Nadszedł czas zapłaty

Słowo kryzys jest teraz odmieniane przez wszystkie przypadki i gości każdego dnia w większości gazet oraz mediów elektronicznych. Nie jest to w żadnym razie zaskakujące, skoro codziennie jesteśmy wręcz przygnieceni złymi, bardzo złymi i fatalnymi informacjami. Globalna wioska nie zna litości, informacja krąży po świecie tak szybko, iż wydarzenia na jednym końcu świata błyskawicznie wywierają wpływ na sytuację na drugim końcu.

Co było przyczyną kryzysu, który porównuje się – na razie w sposób zupełnie nieuprawniony – do Wielkiej Depresji z lat 30. ubiegłego wieku? Ogromne zadłużenie, wynikające z życia ponad stan. W przyrodzie zaś nie ma miejsca na zbyt dużą nierównowagę. Zawsze istnieje punkt, którego osiągnięcie oznacza kolokwialne “wyjście poza bandę” i konieczność odreagowania. Nie dało się utrzymać sytuacji, w której np. Amerykanie nabywali dom dzięki ultrataniemu kredytowi hipotecznemu, a następnie brali kredyty pod zastaw tej samej nieruchomości i biegli do salonu po nową Toyotę czy Forda.

Za życie ponad stan płacą teraz Amerykanie, Brytyjczycy oraz inni, gdyż w okresie ogólnoświatowej prosperity wydawali dużo więcej, niż powinni. Polityka rządów i banków centralnych sprzyjała, a wręcz promowała konsumpcję oraz zadłużanie się na ogromną skalę. Nagle praktycznie każdego było stać na dom bądź mieszkanie, drugi samochód, trzecią plazmę itd. Wiele państw było równie mało przezornych jak ich obywatele i także utrzymywało wysoki deficyt budżetowy. Teraz mamy efekty tak krótkowzrocznej polityki.

Zadziwiające jest, że pomysłem na walkę z kryzysem, którego praprzyczyną jest zbyt duże zadłużenie, jest jeszcze większe zadłużanie się. To, co robią Stany Zjednoczone jest skrajnie nieodpowiedzialne i gdyby nie hegemoniczna pozycja Ameryki, byłoby niemożliwe do udźwignięcia. Plan Paulsona + niedawny plan Obamy + zapowiadany plan wsparcia dla właścicieli mieszkań mających problemy ze spłatą hipoteki = 700 + 800 + 275 miliardów dolarów! A to tylko część prawdziwych kosztów tych wszystkich programów.

Pompowanie w gospodarkę tak ogromnych ilości pożyczonych pieniędzy wcale nie musi być pozytywnym bodźcem. Mamy już zresztą coraz więcej sygnałów świadczących o tym, że plan Paulsona, czyli pomoc dla banków, okazał się porażką, a banki i tak zostaną znacjonalizowane. Byłby to krok całkowicie sprzeczny z amerykańską filozofią ekonomiczną, ale przede wszystkim byłoby to przyznanie się do klęski planu ratunkowego i wyrzucenia w błoto setek miliardów dolarów. Do tego miliardów pożyczonych, które będą spłacać kolejne pokolenia Amerykanów. Okazuje się, że republikański slogan “generational theft” – kradzież pokoleniowa – jest wyjątkowo trafnym opisem tego, co serwuje Amerykanom kolejna administracja (plan Paulsona to “dziecko” administracji Busha).

Wyrzucono miliardy na banki, które same przyznawały, że nie księgowały zbyt gorliwie otrzymywanych pieniędzy i trochę “wlały” tu, a trochę tam; teraz Obama zapowiada wyrzucenie 275 miliardów na domy, których właściciele nie radzą sobie ze spłatą kredytu. Wiadomo, żaden polityk nie powie im tego wprost, ale taka jest prawda: żyliście ponad stan, obraliście drogę na skróty w celu realizacji “American Dream”; musicie za to zapłacić, tracąc dom, być może samochód i odkładając Wasze plany na dekadę bądź dwie.

Mało kto przypomina dzisiaj o tym, że to właśnie zachęcane przez Kongres i administrację giganty hipoteczne Fannie Mae i Freddie Mac odpowiadają w dużej mierze za wypaczenia na rynku nieruchomości, tj. za to, że miliony Amerykanów mogły nabyć dom, choć tak naprawdę nie było ich na to stać. Mało kto był na tyle rozważny, aby odmówić przedstawicielom banków i innych firm oferujących tanie jak barszcz kredyty i możliwość przeprowadzki do nowego domu w dobrej dzielnicy. Wystarczyło pokazać dowód tożsamości i złożyć podpis pod umową kredytową, a od przeprowadzki dzieliło Joe’go i Susan zaledwie kilka chwil.

