Na mszę za Wolszczana

Kiedy dwa dni temu szwedzki dziennika “Dagens Nyheter” podał na swoich stronach internetowych, że profesor Aleksander Wolszczan jest kandydatem do nagrody Nobla w dziedzinie fizyki – byłem zupełnie spokojny, że jej nie dostanie. Jest to normalna sprawa, że kandydat z “giełdy” ma szanse mniej niż znikome na zdobycie tego wyróżnienia w roku, kiedy jego nazwisko zaczyna krążyć w mediach. Są tacy, jak Mario Vargas LLosa, czy John Updike, którzy, gdyby nie ich odporność, powinni wpaść w głębokie depresje jesienne, od wielu lat…

Dwudniowe oczekiwanie na ogłoszenie werdyktu, były wyjątkowo przesycone nerwowością. Nie, nie w świecie naukowym, choć pierwszy Nobel od ponad 100 lat dla przedstawiciela nauk ścisłych, wywodzącego się z Polski, byłby zapewne powodem do dumy. Ale nie o to w tym tym razem chodziło…

Kilka tygodni temu prawicowy tabloid, “Gazeta Polska”, zwany też jako “Nowy Kurier Agentów”, doniosła (o, tak pasuje do tego tygodnika…), że profesor Wolszczan w latach 70′ podpisał dokumenty współpracy z wywiadem SB i wielokrotnie spotykał się z oficerami SB.

Profesor mieszka i pracuje, z wielkim sukcesami, za granicą. Jest postacią rozpoznawalną i poważaną. I taką zostanie, niezależnie od publikacji w szmatławcu polskim. Wolszczan po “odkryciu” jego działalności zachował się tak, jak jego sumienie mu podpowiedziało. Przyznał się do błędu, czy może – do wyboru innego, niż tego by oczekiwali tak zwani moraliści, a jednoznacznie uniknął, żenującej w tym wypadku i po tylu latach sztucznej ekspiacji. I wydawało się, że sprawa jest zamknięta, gdyby nie ten nieszczęsny Nobel…

Po publikacji szwedzkiego portalu, polskie media podchwyciły temat. I wszystkie, od “Gazety Wyborczej”, aż po “czwartorzeczpospolitą Rzepę” komentowały to w stylu – Wolszczan ma szansę na nagrodę Nobla, w drugim zdaniu pisząc o jego agenturalnej działalności.

Nagroda Nobla, według polskich komentatorów, powinna zostać przyznana tylko takiemu Polakowi, który ma pełne świadectwo moralności, najlepiej podbite jednocześnie przez IPN i proboszcza parafii…

Genetyczni patrioci rozdarli się na forach internetowych i w “patriotycznej” prasie, że otrzymanie przez polskiego profesora nagrody szwedzkiej Akademii Nauk będzie tragedią. Tragedią dla nauki polskiej, bo według nich tylko wielcy moralnie (certyfikowania, jak wyżej…) mają prawo do zaszczytów.

Według nich Wolszczan nie ma prawa zaliczać się do elity naukowej, ze względu na to, że to jakoby służba bezpieczeństwa go wypromowała, i bez niej nie miałby szans na odniesienie sukcesy w Niemczech, Stanach Zjednoczonych, Chile…

Sugerowano wręcz, że jego nagroda stanie się orężem w walce politycznej z Instytutem Pamięci Narodowej, a legion byłych tajnych współpracowników, z profesorem na czele dokona przewartościowania pojęcia prawdziwego naukowca. Inna teoria mówiła, że nastąpił przeciek ze Szwecji, a IPN dokonał kontrolowanego przecieku. Tradycyjnie mówiło się też o zmowie masońsko – jezuickiej…

Tak, kręgi patriotyczne zakrzyknęły “każdy, byle nie Wolszczan…” Dla nich, wychowanych w ciasnych kręgach pojęciowych nie mieści się w głowie, że jedynym kryterium nagrody jest genialność jej laureata i unikalny wkład intelektualny i naukowy w życie całej ludzkości…

Nagonka na Aleksandra Wolszczana wybuchła na nowo, klasycznie z polskim modelem zawiści i chęci zgnojenia każdego, kto tylko nie pasuje do polskiego, bogoojczyźnianego modelu. Na szczęście szwedzkie siły naukowe stanęły na wysokości zadania i dały nagrodę Japończykom od kwarków (?).

Polskie fobie lustracyjne i polska, zaściankowa mentalność wybuchła pełnym ogniem w czasie publikacji książki o Lechu Wałęsie. Pamiętamy, jak przed przyznaniem Pokojowej Nagrody Nobla służby PRL próbowały zdyskredytować przywódcę “Solidarności” przed norweskimi parlamentarzystami, którzy decydują o przyznaniu tego wyróżnienia. Nie dziwiłbym się, gdyby szwedzka akademia nauk nie została zasypana mailami i telefonami z Polski, od oburzonych patriotów. I zapewne w ich bogobojne, szczere, polskie, patriotyczne serca odetchnęły, kiedy w południe okazało się, że to jednak nie Polak… uch, jaka ulga.

