Flashback (3) z Sylwkiem

W sumie to Andrzej jakoś tak nieświadomie natchnął mnie do tej notki. Bo dzisiejszy dzień to koszmar. To takie dochodzenie do siebie po wczorajszym udarze. Uczucie, któremu nikomu nie życzę.

Miałem nawet z rana jechać do Legnicy, by wypatrzeć jaki fajny gramofon jako, że kilka ciekawych winyli plącze się po chawirce, a i planuję jakiś wypad na Niskie Łąki, co by kupić parę kilo płyt starych bardzo. Cholernie zależy mi Kapeli Czerniakowskiej, o której słuchaniu pisałem jakiś czas temu.

Oprócz tego miałem w planie kupić kilka filmów z Sylvkiem. Leżą w koszach za niską cenunię.

Niestety czekając na busa czułem, że za moment zemdleję, więc odpuściłem. No tak, efekt upału plus wczorajsza przygoda roku sprawiły, że zawróciłem. Po drodze
wpadłem do Tesco. Chłodno, a przy okazji małe zakupy. Parę ogórców, pomidorków toże, jakaś cycna śmietana, pitny dżogurt, psi, sokina antonówkowina, sercy z dziuryma, no i kupon na dużego za dichu. Co tam jeszcze, nie pamiętam, aha, winogrona białe. No. I se wróciłem doma.

A skąd mi się wziął ten Andrzej. No właśnie z Sylvkiem, którego karierę podsumował: “czego, Sylwek jest w porządku”. A było to wtedy, kiedy siedzieliśmy po pracy w knajpce. Zwykle jest tam tłok, ale ostatnio jakoś pustawo w niej. Nawet codzienni bilardnicy czegoś odpuścili. A tak naprawdę nie czegoś, ale z powodu wódki wprowadzenia. Ale dalej za chwilę, bo idę coś zjeść albocoś.

No i ten, jestem, nie.

W sumie knajpka zła nie jest, ile to, że z momentem wprowadzenie blondyny, wszystko się popsuło. Pije się z głową, nie z kapustą, mówi stare porzekadło. No niestety, jeśli dzieciaki piją po kielichu i już bełkoczą, rzucają mięsem na lewo i prawo, zaczepiają ludzi, albo zapowiadają, że spalą lokal, bo nie dostali fajek na krechę, to sorry bejbe.

W sumie gada się o wszystkim. Zeszło nam więc na temat filmów. A, że Rocky będzie rewanżował z Creedem w tefaupe, albo że po kilku dniach zapuścił brodę, bo polował na jakiegoś terrorystę, takie tam.

Potem o nowym, potem o tym, że tak Ruskom wjebał, że zaczęli gadać od tyłu, cokolwiek to znaczy. W każdym razie stare konie lubią Sylvka. Ale czemu cholercia, czemu?

Widzisz Grzesiu, że tak

I widzę to tak.

Już pomijam fakt, że filmy Stallone`a to klasyka kina akcji. Pomijam fakt, że jego rywalizacja ze Szfarcem wykreowała standardy filmów sensacyjnych, a poza tą dwójką nikt, do tej pory nie potrafi stworzyć nowego boga pożeraczy celuloidu.

O Szfarcu nie będę gadać wiele, po prostu nie trawię gościa, choć jego “Commando” odbieram jako komedię doskonałą.
No fakt, był “Predator” i “Prawdziwe kłamstwa”. A reszta? Błeeee…

Sylwka widzę jednak inaczej. Jasne, brutalność, akcja, akcja, akcja, trup i dup. Jednak, gdy przyjrzysz się jego filmom, zobaczysz coś więcej. Oczyść z lornetki zniekształcający filtr “oczu spaniela”, “wadę wymowy”, rzeźnicki klimat “Rambów”. Choć nawet, jak przyjrzyć się “Rambowi” to nawet ten jego kosynierski filtr jest uzasadniony. Znajdź klucz do Sylwka, bo na razie widzisz w nim “syfka”.

Bohater Stallone`a jest niedostosowany do świata, w którym przyszło mu żyć. Staje się ofiarą swojego środowiska, znajomych, profesji. Czasem zostaje wytresowany, by z czasem dojrzeć w sobie człowieka.

Jest niepogodzony z sobą, więc błądzi. Próbuje znaleźć równowagę, jednak nie zawsze udaje mu się ją odnaleźć.

Pamiętacie poczciwego gadułę Balboę, kim był, co robił, gdzie musiał żyć i w jakim środowisku przebywał? Jak chciał wyrwać się z syfu, który go otaczał? A gdy dostał boży palec, nie chciał w niego uwierzyć? Mało tego, przecież on go zignorował!
A co się działo, gdy nareszcie udało mu się przedostać to świata luksusu? Czy nie pogubił się, nie upadł? Pycha, fałszywa duma, arogancja.