Fannie Mae i Freddie Mac zostały znacjonalizowane, gdyż w pewnej chwili ich wartość sięgnęła prawie zera, a rozprowadziły one kredyty hipoteczne o wartości ponad 5 bilionów dolarów! Teraz Obama zamierza wesprzeć każdą z tych firm kwotą w wysokości 100 miliardów dolarów, aby powstrzymać falę tzw. foreclosures, czyli przejmowania domów przez wierzycieli, głównie banki oraz ułatwić spłatę tym, którzy próbują spłacać, ale w obliczu trudności na rynku pracy jest im trudno. Nie wiem jak można skompromitowanym instytucjom powierzyć choćby centa, ale to akurat małe piwo. Problemem jest to, że Obama za wszelką cenę nie chce dopuścić do niezbędnej weryfikacji tego, kto próbował realizować “American Dream” na skróty.

Drogą Ameryki idą inne państwa (i nie tylko), wydając pożyczone pieniądze, aby ratować na siłę różne firmy i sektory. Idea dosypania pieniędzy firmom motoryzacyjnym i bankom jest bardzo popularna. W Niemczech kryzys finansowy może doprowadzić do zmiany utartego i sprawdzającego się do tej pory modelu gospodarczego, w którym banki należące do landów odgrywają wielką rolę w finansowaniu przemysłu. Landesbanki nie tylko zapewniały kapitał, ale także wywierały wielki wpływ na finansowane przedsiębiorstwa, posiadając w ich radach nadzorczych czy zarządach swoich, potężnych, przedstawicieli. Landy z trudem ratują teraz własne banki, które straciły fortunę na inwestowaniu w amerykańskie instrumenty oparte na kredytach hipotecznych.

Europejczycy, choć ostatnio Amerykanie – niestety – też, spoglądają coraz śmielej w stronę protekcjonizmu i zamiast dbać o utrzymanie wolnej wymiany handlowej idą łatwą ścieżką populizmu i zbijania kapitału wewnątrz (własnych państw). Szczytem absurdu była propozycja prezydenta Francji Sarkozy’ego, który chciał wesprzeć francuskie koncerny motoryzacyjne pod warunkiem zachowania miejsc pracy we Francji i likwidacji linii produkcyjnych w krajach Europy Środkowej. Propozycje Europy
na kryzys to ochrona własnego rynku, stos nowych przepisów (szczęśliwie na razie tylko zapowiadanych, a nie wprowadzanych) oraz wykorzystanie okazji do wskazania palcem rajów podatkowych i pogrożenia im palcem.

Wszystkie te działania nie przybliżą nas ani o milimetr do rozwiązania problemu trwającego kryzysu. One go wręcz pogłębiają i czas najwyższy przestać odrzucać rzeczywistość. Nie pożyczki i nowe długi, a zaciśnięcie pasa jest odpowiedzią na obecny kryzys.

Piotr Wołejko

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Ależ to skutek a nie przyczyna!

Życie ponad stan to skutek.

System finansowy zdegenerował się do tego stopnia, że ludzie podejmujący ryzykowne decyzje, zarządzają cudzymi pieniędzmi nie ponosząc za to żadnej odpowiedzialności.
Nawet jeśli doprowadzą zarządzaną przez siebie instytucję do bankructwa to wypłacają sobie na odchodne wielomilionowe premie i jadą na luksusowe wakacje.

Nie inaczej jest na niższych szczeblach.
Akwizytorzy wciskają (no, może już teraz mniej) kredyty, doskonale wiedząc o tym, że klienci nie będą w stanie ich spłacić.
Czy ktoś pociągnął do odpowiedzialności jakiegoś akwizytora?
Nie! I nie pociągnie.

Klienci też nie są bez winy.
Skoro ktoś daje mi kasę, to dlaczego mam nie wziąć?
Jak nie dam razy spłacić to oni będą mieli problem!

Gdyby akwizytor, manager, klient choć częściowo partycypował w ryzyku związanym z każdą decyzją/transakcją to kryzysu by nie było.

Finansowanie skompromitowanych instytucji bez ich gruntownej reformy nic nie da – tu pełna zgoda.
Ale z drugiej strony samo zaciskanie pasa rozwiązania nie przyniesie.
Muszą powstać nowe instytucje finansowe oparte na personalnej odpowiedzialności kredytodawców i kredytobiorców.

Takie jak ta -> http://pl.wikipedia.org/wiki/Grameen_Bank

Pozdrawiam


Tyle, że

TUW i Kasy Zapomogowo-Pożyczkowe zostały zmarginalizowane i wręcz obśmiane i w znacznej części zamieniły się w zwykłe spółki kapitałowe.


@Igła

igla

TUW i Kasy Zapomogowo-Pożyczkowe zostały zmarginalizowane i wręcz obśmiane…

No właśnie!
A przez kogo?
Czy nie przypadkiem przez tych wspaniałych finansistów, którzy właśnie zdurnieli i srają po gaciach?

