobania. Dobra, przejdźmy do rzeczy…

Wczoraj bażant pisał o Małgosi, a ja sobie zajrzałam do speluny, w nadziei na jakiś krwisty befsztyk, jak mawiała nieodżałowana Delilah, i trafiłam na razowy chlebuś z miodem. Nienawidzę kanapek z miodem, do mięsa czy do ciasta zajebiście chętnie, ale na chlebie nigdy. Trzeba mieć jakieś zasady.

Paweł Pomianek, ze swoim okiem teologa. Kacper by w tym momencie zrobił taki przegięty ruch ręką i powiedział „ach, pan jest taki sympatyczny”. Niektórzy to są tacy słodcy i kochani, jak ten miodek, że człowiek ma ochotę im zrobić jakąś krzywdę, po prostu, żeby sprawdzić, co się stanie. Ale jak pisał Terry, „takich ludzi nie da się dręczyć, podobnie, jak nie da się dręczyć materaca”.

Ostatnio pan Marek sprawił mi wielką radość, reklamując cykl zamieszczony na moim drugim blogu. Jakbyście to przeczytali, to przede wszystkim byłoby mi łatwiej, bo już nie musiałabym tłumaczyć, kim jest Topacz. A poza tym bardzo ładnie to jest napisane, bo zaczynałam niestety wpadać akurat w psychotyczne stany, zatem metodą sublimacji (czy konie i Venissa mnie słyszą?), a może raczej destylacji, pisałam dziwne rzeczy, zamiast sobie jakąś krzywdę robić. Zagłady świata się boję, więc dla poprawy nastroju…

Kurwa, jak zwykle zaczęłam snuć dygresje, i to oczywiście na swój własny temat. Ja nie wiem, za to moje ego ktoś kiedyś powinien mi jebnąć. Wcale bym się nie obraziła. Miałam mówić primo o Pomianku, secundo o Topaczu, a wątkiem, który spaja te postacie, jest z jednej strony: recenzja książki Pani Łyżeczki (nie czytałam, nie znam się, nie o to będzie chodzić), a z drugiej strony – mała wioska pod Olsztynem, duchowa ojczyzna Pani Marii… Ponieważ czytałam sobie tak tego Pomianka, czytałam… I nagle zakrzyknęłam w duchu: o, kurwa, jesteśmy znów w Gotkach.

Zapnij pasy Dorotko i pożegnaj się z Kansas, he he.

Jakby to wam wyjaśnić zrozumiale… Gotki naprawdę istnieją i tak się nazywają, nie ukryłam tej miejscowości pod żadnym kryptonimem. Pani Maria lubiła tam zabrać, za ciepłych miesięcy, grupkę co wierniejszych wyznawców, czyli zafascynowanych nią małolatków i tam, przy księżycu, gdy tak pachniało siano… czytać Marqueza, recytować Herberta, smakować prozę Trumana Capote… wszystko takie drewniane, takie rustykalne, takie kurwa (wybacz Smoku) MAGICZNE… Nigdy tam nie byłam, mam nadzieję, że was nie pojebało i nie posądzacie mnie o taką żenadę. Wystarczyły rozmaite barwne opowieści przywróconych cudem na Raszyńskiej łono. A, chleb z miodem też był grany podobno nieustannie.

To nie jest tak, że ja nie lubię wsi. Owszem, nienawidzę sytuacji, w której nie mogę się umyć pod bieżącą wodą, taki twardziel to jestem tylko podczas rejsów morskich. Studnia, piec, miska, to stanowi dla mnie jakąś mękę. Ale bardzo chętnie się dotleniam (wbrew pozorom nie fajki szkodzą najwięcej, tylko mieszkanie w samym centrum Krakowa), podziwiam różne pejzaże, łany zbóż szumiące, cykady na Cykladach w krajowym wydaniu. Oczywiście, pojęcia nie mam o rolnictwie, nie wdałam się w Krystynę. Jestem człowiekiem z miasta, mogę co najwyżej pojechać na letnisko.

Ale nie będę, na wszystkie piekielne czeluście, odwalać letnika, co przyjechał z Warszawy i teraz recytuje wiersze, siedząc na drabinie w stodole. Nie, mnie byście zobaczyli, jeśli już, jak pomagam (a raczej przeszkadzam swoimi wygłupami) przy jakiejś zwózce siana, przed wiejskim geesem, palącą bez zmrużenia oka i bez kaszlu darowanego sporta czy fajranta, rozmawiającą o życiu, jeśli tylko zrozumiałabym lokalny akcent… znając moją skłonność do mimikry, pewnie po godzinie bym sama zaczęła zaciągać. Bo ja się lubię wtapiać w otoczenie. Na Kaszubach zażywam tabakę, na Mazurach chleję piwo, od kiedy skończyłam lat dwanaście, we Włoszech piłam grappę, w Norwegii żarłam ogromną morską rybę. Jeśli gdzieś jedziemy, to po to, by doświadczyć czegoś innego i niecodziennego, prawda? Jaki w tym sens, jeśli jesteśmy wyizolowani w danym otoczeniu, jak oni w tych Gotkach, ze swoim wzrokiem marzycielskim i przewrotną Mistrzynią Duchową?

