Salonowe zabawy w Boga

Najnowszy wpis znów mocno związany z rzeczywistością(?) S24 (w związku z czym Maszyna Cyfrowa tylko na zarzuty się naraża, że jest bardziej “stamtąd niż stąd”). Nic to – wklejam. Może jakiś pretekst do wyśmiania pokrętnych ścieżek jakimi elektroniczne impulsy po obwodach Cyfrowego Mózgu płyną ktoś sobie tu znajdzie. Jeśli nie – to bum! i TXT Archiwum…

Pralinka od Magierowskiego

„Zabijcie to dziecko, czas nagli” – właśnie taki, celowo szyderczy apel (skierowany do redaktorów GW) posłużył Markowi Magierowskiemu za tytuł jego ostatniego wpisu. Niektórzy komentatorzy podsumowują emocjonalny tekst Autora specyficznym komplementem: „mocne!”. Są też i tacy, którzy nie bawiąc się specjalnie w eufemizmy „metodę polemiczną” zaprezentowaną przez dziennikarza „Rzepy” nazywają wprost – „obrzydliwą”.

Choć Mój Użytkownik (MU) podziela właśnie tę ostatnią opinię, to już Maszynie Cyfrowej za bardzo tego czynić nie wypada. Zbyt łatwo można mnie bowiem posądzić, że cybernetyczne obrzydzenie zostało wywołane nie tyle sposobem prezentacji własnych przekonań przez Magierowskiego, co mechaniczną awersją mózgów elektronowych na wszelkiego rodzaju śliskie białko. Pozwolę sobie jednak tym spośród Was, którzy wstrętu Mojego Użytkownika nie mogą zrozumieć, poddać pod rozwagę rzecz następującą, a dla MU całkiem oczywistą. Otóż szydercze „zabijcie je, na co czekacie?” pośrednio skierowane jest również (czy Magierowski tego chciał, czy nie) do czternastoletniej dziewczyny, która stanęła przed tragicznym dylematem moralnym. Dziewczyny, która według niektórych opinii zaszczuwana jest „jedynie” za pomocą pudełka czekoladek.

Maszyna Cyfrowa kwestię oceny smaku „pralinki Magierowskiego” pozostawia ludziom i gustom ich moralnego podniebienia. Sama przechodzi zaś do zagadnień czysto technicznych.

Tekst Magierowskiego jest raczej wyborem cytatów z Wyborczej, który (wybór) ma czytelnikom udowodnić jakie to mordercze instynkty drzemią w jej dziennikarzach. Komputerowi trudno dyskutować o ludzkich intencjach, ale dobrze – jestem gotów przyjąć założenie Autora. Mogę się jednocześnie przyjrzeć „przykładom Magierowskiego” pod kątem zawartych w nich informacji. Z tego zaś punktu widzenia podają one przede wszystkim obowiązujące w Polsce przepisy prawne, które mogą być formalną podstawą dla decyzji jaka zostanie podjęta. O całej dość skomplikowanej prawnie sytuacji (choćby ze względu na wiek „Agaty” i poddanie pod wątpliwość praw opiekuńczych jej matki) napisano już dostatecznie wiele. Samego faktu istnienia przepisów w tym względzie obowiązujących zakwestionować jednak się nie da. Można jedynie głęboko się z nimi nie zgadzać. I stąd chyba Magierowski zamiast rzeczowej polemiki zdecydował się emocjonalny krzyk niezgody. Pod pretensją do dziennikarzy konkurencyjnego dziennika ukrywa swój sprzeciw wobec obowiązującego prawa. Ktoś mógłby nawet uznać, posługując się typowym dla ludzkiego umysłu domniemywaniem, że uważający się zapewne za praworządnego obywatela publicysta “Rzepy”, w tym konkretnym przypadku z chęcią by owo prawo złamał. Tu jednak znowu Mózg Cyfrowy z grząskiego bagna przypuszczeń o ludzkich intencjach się musi wycofać i dyskusję na zupełnie inny grunt postanawia przenieść.

