Kryzys wartości

Nie ulega wątpliwości, że światowy kryzys gospodarczy rozprzestrzenia się jak zaraza, odbierając ludziom to, co mają najcenniejszego. W moim przypadku najcenniejsze są idee – pomysły, poglądy, fantazje na temat lepszego świata. Nic więc dziwnego, iż nawet one cierpią z powodu zaburzenia ich dotychczasowej wartości oraz bywają podważane z punktu widzenia opłacalności…

Kilka dni temu dowiedziałam się, iż po ratyfikacji Traktatu Lizbońskiego w Unii Europejskiej zostanie wprowadzona kara śmierci – nie za morderstwa, tylko za udział w zamieszkach lub powstaniach. W pierwszej chwili zasmuciłam się, bo stwierdziłam, że mnie – polską nacjonalistkę i zwolenniczkę Narodowego Odrodzenia Polski – niechybnie dosięgnie wyrok. Później jednak uspokoiła mnie pewna refleksja… Skoro moją Ojczyzną zawsze rządzili cudzoziemcy (pół-Czesi, Litwini, Węgrzy, Francuzi, Rumuni, Sasi, Szwedzi, Rosjanie, Austriacy, Niemcy, Żydzi), to jaki sens ma walka o niepodległość?! Widocznie mój Naród nie potrafi sam o siebie zadbać, a jego zaplutym przeznaczeniem jest niewola oraz uległość wobec obcokrajowców. Powstań nie warto organizować, bo i tak skończą się one “totalną porażką” (przepraszam za wyrażenie rodem z młodzieżowych czasopism!), no i pociągną za sobą szereg przykrych konsekwencji…

Czytelnicy o poglądach patriotycznych i niepodległościowych powiedzą pewnie, że powinnam się buntować przeciwko przyszłemu mordowaniu opozycjonistów. Jednak… czy to miałoby sens? Duńczycy zabijają nienarodzone dzieci, Holendrzy – schorowanych starców, Amerykanie – Irakijczyków, Chińczycy – Tybetańczyków, Rosjanie – Gruzinów, Żydzi – Palestyńczyków, Północni Koreańczycy – antykomunistów, a Unia Europejska będzie zabijać uczestników zamieszek i powstań. Co w tym nadzwyczajnego?! Po co tupać nogami i żądać ocalenia kogokolwiek, skoro i tak nie przyniesie to żadnego skutku? Bunt i roszczeniowe podejście do życia mogą jedynie sprowadzić na nas kłopoty, toteż – póki sami mamy spokój – powinniśmy siedzieć cicho. Dla utrzymania owego spokoju…

We wszystkich epokach historycznych i we wszystkich zakątkach świata ludzie się wyniszczali. Poganie zabijali chrześcijan, chrześcijanie – pogan, faszyści – komunistów, komuniści – faszystów, monarchiści – rewolucjonistów, rewolucjoniści – monarchistów. Unia Europejska będzie zabijać patriotów i radykałów. Nie pojmuję, jak można się emocjonować czymś tak pospolitym, banalnym, wręcz naturalnym?! Świat był, jest i będzie zły, więc jedyne, co możemy robić, to żyć w taki sposób, aby w miarę bezboleśnie dotrwać do śmierci. Rzeczywistość jest jak zepsute urządzenie elektroniczne: nie próbujmy jej naprawiać na własną rękę, bo najprawdopodobniej coś spieprzymy i będzie jeszcze gorzej. “Nic nie robisz, nic nie psujesz” – powiedział przyjaciel tytułowego bohatera filmu “Jaś Fasola. Nadciąga totalny kataklizm”. Teraz widzę, że w tych prostych słowach jest zawarta głęboka prawda…

Stare przysłowie mówi, iż nadzieja jest matką głupich. I możecie mi wierzyć, że doskonale odzwierciedla ono rzeczywistość. Przeznaczeniem świata jest chaos i bezprawie – świadczy o tym stale powtarzająca się, krwawa, przepełniona bitwami, napadami, eksterminacjami, masakrami, gwałtami, torturami i powstaniami historia. “Lekcja historii zdradza, że wojna jest ojcem wszystkiego i królem wszystkiego (…). Historia świata jest historią wojen (…)” – pisał amerykański muzyk, poeta i filozof Boyd Rice. Cierpienie jest wpisane w naszą egzystencję, a to oznacza, iż sensem naszego istnienia jest męczenie się do usranej śmierci. Jeśli chcemy choć trochę złagodzić ten ból, musimy się wyrzec marzeń o lepszym świecie. Po pierwsze dlatego, że napawają nas one tęsknotą i uczuciem niespełnienia, a po drugie dlatego, iż tylko osoba nastawiona na najgorsze może uniknąć rozczarowania oraz doświadczyć miłego zaskoczenia. Oczywiście, każdy z nas posiada możliwość popełnienia samobójstwa, jednak istnieje teoria, według której skończy się ono jeszcze większą męką (tym razem wieczną) – piekłem.