Dlaczego piszę o tym wszystkim? Bo lubię, mogłabym bezczelnie odpowiedzieć i byłaby to prawda. Ale bardziej dyplomatyczna odpowiedź brzmi tak, że Paweł Pomianek i jego przyjaciele (czyż to nie brzmi jak nazwa jakiegoś zespołu country?), łagodni, nie konfrontacyjni katolicy, którzy nie toczą świętej wojny, nie fascynuje ich problem seksu analnego, wolą się skupiać na przekazie pozytywnym. Już tylko formalnie jestem katolikiem, nigdy nie byłam takim katolikiem, ale nie powinno mi to w niczym przeszkadzać? Zwłaszcza, że jestem chodzącą tolerancją i wyrozumiałością, miłuję wszelkie stworzenie, nawet jeśli nabijam się z niego bezlitośnie.

Ale są takie zjawiska, które mnie wkurwiają. Po, niech policzę i zerknę, dziewięciu zaledwie akapitach pieprzenia leciutko od rzeczy, przechodzę do meritum. Zaczynam się czepiać bardzo (to z pewnością) miłych ludzi.

O, mała dziewczynko, płatająca figle w domu dziadków! Czy nigdy nie wymyślałaś sobie z kolegami, sepleniąc przez szczerbate zęby, od kułew i skułwieli? Czy nie spadłaś z żadnego drzewa i nie pochlastały Cię nigdy żadne gwoździe? Nie tłukłaś się na miecze z patyków, nie czułaś dziecięcego strachu, gniewu, nienawiści? Nie kradłaś, nie oszukiwałaś, nie kłamałaś, nie doprowadzałaś mamusi do wściekłości? Nie płakałaś, nie bałaś się, kiedy ojciec wrzeszczał w nocy, choćby wrzeszczał z radości, bo Polska strzeliła gola? Nie miałaś tego wyżej kokardki i nie marzyłaś, by prędko dorosnąć?

O, młoda kobieto, która budujesz swój dom! (zaraz się zrobię obsceniczna, ale to jest tylko ta, no wiecie, retoryka) Czy nigdy nie miałaś pokusy, żeby spalić go do fundamentów? Żeby pójść w tango, spić się czerwonym winem, tańczyć na stole, całować się z kim podleci, wracać przez całe miasto, śpiewając możliwie najdurniejszą pieśń? Czy nigdy nie chciałaś zejść z jakże słusznej i wytyczonej Drogi, nigdy nie pociągało Cię, żeby przestać być odpowiedzialną i rozsądną, żeby rozmawiać bezczelnie z każdym podpitym facetem i widzieć ten błysk podziwu w jego oczach… Żeby niczego się nie bać i nie przejmować niczym. Diesat gramow w piersi postoi, ne zawi, ne wezet mnie smierti, powezet w ljublji!

O, matko. Już ja nie będę pytać o nic matki. Matka jest tylko jedna.

Mida, czemu tak jest, że jesteś studentką i ja jestem studentką, masz dziewiętnaście lat, a ja dwadzieścia jeden, dlaczego jesteś dzieckiem, a ja dzieckiem być przestawałam już mając lat dwanaście? Od czego to zależy, pytam bez żadnej złośliwości, jestem zwyczajnie ciekawa. Obie jesteśmy inteligentne, oczytane, wykształcone, Ty masz pięcioro rodzeństwa, ja jestem jedynaczką, żadna z tych sytuacji nie jest łatwa. Dlaczego moja miłość do świata jest brutalna, szydercza i pozbawiona wszelkiej naiwności, a Twoja jest piękna i dobra? Też wierzę w Zmartwychwstanie, nie idzie mnie nazwać osobą moralną ani religijną, ale głęboko wierzącą – oczywiście.

Śnieg jest obrzydliwy, a po wczorajszym powrocie z arbajtu boli mnie gardło, więc się wyżywam na ludziach. Proszę się tym nie przejmować.