Pozdrawiam


Radecki

przez kogo?

jakbym napisał że przez GW m.in i Politykę to bym wyszedł na pisofila?

:)

prezes,traktor,redaktor


Właśnie przez kogo?

I właśnie co jest przyczyną a co skutkiem?

Oglądam sobie niekiedy różne ulice małych domków, kamieniczek, osiedla.
Skromnych i niewielkich.
Budowanych przed wojną przez spółdzielnie i kasy bankowców, kolejarzy, pocztowców, żołnierzy.
Mieli pracę, stałe zarobki, długoletnią służbę przed sobą i za sobą.
I tani kredyt.

A dzisiejszym świecie bez stałych zarobków, etatów, z prowizjami, co kilkumiesięczną zmianę pracy jaka kasa może się zorganizować, kooperatywa zawiązać?


@Max

Nie przypominam sobie, aby Polityka pisała o jakimś TUW czy PKZK ;)
Natomiast jeśli miałeś na myśli SKOK-i to tu pasuje druga linijka wypowiedzi Igły.
...w znacznej części zamieniły się w zwykłe spółki kapitałowe.
Może właśnie dlatego SKOK-i, przynajmniej te w mojej okolicy, są zupełnie niekonkurencyjne w stosunku do zwykłych banków.
(Wiem, bo niecały rok temu sprawdzałem dość dogłębnie)

Zresztą, nie miałem na myśli naszego podwórka, tylko USA.
Nasze banki na tle hamerykańskich wyglądają jak okaz zdrowia.

Pozdrawiam

PS. Pisofila??? Eee taaam.


@Igła

igla

A dzisiejszym świecie bez stałych zarobków, etatów, z prowizjami, co kilkumiesięczną zmianę pracy jaka kasa może się zorganizować, kooperatywa zawiązać?

A bo ja wiem?
Może wirtualna?
W każdy razie musiałaby być jakaś sieciowa.
Nie w sensie sieci Internet.
Istnieje przecież coś takiego jak marketing sieciowy.
(Różnego rodzaju AMWEY-e i inne tego typu sekty)
Może tą drogą?


Panie Piotrze

Co było przyczyną kryzysu, który porównuje się – na razie w sposób zupełnie nieuprawniony – do Wielkiej Depresji z lat 30. ubiegłego wieku? Ogromne zadłużenie, wynikające z życia ponad stan.

Nieuprawnione porównywanie? Jak najbardziej uprawnione. Kryzys, będący pierwszą fazą Wielkiej Depresji miał również podłoże finansowe. Wtedy też pękła bańka spekulacyjna. Pan myśli, że nie znano wtedy lewaru i instrumentów sekurytyzacyjnych? (ROTFL)
A ogromne zadłużenie Amerykanów nie wynika z życia ponad stan. Znowu Pan się myli.

W zasadzie, nie napisał Pan nic ponad to, co można wyczytać w NYT czy innym WSJ.
I co?
I pozdrawiam.


Panie Radecki

Czapka z głowy (!) za pierwszy komentarz pod tym tekstem.

Dodam jeszcze, że oprócz degeneracji instytucji finansowych, takiej samej degrengoladzie uległy instytucje kontrolne.

(Jeśli ktoś będzie sobie życzył, odnajdę linka do zapisu wideo arcyciekawego przesłuchania pana Markopolosa, który przez 8 lat dostarczał dowodów na oszustwa Berniego Madoffa i przez 8 lat był skutecznie spuszczany z wodą przez “kontrolerów” z SEC.)

Pozdrawiam.


Radecki

no rzecz jasne o pierwotnych załozeniach myślałem

z ta konkurencyjnością...różnie jest. tyle moge powiedzieć- przynajmniej z tego co w ramach
obowiązków zawodowych wiem:)

no ale w lokatach to biją na głowę

pozdrawiam
prezes,traktor,redaktor


Radecki

Nasze myślenie opiera się na innych podstawach, stąd – choć pozornie jesteśmy w sporze – zapewne obaj mamy rację. Moim zdaniem należy jednak wymagać od ludzi więcej zdrowego rozsądku i myślenia, a nie ulegania akwizytorom itd. Tak, jak nie kupuje się dziesiątego kompletu pościeli zdrowotnej czy kolejnego kompletu zastawy stołowej, tak nie powinno się kupować domu czy kolejnego auta, gdy nie jesteśmy w stanie za to zapłacić. Droga na skróty, aktywnie promowana przez władzę wykonawczą i ustawodawczą, nie miała szans powodzenia. A instytucje finansowe i inne tylko skorzystały z okazji, na tym polega biznes. Było parcie państwa na “dom dla każdego”, więc biznes podłączył się pod dominujący trend. Nie zdejmuję w żadnym stopniu winy z managerów banków itd., bo pogoń za zyskami zawróciła im w głowach, ale to państwo i obywatele są winni zaistniałej sytuacji. W takiej właśnie kolejności. A dopiero za nimi są instytucje finansowe.