Ano właśnie. Gdy oczyści się obrazek Sylvka, wyłania się człowiek. Grzeszny. Dążący do lepszego życia dla innych i dla siebie. Zauważcie kolejność: dla innych i dla siebie. Ofiara. Zaraz mi tu pewnie wparuje Poldek i Odys zdziwieni moją katechezą a la Rambocky, ale co mi tam:-)

Chodzi mi o tego człowieka w bohaterze Sylvka. O tym gościu, który zakłada maski, bo zapewne zauważył, że taki świat dziś jest. I niekoniecznie mu dobrze w tej skorupie.

Człowiek.

Oczywiście jak każdy aktor/gwiazda i Sylvek przeżył załamanie kariery, które odbieram raczej jako nie tyle, co efekt bucowania, lecz również niepogodzenia się z szufladą, do której go wrzucono.

Pamiętajmy, że to facet, który był nominowany do Oscara za scenariusz “Rocky ego” oraz za rolę pierwszoplanową. Podobnie, jak film, który przegrał jedynie bodajże z “Taksówarzem”.

Jakiś czas temu był w telewizji program “Contender”, w którym bokserzy walczyli o przepustkę dla lepszego życia. Pamiętacie, kto wygrał? Facet, który nie zamierzał walczyć. Chciał zdobyć środki na pomoc swojej m a t c e.
Również pozostali uczestnicy zrobili na mnie wrażenie. Chodzi mi o ich wolę i jaką rolę w ich życiu odegrał Rocky Balboa.

I widzisz, jeśli weźmiesz pod uwagę coś takiego, to naprawdę niefajnie jest, gdy próbujesz wyjść z szuflady, a każda próba kończy się medialnym wpierdolem.

Widzieliście “Copland”? Nie? Żałujcie. Zagrać ciekawą rolę, bez kompleksów u boku Roberta de Niro, czy Harveya Keitla to nie banan z masłem, łatwo się wyłożyć.

Zobaczcie zayavke:

Wspomniane załamanie kariery wyznacza cykl fajnych z założenia filmów, jednak nieporadnych w realizacji. Gdzieś zgubiła się magia Stallone a. Pojawił się zmęczony człowiek (z tym, że mam nadzieję, że czujesz, o jakie zmęczenie mi chodzi), który nie ma pomysłu na siebie, na karierę, facet, który tak naprawdę ma dosyć swojej publiczności.

To taki wstęp do czegoś, co być może będzie cyklem omawiającym wybrane filmy Sylvka.

W ogóle filmy z Sylvkiem to dla mnie jakieś migawki z przeszłości. Taki “FIST” np. który leciał w czarnobiałym telewizorku w czasie jakiejś domowej imprezy. Ciemno, ja łepek, w mieszkaniu rodzice, znajomi, biesiada. A w telewizorku Sylvek jako szef związków gada z Polakiem czarnoskórym. Dąbrowskim.

Albo czwarty “Rocky” oglądany u dziadków na widelcu. Z rudym kuzynem oglądanie. W pokoju, który po latach został zamurowany i przyznany przez władzę sąsiadom.

Rambo trzeci. Nooo, można było to oglądać sto tysięcy miliardów razy. U Wozia w chałupie. Albo w szkolnym holu. Organizowaliśmy co sobotę pokazy filmów wideo, na którym zawsze były tłumy ludzi. Tak, Rambo rządził. Dwójka tyż była.

cdn

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Hm, moje stałe pytanie,

będzie się jeszczo rozwijać?
A ja ostatnio tyż agrałem w totka, jak była ta kumulacja 13 mln.
ciekawe czy wygrałem, bo jeszcze nie sprawdziłem.
Ile dzisiaj było do wygrania?
Mam nadzieję, że nie więcej, bo to by znaczyło, żem nie wygrał jednak.

I też upał.
Chyba się wybrać na basen mi trza, ale tak mi się nie chce…
masakra.
Lenistwo to straszna rzecz.

pzdr


Grzesiu,

więcej.

Oczko, czyli 21


MAD DOG

Zaryzykuję taką tezę, że człowiek właściwie spędza całe życie na poznawaniu siebie samego. Zarówno tego kim jest, co w sobie nosi, do czego jest zdolny i do tego aby być bardziej tym kim jest.

