Kochani!

Kochani!

Moim zdaniem lewicowa literatura, to Putrament i Machejek, czyli kompletne sługusy. Potem szereg otrzeźwiałych później pryszczatych – Woroszylski na przykład czy Brandysowie. Później zniszczone talenty, Broniewski, Tuwim, Brzechwa. Potem talenty ocalone przez przewrót 89 roku -Szymborska. Potem emigranci – Miłosz i wewnętrzny emigrant – Herbert.
Reasumując – im dalej od lewicy, tym wybitniejsi.

Teatr – wybitne dzieła tworzyli artyści na ogół w opozycji do lewicy. Często za granicą.

Muzyka – z natury jest apolityczna.

Kultura popularna – bardzo często dawała i obecnie daje świadectwo luce ewolucyjnej, dzięki czemu możemy oglądać na estradzie śpiewające pitekantropy, ozdobione stosownymi tatuażami i posługujące się słownictwem dającym świadectwo kompletnego wymóżdżenia.

W tej sytuacji tylko szczególne okazy można powiązać z lewicowością. Na przykład osobnika na przemian falsecikiem wyśpiewującego Michajyłł, Miachjyłł i wystarczą cztery Ziobra. Podobnie jak paru innych, powiadających, że Polskę trzeba zlepperować. Ci są lewicowi ponad wszelką wątpliwość.

Ale czy to kultura?


Koszmar By: Sylnorma (26 komentarzy) 14 październik, 2008 - 08:22