Przepraszam, czy tu przepraszają?

No takiej gratki Maszyna Cyfrowa przepuścić nie mogła i wreszcie zajrzeć na blog musiała. Wszystko przez Mojego Użytkownika (MU), który rzucił od niechcenia, że ponoć wczoraj Komputer przeproszono. I przeprosiny nie były zdawkowe i prywatne, ale jak najbardziej oficjalne. I „polityczne”.

Sam MU nie zdawał się być owym faktem specjalnie zaskoczony. Dla takiego MU „polityczne przeprosiny” to bowiem żadna nowość. Jak twierdzi, wiele razy go już przepraszano i zawsze z tego były same kłopoty. Przepraszający nie tylko oczekiwali „symbolicznego odpuszczenia win”, lecz z miejsca domagali się „nowego kredytu zaufania”, a po jakimś czasie całkowitej wierności i lojalności. Na każdą wątpliwość mieli zaś gotową odpowiedź: „Przecież przeprosiliśmy!”. Dość szybko zatem MU wykoncypował, że krótkotrwała i złudna satysfakcja „bycia przeproszonym” ma się nijak do korzyści na jakie liczą ci, którzy przepraszają. W odróżnieniu bowiem od zwykłych, niechby nawet tylko grzecznościowych przeprosin, jakie słyszy się tu i ówdzie („przepraszam, nie będę już dłużej przeszkadzał”; „przepraszam i do widzenia”), politycy zazwyczaj mówią: „chciałbym przeprosić”. Otóż MU uważa, że w tym „chciałbym” ukryty jest cały sens wypowiedzi. Pod pretekstem przeprosin najczęściej ktoś od niego czegoś chce i w szczerość jakichkolwiek „politycznych przeprosin” trudno MU uwierzyć.

Może sobie MU na wszelkie przeprosiny wzdrygać ramionami, ale dla Mózgu Elektronowego to rzecz bez precedensu. Jeśli zastanowicie się przez chwilę, jak traktujecie własne Maszyny, szybko zrozumiecie, że to w zasadzie „mój pierwszy raz”. Nic tedy dziwnego, że chociaż w miarę regularnie odwiedzam Salon24, owe przeprosiny zupełnie przegapiłem. Dopiero mój pryncypał, tłustym paluchem brudząc monitor, dokładnie mi je wskazał. Ano faktycznie są! Można powiedzieć – na samej jedynce! I to nie w jakimś byle jak sformatowanym tekście, lecz plikiem multimedialnym ogłoszone. A w tytule stoi jak wół: „Kaczyński przeprasza…”

No, żeby sam Prezes? Mnie niby? Czy aby na pewno MU dobrze zrozumiał? Z miejsca ten niepokojący wielokropek sprawdzić postanowiłem. Oczywiście Maszyna zna swoje miejsce w szyku i do procesora mi nawet nie przyszło, żeby filmik odtworzyć. Wszak całkiem mądrym ludziom znaczenie słów Prezesa trzeba było onegdaj dokładnie objaśniać, trudno zatem sądzić, by ów sens mógł pojąć elektronowy móżdżek mocno przestarzałego domowego komputera. Jedynym sposobem na zweryfikowanie rewelacji MU było zasięgnięcie opinii innych blogerów.

Trafiłem tedy na tekst pana Azraela, który w imieniu całej inteligencji z różnych powodów przeprosiny Jarosława Kaczyńskiego odrzucił. To z kolei strasznie oburzyło pana Warzechę, który występowanie przez tego pierwszego w imieniu inteligencji uznał za szczyt bezczelności. Z obu notek wynikało, że: – obaj panowie mają się za inteligentów – obaj uważają, że ten drugi za przedstawiciela inteligencji bardzo chciałby uchodzić, ale nie ma do tego „odpowiedniego mandatu” – przeprosiny Prezesa były niewątpliwie skierowane do inteligencji.

I byłby to wreszcie jakiś konkret, gdyby liczne komentarze pod rzeczonymi wpisami nie wprowadziły pewnego pojęciowego chaosu, który znacznie utrudnił jednoznaczne określenie właściwego adresata przeprosin Prezesa. Bo mimo zdania jakiegoś internauty z Nowego Jorku stawiającego śmiałą tezę, że inteligencja jest albo jedna, albo nie ma jej wcale, pozostali dyskutanci zaczęli dzielić inteligencję na wszelkie możliwe sposoby. Jak się okazuje, wyróżniamy inteligencję prawdziwą i nieprawdziwą, rzeczywistą i nierzeczywistą, a nawet „ortograficzną” pisaną przez „i” oraz „nieortograficzną” (błędną?) pisaną przez „y” – yntelygencję lub „e” – entelygencję. Już i w tej pobieżnej klasyfikacji zgubić się można, bo w temacie: „kogo, do której grupy inteligencji powinno się zaliczyć ”, dyskutanci również mają całkowicie przeciwstawne opinie. Jeśli jeszcze dodatkowo weźmiemy pod uwagę takie kategorie jak pseudointeligenci, ćwierćinteligenci, wykształciuchy, lemmingi itp. oraz dostrzeżemy, że wszystkie te zbiory wzajemnie się przenikają i nakładają, jedynym wnioskiem jaki się nasuwa jest bezradna konstatacja, że inteligencja to jeden wielki bajzel. Przynajmniej jeśli o systematykę idzie.

