[film] Po Oscarach. "Slumdog Millionaire"

Lubię, gdy kino oprócz rozrywki przemyca jakieś przesłanie. Zakamuflowane, czy podane wprost, to nieważne, bo to kwestia poczucia smaku odbiorcy.

Lubię, gdy kino pozornie oderwane od współczesności pokazuje nam problemy współczesne, gdy za pomocą fresków reaguje na realia, w których przyszło nam funkcjonować.

To zaskakujące, jak często oglądamy wydarzenia z przeszłości, które powtarzają się dziesiątki, setki, tysiące lat wcześniej.
Zwykle widzimy wtedy, jak prymitywni jesteśmy. Mimo tego całego postępu, technologii, satelit, komórek, tytułów naukowych, kultury, zdobyczy cywilizacyjnych sprawiających, że zwykle czujemy się lepiej.

A jednak nie. Na poziomie rozwiązywania problemów politycznych, namiętności, władzy jesteśmy tacy sami jak wtedy, gdy Saracenowie odbijali Jerozolimę, a Kolumb podbił Amerykę.

Oglądając takie filmy widzimy, jak pogubiliśmy się jako gatunek. Jako dumni zdobywcy jeszcze niedawno chcący zdobyć Marsa. A nie potrafimy rozwiązać problemów, które są obok nas.

Takie filmy pokazują też, że nie wyciągamy wniosków z przeszłości.

Pokazują również, że nic straconego, bo rozwiązania zamierzchłych czasów mogą posłużyć jako drogowskaz do rozwiązania problemów współczesnych.

Uważam, że kino powinno krzepić. Pokazywać nadzieję i dawać obietnicę czego lepszego. Czegoś, czego może sami nie osiągniemy, ale zdobędzie to bohater, którego polubimy.
Nie musimy uwielbiać go od pierwszej sceny, bo może okazać się, że czyny bohatera zdeterminowane były środowiskiem, w którym mieszka, ludźmi, z którymi żyje.

I taki człowiek popełnia błędy. I ma tego świadomość. I zdarza się, że rani ludzi. Wie o tym i ciężko mu z tym żyć. Wie, że aby coś osiągnąć, musi poświęcić coś dotychczas ważnego. A może i nie i uda mu się to wszystko pożenić.

Potrzebujemy dziś, gdy jednak ten kryzys jest, gdzieś na krańcu świata wybuchają bomby, a bandziory na ulicach podpalają lokale w oczekiwaniu na haracze, właśnie potrzebujemy tej nadziei na lepsze.

Nawet nie w sensie finansowym.

W sensie zyskania, bądź odzyskania godności. Poczucia dumy nie tylke wśród blisków, co wobec siebie samego. Pokuta.
Jak trzeba być odpornym człowiekiem, by żyć na dnie, a mimo to marzyć? Przeżyć? Cieszyć się każdą chwilą? Dbać o innych?
Jak żyć w miejscach, do których bóg nie chce zachodzić, bo nie chce się uwierzyć, że rzuca człowieka w piekło, by wystawić go na próbę…

Jak przeżyć prawdziwą miłość i zdobyć spokój ducha w świecie, w którym człowiek jest podejrzewany o najgorsze?
Kibicujemy komuś, komu udaje się wyjść z dna i choć początkowo niemiłosiernie obrywa, wydaje się, ze z tej kloaki nie wyjdzie, to koniec końców zdobywa; szacunek, miłość, nadzieję.

I ta radość.
Czysta, bezinteresowna radość, że mu się udało.

Wiemy, że nie jest lekko. Czasami nie chce wstać się z łóżka. Ale warto krok po kroczku uczyć się docenienia tej jednej jedynej. Chwili.
Jest ulotna. Nie zatrzymasz jej. Nie sfilmujesz. Nie sfotografujesz.

Ale zostanie w tobie.
I może da ci nadzieję, że może być lepiej. Może.

Nie musisz wygrać samochodu, w totka. Nie musisz mieć super modnych ciuchów i przekomórki.