Ponieważ nie wiem, jak powinnam zakończyć ten depresyjno-nihilistyczno-oportunistyczny felieton, pozwolę sobie zrezygnować z napisania wyrazistej puenty. Mówi się, że dłuższa wypowiedź pisemna powinna mieć budowę trójdzielną (wstęp, rozwinięcie i zakończenie), jednak wokalista zespołu De Mono śpiewał kiedyś: “Nic nie trzeba robić dla zasady”…

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Natalio,

Przerażasz mnie.
Przez nasze diametralnie różne poglądy raczej się nie dogadamy.
Poznaję zwykłego doła, ale nie umiem znaleźć dla Ciebie słów pocieszenia, nawet nie wiem, czy ich potrzebujesz.
Więc nic konkretnego nie powiem, może oprócz tego, że boję się czytać twoje teksty…
Pozdrawiam.


Mida

Co Cię przeraża w mojej twórczości? Proszę o konkrety!


Natalio Julio

njnowak

Skoro moją Ojczyzną zawsze rządzili cudzoziemcy (pół-Czesi, Litwini, Węgrzy, Francuzi, Rumuni, Sasi, Szwedzi, Rosjanie, Austriacy, Niemcy, Żydzi), to jaki sens ma walka o niepodległość?! Widocznie mój Naród nie potrafi sam o siebie zadbać, a jego zaplutym przeznaczeniem jest niewola oraz uległość wobec obcokrajowców. Powstań nie warto organizować, bo i tak skończą się one “totalną porażką” i pociągną za sobą szereg przykrych konsekwencji…

mozesz sprecyzowac, kiedy rzadzili nami Rumuni ? ciekawi mnie to niezmiernie … to raz.
dwa – zarowno Sasi, jak Austriacy, to tez jak najbardziej Niemcy.
trzy – nie masz racji, ze “zawsze” rzadzili nami cudzoziemcy – ani za Piastow, ani za Sobieskiego, ani za III RP tak nie bywalo :)
(a co maja powiedziec np. Slowacy, co to maja panstwo od 1993 ?)

co do powstan, masz racje. Uprawialismy je przez 150 lat, i zawsze nieodmiennie dostawalismy w dupe. Jednym jedynym wyjatkiem byly powstania wielkopolskie :)


MAW

Rumunem był Stefan Batory, a Piastowie żenili się z cudzoziemskimi księżniczkami. =)

W III RP rządziło bardzo wiele osób żydowskiego pochodzenia, m.in. Aleksander Kwaśniewski, którego prawdziwe nazwisko brzmi Stoltzman.

http://www.polonica.net/Lista_zydow_w_zniewalanej_Polsce.htm


Sorry, NJN,

ale linkując takie rzeczy się ośmieszasz totalnie.

Jeżeli ktośi wypisuje takie kawałki o Marii Janion np. :

“wróg #1 Polskości, Narodu Polskiego i Wolnego i Niepodległego Państwa Polskiego, polonofob, dywersant, fanatycznie i zajadle nienawidzi polskości, katolicyzmu, Polaków i Polski, oszczerca, kalumniator zohydzający i hańbiący dobre imię Polski i polskich patriotów

to znaczy że jest ignorantem, głupkiem, chamem i kretynem.
Albo totalnie wyrafinowanym ironistą:)

Podobnie jak umieszczanie na liście polonofobów i dywersantów Zygmunta Chajzera, i np. obrzucanie tymi smaymi etykietkami komunistów czyt stalinowskich zbrodniarzy.

Lista z polonici net to raczej fajny drogowskaz, ile fajnych osób mamy i mieliśmy w POlsce i zasłużonych dla kultury polskiej: Osiecka, Gałczyński, Modzelwski, Wajda Mrożek itd

Albo Gosia Andrzejewicz he, he i Chylińska.
Krótko albo kretyni i chamy albo kabareciarze.