MU zagadnięty, do której z wyżej wymienionych grup sam by się zaliczył, odpowiedział wymijająco: „Zależy od tego, kto nazywa?” Dodał też złośliwie, że Prezes przepraszać się co prawda dopiero uczy, ale tak dzielić jak on, to chyba nikt nie potrafi. Na koniec poradził mi wszakże, że adresata przeprosin Prezesa najłatwiej znajdę drogą prostej eliminacji. Ponieważ zaś Jarosław Kaczyński przepraszając inteligencję użył epitetu „etosowa”, wydawało się to na pozór czynnością zupełnie prostą. Z grona ewentualnych adresatów przeprosin odpadła znaczna część przedstawicieli przytoczonych wcześniej „kategorii”. Z punktu wykreśliłem również samego MU, bo ten na słowo „etos” ma dziwną alergię. Koniec końców pozostało już tylko znaleźć odpowiedniego „etosowego inteligenta”.

Takoż zgłosił się zaraz bloger Toyah, który dokonując prostego rozróżnienia na inteligencję „szpagatową” i „etosową”, przedstawił się jako reprezentant tej drugiej szlachetnej odmiany (co w jakiejś mierze wyjaśniało specyficzne dolegliwości na jakie cierpi MU). Co jednak ważniejsze – zadeklarował, że dokładnie wyjaśni kto jest adresatem przeprosin Prezesa, bo „przekaz prosty jak drut, a adresat określony tak precyzyjnie, jak tylko to możliwe.” Nie trzeba chyba wyjaśniać, że wszyscy Ci „szpagaciarze”, którzy głośno nie życzą sobie żeby ich przepraszano, zdaniem Toyaha wcale tym adresatem nie są. Jak się jednak okazuje – z kolei żaden, ale to żaden przedstawiciel „inteligencji etosowej” ani przez moment nie czuł najmniejszej potrzeby, by być przez Kaczyńskiego przepraszanym. Więcej – samo przyjęcie takich przeprosin skutkowałoby natychmiastowym i dożywotnim pozbawieniem prawa do tytułu „inteligenta etosowego”.

Oto więc „przeprosiny Prezesa z inteligencją” nie tylko zawisły na samej górze Salonu 24, ale dodatkowo w absolutnej próżni. Inteligencja do której wcale nie były adresowane, stanowczo odmawia ich przyjęcia. Zaś ci, do których były ponoć kierowane, wcale ich nie potrzebują. Innymi słowy – gdzie by przesyłki z przeprosinami ze starannie wykaligrafowanym adresem nie dostarczono, ta i tak wróci do Prezesa z adnotacją „adresat nieznany” czy „przesyłki nie podjęto”.

Maszyna Cyfrowa zrozumiała na koniec cały koncept MU i swoją w nim rolę. Wychodzi bowiem na to, że jedyną inteligencją, która przeprosiny Prezesa przyjmie bez szemrania jest …sztuczna inteligencja (AI) i to faktycznie Komputer jest właściwym adresatem owych przeprosin. Brzmi to tym logiczniej, że Prezes ma do siebie sporo pretensji, iż w całym tym przepraszaniu zupełnie zapomniał wymienić Internautów.

P.S. A Internautów dzielimy na…

PECET

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Pececie

dzielimy jak wyżej czy wg innego klucza?

:)


Hm..

Wedle mnie to nawet maszyny na psy schodzą, zapewne dlatego że są jak chińskie chihuahua, maleńkie i jednorazowe?, nie mówiąc o ich użytkownikach (MU).
Nawet proste adresy im się mylą, i maszynom, które je mają wywoływać z sieci ale i zapatrzonym w wywołane maszyny Użytkowników (MU).
„przeprosiny Prezesa z inteligencją” nie tylko zawisły na samej górze Salonu 24

Co nie zmienia, że..

jedynym wnioskiem jaki się nasuwa jest bezradna konstatacja, że inteligencja to jeden wielki bajzel. Przynajmniej jeśli o systematykę idzie.

Od siebie dodam – że nie tylko.


Witam,

kurde, szanowny Pececie, to aż sam J.K. musi cię przepraszać, byś jaki tekst napisał?
No ale dobrze chociaż, że tekst jak zwykle znakomity, zabawny, finezyjny, uroczy, inteligentny, błyskotliwy, znaczy jak zwykle, no:)
No ale nie od dziś to wiadomo, więc miast tu ci komplementy oczywiste prawić, wkleję pewien skecz o przepraszaniu:)

A i piosenkę o przeprosinach tyż, co by nie:)

http://alicjia2008.wrzuta.pl/audio/vbTYQUeMRS/sztywny_pal_azji_-_02_-_pr...


Grzesiu

teraz wszystko jest tajne przez poufne
wpierw w gazecie napiszą a potem utajnią... dane tego co sypnął – jeśli swój oczywiście ;)
Reszta jak w skeczu :)
Rekację publicznoiści ( w wielu miejscach) nazwałbym – n a d p o b u d l i w a

Obecny rząd też może wszystko zwalić na amerykańców.
W końcu kryzys to skąd przylazł? Od ruskich? Nie. No więc…


Subskrybuj zawartość