Wystarczy, że wygrasz życie. Albo będziesz do tego dążyć.

I dlatego tak mnie cieszy, że Oscara zdobył “Slumdog Millionaire”.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

ale to w żaden sposób nie podnośi wartości

tego filmu. ani nie umniejsza tym, które tego gipsowego barachła nie dostały… :)


Mad

Bardzo piękny tekst.

Chyba takiego potrzebowałam. Dzięki.


Oczywiście, ze podnosi

~Akcja “Potrzebuję nowego płuca”: do dnia 21 stycznia na konto wpłynęło
406 300 zł~


Gre

:-)

~Akcja “Potrzebuję nowego płuca”: do dnia 21 stycznia na konto wpłynęło
406 300 zł~


oczywiście że nie podnosi :)

ale jakie to ma znaczenie w sumie


duże

~Akcja “Potrzebuję nowego płuca”: do dnia 21 stycznia na konto wpłynęło
406 300 zł~


no dla mnie nie jest to wyznacznikiem jakości

filmu … jest nim to co napisałeś w notce … większość filmów które lubię nawet nie stało koło oskara…


Ale ty w ogóle wpisu nie skumałeś widzę

I jest to dla mnie zaskoczenie!

~Akcja “Potrzebuję nowego płuca”: do dnia 21 stycznia na konto wpłynęło
406 300 zł~


nie no skumałem

skumałem … niepotrzebnie z tymi oskarami wyjechałem. :)


to dobrze, bo już zwątpiłem w ciebie

~Akcja “Potrzebuję nowego płuca”: do dnia 21 stycznia na konto wpłynęło
406 300 zł~


Nom, ja powtórzę za Gretchen,

znaczy, pikne, panie, to jest i tyle, co tu więcej mówić:)

A jeszcze dodam, że lubię jak z tekstu o filmie powstaje tekst o czymś więcej i tobie się ta sztuka udała.

Pozdrówka.


A dziękuję, dziękuję:-)

~Akcja “Potrzebuję nowego płuca”: do dnia 21 stycznia na konto wpłynęło
406 300 zł~


Mad

Nie odzywałam się. Teraz już mogę bo (niestety) zapłaciłam za bilet i obejrzałam ten “hit”.

I wiesz co? Twój piękny tekst ma się nijak do tego co widać na ekranie. Ja zobaczyłam świetnie zrobiony film, który pierze mózgi. Który nadzieję na lepsze jutro sprowadza do wygranej w teleturnieju.

To ma być ta nowa droga ku lepszej przyszłości? To jest to nowe przesłanie dla tych, którzy żyją w slumsach świata? To może jeszcze “totolotek”?
Dziękuję. Pieprzę taką “dobrą nowinę”.

Widziałeś, co z takim “slumdogowym” przesłaniem robi RATM?

Pozdro.


Magio

Dlatego oceniam film, nie jako sam film, lecz coś więcej.

~Akcja “Potrzebuję nowego płuca”: do dnia 21 stycznia na konto wpłynęło
406 300 zł~


Mad

W tym “czymś” nie ma żadnego pozytywnego przesłania. To “coś” jest niebezpieczne.
Tym bardziej groźne, bo zrealizowane w sposób mistrzowski.
Wybacz, takiego “mózgojeba” (pardą), to nawet w Układzie Warszawskim nie wymyślono.

Sorry. Twój tekst jest piękny. Film, w swoim przesłaniu, obrzydliwy.


