A ja wyjdę na coś w rodzaju jak zwykle odmieńca,

A ja wyjdę na coś w rodzaju jak zwykle odmieńca,

choć widzę, że powyżej się już max w podobny do mnie sposób odezwał. Znaczy, jak dla mnie rola Ledgera była niezła a Oskar to mi wisi. To znaczy w taki sposób niezła, że po pierwsze nastąpiła niekompletna ale jednak przemiana. Zdarzyły sie tylko nieliczne momenty, gdy zza makijażu wyłaniał się Ledger. A i tak nie był to ten sam facet co na przykład w “Zakochanej złośnicy” ;). W takich kategoriach jest to film, który pokazuje na co było go stać. To raz. A dwa, to że niekoniecznie jego rola w “Brokeback Mountain” mi się podobała. Ale to pewnie ze względu na to, ze cały film wydał mi się... romansidłem. Ze wszelkimi cechami romansidła, a tychże cech nie cenię...

A co do tego jak została napisana rola Jokera w “Mrocznym…” to powiem tyle, że “zasłonięcie” przeszłosci Jokera miało wielki sens nie ze względu na “odkomiksowienie”, ale ze względu na to, że Joker jest w filmie reprezentacją czegoś większego niż komiksowy Super-Villian. A wspólny mianownik ról Nicholsona i Ledgera jest jednak spory. Choć z tym, że to odmienne role w odmiennych filmach kłócić się nie będę.

Po prostu nie chcę patrzeć na każdy film z płaskiej perspektywy. Pozbyć się tego maksymalizmu, który mówi, że coś albo jest sztuką, albo poniosło klęskę. Znaczy, twórcy zmierzaja w różnych kierunkach. Przyjmuję, że jesli zdecydowali się pokazać swoje dzieło światu, to uznali, że warto je pokazać. Wolę gadać o każdym filmie z osobna, badź w porównaniu z innym, konkretnym dziełem, ale bez uganiania się ze Obiektywną Teorią Estetyki ;)


Po Oscarach. Heath Ledger By: maddog (15 komentarzy) 25 luty, 2009 - 11:45