I jeszcze, jako chain-smoker, muszę liczyć na to, że Wojtek i Aneta spod dwójki pożyczą mi do jutra dyszkę na papierosy. Niełatwy jest los palacza, pijaka, rapera, wariata i czym tam ja mogę być jeszcze. Ale mówiąc śmiertelnie poważnie, nie zamieniłabym mojego popierdolonego życia i wszystkich jego traum, na jakieś takie coś, żeby być małą dziewczynką, figlującą w domu dziadków, a potem młodą kobietą, która buduje swój dom. Czułabym się z tym niepoważnie jakoś.

Nie wywinie mi się żadna ciapa
Oto moja łapa, a z łapy tej czapa
Jak chłop nie je miętki, nie gamoń, nie pizda,
To na przemijanie chłop takowy gwizda!
Po cóż po próżnicy chmurnie ozór mleć,
będzie co ma być, hej kuchciku! Stopka i śledź!

No właśnie, poza tym bałabym się być piękna i dobra, bo tacy ludzie zawsze prędzej czy później dowiadują się, że życie jednak jest potworne dosyć – i wtedy są zaskoczeni, wtedy mówią ojej.

A ja o tym wiem, a ja na to gwizdam.

http://pawelpomianek.salon24.pl/

Średnia ocena
(głosy: 5)

komentarze

Pino, bo to jest tak

(od razu mówię, że pobieżnie przejrzałem tekst i to do czego się odnosisz)

Ale to jest jak z tym Harrym Hallerem,który jednocześnie nie umie inaczej zyć niż jako ten wilk stepowy, wkurwiony, nieszczęśliwy&niedopasowany, a jednocześnie zazdrości tym żyjącym po mieszczańsku i zwyczajnie.

Znaczy araukaria i wkurwia i pociąga.

No i tyle, bo bredzę, może napiszę więcej później, tymczasem spadam czytać “Kroniki socjopaty” :)


i co ja Ci, Pino, napisać mam?

Może: Łooooolabooooooogaaaaaaa!!!!


Rozumiem,

ale to chyba u mnie nie do końca tak… bo jednak mam jakieś burżuazyjne oparcie w rzeczywistości, to raz, dwa, że szalenie rzadko bywam nieszczęśliwa, trzy, dopasować się potrafię znakomicie.

Ale żyć inaczej nie umiem, to prawda.

Bo w mej głowie otworem stoją wszystkie bramy
Widzę dźwięk, przeznaczenie, wojenne tam-tamy
Moje ciało na innej płaszczyźnie pozostało
Umysłu labirynt, pragnienie mnie wessało, czuć wszystko
Nawet najmniejsze gówno, ale gówna tu nie ma
To nie jest ta Ziemia, którą znałem
Schodziłem, zwiedziłem, zasrałem i sprzedałem


Pino

Świetnie się czyta, uśmiałam się. :)

Pytanie główne nie jest do mnie skierowane, więc cóż mam powiedzieć?

Ale czyta się cudnie.


Nic nie masz,

wystarczy, że mnie tą Małgosią uratowałaś wczoraj, bo już się lepiłam od tego miodu, wszystko było takie piękne i dobre.


Przydałam się na coś

To dobrze.

Mnie takie patrzenie na świat, jakby wszystko było piękne i dobre nie irytuje, cieszę się nawet, że niektórym ludziom to było dane i mogą w tym bezpiecznie przebywać.
Natomiast do pasji mnie doprowadza, jeśli jest to rodzaj pozy, formy, fasady.

Ależ, ależ, skądże znowu, jakże to interesujące, czy słyszała pani jak ptak pięknie dziś śpiewał, o tym najcudowniejszym poranku?

Usiłuję sobie przypomnieć jaka byłam jak miałam 19 i 21 lat.
Za wiele miodu tam nie było, bo zdaje się właśnie się skończył. :)


Lubię wariatów,

przebywających w innym wymiarze, lubię moją Matyldę.

Tyle, że takich jazd domowych, to ani ja nie miałam, ani Ty. Ona ma łepek w chmurach, ale nie jest wcale odklejona od rzeczywistości. I swoje przeżyła. Raczej już jej dzieckiem nie nazywam, no chyba, że moim.

W końcu wołam na nią siedem miesięcy (1 lipca 88 – 1 lutego 89).

Ja też uważam, że wszystko jest piękne i dobre. W pewnym sensie. :)

O, pochwalony każdy ból stokrotnie
i każdy cios, byle męski
i te pelargonie na wysokim balkonie,
do których zawsze będziesz tęsknił.

Pochwalone: grzesznik i święty,
i serce ludzkie jak morze odkryte.
A nade wszystko okręty
Rzeczpospolitej.


Pino

Byc dobrym i milym obecnie to obciach.
A te stany buntu permanentnego mijaja w jakim wieku ?