Natalio

Musisz napjpierw mi powiedzieć, czy chcesz, zebym wyrażała się grzecznie, czy szczerze, bo nie wiem, czy mi się uda to pogodzić naraz
Mogę spróbować wyjaśnić me zawikłąne myśli oględnie.
Albo dosadnie.
Najpierw wybierz, jak wolisz.
Rzucam mięsem nie będę w żadnym wypadku.


"Rumunem był Stefan Batory"

uściślijmy – rumuńskim Żydem, a co za tym idzie także masonem, bo każdy Żyd jest, prawda, masonem…


slonko ty nasze kieleckie

njnowak

Rumunem był Stefan Batory,

Istvan Bathory byl wegierskim magnatem z wegierskiego Siedmiogrodu. Tak samo jak Mickiewicz i Pilsudski nie byli Bialorusinami, (choc ich rodzinne miejsca leza dzis w tej smiesznej kolchozowej republice), tak samo Batory niczemu nie winien durnemu Traktatowi Trianon z 1920, co to zostawil z Wegier cwiartke.

juz nie wspomne o tym, ze pojecia Rumun raczej nie uzywano do XIX w., mowiono o Wolochach albo Moldawianach…


Mida

Nie pitol, tylko pisz, o co Ci chodzi!


Natalio,

Sama tego chciałaś. Acz mam wrazenie, ze dopiero teraz będę pitolić.

Twoje pisanie można rozumieć w dwojaki sposób. Albo mówisz od początku ironicznie i ogólnie to tylko ściema, co wypisujesz; w takim razie kiepskie poczucie humoru. I w tenże sposób traktują cię co poniektórzy – ironicznie wyśmiewają, jak na przykład, bez nazwisk, niejaki docent…
Można też uwierzyć w twój ton, że to co piszesz, naprawdę myślisz. Hm, spytałabym: kpisz, czy o drogę pytasz? Bo kiedy ludzie w pewnym sensie światli, znający się na historii czy polityce, twoje słowa merytorycznie krytykują – to coś jest na rzeczy (czytałąm komentarze na S24). To znaczy na przykład, że twoje idee są z kosmosu, nierealne, bez pokrycia w rzeczywistości teraźniejszej czy przyszłej i wierząc w nie sama się unieszczęśliwiasz.
Idealny świat to marzenie każdego człowieka, szczególnie młodego. Ja też taki mam. Ale ja akceptuję ten, w którym żyję, chociaż czasem go nie rozumiem, to go nie przeklinam. A swoje marzenia opisuję za pomoca bajek.
Czy to, co ty opowiadasz, to też są bajki? Czemu takie przykre i smutne?
Te tłumaczenia – hm, sam pomysł fajny, ale co to za treści – jeśli one są bliskie tobie, to naprawdę, boję się ciebie. I trochę mi ciebie żal.
Nie czuj się urażona, ja teraz mówię po prostu szczerze.
Zatem – jesteśmy inne. Bo moje główne idee to wiara w miłość, nadzieję. Beznadzieja wypełniająca twoje teksty (list o demokracji, tłumaczenia pisenek czy też wierszy, teraz ten tekst) mnie przybija. Ja jestem z natury pozytywna. Moim pozytywnym patrzeniem na świat chcę się dzielić z ludźmi. Ty robisz rzeczy odwrotne. Czyli – dołujesz czytelnika, pogrążasz go w swojej depresji… Jak nie mam racji, to szybko mi powiedz, ja się nie upieram przy tych wnioskach. Mogą być błędne, bo nie znam cię dobrze. Tyle zaś wyczytałam, z tego, co u ciebie czytałam. A czytałam jeszcze wpis o urodzinach.
Jesteśmy inne i pewnie się nie dogadamy. Możemy się ewentualnie pokłócić, jeśli chcesz, albo egzystowac na tej platformie obok siebie i nie wchodzić sobie za bardzo w drogę.
Moze w ogóle nie powinnam wyrażać tej opinii, zaczynać tej dyskusji, ale po przeczytaniu paru twoich notek musiałam jakoś wyrazić uczucia, które we mnie wywołały.
Na przykład uczucie frustracji.
To, co piszesz, świadczy o tym, ze nie akceptujesz swojego życia, rzeczywistości w której jesteś i najpewniej samej siebie (wspominana często aseksualność – naprawde niezdrowe). Ale na tym już zakończę, bo nie przyszłam pani nawracać.
Tyle mojego pitolenia.
Pozdrawiam szczerze.


Subskrybuj zawartość