Kiedyś,

Kiedyś,

znajomy powiatowy sekretarz Partii ( tak trzeba pisać, z dużej litery ), z którego synem chodziłem do jednej klasy, w przypływie szczerości opowiedział tak.
A miał wtedy, kiedy to się działo kilkanaście lat.

- Najpierw szły szwabskie kolumny, ze wschodu na zachód, ze strachem spoglądające na boki i w niebo.

- Potem nadleciały sowieckie samoloty i zaczęły walić w szkopów z czego popadło.

- Potem, jak ucichło, wyszedłem z piwnicy i poleciałem na drogę. Z chłopakami.

- A tam trupy.

- Najpierw wziąłem se pistolet, a potem buty, wywalając drewniane trepy.

- Następnego dnia szli już Ruscy, znowu poleciałem z chłopakami na drogę, w nowych saperkach.

- Z kolumny wyskoczył taki jeden, z nałożonym sztykiem i pokazując na moje, nowe buty powiedział – machniom (?).

- Co miałem robić? – Zezułem. Choć zima była.


17 września By: Sylnorma (6 komentarzy) 17 wrzesień, 2008 - 09:52