Igła

“A dzisiejszym świecie bez stałych zarobków, etatów, z prowizjami, co kilkumiesięczną zmianę pracy jaka kasa może się zorganizować, kooperatywa zawiązać?”

Bardzo dobre pytanie. Jednak z drugiej strony, elastyczność rynku pracy nie jest niczym złym. Są zawody, które nadal dają stałe zatrudnienie na wiele lat (dekad), choć jest ich mniej niż jeszcze 20-30 lat temu. Właściwie to nowych zawodów jest więcej, a one wymagają elastyczności i od pracowników i od pracodawców.


Magia

Odczuwam silną ironię :)
Wielka Depresja była tak silna nie z powodu pęknięcia jakiejś tam bańki na giełdzie czy tzw. “runu” na banki, ale z powodu drastycznego ograniczenia wymiany handlowej. To protekcjonizm, a nie bańka na giełdzie wykończyła wówczas większość gospodarek świata. Stąd na razie nie może być mowy o nowym Wielkim Kryzysie, choć przyznam, że powoli w jego kierunku zmierzamy. Recydywa protekcjonizmu trwa i jeśli w porę nie zostanie powstrzymana, dostaniemy “upragnioną” i “wyczekiwaną” Wielką Depresję naszych czasów.

PS. NYT czy WSJ to bardzo wartościowe tytuły, jednak nie śledzę ich codziennie. Stąd cieszę się, że częściowo wspiąłem się na ich poziom ;)

łączę pozdrowienia,
PW


Panie Piotrze

Uprzejmie proszę, żeby Pan zajrzał do najbardziej dostępnych źródeł i przynajmniej porównał daty, zanim napisze Pan, że “Wielka Depresja była tak silna nie z powodu pęknięcia jakiejś tam bańki na giełdzie czy tzw. “runu” na banki, ale z powodu drastycznego ograniczenia wymiany handlowej.” Znaczy się protekcjonizmu.

Nic tak dobrze nie robi na rozum, jak przypatrzenie się kolejności wydarzeń i porządne ustalenie przyczyn i skutków.

Poza tym, nie mnie odczadzać pański umysł z wypaczonej teorii wolnego handlu, którą nie tylko Pan uznaje za jedynie słuszną. Obecnie obowiązująca wykładnia wolnego rynku i wolnego handlu ma tyle wspólnego z wolnymi rynkiem i handlem wg Smitha i Ricardo, co kozi zadek z instrumentem dętym.
Co jest potrzebne do odkrycia tej manipulacji? Co najmniej doktorat z ekonomii? Kryształowa kula? Bynajmniej. Wystarczy zdrowy rozsądek, proszę Pana.

Mogę przeprosić za złośliwość. Nie wycofuję się jednak z przedstawionych opinii.

Za to, jak najbardziej, pozdrawiam.


Może dostarczyć

pare linków, jak wolny rynek rozumieją amerykańscy handlarze bronią?

A może pan wie do kogo należą WSJ i NYT?


Igła

największym handlarzem jest i tak President USA

no. jak on tak i oni

prezes,traktor,redaktor


Max

Prezydent USA? Na pewno Prezydent?

Nie pomyliły Ci się przypadkiem polskie zakłady zbrojeniowe z większościowym lub całkowitym udziałem skarbu państwa z prywatnymi koncernami amerykańskimi, które finansują kampanie wyborcze kandydatów na prezydenta USA?

Pozwolisz, że się pokulam nieco….
:)


@Piotr Wołejko

No tak.
Ja na to patrzę z punktu widzenia klienta-obywatela.
Jeśli chodzi o diagnozę sytuacji to rzeczywiście jest zbieżna.
To tylko przesunięcie akcentów kto bardziej zawinił.
Szukanie winnych jest interesujące o tyle, o ile pozwala na wyciągnięcie wniosków i uniknięcie błędów w przyszłości.
Pisze pan:

..to państwo i obywatele są winni zaistniałej sytuacji. W takiej właśnie kolejności…

I tu zgoda, z tym że państwo (USA) moim zdaniem najnormalniej w świecie nie dało sobie rady z zadaniem. I sądząc po ostatnich działaniach dalej nie daje sobie rady. Petryfikuje system zamiast go poprawiać. Instytucje, które nawaliły są jeszcze zbyt silne i nie mają ochoty żeby cokolwiek zmieniać. A już na pewno nie siebie.
Obawiam się, że to już tak będzie, bo to zadanie po prostu przerasta siły państwa (rządu) nawet tak potężnego jak USA.
Część tych instytucji upadnie, część się zmieni, powstaną też nowe, działające na innych zasadach:
W efekcie klienci-obywatele, ale też menadżerowie będą zmuszeni do rzeczywistego partycypowania w ryzyku i wspólnego podejmowania rzeczywistych decyzji.
I dopiero wówczas sytuacja się uładzi.
Ale to już będzie zupełnie inny ład.