Zobaczysz jak zmienia sie wizja swiata gdy zostaje sie matka:)


Niechcący

Ci się udało. *****


Pino,

Najpierw zastrzegam, ze całego tekstu nie przeczytałam – przejrzałam, bo mam zaraz brać się do roboty i nie mam czasu, takie tam, znamy to. Ale znalazłam pytanie do mnie…

Pino

Mida, czemu tak jest, że jesteś studentką i ja jestem studentką, masz dziewiętnaście lat, a ja dwadzieścia jeden, dlaczego jesteś dzieckiem, a ja dzieckiem być przestawałam już mając lat dwanaście? Od czego to zależy, pytam bez żadnej złośliwości, jestem zwyczajnie ciekawa. Obie jesteśmy inteligentne, oczytane, wykształcone, Ty masz pięcioro rodzeństwa, ja jestem jedynaczką, żadna z tych sytuacji nie jest łatwa. Dlaczego moja miłość do świata jest brutalna, szydercza i pozbawiona wszelkiej naiwności, a Twoja jest piękna i dobra? Też wierzę w Zmartwychwstanie, nie idzie mnie nazwać osobą moralną ani religijną, ale głęboko wierzącą – oczywiście.

wiesz, że trudne pytania zadajesz?
Odpowiedź jest na to, ale czy wyczerpująca?...

Po pierwsze, bez względu jak mnie inni postrzegają, za dziecko się nie uważam. Żałuję czasem, bo nachodza mnie myśli, ze wolałabym zostac dzieckiem, ale są rzeczy wazniejsze, niż to, czego by się chciało. Życie i bycie na czasie jest ważne. I może nie kumam polityki i nie mam w każdej sprawie wyrobionej opinii, ale gdy potrzebuję znaleźc odpowiedź na pytanie, któras mnie ukierunkuje, wiem, gdzie szukać. Mam autorytety, któym ufam.
I tu docieramy do odpowiedzi, czemu tak jest?... We mnie odbieranie świata i poglądy, na to co się dzieje, determinuje wychowanie. Od dziecka wzrastałam w konkretnych warunkach. Pewne rzeczy mi wpojono. Nie byłam trzymana pod kloszem, ale pewnych rzeczy nie doświadczyłam. Zapamiętałam, by od innych trzymać się z daleka. A gdy dorosłam i zaczęłam sprawdzać i nigdy nie znalazłam w tym, co mi mówiono od zawsze, w tym, w co wierzę, sprzeczności. Nie znalazłam nic przeciw, nie znalazłam zaprzeczenia, za to wiele razy znajdowałam potwierdzenia. Wiem, że to, czego się trzymam, jest słuszne.

Ważnym elementem są też nasze różne charaktery, inne odbieranie świata. Ty widzisz większość rzeczy w krzywym zwierciadle. Alebo tylko je tak przedstawiasz. A ja staram się w każdym słowie być prawdziwa i prostolinijna… Spójna. Pisze o rzeczach tak, jak je widzę, po prostu. Że nawinie? Nie przeszkadza mi to. Tak odbieram, tak opisuję. Jedyne, czego nie chcę robić, to przekłamywać rzeczy. Tego się boję.

Czyli jaka jest puenta? Jesteśmy inne, bo tak się złożyło, bo mamy inne historie, inne charaktery?...
Chyba tak.
Ale może nie tylko.
Mi najwięcej dała rodzina – to rodzeństwo, którego, jak piszesz, nie masz.
Ci rodzice walnieci. ojciec, który nie pozwala mi (nadal) wracać do domu po 22.00, a nie bał sie zaufac mi, gdy jechałam na weekend do koleżanki.
Czemu tak jest?
Tylko Bóg to wie.
Trzeba mu zaufać, ze miał jakiś cel, tak to układając. I że mnie i Ciebie prowadzi w konkretne miejsce.

Pozdrawiam :)


Pani Agawo,

dwa razy kulą w płot.

Ja jestem dobra i miła. A pan jest taki sympatyczny. Obcy ludzie na mnie potrafią spojrzeć i z punktu zacząć zwierzać się z problemów życiowych. I to pomimo faktu, że jestem cham i prostak.

Nie jestem zbuntowana, minęło mi, jeśli dobrze pamiętam, lat temu ze trzy. Ja jestem po prostu inna od wszystkich. Mam swoją własną socjopatyczną niszę w pomarańczy i jest mi w niej dobrze.

