Od Kuźniara do Blumsztajna i dalej!

Zacząłem dzień od Kuźniara, po powrocie do domu, natknąłem się na Blumsztajna, a teraz, na wszelki wypadek odcinam sobie dostęp do mediów, bo żyć się chce, a umierać w kwiecie wieku, jednak przecenianej młodości, raczej nie.

Na, co dzień, nie mam okazji oglądać Kuźniara i dlatego wzruszeniem internetowych ramion zareagowałem na wyśmiewające pana redaktora akcje salonowych cwaniaków.

Dzisiaj trochę zobaczyłem i wysłuchałem. Sprawdziłem na stronie TVN24, czy to ten sam Kuźniar? Ten sam!

Pomijając styl wypowiedzi, coś co się nazywa gramatyką, oraz „mowę ciała Redaktora Kuźniara zanotowałem w pamięci dwie obserwacje.
Pan redaktor odczytuje na wizji anonimowy komentarz (mail?) kogoś, kto podaje się za księdza i wylicza swoje roczne dochody na 105 tysięcy złotych. Komentarz kończy się czymś w rodzaju nieco wulgarnego pozdrowienia, z którego wynika, że autor ma dziennikarzy TVN24 za hieny.

Stąd wniosek, że przywołany przez pana Kuźniara tekst jest anonimowy. W innym przypadku autor komentarza/maila mógłby zostać pozwany za głoszenie nieprawdy, ponieważ załoga wymienionej stacji składa się z ludzi, nie hien.

Hieny nie mówią a ludzie nie mają ( przeważnie) tych pasków! To oczywiste!

Nie w tym rzecz. Rzecz w tym, że redaktor Kuźniar używa wody z anonimowego źródła, które mógł sam sobie wymyślić w dyskusji o majątku kościoła, by chlapać w stylu dowolnym. Odpytuje swego kolejnego, związanego z kościołem rozmówcę, oparty o tak zmurszały płotek.

Kwadrans później, jak to w telewizji śniadaniowej, prezentuje jakieś niesamowite „cyko” z klocków „lego” dowodząc przy okazji, że z klocków powstawały rozmaite cuda, a jeden gość to obóz koncentracyjny z klocków zbudował, ale to nic w porównaniu z tym, co można zobaczyć….

Nie zobaczyłem. Wyszedłem.

Wróciłem i po blogach/linkach wlazłem na tekst Ropucha Blumsztajna o Żołnierzach Wyklętych, a w zasadzie o czczeniu ich pamięci.

Tego komentować nie mogę, ponieważ się brzydzę.
Panu Blumsztajnowi, gratulując bezczelności, przypominam starodawny, ukuty przez jakiegoś przebranżowionego twórcę „szmoncesów” żarcik, polegający na twórczym rozwinięciu skrótu „AK”

„A Kury?
A Kaczki?”

Rano Kuźniar, po południu Blumsztajn, a wieczorem?

Jak wspomniałem, wyłączam media „informacyjne” bo rozumując, że krzywa, panie tego, rośnie, mógłbym natknąć się, prawda, na Berię, Bermana, Lenina czy innego Hitlera, po północy – oczywiście!

Średnia ocena
(głosy: 0)
Subskrybuj zawartość