Tylko żeby nam dziurek w tym pasie wystarczyło zanim to nastąpi!

Pozdrawiam


U nas

w sprawie naprawiania państwa uaktywniła się np ostatnio p.Bochniarzowa a i Kaziutek jak już przeżyje noc poślubną też weźmie się za robotę.


Magia

Nie muszę patrzeć, bo już to za mnie, Panią i pozostałych czytelników zrobiono, udowadniając ponad wszelką wątpliwość, że ostatecznym ciosem, który spowodował załamanie gospodarki i prawdziwą Wielką Depresję była ustawa Smoota-Hawleya i jej konsekwencje (retorsje innych państw). Proszę więc niepotrzebnie nie unosić i nie bronić tezy, że kapitalizm jest be itp. Na tym blogu to nie przejdzie, bo tutaj właśnie ZDROWY ROZSĄDEK tryumfuje.

Nie wiem też skąd u Pani przekonanie, że nie mam zastrzeżeń do obecnego stanu “wolnego rynku” i “wolnego handlu”. Jest on wolny w takim zakresie, w jakim państwa na to pozwalają, czyli w zakresie wypaczonym. Przykład z mojej działki: na jedną krowę przypada rocznie więcej dotacji z UE niż na stypendium z programu wspierającego studiowanie poza granicami macierzystego kraju. W zamian za wspieranie rolnictwa połową budżetu UE dostajemy WYSOKIE CENY w sklepach, a w Polsce, w bonusie, dopłacamy do KRUS jeszcze ok. 15-16 miliardów złotych. Wolny handel i wolny rynek załatwiłby to raz dwa – kupowalibyśmy w sklepie produkty tanie, a i nie byłoby potrzeby wydawać dziesiątek miliardów euro na rolnictwo.

Smith, Ricardo, Mises, Hayek i Friedman mieli i mają rację. Kto przeczy oczywistej prawdzie nie może być traktowany poważnie.

Serdecznie pozdrawiam,
PW


Radecki

Mogę się tylko podpisać pod tym, co Pan napisał.

pozdrawiam,
PW


Igła

igla

pare linków, jak wolny rynek rozumieją amerykańscy handlarze bronią?

A może pan wie do kogo należą WSJ i NYT?

Linki zawsze mile widziane, proszę się nie krępować :)

A czemu miałbym nie wiedzieć? Akurat WSJ zmienił bodaj rok temu właściciela, ale nadal pozostaje gazetą zdroworozsądkową w kwestiach ekonomicznych. Zresztą, podobnie o gospodarce pisze też np. The Economist.


Panie Piotrze

Odpadam.

Nie jestem w stanie rozmawiać z kimś, kto sam sobie zaprzecza w kolejnych zdaniach.
I wydaje mu się, że zna historię Wielkiej Depresji oraz, że używa zdrowego rozsądku.

(Wie Pan, to już nawet globalista Bernanke (tak, ten Bernanke) zauważa w swojej książce “Essays on the Great Depression”, że ona już trwała i była rozwinięta kiedy pojawiła się ustawa Smoota-Hawleya). Ale co ja tam wiem…

Przepraszam, to moja “wina” zapewne.


@Piotr Wołejko

p.wolejko

Mogę się tylko podpisać pod tym, co Pan napisał.

Szkoda.
Miałem nadzieję trochę się powadzić ;)
I przy okazji doedukować.

No to może jeszcze zaczepnie dodam, że IMHO żaden rząd i żadne państwo nie poradzi sobie z tym kryzysem ani razem ani osobno.
To się musi zawalić i odbudować na nowo.
Natomiast zarówno rządy, jak i obywatele mogą w tym procesie pomagać jak i przeszkadzać.
A zatem pytam:
Co my, jako obywatele-konsumenci-klienci banków możemy ze swojej strony zrobić, aby ta paranoja skończyła się jak najszybciej i po jak najmniejszych kosztach z naszej strony?
To wcale nie jest retoryczne pytanie.

Pozdrawiam


Lekarstwo jest znane

Hiperinflacja i wymiana pieniądza.


Panie Igło

Pan pozwoli, odpadłam z rozmowy z Panem Piotrem ale nie z Panem.

Hiperinflacja będzie skutkiem debilnych decyzji pt. “Rządy ratują bezdomnych bankierów!” (kopyrajty JJ), jak tylko ruszą w górę ceny paliw i żywności. A ruszą.

