Unia mamusią ciułaczy

Ministrowie finansów UE zalecili w Luksemburgu: podnoście gwarancje! Minimalny depozyt, który państwa członkowskie mają gwarantować swym obywatelom, to od 12 godzin nie 20, lecz 50 tys. euro.

Decyzję UE wymusiły wcześniejsze podwyżki w Irlandii, Wielkiej Brytanii, Francji, Włoszech. Teraz sypią się zapowiedzi: m.in. Czesi podniosą z 25 do 50 tys. euro, Polska z 22 do 50, Austria z 20 do 100 (bo tyle już dają sąsiednie Włochy), Belgia i Hiszpania też do 100 tys., itd.

Ciekaw jestem reakcji polskiej opozycji, bo to wszak ochrona bogaczy.  Ale bardziej ciekaw jestem realności tych gwarancji. Zadziałają, jasne, gdy padnie jeden czy dwa banki małe lub średnie. Ale gdyby naprawdę miał się zachwiać system – skąd pieniądze? Wszak państwo gwarantuje wypłaty prawnie, ale za cudzą kasę – zrzucają się na to inne banki. Gdy im zabraknie, państwo dodrukuje? Nawet w Polsce, gdzie oszczędności wciąż są skromne, łączna kwota depozytów ludności to ok. 500 mld zł.

Pozostaje efekt psychologiczny: nie wycofujcie pieniędzy, bo państwo dba o was. Owszem, to ważne w czasach, gdy byle plotka może w parę godzin pozbawić płynności każdy bank. Ale gdy to, nie daj Boże, zawiedzie, rozczarowanie i żal – a zatem i kryzys – bedą tym silniejsze.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Gdyby system się zachwiał

To się szybciutko zmieni ustawę i wypłaci kwotę gwarantowaną w postaci jakichś 30-letnich obligacji oprocentowanych na 0.01%.
Czy jest gdzieś napisane, w jakim czasie od upadłości banku wypłaca się kwoty z BFG?

A tak bardziej serio. Podnoszenie kwot przez poszczególne kraje UE przypomina mi trochę licytację, kto da więcej. I może wywołać reakcję odwrotną do zamierzonej, mianowicie ogromne przepływy depozytów między krajami, co już zaczęliśmy obserwować między UK a Irlandią. I w konsekwencji jeszcze większe rozchwianie bankowej szalupy. Przy obecnej łatwości transferu pieniędzy znaczące różnice w wysokości gwarancji mogą bardziej zaszkodzić, niż pomóc.

W Polsce skończy się to podniesieniem obowiązkowych rezerw na BFG, a co za tym idzie wzrosną koszty banków, a co za tym idzie wzrośnie oprocentowanie kredytów i/lub zmaleje oprocentowanie depozytów i/lub wzrosną i tak już wysokie prowizje. Za (iluzoryczne nawet) bezpieczeństwo zapłacimy wszyscy. No bo przecież nie zapłacą banki.

Patrząc na to jednakże z innej strony, zaufanie drobnego ciułacza pokładane w systemie bankowym jest od zarania dziejów podstawą tego całego systemu. Ze wszystkimi konsekwencjami wyboru skarpety, a nie lokaty. Więc chyba przyjdzie milcząco zaakcepować tę decyzję, choćby nas nie miała bezpośrednio dotyczyć.

No i kolejny aspekt sprawy. Wydaje mi się, że w Polsce wycofano ostatnio dużo pieniędzy z giełdy. Gdzieś się one muszą podziać.


@ Pan Leski

Dlaczego Pan opowiada takie rzeczy? Dlaczego naśmiewa się Pan z deklaracji podniesienia gwarancji dla “ciułaczy”? Bo to są na razie deklaracje. W większości wypadków. Bez zmian w prawie pozostaną tylko deklaracjami.
To taki mały szczegół, nie?

Dlaczego ironicznie (?) pisze Pan “z cudzej kasy”? Przecież w ten sposób działa KAŻDY fundusz gwarancyjny. Obojętne czy dotyczy to ubezpieczeń komunikacyjnych, zdrowotnych czy bankowych.

Te depozyty “ciułaczy” to fundament, na którym ten cały chory sysytem bankowy typu “kasyno” jeszcze się trzyma. Na szczęście w Polsce do bankowej piramidy bukmacherskiej jest daleko, bo nasze (zaściankowe? he he) regulacje nie pozwalają bankom zamienić sie w kasyna.
Nie mówiąc już o tym, że ten cały kryzys nie ma nic (lub prawie nic, ale to w Stanach) wspólnego z realną gospodarką.

Więc niech Pan przestanie siać panikę. Tej jest ostatnio i tak za dużo.

Strasznie się zawiodłem.


Subskrybuj zawartość