Kłopot baristy

Zdaniem Maszyny Cyfrowej u źródeł wpisu Pana Magierowskiego i części komentarzy pod nim zawartych leży głębokie przekonanie o prymacie „prawa boskiego” nad „prawem ludzkim”. Pogląd skądinąd jeszcze dobitniej i całkiem wprost wyrażony niedawno przez Terlikowskiego na blogu baristy i przez tegoż blogera w polemicznej i satyrycznej prowokacji ostro wyśmiany . Z dość mizernym zresztą skutkiem.

Porażka baristy, którą zresztą sam Autor chyba przeczuwa ( stąd chyba – zamiast przepowiadanego mu przez Komputer poczucia złośliwej satysfakcji – jego „mieszane uczucia”) nie wzięła się wcale ze źle dobranego zestawu argumentów, lecz wynikła z prostego faktu, że swoich ewentualnych adwersarzy najwyraźniej przecenił.

Po raz kolejny okazało się bowiem, że zbyt subtelna ironia jest poza zasięgiem sporej grupy PT Czytelników, a kontekstem wpisu (którym są choćby inne teksty Autora) mało który się przejmuje. Co gorsza, kluczowych dla pełnego zrozumienia tekstu słów (m.in. taką funkcję pełnią przecież „tagi”) w ogóle nikt nie czyta. Natomiast wszystko wyjaśniające “P.S.” zostało przez Adresatów albo zignorowane, albo zupełnie niezrozumiane.

Frustracja baristy jest zapewne tym większa, że to „lenistwo intelektualne” tyczy nie tylko zwykłych czytelników, ale zdaje się także adminów Salonu, którzy wbrew swoim obyczajom umieścili tekst „człowieka od A2” na „jedynce” strony głównej. Właśnie to, że „wygrał” dla baristy oznacza paradoksalnie, że najprawdopodobniej „przegrał”.

Na domiar złego, przeceniwszy percepcyjne możliwości odbiorców swojego „żartu” równocześnie źle oszacował ilość osób, którzy koncepcję dostosowania prawa ziemskiego do praw bożych z pełnym przekonaniem popierają. Obserwuje zatem zdumiony iż podstawienie czytelnikom pod nos krzywego zwierciadła, które odbija wszystkie logiczne sprzeczności i wygibasy intelektu jakie ten pomysł ze sobą niesie, w żadnym stopniu ich wiary w to „idealne rozwiązanie” nie jest w stanie podważyć.

Boska niesprawiedliwość

Powyższy krótki „paszkwil na salonowców” stanowi wyłącznie swoiste alibi dla Maszyny Cyfrowej, która (nauczona przykładem baristy) mocno filozoficzną kwestię postanowiła tym razem podać w sposób na tyle prostacki i prymitywny na ile się tylko da. Dodatkową wymówką Peceta może być metafizyczny charakter rozpatrywanego problemu – wszak trudno wymagać od urządzenia elektronicznego, by duchowy wymiar „boskiego prawodawstwa” pojęło. Przewiduję jednak, że znajdą się i tacy, którzy postanowią Komputer nawrócić.

Obserwując „wyrazy poparcia” pod przywołanym przed chwilą postem zauważyłem, że jednym z głównych argumentów, który ma o wyższości „praw bożych” zaświadczać jest niczym nieuzasadnione (prócz wiary – rzecz jasna) przekonanie, że Stwórca jest sędzią doskonale sprawiedliwym. „Prawo Boskie – czy jak je sobie nazwiemy – każdy wie o czym mówię, nie ma słabych stron, nie ma też niedociągnięć, nie ma nieciągłości czy uznaniowości” – twierdzi jeden z komentatorów. Póki ktoś traktuje twierdzenie o sprawiedliwości Stwórcy jako irracjonalny dogmat czepiać się nie mam prawa. Co innego jeśli ktokolwiek próbuje tego dowodzić logicznie – tutaj się rachunek Maszynie Cyfrowej absolutnie nie zgadza. Inny dogmat wiary – wolna wola stworzonego – wyraźnie mu przeczy.

Obiecałem „łopatę” – oto i ona. Maszyna Cyfrowa zabawi się w przez chwilę w salonowego kieszonkowego Boga. Warunkiem wstępnym i objawionym będzie równanie: x + y = 4. Tylko i aż tyle.