Te pierwsze utrzymywane są w tej chwili na sztucznie zaniżonym poziomie, bo niektórym wydaje się, że w ten sposób wyłożą na kolana Rosję, Iran i Wenezuelę. (Nie, nie opowiadam dyrdymałów. Powtarzam tylko to, co niechcący objawił w Davos niejaki Soros, podczas jednego wywiadu.)
Ceny żywności ruszą w górę i to ostro w ciągu najbliższych miesięcy. Nikt się pewnie nie przejmuje albo raczej nie ma pojęcia, że w wielu rejonach świata, uchodzących za “zagłębia rolnicze” panuje katastrofalna susza.

To co Pan napisał lekarstwem nie jest. To dodatkowa dawka trucizny i kolejne miliony państwowych niewolników.

Lekarstwo? Proste i skuteczne. Zalecane przez wielu ekonomistów.
Niech się cały ten chory system finansowy wyłoży na łopatki. Należy pozbyć się wszystkich fedów, ebecetów i każdych innych banków zwanych dla niepoznaki “centralnymi”. Związać pieniądz ze srebrem, złotem, albo jednym i drugim. I zacząć od początku. Po “bożemu”.

Amen.


@Magia

To lekarstwo to jest kuracja szokowa.
My to znamy.
Zafundował nam to swego czasu niejaki Leszek Balcerowicz.
Przeżylim?
Przeżylim!!!
Przeżyjemy i to gówno.
Teraz chodzi tylko o to, żebyśmy się nie szarpali bez sensu.
Nie marnujmy energii.
I nie obrażajmy się na siebie, bo to nie ma sensu.

Jesteśmy krajem peryferyjnym.
To ma swoje wady, ale ma też i zalety.
Może do cholery któryś z ekonomicznych guru zrobiłby rzetelną analizę SWOT dla Polski.
Bo jak do tej pory to najlepszą zrobił... Soros.


Panie Radecki

Hm… Sprawa jest nieco bardziej skomplikowana, że tak powiem.
Od początku. Batalia hien finansowych o utworzenie “fedu” trwała latami. W końcu, w kilka lat po kryzysie z 1907 udało się a potem poleciało już z górki. Banki centralne zaczęły mnożyć się jak króliki a prawie żaden z nich nie jest bankiem państwowym.
Każdy, który chciał ten kartel doprowadzić do stanu użyteczności publicznej zapadał na “różne choroby” i zwykle kończył “6 stóp pod ziemią”. To raz.

Terapia Balcerowicza nie uzdrowiła polskiej gospodarki. Zmienili się tylko właściciele “środków produkcji”. Ta terapia nie mogła uzdrowić polskiej gospodarki bo była tylko wykonaniem poleceń panów z IMF, a oni nie naprawiają. Oni eksploatują. To dwa.

Jak słyszę i czytam ludzi, którzy nie odróżniają (chwała mediom! – dobrze wyszkolili maluczkich) barier celnych (protekcjonizm) od ochrony rynku pracy; jak słyszę i czytam ludzi, którzy z teorii cen komparatywnych Ricardo zapamiętali tylko słowo “ceny”, to żadna rewolucja nie pomoże. Za lat kilkanaście/kilkadziesiąt dopadnie nas taka sama recesja/depresja.

Jak bardzo słusznie Pan zauważył, na szczęście jesteśmy peryferiami dla “inżynierów finansowych”. Na szczęście nie udało się jeszcze zrobić u nas “usługowego” El Dorado rozpieprzając cały przemysł i rolnictwo, bo inaczej skończylibyśmy jak nasi bałtyccy sąsiedzi. Jednakże nie daje nam to 100% odporności na ataki tych jadowitych bakterii. Jest trudno, będzie gorzej.

Ale właśnie dlatego, że miliony z nas pamiętają jeszcze kartki, puste półki, kilometrowe kolejki, “reformy” Balcerowicza – nam będzie łatwiej.
Jeśli ktoś się zdecyduje w końcu na podjęcie próby uzdrowienia gospodarki a nie tylko kretyńskiej, “keynesowskiej stymulacji wzrostu”.

Panie Radecki, ja się nie obrażam. Mnie po prostu czasem ręce opadają.

Pozdrawiam serdecznie. Bardzo.


Radecki

“To się musi zawalić i odbudować na nowo.”
Jak to w gospodarce rynkowej bywa. Ona się sama reguluje. Słabe ogniwa wypadają, ludzie nabierają doświadczenia i tworzą nowe, lepsze i bardziej odporne firmy. I tak od kryzysu do kryzysu. Im mniej złego zrobi państwo, tym lepiej i dla niego, ale przede wszystkim dla obywateli.

Obywatele powinni podchodzić do wszystkiego na chłodno, nie wykonywać nerwowych ruchów, przestać słuchać “tęgich” głów i wywierać presję na rządy, aby nie wydawały nie swoich pieniędzy, nie wchodziły w spiralę zadłużenia, nie ulegały głosom silniejszego, np. niektórym branżowym związkom zawodowym.

