Monolog w autobusie

- No i widzi pan, jak mnie oszukali. Panie, ja od maleńkości polityką gardzę i na politykę pluję. Na polityków, też zresztą pluję! Żebyśmy nie siedzieli w autobusie to bym panu pokazał, gdzie mam politykę, ale w tej sytuacji, sam pan rozumie. Panie kochany, odkąd komuna zginęła, obiecałem sobie, że bez przymusu na żadne wybory nie pójdę. Gdybyśmy nie byli w miejscu publicznym, chętnie bym panu pokazał, gdzie mam te głupie wybory!
I tyle lat wytrzymałem, ale dopiero szwagier, no łajdak nie szwagier, taką na mnie presje moralną wywarł.

-?

- Tak, tak, on już przedtem próbował mnie skaptować, że niby; – Szwagrze drogi, ten czy ów, Wałęsa albo ten drugi przystojny komuch – ale ja mu zawsze, że niby w gronie rodzinnym, czyli jak to mówią „sami swoi” zaraz mu też i pokazałem, gdzie za przeproszeniem mam tego czy innego polityka, bo ja za przeproszeniem na całą politykę pluję!

-?

- Nie uciszaj mnie pan, niech się gapią, a bo to ich autobus?
Ale teraz szwagier na sposób się wziął, bo niby to ciemniak straszny, ale jakiś tam blady dyplomik sobie nad łóżkiem powiesił. No i w gości przyjechał z tą swoją Małmazją w przedwyborczą sobotę i jak mnie nie zaczął emablować przy kielichu, że niby te Kaczory wstrętne, że niby życie będzie lepsze i tak dalej w tym sensie kontynuował, a już się szczególnie uparł na ten podatek liniowy.
I dalejże mi tłumaczyć, co też zyskam przez ten podatek. Tłumaczę mu, ze podatki to ja mam, wiesz pan gdzie, bo na rencie jestem i nie na biało dorabiam przecież, a on mi na to, że są inne zalety i fotkę tego swojego wodzusia mi pod nos tka.

-?

- No tego, jak mu tam…mniejsza o to. I drugie mnie wachluje do głowy, że jakieś jowy będą, że niby o to chodzi, że teraz się będzie wybierać konkretnie jakiegoś człowieka, nie samą partię. Panie, co to za argument dla mnie, bo wiesz pan, gdzie ja mam wybory?
Żeby my nie w miejscu publicznym byli, już bym tu zaraz panu pokazał, gdzie mam te jego jowy i inne takie, co to mi naopowiadał. Ale, żeby to raz powiedział i dał spokój, gdzie tam! Jak mnie zaczął oświecać o tych różnych wynalazkach, to po każdej pięćdziesiątce miększy się robiłem i miększy.
Kobity w kuchni: szuru buru, a mnie jakby coś poniosło.
Oba ze szwagrem dwie flaszki wysmoliliśmy i nawet przez okno krzyczeliśmy, że niby precz z Bliźniakami!
Kobita mnie za szelki odciągała od okna, że niby to przestępstwo jest, takie darcie mordy przed wyborami! I jeszcze przy sąsiadach dodała, że ze mnie taki “tvn” jak z koziej dupy trąba! Z koziej dupy, uważasz pan?.

-?

- I szwagier łajdak, na drugi dzień mnie i moją starą przypilnował i po kościele głos oddałem. Nie powiem, że nie. Szwagier pojechał u siebie głosować, a ja do końca sobie te ciszę wyborczą w TV oglądałem. I wiesz pan co?

-?

-Miło mi było, że my wygraliśmy a nie te głąby!
Na drugi dzień w robocie pisiaków spsikałem i mówię: – Koniec z wami i waszymi pisiakowatymi rządami! Teraz nie będziemy podatku płacić liniowego, nie jakiegoś tam progresywnego, a we wyborach każden jeden zagłosuje na siebie samego i będzie dobrze.
I że niby, młodzież jest z nami, ale zaraz się wyrwał taki jeden Dawid i mówi, że on jest młodzież i gdzieś ma te nasze wybory, i nawet pokazał gdzie konkretnie.

-

-I patrz pan, do dzisiaj sobie żyłem jak pączek. Ze szwagrem stosunki wzorowe. Uśmieszki sobie na komóreczki przesyłaliśmy, że niby; “Górą nasi!”
Już mi się nawet ten Gowin podobał i ten drugi z Wrocławia też, a tu dzisiaj w robocie…
Panie, jakiego wstydu się najadłem! A ja nie byle łajza, tylko majster jestem i swój prywatny autorytet miałem!
A tu chłopaki, nażarte tymi niusami, że niby jakiś jestem liniowy, że jowki srowki!
A jak się zacząłem wypierać i miną nadrabiać, że niby: “gdzieś mam taką-owaką politykę i tych łobuzów polityków” – To taki jeden Maciej, co to trzy dni dopiero styropian warunkowo podaje, prosto w oczy mi wypalił:

- Profesor Przystawa tego nie pochwali! – Jakby mnie ktoś w pysk strzelił! – A jeszcze taki Rysiek mówi:

- Pan się, panie majster nie obraź, ale pan jesteś ofiara propagandy medialnej!

I wszyscy w śmiech, a ja czerwony jak burak przez tego mojego szwagra i te jego propagandę!

-J

- I pan się ze mnie śmiejesz? Pan? ... I wy się ze mnie śmiejecie, autobusowi, psia krew wycieczkowicze? – Ze mnie się śmiejecie?
-Sami z siebie się śmiejecie!

Średnia ocena
(głosy: 0)
Subskrybuj zawartość