Grzesiu

Wybacz. Porównanie “slumdoga” (specjalnie piszę małą literą) do “Filadelfii” czy “Braveheart” to po prostu nadużycie.
W tych ostatnich, jednostka zmagając się z przeciwnościami (społecznymi, politycznymi) miała – dzięki własnemu uporowi i niezłomności – szansę na poprawę losu własnego i innych (Filadelfia) czy też poświęcając siebie pokazywała, że warto jest walczyć o niepodległość, o lepsze jutro dla całego narodu (Braveheart). Że warto jest dążyć do wyznaczonego, uczciwego celu.
To, co pokazuje w głębokiej warstwie “slumdog” jest tych nadziei i celów zaprzeczeniem.
Oto bowiem okazuje się, że twoja przyszłość zależy od “widzimisię” mediów. Okazuje się, że jesteś nikim, jesteś “slumdogiem”, ale jeśli spodobasz się widowni TV, jeśli płynąć będzie forsa na reklamy, jeśli stacja zarobi na tobie więcej niż wyda na nagrodę, która da ci szansę (jedyną) na zmianę statusu społecznego – wygrasz.

Wiesz co taki przekaz mówi więcej? Miliardy wydawane na programy “wyrównywania szans edukacyjnych” są gównem. Miliardy wydawane na “szkolenia, podnoszenie kwalifikacji” są gównem. Te miliardy płyną do kieszeni “szkoleniowców”.
Nic na tym nie zyskasz. Nic nie osiągniesz. Nauka, edukacja to przereklamowany mit. Nie musisz się uczyć, nie musisz pracować. Zostaniesz milionerem tylko wtedy, kiedy przejdziesz “casting”.

To ma być ta nowa, świetlana droga ku przyszłości?

Wiesz, myślałam, że jestem jedyną idiotką, która w ten sposób odebrała to “drogocenne przesłanie”. Obok mnie szlochała dziewczynka w wieku okołostudenckim a jej partner gadał: “O kurwa! To jest to!”
Wychodząc, usłyszałam za sobą inny głos (faceta w średnim wieku): “komunistyczna propaganda w doskonałym, amerykańskim opakowaniu”. [uzupełnienie] Pomylił się w jednym. Komuchy (z czasu przeszłego) na to nie wpadły.

I to by było na tyle.


Magio, ale ja o filmie się nie wypowiadam,

na razie czytam różne opinie i tyle:)

Więc ze mną się nie pokłócisz dopóki filmu nie zobaczę.


Aha, Grzesiu

To przepraszam.
Filmu nie widziałeś ale moje komentarze nazywasz “kłótnią”.
Można i tak.
Voila.


Magia,

no ale co masz przeciw słowu “kłótnia”?

I poza tym o ile rozumiem to co piszę, to z mojego komentarza wynika, że kłótnią nazywam czynność/interakcję, która mogłaby zajść między nami, gdybym film znał i miał zdanie odmiennie niż ty.
(Czyli chyba używam tego słowa zgodnie z jego znaczeniem, więc nie powinno być problemu w odczytaniu mojego komunikatu)

Na razie zdania nie mam więc kłócić się nie mogę.


Grzesiu

Za sjp.pwn.pl:

kłótnia «gwałtowna i ostra wymiana zdań»

rozmowa «wzajemna wymiana myśli za pomocą słów»

Bez komentarza.


Nom,

ja to wiem, ale po mojemu używam kłócić czasem w znaczeniu “dyskutować”.


Madzie

Nie oglądałem filmu.

Alee…
Czy ty przypadkiem nie popadasz w jakieś mniemania?

Że, niby, jakieś dzici ze slamsów w totolotka wygrały?
Niby jaki to przekaz i nadzieja?

Toż to zwykłe kurestwo jest.

Przyjechała jakaś Angelica Jollie, jakiś pacan reżyser, jakaś filmowa ekipa…

Ta pierwsza, wybrała sobie dzieciaka jak jagnię do tuczu i podobno go wychowa?
Ten drugi, wybrał ileś dzieci, jednym dał wycieczkę do holyłudu innym pięćdziesiąt dolarów, trzecim pięćdziesiąt rupii…
Ci trzeci, jak to durni, wredni jankesi rozrzucili w tłum pare dolców i torebkę cukierków, sami pijąc wodę przywiezioną w butelkach specjalnym samolotem.