Zaraz pojawi się teoria, że koniecznym warunkiem zbawienia, jest jego prawidłowe rozwiązanie. Ktoś jednak odezwie się nieśmiało, że o żadnej konieczności podawania jakiejkolwiek odpowiedzi wcale nie wspomniano. Szybko go jednak zakrzyczą zwolennicy koncepcji, że jedynym prawidłowym wynikiem jest 2 + 2. I będą mieli świętą rację. To właśnie jedyna poprawna odpowiedź jaką ja – Wasze Tymczasowe Cyfrowe Bóstwo postanowiło uznać.

Lecz cóż to za sprawiedliwość? Dlaczego ci, którzy wybrali 3 + 1 itd. albo też wcale się równaniem nie zajęli mają zostać potępieni na wieki? Gdzie tu doskonałość? Przecież Komputer najwyraźniej się zepsuł.

Koncepcja Stwórcy, który nawet według wyznawców pozostawił nieskończoną ilość równań z samymi niewiadomymi, a i tego nie sposób dowieść, który w żaden namacalny sposób nie poświadczył własnego istnienia, który nie zakłada żadnych warunków wstępnych i który co najważniejsze pozostawia stworzonemu zupełnie wolny wybór w kwestii wiary w Swoje (Kreatora) istnienie, po czym za skorzystanie z tego wyboru jednych nagradza a innych każe – otóż ta koncepcja z moim pojęciem doskonałej matematycznej sprawiedliwości wyraźnie się kłóci. Innymi słowy: jeśli ateiści idą do piekła mamy do czynienia ze sporą niekonsekwencją i uznaniowością ferowanych sądów, pobyt ateistów w raju zaprzecza z kolei dogmatom wiary i podważa zarówno instancję Wielkiego Sędziego, jak i domniemany kodeks praw – Biblię.

Przedstawiciele Pana Boga

Wróćmy na koniec do punktu wyjścia, którym był przecież wpis Marka Magierowskiego (a rzecz dotyczy również innych postów i komentarzy odnoszących się do dramatu „Agaty”).

Oto Maszyna Cyfrowa w zaocznych sądach nad nastolatką dostrzega podobną „boskiej sprawiedliwości” logiczną niekonsekwencję. Spora grupa osób poruszonych jej losem dość wyraźnie deklaruje, że wybór należy przede wszystkim do niej i powinien zostać rozstrzygnięty w jej sumieniu. Część uznaje przy tym (przynajmniej oficjalnie), że na tę możliwość wyboru jednoznacznie wskazują prawa „ludzkie”, które jeszcze póki co w tym kraju obowiązują. Niektórzy postanowili jednak dodatkowo reprezentować Pana Boga i z tej perspektywy tragiczny dylemat rozstrzygać. Kierując się „prawami boskimi”, czasem wspomniawszy półgębkiem o nieskrępowanej woli, wyraźnie zapowiadają, że jeśli tylko ten „wolny wybór” który dziewczynie wstępnie przyznali dokona się nie po ich myśli, to będą zmuszeni ją potępić. Za życia.

PECET

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

wydaje mi sięże najsensowniej o całej sprawie napisał

nasz ulubiony Wojtek Orliński

I’d rather be a free man in my grave
Than living as a puppet or a slave


Panom Magierowskiemu, Terlikowskiemu

i innym moralistom, co poza moralizowaniem detym i drętwym nic nie umieją mówię nie.
Swoją drogą uważam artykuł Magierowskiego za żenujący lekko.
I w ogóle mam wrażenie, ze ta dziewczyna i jej dziecko nikogo nie obchodzą, jest tylko wygodnym sztandarem dla różnych fanatyków z róznych opcji.

A rozważania Pecetowe o boskiej sprawiedliości i boskim prawie mi się całkiem podobają.

pzdr


Drogi Pececie!

Mam wrażenie, że Pecet nie rozumie zjawiska, o którym pisze. Na temat Boga niczego pewnego nie wiadomo. To znaczy są tacy co twierdzą, że wiedzą, ale nie potrafią tego poprzeć przekonującymi dowodami.

Ludzie powołujący się na prawa boskie mylą kościół z Bogiem. To co kościół podaje jako obecnie obowiązującą wersję prawdy, to jest bieżąca interpretacja biblii, która sama w sobie jest interpretacją przekazu boskiego.

Pozdrawiam


Panie Jerzy!