Tak to powinno wyglądać.

łączę pozdrowienia :)
PW


Magia

Naprawdę ma Pani zły dzień, bo nie mogłem się aż tak mylić z oceną Pani jako komentatora-publicysty na TXT.

Proszę tak szybko nie odpadać i powtarzać zasłyszanych bzdur. To nie pęknięcie bańki na amerykańskiej giełdzie rozłożyło gospodarkę globalną i doprowadziło do Wielkiej Depresji. Bernanke dobrze wie, jakie grzechy popełnił wówczas Fed – pisał o tym bodaj nie jedno opracowanie. Pisał też o tym Friedman w “Wolnym wyborze”: mówiąc najogólniej, kiedy było trzeba, Fed zakręcał kurek z pieniędzmi, a kiedy nie było trzeba, odkręcał. Jednak to nie Fed, nie bańka spekulacyjna i nie jakakolwiek inna przyczyna, a właśnie drastyczne ograniczenie wymiany handlowej doprowadziło do czegoś znanego dziś jako Wielka Depresja. Wszyscy lokują ją w latach 1929-33, ale to poważne nadużycie. Skutki kryzysu odczuwano jeszcze przez wiele kolejnych lat, a pierwsza kadencja FDR nie przyniosła istotnej poprawy. Dopiero podczas drugiej nastąpiło powolne odwrócenie trendu.

Powtórzę więc: proszę nie odpadać i dyskutować.

Aha, odnośnie cen paliw i żywności:
1. Paliwa nie są sztucznie tanie i to nie wina jakiegoś “ciemnego luda” czy “układu”, że są tak tanie. To wolny rynek. Jak były drogie w lipcu ub.r., tak teraz są tanie – to jednak nie jest sztuczność, co najwyżej pewna manipulacja, ale odzwierciedlająca spadkowy trend w globalnej gospodarce. Zapewniam, że ani Soros ani nikt inny nie pilnuje tego, aby baryłka ropy pozostała na poziomie poniżej 50 dolarów i nie ma tutaj żadnego “kierownictwa”, które chce “rozłożyć” Iran, Rosję i Wenezuelę. To jakieś bajki dla zwolenników taniej wersji teorii spiskowej.
2. Żywność – jej ceny były sztucznie wysokie, ale – znowu – to nie spekulanci czy inni “źli ludzie” za to odpowiadali, ale m.in. subsydiowanie biopaliw produkowanych z żywności, głównie kukurydzy.

Na większość spraw można znaleźć rozsądne wyjaśnienie. Warto szukać, a nie ulegać dziwnym teoriom.

Po tej mało przyjemnej wymianie zdań aż dziw bierze, że nasze poglądy są najpewniej bardzo bliskie. Mogę podpisać się pod ostatnim akapitem Pani komentarza do wypowiedzi Igły:

“Niech się cały ten chory system finansowy wyłoży na łopatki. Należy pozbyć się wszystkich fedów, ebecetów i każdych innych banków zwanych dla niepoznaki “centralnymi”. Związać pieniądz ze srebrem, złotem, albo jednym i drugim. I zacząć od początku. Po “bożemu”.”

Powiązanie pieniądza ze złotem to klucz. Wsparciem dla powrotu “bożego” systemu byłby konstytucyjny zakaz deficytu budżetowego. Ileż problemów udałoby się rozwiązać, gdyby rządy nie mogły nieustannie żyć na pożyczkach. To naprawdę szokujące, że Polska musi pożyczyć w bieżącym roku 155 miliardów złotych!

pozdrawiam serdecznie,
PW


Przecież słowa lekarstwo

użyłem ironicznie.
A czym jest drukowanie pustego pieniądza i sprzedawanie go w postaci długu amerykańskiego, który jest natychmiast kupowany przez międzynarodowe instytucje?
I co to spowoduje?
To już sama pani napisała.

A może jest toczona gra pomiędzy Bankiem Europejskim a FED-em o to która waluta po kryzysie zostanie koronowana na światową.
Ja się tylko dziwię, że teraz wszyscy kupują dolary i amerykańskie papiery.
Znowu cielęta idą na rzeź?

Znawcy uciekają ze złotówki akurat wtedy gdy polska gospodarka jako jedyna notuje wzrost. W okolicy ( poza Słowacją ).
I kupują dolce kiedy w Ameryce drukują pusty pieniądz i wszystko się wali.
Mnie to zastanawia.
Tak samo jak i to, że zamiana teraz złotówki na euro, jako polską walutę pozbawi nas zdolności na reakcję na kryzys. Jednego z narzędzi oczywiście.
Nawet kosztem tego, ze część polskich spekulantów opcyjnych padnie.