I to mnie właśnie martwi. Bardzo bym chciała mieć dzieci, ale jeszcze bardziej nie chcę zostać matką. Wizja świata matki mnie po prostu brzydzi. Znam dziesiątki dziewczyn, kobiet, z których każda jest inna, jak w piosence Partii, a z których żadna nie ma dzieci – i tylko jedną, która dzieci ma, ale nie jest Matką.

Jeśli rozumie Pani, o czym mówię :)


A panią Łyżeczkę...

...mogłabyś poczytać. Warto.

Może Pomianek jest nadęty, ale o książce powiedział prawdę. To kawał dobrej literatury.

:)

Może bys uwierzyła, ze bycie Matką ma sens? I ze warto?


Cześć Mida,

bardzo Ci dziękuję, na takie coś liczyłam. Niewątpliwie jedną przynajmniej rzecz mamy wspólną – zdolność do autoanalizy. :)

Po pierwsze, bez względu jak mnie inni postrzegają, za dziecko się nie uważam. Żałuję czasem, bo nachodza mnie myśli, ze wolałabym zostac dzieckiem, ale są rzeczy wazniejsze, niż to, czego by się chciało. Życie i bycie na czasie jest ważne. I może nie kumam polityki i nie mam w każdej sprawie wyrobionej opinii, ale gdy potrzebuję znaleźc odpowiedź na pytanie, któras mnie ukierunkuje, wiem, gdzie szukać. Mam autorytety, któym ufam.

Bardzo możliwe, że pojechałam z tym dzieckiem za daleko. Ale mogę to zwalić na bażanta zawsze. :)
Nie przejmuj się, ja też nie kumam polityki, nie wiem, czy nazwałabym mojego ojca autorytetem, ale jeśli sama nie rozkminię np. jak głosować w następnych wyborach, to mu powiem, żeby mi podpowiedział, i tyle.

I tu docieramy do odpowiedzi, czemu tak jest?... We mnie odbieranie świata i poglądy, na to co się dzieje, determinuje wychowanie. Od dziecka wzrastałam w konkretnych warunkach. Pewne rzeczy mi wpojono. Nie byłam trzymana pod kloszem, ale pewnych rzeczy nie doświadczyłam. Zapamiętałam, by od innych trzymać się z daleka. A gdy dorosłam i zaczęłam sprawdzać i nigdy nie znalazłam w tym, co mi mówiono od zawsze, w tym, w co wierzę, sprzeczności. Nie znalazłam nic przeciw, nie znalazłam zaprzeczenia, za to wiele razy znajdowałam potwierdzenia. Wiem, że to, czego się trzymam, jest słuszne.

Ha! Tak właśnie przypuszczałam. Nie no, ja też w pewnym sensie odebrałam staranne wychowanie, ale baaaardzo specyficzne… :P Powiedzmy, że od maleńkości dorośli ludzie rozmawiali ze mną niemalże o wszystkim i zwierzali się ze spraw prywatnych. Nic szczególnego mi natomiast nie mówiono w tym sensie, że nie pamiętam żadnych nakazów, ani zakazów. Mogłam robić co chciałam, mój ojciec zaufał, że mam olej w głowie i zasadniczo się w tym nie przeliczył.
A co do Ciebie, to jakoś nie chce mi się wierzyć, że istnieją ludzie (i systemy) spójne całkiem. Poczekaj, jeszcze ta Twoja dorosłość mocno świeża jest, znajdą się jakieś rysy i szczeliny…

Ja składam się z części niespójnych,
przeczących sobie nawzajem.
Jedna mówi chce stąd wyjść
druga mówi ja zostaję

Ważnym elementem są też nasze różne charaktery, inne odbieranie świata. Ty widzisz większość rzeczy w krzywym zwierciadle. Alebo tylko je tak przedstawiasz. A ja staram się w każdym słowie być prawdziwa i prostolinijna… Spójna. Pisze o rzeczach tak, jak je widzę, po prostu. Że nawinie? Nie przeszkadza mi to. Tak odbieram, tak opisuję. Jedyne, czego nie chcę robić, to przekłamywać rzeczy. Tego się boję.

Racja, trafiłaś w sedno. Mam kilka imion na każdy dzień, w żyłach morfinę, a nie krew. Nie mogę się zdecydować, czy bardziej mi się to podoba, czy mnie denerwuje :P

Co do puenty, zgadzam się całkowicie.

