Mam taką książkę z dzieciństwa

Mam taką książkę z dzieciństwa

Do której powracam co parę lat: “O pechowcu który miał szczęście” Vadima Szefnera.
Bohater, po upadku z drugiego piętra, w podwórkowych rywalizacjach, posłany zostaje na badania psychologiczne. W teście jest również i takie polecenie: Dopisz dwa następne wersy:

Na wycieczce, na majowej
Radość krasi lica

Dopisał:

Na kiełbasie tramwajowej
Jedzie lew i lwica

Bohaterem jest chłopiec który wskutek wstrząsu mózgu staje się poetą.
Zważywszy iż dzieje się to w latach dwudziestych ubiegłego wieku, podejrzewać by można antycypację mody na absurd przebity przez ścianę racjonalnego użycia konwencji, jak to wkrótce na krótko zaistniało. Mnie jednak, znającemu całą historię, bliższe wydaje się podejrzenie młodzieńczej przekory.

Panna Julia korzysta jednak z poetyckiej konwencji zastanej, pastiszu wierszoklectwa więzienno-koszarowego – czyżby więc przekora?

Panno Julio, jak to naprawdę z Panną jest?

Pozdrawiam wszystkich zgromadzonych, ze szczególnym uwzględnieniem drucha mego serdecznego – prześwietnego Mad Doga.


"Najcnotliwsza w klasie" - wiersz By: njnowak (18 komentarzy) 23 sierpień, 2008 - 08:54