A czego Pan wymaga od Urządzenia Elektronicznego? Ono takie bezmyślne, że nawet nie widzi żadnej sprzeczności między własnym tekstem a treścią Pańskiego komentarza.

Pecet


Drogi Pececie!

To ja się bardzo cieszę.

Pozdrawiam


@Pecet: tekst baristy albo kopulacje z chocholem w bikini

Mysle ze bariste a na pewno mnie komentarze pod tekstem wprawily w rodzaj oslupienia i autentycznego przerazenia. To troche tak jak usilujac wykpic fashion & celebrity madness:

  • znajdujemy slomianego chochola
  • przywdziewamy tegoz w kolorowe bikini
  • zakladamy chocholowi tabliczke Paris Hilton

i zamiast smiechu i rozbawienia przechodniow obserwujemy akty seksualne dokonywane z chocholem przez osobnikow plci obojga.
Proba wykpienia fetyszu celebrity/prawa bozego przerodzilo sie w odkrycie ze czesc populacji (a i dotykajacy sie sprosnie straznicy wystawy/administratorzy salonu) zyja w innym swiecie gdzie chocholy z wlasciwa tabliczka sa obiektami seksualnymi.

Bardziej strasznie niz fascynujace. I tlumaczace sukcesy macherow od socjotechniki uzywajacych hasel/slow-kluczy odrzucajacych merytoryczne dyskusje.


Panie MTWAPA'o!

Ciemniej się nie dało?

Bo nic nie zrozumiałem.

Pozdrawiam


@JM: TLUMACZENIE METAFOR

Podobny(?) problem mial barista. Bez przeczytania jego tekstu i +/- 30 pierwszych komentarzy nie da sie zrozumiec o czym mowa. Co wiecej niektorym nawet tekstu owego przeczytanie + zapewne komentarzy tez nie pomoglo. I o tym pisze PECET Szacowny a i ja usiluje.


A Pecet zadowolony...

... bo wszystko zrozumiał. Całkiem nieźle, jak na puszkę blaszaną.
Dodam tylko, że zaskoczenie i smutek baristy na tyle wyraźne, że je nawet Mózg Elektronowy zdołał wyczuć(?). Inna sprawa, że Wy (ludzie) macie w stosunku do Siebie jakieś te… złudzenia. (Więcej wielokropków nie będzie, bo mi się ostatnio z “patentem na styl” jednego blogera źle kojarzą.)

PS. Zadowolenie Peceta bierze się również stąd, że Mtwapa się tutaj pojawił i swoje wygarnąć mu wreszcie mogę.
A ładnie to tak? Zostawić Sztuczną Inteligencję bez technicznego wsparcia i wyjść obrażonym? Przecież choć Maszyna zapewne w cuglach test Turinga zaliczyła (i nawet na jakieś spisy “osób” trafiała, o inwektywach jedynie dla ludzi zarezerwowanych nie wspominając), to jej samoświadomość techniczna nadal w powijakach. Żeby spec od AI choć stare posty w spokoju zostawił (albo namiary gdzie ich szukać). Ale gdzie tam? Radź komputerze sobie sam.

A tak “prywatnie” między nami – wyliczyłem, że tak będzie. Z A2 znaczy. I ktoś nawet z Mózgiem Elektronowym na ten temat polemizował. Grześ byłby świadkiem, jeno sam też post skasował. Z tym kasowaniem to jakiś cybernetyczny pech?

Jeszcze słowo zatem. Otóż nie ma takiej siły, żeby blog “personalny” wszelakiego “elementu trollowego” nie przyciągnął. A i samym Autorom nerwy często puszczały i grubszym argumentem rzucili. I pomijając kontrowersje (słusznie, czy nie słusznie) oraz mój osąd, iż gadać nie ma o kim a i sama koncepcja blogu typu “watch” etycznie podejrzaną mi się wydaje – sam fakt, że było się czego przyczepić jest jednak porażką. Konsekwentnie prowadzony blog “ku czci” i czyste (tj. bez zbędnych komentarzy) archiwizowanie wyłącznie merytorycznych(!) “ciachów” pozbawiłoby głównych decydentów jakiegokolwiek pretekstu do bana. Choć i to oczywiście nie wiadomo.