Szczęść Boże i pururu


Pino,

zdolność do autoananlizy, tak :)
Dlatego od 10 roku zycia pisze pamiętnik chyba :)

“Poczekaj, jeszcze ta Twoja dorosłość mocno świeża jest, znajdą się jakieś rysy i szczeliny…” – na pewno… Ale ufam, ze mam jeszcze trochę czasu, by odpowiednie rysy scementować, a inne – bardziej rozkruszyć :)


Ja od 13 :P

Już trzeci zeszyt mam. Przezabawna lektura dla mua, zwłaszcza tom drugi, ale na szczęście mam świadomość, że pisałam wtedy, kiedy mnie dusza bolała, a między datami kolejnych wpisów bywają spore odstępy :P


Hm, ja pisalem kilka lat dawno temu pamiętnik:)

a w przerwie gdzieś kiedyś napisałem dwa rozdziały horroru “Armia szatana”, na szczęście tych kompromitujących tekstów się pozbyłem:)

Kurde, dobrze, bo jakbym to teraz czytał, to chyba bym się z wrażenia pochlastał:)


Jeśli gdzieś jedziemy, to po to, by doświadczyć czegoś innego

i niecodziennego, prawda?

100%

najbardziej mnie irytują Polacy, którzy jadą na wakacje za gramanicę i w marketach szukają Żywca

=moje nudne i banalne foty=


a ha

można być dzieckiem nie będąc dziecinnym

... Pani Łyżeczka … już sam pseudonim działa na mnie jak szklanka ciepłej wody z trzema łyżeczkami soli

Pani Łyżeczka i Pan Wziernik w jednym stali domu

=moje nudne i banalne foty=


Ja tam nie wiem,

potrafię być dziecinna, nie chcę już więcej dorastać, tyle mi wystarczy… i tak dla mnie dziećmi jest wielu ludzi starszych o powiedzmy pięć lat.


In jedem Manne steckt das Kind, das immer spielen will:)

to a propos dziecięcości/dziecinności/dziecka w nas itd

zadanie dla Midy, przetłumaczyć tym, co nie kumają:) dojcza, chyba że cytat skumali albo znają.


Co za banał

W każdym mężczyźnie mieszka dziecko, które chce zawsze się bawić

Znaczy jestem mężczyzną, tak właśnie myślałam

Grzesiu, zostaniesz pedałem :P


ona jest pedałem

wszyscy jesteśmy lesbijkami

=moje nudne i banalne foty=


Pino

Pino

Bardzo bym chciała mieć dzieci, ale jeszcze bardziej nie chcę zostać matką. Wizja świata matki mnie po prostu brzydzi. Znam dziesiątki dziewczyn, kobiet, z których każda jest inna, jak w piosence Partii, a z których żadna nie ma dzieci – i tylko jedną, która dzieci ma, ale nie jest Matką.

Mozesz wyjasnic dlaczego brzydzi?.
Bo te co znasz nie sa doskonale?


Takie życie,

weźmy jedną moją przyjaciółkę i jednego mojego przyjaciela… na serio, bardziej hetero bym się czuła w tym pierwszym przypadku :P


Pani Agawo,

- załóż skarpetki

- a byłaś na angielskim

- znowu palisz

- jadłaś jakiś obiad

- szlajasz się po nocy

- za lekko się ubierasz

- zadzwoń do babci

Włosy uczesz, zęby wylecz, inaczej spójrz na życie… Wszystkie (prawie) matki są takie same, jak będę miała kiedyś córkę, to naprawdę będą mi obojętne wszystkie ww. kwestie, jeśli ona skończy lat powiedzmy piętnaście.

Mam nadzieję, że tak będzie. A jeśli jednak zostanę Matką i będę truć dupę jakiejś zupełnie już dorosłej kobiecie? Strach pomyśleć.


Pino, zapomniałaś o

Dzieci, umyjcie rączki

:)

P.S. Agawo, ja bym powiedział że problemem jest że matki są zbyt doskonałe a przynajmniej starają się być i czasem to totalną frustrację powoduje:(, co udziela się i innym w rodzinie.


A to nie,

mamusia mnie wytresowała dobrze pod tym względem, rączki myję często i nawet Czajnika gonię.

Żeby nie było wątpliwości, kocham moją mamusię, ona na szczęście jest autoironiczna w tym wszystkim… “ja jako matka!” :D Ale znam znacznie gorsze przypadki tej choroby.


To milosc matczyna

Troska i niepokoj, zabawny sposob przekazania doswiadczen zyciowych:)
Ochronic przed zlem, choroba, zlym swiatem.