Igła

Masowe kupowanie amerykańskich obligacji to rezultat hegemonicznej pozycji USA oraz gospodarki amerykańskiej. Panikujący inwestorzy liczą, że- kto jak kto – Ameryka da radę. Może to być bardzo złudna nadzieja, a pytanie “znowu cielęta idą na rzeź?” dość trafnie podsumowuje to, z czym mamy do czynienia. Zdaje się, że amerykańskie obligacje to kolejna bańka spekulacyjna.


Panie Piotrze

W sprawie Wielkiej Depresji podpisujemy protokół rozbieżności. Czytaliśmy pewnikiem inne książki, mamy inny pogląd na tę sprawę. Nie musimy się zgadzać we wszystkim. :)

W sprawie postawienia mi przez Pana zarzutu oszołomstwa, czyli wyznawania (niby) przeze mnie jakiejś spiskowej teorii dziejów, pozwolę sobie odpowiedzieć posługując się częścią Pańskiego ostatniego do mnie komentarza. Słowa, które zmienię zostaną podkreślone.

Waluty Europy Środkowej nie są sztucznie tanie i to nie wina jakiegoś “ciemnego luda” czy “układu”, że są tak tanie. To wolny rynek. Jak były drogie w lipcu ub.r., tak teraz są tanie – to jednak nie jest sztuczność, co najwyżej pewna manipulacja, ale odzwierciedlająca spadkowy trend w środkowoeuropejskiej gospodarce. Zapewniam, że ani Goldman Sachs ani nikt inny nie pilnuje tego, aby złotówka pozostała słaba wobec dolara, euro i franka i nie ma tutaj żadnego “kierownictwa”, które chce “rozłożyć” polską i inne waluty tego regionu. To jakieś bajki dla zwolenników taniej wersji teorii spiskowej.”

Czy teraz to też wygląda jak spiskowa teoria dziejów? Czy wielkie instytucje finansowe nie grały na osłabienie naszej waluty? Nie spekulowały?
Czy postawi Pan tezę, że “wolnorynkowa” wartość złotówki pokazuje, że polska gospodarka skurczyła się w ostatnich miesiącach o kilkadziesiąt procent? Czy będzie to teza prawdziwa?
Jakim cudem spekulacja na walucie, z trudem ale jednak, przebija się do świadomości ludzkiej a w przypadku cen paliw staje się “tanią teorią spiskową”?

Pozostając w zadziwieniu pozdrawiam serdecznie.
:)


Załóżmy, że faktycznie

p.wolejko

...amerykańskie obligacje to kolejna bańka spekulacyjna.

Jakie będą konsekwencje jej pęknięcia?
Tak tylko pytam…

Pozdrawiam


Radecki

Niewyobrażalne. Nie jestem ekonomistą ani jasnowidzem, więc ograniczę się do tego jednego słowa…


Magia

Gra spekulacyjna to jedno, a panika inwestorów to drugie. Dla nich Europa Środkowa to przysłowiowa “jedna wajcha” czy “jeden worek”. Jeśli Węgry popadają w tarapaty, a kilka państw regionu błaga MFW o pomoc, starają się wyjść z rynku minimalizując straty. Nas to ma prawo boleć, ale taka jest rzeczywistość. Stąd cenne jest to powtarzanie w nieskończoność przez prezesa NBP i rząd, że Polska jest w relatywnie najlepszej kondycji w regionie, a gospodarka ma silne podstawy – bo tak jest, i w to muszą uwierzyć inwestorzy.

Jeśli złotówka jest mocniejsza, wkrótce się odbije. Jednak ile czasu potrwa to “wkrótce”, tego nie wie nikt.

pozdrawiam,
PW


@Piotr Wołejko

Ufff.
Trochę mi ulżyło.
Bo jak sam spróbowałem wyobrazić sobie te konsekwencje, to mi wyszła powieść Science-Fiction.
Znaczy, że jeszcze nie sfiksowałem.
A już na pewno nie samotnie ;)
Pozdrawiam


Panie Piotrze

Normalnie żałość starego człowieka ogarnia jak widzi młodego człowieka, do którego nie docierają “oczywiste oczywistości”.

Wywołanie paniki na rynku jest jedną z podstawowych i najstarszych metod prowadzenia efektywnej (dla spekulantów) gry spekulacyjnej. [uzupełnienie] Kiedy więc Pan pisze: “Gra spekulacyjna to jedno, a panika inwestorów to drugie”, mogę odpowiedzieć łagodnie, jak uczyniłam to w pierwszym zdaniu tego komentarza. [koniec uzupełnienia]

Spróbuję podać Panu wędkę. (Powody, dla których nie podam ryby są oczywiste.)
Proszę uprzejmie, żeby Pan w jakiejś wolnej chwili poszukał informacji o tym, co (i dlaczego?!!!) wydarzyło się na giełdzie londyńskiej w dniu 16 czerwca 1815 roku.


Subskrybuj zawartość