Banan

Banan

Z jednymi Pana zarzutami zgadzam się z innymi nie.
Tyle tylko, ze to wszystko nie ma nic do rzeczy przy okazji wyborów.
To pewien rodzaj teatru w którym udział czynny bierze widownia.
Większość widowni angażując się w spektakl wybiera sobie aktorów z którymi w jakiś sposób się utożsamia.
Główną role odgrywają emocje a nie względy racjonalne.
Zresztą te ostatnie i tak są dla wielu niezbyt jasne i zrozumiałe – a nawet można powiedzieć, że większość Polaków nie rozumie ani czym jest polityka, ani nawet czym są płacone przez nich podatki, ani tym bardziej na czym polega prywatyzacja.
Na tej widowni zaangażowanej w teatr znajdzie Pan raptem około połowy tych, którzy mają uprawnienia by na niej się znaleźć.
I to oni dokonują wyboru.
A ten jest ogromnie ograniczony – bo wprawdzie ilość wybieranych aktorów jest zawsze taka sama – ale też zgłaszających gotowość do gry jest raptem kilka tych samych trup.
Jaka jest alternatywa? PO – PiS lub PiS – PO. Plus jakieś tam drobiazgi.
Ordynacja jaką mamy sprzyja obu partiom – nie ma więc co marzyć o jej zmianie przed wyborami.
A elektorat? Ta nasza widownia? Coraz więcej na niej młodego elektoratu coraz mniej starego – tego jeszcze sięgającego PRL..
Sądzi Pan, że dla tych młodych PiS jawić się będzie jako opcja pożądana? Bo będą mieć pretensje do PO i Tuska o niezrealizowanie tego czy tamtego?
Przecież im wystarczy widzieć Kaczyńskiego – dla nich PiS zawsze będzie obciachowy – zwłaszcza teraz , gdy J.Kaczyński postanowił zostać Prymasem Polski.
Sadzi Pan, że demonstracyjna antyeuropejskość, ta mentalność getta – to są jakiekolwiek argumenty ZA PiS?

Zajmowałam się kilkoma kampaniami wyborczymi.
Trafianie do elektoratu, jeśli dobrze ustali się preferencje – nie jest sztuką. Pokazał to i Kaczyński w 2005 roku i jeszcze lepiej Tusk w 2007 roku.
I jak Pan myśli, który „target” można traktować jako przyszłościowy?

Rozważając szanse wyborcze – nie piszę z punktu widzenia moich osobistych preferencji wyborczych, ani tym bardziej sympatii politycznych. Piszę bez osobistego angażowania własnych emocji, na podstawie sporego doświadczenia.

To nie ocena PRACY rządu, ani nawet program partii decyduje.
Decyduje odbiór estetyczno-etosowy. Trafienie w gust i styl pojmowania świata dokładnie w danym momencie. Nawet osobista sytuacja zawodowa, materialna – nie ma większego znaczenia. Nikt, czy raczej niewielu z nas usiłuje poprzez analizę dokonywać wyboru.
Może dlatego tak łatwo sterować o. Rydzykowi starymi ludźmi. I może dlatego „chłopięcy” Tusk trafił do młodych ludzi. Decyduje krótki jasny przekaz. Hasło!

Tak zresztą jest na świecie. Obietnice wyborcze – są traktowane jak rola do odegrania. Sama w sobie i dla siebie. Bez związku z późniejszą realizacją. Ale w razie czego można się posłużyć argumentem nierealizowania obietnic. Przy czym to posłużenie się także nie ma przełożenia na racjonalną rzeczywistość. Jest też tylko hasłem

Ocena pracy rządu – to zupełnie inny temat, Chętnie o tym porozmawiam późną jesienią. Dałam Tuskowi rok – zanim podejmę się oceny. Podobnie było z Kaczyńskim.
A mam zwyczaj słowa dotrzymywać.

Pozdrawiam


Szacunek Część IV Stan Tymiński – prawie się udało By: ererka (13 komentarzy) 28 czerwiec, 2008 - 00:46