Ależ wiem,

tylko że tak się nie da chyba… Ja bym musiała chyba wyjść za jakiegoś takiego cierpliwego i troskliwego faceta, to on by się przejmował skarpetkami, a ja zabierałabym na żagle, częstowała piwem i prowadziła długie rozmowy o życiu, jak ten tatuś :)

Znaczy jest Pani matką też, jak rozumiem, Pani Agawo? (jeśli oczywiście pytanie nie jest nietaktowne, bo Pani to jak Sergiusz – tajemniczy szpieg z Krainy Deszczowców)


Agawa to w ogóle tajemnicza jest:)

i bloga nie chce prowadzić, do kitu to jest, no:)


Pino

Denerwuje sie w tej chwili okropnie, bo moja coreczka ukochana wyszla z domu oczywiscie bez szalika, bez czapki i innych niezbednych akcesoriow. Jest zimno i pada deszcz ze sniegiem!
Miala zadzwonic:(


Hi hi,

ja to jestem jednak jako ta Nadia Strzelecka.

Czytał ktoś może Kontrolę Suworowa?


Czuj się odwołany, Doc.

jozefstopczyk

…już sam pseudonim działa na mnie jak szklanka ciepłej wody z trzema łyżeczkami soli…

Zdarzyło Ci się może przeczytać coś Pani Łyżeczki?
Wiesz, jedni wyrażają wrażliwość obrazkami, a inni słowami…

Ona jest z innej bajki niż Ty.
I nie widzę żadnego, najmniejszejszego powodu, żeby jej sprawiać przykrość takim kretyńskim, bufonowatym komentem.

Jest parę innych nicków, które mógłbyś z szyderą skomentować. Nie ten.


Merlot, chill out,

to jest mój blog, zakaz polowania na Stopczyka.

Głupie nicki? Niech ja zapuszczę żurawia (PW, kopsnij…) do Speluny.

Maciej Gach, to brzmi absurdalnie.


Pino, jak będę odwoływał Ciebie

to zauważysz.

Twój blog, moja wolność.
A gdzie, przepraszam miałem mu powiedzieć, jak to tu napisał?


Czepianie się nicków jest słabe,

i wkurwiające.

Inna sprawa, że niektóre nicki też bywają dziwaczne , zabawne czy wkurzające.

Pino, Maciej gach to może być po prostu imię i nazwisko:)

Ja na początku nie wiedzieć czemu myślałem, że Jacek Jarecki to nick jest:), przy okazji zawsze miałem wrażenie, że Jacek ma na imię Jarek i kilka razy się mylnąłem.


Nie przesadzaj,

można się czepiać, byle nie po chamsku.

Wiem, że nazwisko, ale nic nie poradzę, mnie to śmieszy… a ona tam, pod moim dachem, leżała sobie z jakimś gachem

Jak mi jadą od dzieciny, wysyłają po wino, sugerują, żebym założyła kino? :)

Consolamentum mi się bardzo podoba, nick oczywiście, a nie pan Wołodźko


Conso ogólenie pozytywne wrażenie robi,

nie tylko z nicka,znaczy lubię go czytać no.

A wielu takich w S24 już nie ma, których czytam z przyjemnością.

A czepiać się można, pewnie,każdy się czepia na własny rachunek w sumie.

Ja ostatnio za mało czepiający się zrobiłem:)


Ja czytałam, ale mi się pierdoli,

bo trzy w cztery dni.
To o Księżniczce?


Pino

Pino

Czytał ktoś może Kontrolę Suworowa?

To powyżej, to do Ciebie


W pewnym sensie,

Nadia miała białogwardyjskie pochodzenie. Umiała zapamiętać dowolny tekst, jaki przeczytała. Instruktor sprzedał ją za trzy spadochrony. Potem została kurierem specjalnym Stalina. Na końcu ją chcieli zastrzelić, to złamała rękę jakiemuś skurwielowi. :)


Ok.

Ale to chyba Wybor, nie?

Jak w finale na scianie wisiala?


Jak mi podpowiada

cadyk Izaak Gugiel z Drohobycza, Wybór to druga część, której nie czytałam. W finale Kontroli to ona na końcu leży nieprzytomna w łóżku i łapie jakąś taką fazę jak z Orwella… “wszystko było dobrze, kochał Wielkiego Brata”.


No, i cudnie tak

A ja o tym wiem, a ja na to gwizdam.


A czemu nie?

bo na nas wszystkich czeka raj dla chuliganów

:)


Dobrze, że ja nie byłem

taki święty i taki grzeczny


Prawda?

Nic nie poradzę, ale ja im współczuję, do pewnego stopnia.


Po przeczytaniu...

nie jestem ani piękna, ani mądra.
Chyba na szczęście? :)


Doskonały początek :)


Pino,

tzn, to był wniosek po tekście, nie jego efekt…

Chociaż, kto wie…

Jeśli masz ambicje odpiększać zadufanych w sobie blogerów, to ja mogę przyznać, że Ci się to udaje :)


Ja się nie znam,

mogę Cię mianować agentem terenowym w spelunce, żebyś biały wywiad sporządzała i przynosiła ploteczki. Płacę sałatką z cykorii.