Każdy na swój sposób jest zagubiony i zakłada jakąś maskę, którą zrzuca a potem zakłada inną a mówiąc ściślej odkrywa kolejną.... . by ją zrzucić... i odnaleźć kolejną... . To jak przegryzanie się przez cebulę. Takim – wydaje mi się – warstwowym typem jest człowiek. Zanim poznasz co pod tą ostatnią zobaczysz musisz wiele przejść.

Każdy nawet największy bandzior i “ciemny typ” jest człowiekiem… i nosi w sobie iskrę Boga.

Jednak mnie trochę mierzi jak przedstawia się cyników jako męczenników. Np. GW napisała kiedyś tekst o Judaszu, jako postaci pozytywnej dzięki której Jezus mógł zginąć za ludzkość na krzyżu… .

Nie wiem kim jest SYlvek – chętnie poczytam dalej. Ciekawi mnie tylko na ile Sylvek jest zdeterminowany w poszukiwaniu siebie – prawdziwego a na ile skrywa się przed sobą samym ubierając maskę. Tylko ten kto nie skrywa się przed sobą ale nazywa kolejne warstwy siebie jest w stanie zrobić krok do następnej warstwy.. .

Jest to dramaturgia jak w filmie sensacyjnym – każdy to ma ja też, ma i Sylvek. Ten jest gość kto idzie w głąb i nie ucieka przed tym co tam odkryje ale…. .

Pozdrawiam.

p.s.
I wciąłem się, :-)))

Czekam na ciąg dalszy.

p.s. współczuję udaru…. :-(

************************
Bywam w txt chwilowo rzadko, gdyż ciągnę dwa etaty i remontuję poddasze domu.


Poldku

Nawet nie wiesz, jak czekałem na Twój komentarz. Poważnie mówię.
Dzięki:-)

Human Bazooka


Madzie

Nie ma za co.

Radość i po mojej stronie – wypada mi się zatem “wcinać częściej”, :-)))

Pozdro!

************************
Bywam w txt chwilowo rzadko, gdyż ciągnę dwa etaty i remontuję poddasze domu.


Kto ma udar?

poldek34 mnie rozłożyłeś.

Rambo jest świetny, ale tylko jedynka
Rocky do pooglądania, ale mnie nużył.
Zabójcy dobrze się ogladało i zgrabne to kino.
Copland doborowe towarzystwo, ale miałem trudności z uwierzeniem w Sylwka.

Poza tym niewiele pamietam. Dla mnie Sylwek był sztuczny. Nie wierzyłem jego bohaterom (może poza Rambo i alpinistą w Na krawędzi)

Niestety albo stety w rywalizacji spaniel vs kwadratowy klocek wybieram Arniego.
Broń boże, że Arnie to artysta. To klocek, ale też jajcarz. Rzeczone Commando to genialny pastisz samego Commando. Termiantor w każdej odsłonie świetny.
Prawdziwe kłamstwa to majstersztyk. Taki patchwork z różnych filmow akcji, ale jak pięknie sklecony i znowu z dowcipem.
Predatora nie łapię, nuda dla mnie.
Arniego ratował dystans do siebie i autoironia. Sprawdził się tez w innych gatunkach niż akszynhiroł.

Sorry, że się tak wpiałem w tekst o Sylwku, ale ktos mi tu prowokacyjnie Arniego tknął.

Co do bohaterów to sadzę, że jest jeszcze jeden. Taki bardziej swojski, bo nie taki znowu mięsniak. Bruce Willis, który ratuje w skali mikro w Szklanych pułapkach i w skali makro w Armagedonie


He he

Ja miałem udar. Słoneczny. Przedwczoraj.

Co do Willisa, to jak dla mnie zabił Die Hard czwórką.

Armaggedon? Arcydzieło w swoim gatunku, ale i tak Bruce ginie:-)

A Terminator? Jedynka mi się nie podobała, dwójka kompletnie zaprzeczyła jedynce, a trójka przynajmniej miała scenariusz. No i fajnie się oglądało.

Podobało mi się, jak Szfarc pociągnął z Sylwka w “Last Action Hero”, a Sylwek z Arniego w “Demolition Man”.

W sumie czas na wspólny film.

Human Bazooka


Hm,

ja takiego kina nie w sumie jakoś nie darzę sentymentem.
Ale Rambo pierwszy był zabawny i w ogóle raczej okej, choć nie zachwyca.
Ze Stallone’m więcej nie oglądałem filmów.
Co do Arniego to była kiedyś taka komedia ,,Gliniarz w przedszkolu” z nim chyba, więcej grzechów nie pamiętam.

pzdr


A no i ,,Rocky"

też mi się podobał.


łomatko!!!

“Rambo”?

Human Bazooka


Co?