Toż to kurestwem nazwać – to mało.
To jest naznaczanie trędowatych.
Ci naznaczeni paroma dolcami i wycieczką już nie żyją.
Zeżre ich zachłanna, okoliczna biedota, zazdrosna o kilka dolców sławy.
I głodna.

A kurwy będa nadal balować w hołyłudach.

I ty, stary chłop, takie tu pierdoły & bajdy wypisujesz?
Wstydź się.


Igło

Ale ja mówię o czymś zupełnie innym:-)

~Akcja “Potrzebuję nowego płuca”: do dnia 21 stycznia na konto wpłynęło
406 300 zł~


No popatrz

To ja czytać zapomniałem.
Też mnie na starość porąbało.

I myślałem, że kino daje nadzieję?
Wzruszenia daje, imaginację wywołuje, emocje & wzruszenia.

A tu daje tylko nadzieję i pare dolców rzucone biedakom przez jankeskich milionerów i szyderczo podświetlone przez tvn-y.


>Magia

toś dowaliła tym kawałkiem czerwonoarmistów z RATM

Michael Moore tam się pojawia … w ogóle “Battle…” to znakomita płyta, trochę niedoceniona ale ma zajebisty groove

sory Mad za OT


Magia

No jednak nie do końca.

Dla dzieciaka, który chce się wyrwać z dna, gdzie nikt nie daje mu szansy, każda okazja jest darem.

Akurat w tym przypadku był to teleturniej.

Możemy patrzeć na to wszystko z punktu widzenia, jaki zaproponowałaś, a możemy spojrzeć na to z punktu widzenia człowieka, któremu nie jest lekko i chce gdzieś odnaleźć jakieś pokrzepienie.

Uważam, że Slumdog w jakiś sposób uwalnia w człowieku pewne odczucia.

Nie patrzę na niego jako typowy film.

~Akcja “Potrzebuję nowego płuca”: do dnia 21 stycznia na konto wpłynęło
406 300 zł~


Stopczyk

MM był reżyserem tego klipu.

~Akcja “Potrzebuję nowego płuca”: do dnia 21 stycznia na konto wpłynęło
406 300 zł~


Mad

wiem :)


Czarna Magia i ostra igła...

Madzie – znalazłem notkę i post factum poczytałem sobie, zdumiewając się ostrością komentarzy. Tańcowała Magia z Igłą po filmowych imperialistach! Lewacka hołota z Holyłudu, udająca Bolyłud! Tak pewnie NALEŻAŁO odczytać ten film.

Ja odczytałem go jak bajkę. Kiedyś sam bajki czytałem, potem, po wielu latach, moim córkom. Że też ja nie wpadłem na to, by im tłumaczyć ciężką dolę chłopa pańszczyźnianego, gdy opisywano jakiegoś głupiego Jasia, który zdobył księżniczkę. A w tym zakłamanym Slumdogu wszystko polano lukrem – zupełnie jak oczy tego chłopca, preparowanego na żebraka. A maź, w której zanurzył się malec, to był budyń czekoladowy z rodzynkami przecież!

Ech, ta magia kina…


joteszu

Ciekawe jest to, że w Slumdogu wykorzystano jedynie elementy Bollywoodu.

Trzeba powiedzieć, że w samych założeniach nie jest to film bollywódzki.

“Slumdog” jest oczywiście bajką. Tylko, że ja takie kocham. Kocham ludzi, którzy żyjąc na dnie potrafią się kierować jakąś nieprawdopodobną motywacją sprawiającą, że udaje im się. I to w jakiś sposób wpływa na mnie, na postrzeganie świata tego chłopca.

Wreszcie można też popatrzeć na to, jako film społeczny. Film, dla właśnie takich Igieł.

Wszędzie można znaleźć perłę. Nawet w szambie. Trzeba ją jednak z tego szamba wyłowić. A zatem zbliżyć się do niego, zanurzyć, bo jak się okazuje- warto.

darmowy hosting obrazków


Subskrybuj zawartość