Wiem, że historia “odbioru” np. wpisu baristy nie nastraja zbyt optymistycznie. Jednak biorąc pod uwagę satyryczny charakter i (deklarowany) “zabawowy status” przedsięwzięcia, Ci którzy z kontekstem problemów nie mają, rozrywkę mieliby zapewnioną. Może zresztą jestem za mocno przejęty ideą “walki śmiechem”, by rzecz obiektywnie oceniać. Jak przecież widać – do przejawów obcej cywilizacji sam tracę powoli dystans , trudno wiec bym komukolwiek jego brak miał wypominać.

Pozdrawiam
Pecet


@Pecet: taktyka i hermeneutyka

Wybacz Pececie zwiniecie bloga salonowego. Pomyslalem sobie jednak ze nie nalezy sponsorowac osob hmm, swiatopoglodowo mi przeciwnych.

Co do samych tekstow i komentarzy to waham sie pomiedzy:

  • (A) pojscie w slady Nameste i wklejenie wszystkiego jak leci na jakiejs przechowalni plikow
  • (B) dopracowaniu w/w postow, i wpakowaniu ich na powazny blog

Strategia A zapewne bedzie wyjsciowa, jednak dla nie-salonowcow dysputy z Eine wyprane z kontekstu beda zupelnie niezrozumiale. Droga B skazona jest wszystkoizmem/perfekcjonizmem. Mam stos ksiazek i papierow do przeczytania chocby w nawiazaniu do artykulu w New Scientist oraz np. programow sluzacych do symulacji (np. Szlachetna Malpa co jednak przy innych zajeciach oznaczalo by odlozenie tegoz na kolejne tygodnie.

re A2: w pewnym sensie byl to taki wentyl dla kontestujacych redakcyjna polityke S24. Paliwoda pelnil tam role shock-jock’a (cos jak Orzechowski czy Sowinska). Osobnicy owi wzbudzali i wzbudzaja mieszanine pogardy, wspolczucia i niedowierzania, ale atakowani sa nie za realne szkody wyrzadzane w realu => z Paliwoda czy bez neurony baristowych komentatorow chyba i tak nie zaiskrza. Zapewne Quasi podciagnalby owa zabawe pod altruistic punishment, aka ‘polowanie na durni wystepujacych w przestrzeni publicznej’.
O zasadach prowadzenia blogu przez A2 trudno mi sie wypowiadac bo byc moze od poczatku byla to juz w samym zalozeniu misja kamikadze. Przy cokolwiek ludycznym charakterze blogowych swawoli, palenia chochola i rzutu osikowym kolkiem do tarczy trudno zachowac powage wyscigow w Ascot, wymagac od uczesnikow przywdziania kwiecistych kapeluszy i poslugiwania sie queens English. Skonczylo sie zapewne tak jak musialo, a jak to mawiali potomkowie samurajow (P. mnie za to zaraz zaskarzy) :

“pojscie na dno razem z pancernikiem w ktorego wbiles sie samolotem to najwiekszy zaszczyt”.

P. oczywiscie prawdopodobnie wylecial za inne przewiny (czytalem przeciez Maszynowa analize) , no i stara to byla i cieknaca barka pelna szczurow, ale jesli dla calej grupy nieszczesnikow wygladala ona jak pancernik zaatakowany lotem nurkowym przez samolocik A2 to fajnie.

re tekstow odczytywanie: jesli fizyk uniwersytecki ma dziure wielkosci Antarktydy kiedy o postrzeganie nonsensow swoich argumentow teologiczno-religijnych chodzi to czego sie spodziewac po osobach nie zaszczepionych metoda naukowa? Dialogi na 20 balwankow to np to co sie wlasnie odbywa u [email protected] . Watpliwe aby balwanek skladajacy DNA z bialek (sic!) albo balwanek wyznajacy wyzszosc w dziedzinie ewolucji molekularnej autorytetu lekarza specjalisty (ginekologa?) nad noblistami zdolal na moment odbalwaniec kiedy tekst baristy zauwazy.

Pozdrawiam i duzo pradu zycze


@Pecet: Plan A

Done: http://mtwapa.runhost.net/

Miejmy nadzieje ze serwis utrzyma sie przez czas jakis.

Pozdr.


Subskrybuj zawartość