Bo nie rozumiem…


Zabawny?

Human Bazooka


No w pewien sposób tak...

Bo taki patetyczny.
Zresztą mnie takie kino nie kręci i jakoś nie wciąga.
A jak się nie wciągniesz, to jest się obserwatorem tylko.
A jak się jest lekko cynicznym obserwatorem, to rzeczy pozornie poważne są zabawne często.


Eeeeeeeeee

“Pierwszą krew” obejrzałem przypadkiem. I bardzo pozytywnie zaskoczony zostałem. Potem przeczytałem literacki pierwowzór, który mnie poraził.
Brutalna opowieść nie tylko o chęci przetrwania za wszelką cenę, co nawet nie antywojenna. Raczej o ludziach pokiereszowanych przez życie. I w sumie nikogo tam nie da się winić, bo ich postawy są fantastycznie opisane.

Human Bazooka


Ja tam Brucea Wilisa lubiłem

pułapki te pierwsze było niezłe – potem to już kopie lepsze czy gorsze. Ale najlepszy film z nim wg mnie to “Szósty zmysł” – taki nietypowy.

A z Rambo i w ogóle tą epoką gdy był wysyp w Polsce tych filmów ze Stallonem i Arnoldem – jakoś mnie specjalnie nie rajcowało chociaż lubię kino akcji: np. Infiltracja… .

Ale w mojej wsi miałem jakieś 26 17 było takie kino video. Mnie tam filmy za bardzo nie insteresowały bo wszyscy na to lecieli jak “na lep” a ja jestem przekorny i nie lubię “poprawności”.

Ja w tym czasie miałem zapędy pirotechniczne – produkowałem bezpieczne bomby – z racji szkoły(technik chemik).

Kiedyś podczas jakiegoś filmu z wybuchami odpaliliśmy bombkę mojej produkcji pod oknem kina. NIeźle gruchnęłło!!!

Potem z ust kolegi który siedział na widowni słyszałem, że wybuch petardy zbiegł się z momentem w filmie gdzie nastąpił ogromny wybuch.

Na sali zapadłą konsternacja gdyż wybuch petardy był tak mocny, że szyba pękła w oknie. Więc efekt był piorunujący.

Acha, po co ja o tym piszę.. . A, już wiem. Po to żeby powiedzieć, że z filmów to najlepiej lubię te akcji…. np. z wybuchami poza salą projekcyjną... .

Wczoraj był film “Noc na ziemi” w nocy na czwórce. Oglądał ktoś? Miałem go nagrać – widziałem go kilka lat temu i mi bardzo się spodobał. Zresztą podobnie jak Poza prawem tego samego reżysera. Chyba Dżima Dżarmusza – piszę jak się wymawia bo po angielsku bym zrobił byka i wstyd by było.

Pozdro.

************************
Bywam w txt chwilowo rzadko, gdyż ciągnę dwa etaty i remontuję poddasze domu.


,,Noc na ziemi"

chyba kiedyś oglądałem albo mi się zdaje.
A Jarmuscha to znam ,,Nieustające wakacje”, ,,Ghost dog”, jeszcze ze dwa, ale nie pamietam jakie.
Z zaległości jarmuschowych, podobno świetny ,,Truposz” i ostatnio pożyczyłem sobie ,,Broken flowers”, tyż podobno świetne, ale jeszcze nie widziałem.

pzdr


Panowie, ale wy mi tu na łatwiznę idziecie:-)

Bo przecież ten wpis jest propozycją spojrzenia za maskę, pozór i pierwsze wrażenie.

Human Bazooka


Jarmusch

leci w TV4 w niedziele o 21ej od początku wakacji. Tydzień temu była wielka ucieczka (mniam), a wcześniej nieustające wakacje (bleh)


Madzie

w sumie jedynym filmem z Sylwkiem jaki mi sie realnie podobal to wymieniany tutaj COPLAND. paradoksalnie – moze dlatego, ze Sylwek calkowicie w tej roli odchodzi od dotychczasowej konwencji, wiec pewnie gdyby nie wszesniejsze ramboidy i walenie po ryjach w rockym, rola przeszlaby niezauwazona. w koncu – ani dla de niro ani dla kaitela nie byl to jakis wybitny film…


Sajo

właśnie zauwazyłem, że w niedzielę była powtórka i nagrałem “noc na ziemi”. W wolnej chwili otworzę zimne piwko i chętnie popatrzę.

Lubię Beniniego.

Pozdr.
************************
Bywam w txt chwilowo rzadko, gdyż ciągnę dwa etaty i remontuję poddasze domu.


Subskrybuj zawartość