Paweł Pomianek wydał mi się taki sympatyczny, co zasadniczo dyskwalifikuje mężczyznę, ale blogera bynajmniej. Choć ubolewam nad upadkiem teologii, Błażej Pascal już tak dawno nie żyje…


Demoniczna Pino

Taka jestes?

Już tylko formalnie jestem katolikiem, nigdy nie byłam takim katolikiem, ale nie powinno mi to w niczym przeszkadzać? Zwłaszcza, że jestem chodzącą tolerancją i wyrozumiałością, miłuję wszelkie stworzenie, nawet jeśli nabijam się z niego bezlitośnie.

Kuszenie:

Czy nigdy nie chciałaś zejść z jakże słusznej i wytyczonej Drogi, nigdy nie pociągało Cię, żeby przestać być odpowiedzialną i rozsądną, żeby rozmawiać bezczelnie z każdym podpitym facetem i widzieć ten błysk podziwu w jego oczach… Żeby niczego się nie bać i nie przejmować niczym

A to Twoj wonderful world?

Ale mówiąc śmiertelnie poważnie, nie zamieniłabym mojego popierdolonego życia i wszystkich jego traum, na jakieś takie coś, żeby być małą dziewczynką, figlującą w domu dziadków, a potem młodą kobietą, która buduje swój dom. Czułabym się z tym niepoważnie jakoś.

No właśnie, poza tym bałabym się być piękna i dobra….

Slabe to kuszenie Pino, chociaz Docent…


Pino

Niczego nie zrozumiałem, ale dobrze się czyta:)


Dymitrze,

to całkiem pozytywna recenzja :)

Pani Agawo, zaraz, proszę to jakoś bardziej rozpisać, bo mam z Pani komentarzem to samo, co Bagiński z moim tekstem.

pozdrawiam


Zajebiście

się rozumie, tak fajnie napisane teksty.

Nie wiem, może to efekt tego, że podobnie postrzegam, ale nie mam odwagi&motywacji&umiejętności, by tak pisać.


Partyzancie,

dziękuję :)


Pino to jest

czajniczek z jajami, nawet jak na kobietę...


Boże :D

Powinnam się ucieszyć, czy obrazić? :P


Na wszelki wypadek – się obrazić…

…a potem zobaczymy;-)


O, merlot!

Miło Cię widzieć. Spadaj na szczaw.

:P


Jakie obrazić, jakie obrazić???

Merlot, toć zazdrość przemawia jaka przez Twą klawiaturę?

Kobitka na miejscu, choć młoda: jęzor cięty, choć łagodna jak baranek…

I bez stanika chodzi, i spódnicy w kolanko!

Jaja ma, znaczy się!!!


O przepraszam,

czasem mi się zdarza jednak. Dzisiaj założyłam.


Czy Docent przylazł się pokajać…

…że zapytam?

Bo jak nie, to rozpoczynam planową demolkę.


A musisz u mnie? :(

Piorunem rażonam, piorunem,
Postoję, postoję i runę.
Piorunem, piorunem rażonam,
Postoję, postoję i skonam.
No dobrze, przeciągłam ciut strunę,
Lecz żeby od razu – piorunem?!


Ty mnie Pino nie rozbrajaj!

Cwana gapa…


No co, no co, no co ja Ci zrobiłem?

Cóż Ci to ja uczyniłem, jakąż to zbrodnię...


merlocie

sory … nie kumałem kto zacz. myślałem że to jakaś NJN bis

czytam sobie teraz i faktycznie nie moja bajka. ale ja jestem z taniego horroru raczej niż z bajki …

edit: kajam się. tylko Ty masz na mję taki wpływ tutaj :)

=moje nudne i banalne foty=


Jakie to piękne

A miłość tania, tylko brać, nie trzeba darmo tracić słów
Więc biżuterią sztuczną płać za imitacje swoich snów
Za te złudzenia, w których moc potrafisz wierzyć tylko Ty
Więc czekaj aż nastanie noc i niech się spełnią twoje sny!


Pino,

Pino

Miło Cię widzieć. Spadaj na szczaw.

:P

Ha! Wiedziałam, że się tym zarazisz :)


Dobry jest ten szczaw,

ile można ludziom sugerować, że są misiami koala?


koala to jedzą eukaliptusy

i nie są to misie tylko torbacze

że pojadę Dzordżem Maciejowskim :P :D

=moje nudne i banalne foty=


Spadówka,

źle się czuję, macie być dobrzy i mili dla mua :(


Subskrybuj zawartość