Polska nienawiść, spotęgowana jeszcze przez ostatnie kilka lat dominującą chęcią rozliczeń, lustracji i różnych dez- anty- działań wobec całych grup społecznych, zatruła ludzkie, nie tak rozwinięte i racjonalne umysły, jak profesora Wolszczana.

Wolszczan swoją “nagrodę” w Polsce już dostał. Dobrze przynajmniej, że jego koledzy naukowcy z Torunia, mają poczucie wagi jego dokonań i są dumni, że ktoś taki zaczynał karierę razem z nimi…

Azrael

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Przyklaskuję wnioskom

Nie dość, że nie donosił to mimo swojej genialności kołtuni pozbawili go Nobla.
I tego sie trzymajmy.
Obóz postępu odniósł po raz kolejny, tym razem, podwójne zwycięstwo.

Ale jaja.
Ten fragment mnie zachwycił.

Profesor mieszka i pracuje, z wielkim sukcesami, za granicą. Jest postacią rozpoznawalną i poważaną. I taką zostanie, niezależnie od publikacji w szmatławcu polskim. Wolszczan po “odkryciu” jego działalności zachował się tak, jak jego sumienie mu podpowiedziało. Przyznał się do błędu, czy może – do wyboru innego, niż tego by oczekiwali tak zwani moraliści, a jednoznacznie uniknął, żenującej w tym wypadku i po tylu latach sztucznej ekspiacji. I wydawało się, że sprawa jest zamknięta, gdyby nie ten nieszczęsny Nobel…

Ciekawe czy Oleksy tak by potrafił?


Rzecz w tym, Panie Azraelu,

że sprawa zatoczyla już trochę szerszy krąg. Rzeczniczka Max Planck Gesellschaft stwierdzila, że dalsza wspólpraca profesora Wolszczana z Instytutem Maxa Plancka bylaby w tej sytuacji nie na miejscu (idzie o rzeczona wspólpracę z SB). Linka podam jutro.

Pozdrawiam


Oj, azraelu, jak zwykle się zapędzasz

w jedną stronę.
Ale właściwie jeszcze bardziej niż twoje zapędzanie śmieszą mnie patriotów pokrzykiwania, choćby dzisiejszy żenującty tekst niejakiego Artura Stopki, podobno księdza co w S24 bloguje, gdzie gostek wyraża totalną radość jak to dobrze, że Wolszczan tej nagrody nie dostał.
No cóż różne rzeczy ludzi radują, widać:)

pzdr


Azrael, no własnie,

cvo zrobisz info, że Max Planck Gesellschjaft (Towarzystwo Maxa Plancka), gdzie kiedyś Wolszczan pracował, powiedziało, że współpraca z Wolszczanem nie jest przez nich mile widziana?

Oni też z IPN, skrajni katolicy i prawdziwi patrioci?

pzdr


Lorenzo, grześ

No o co z tego, że Max Planck Gesellschjaft nie chce go? Czy to coś zmienia, jeżeli chodzi o Polskę? Czy w związku z tym jest to jakiś argument, że nawet wredni szwabi go nie chcą? Jak to się ma do tradycyjnej, polskiej zawiści i do tego, że Nobel ma być za osiągnięcia naukowe?
Panowie, dobieranie argumentów pod tezę, że moralność potwierdzona certyfikatem Ueber alles… no, no… toż to chyba właśnie relatywizm jest…


Niekoniecznie Panie Azraelu

otóż proszę sobie wyobrazić, że gdzieś tam w świecie szerokim pozycja profesora, oprócz kwestii merytorycznych, zawiera również i ocenę pedagoczna na przyklad. A więc postawę nauczyciela wplywającą na studentów czy wspólpracowników. Przynajmniej ja tak to sobie wyobrażam.

Mam tez niejasne przeczucie, nie potwierdzone co prawda przykladami, że postawa etyczna naukowca ma pewien wplyw np. na zatrudnienie go w renomowanej uczelni czy instytucie. Bo skoro zdarzaly sie apele naukowców protestujących wobec barbarzyństwa dyktatorów, to… reszte proszę sobie dopowiedzieć samemu.

Ale ja jestem staromodny i moim obowiązkiem jest siedziec na kanapie i zrzędzić:-)


@Panie Lorenzo

Jest w tym oczywiście dużo prawdy. Tylko, że te dwie sprawy, połączone ze sobą, są jednak dwiema stronami medalui. Dla sudentów i dla jego kolegów, co wykazały już wywiady – liczy się jego wiedza. Mnie zasmuca, że w Polsce tak mało się wie o jego osiągnięciach, a tak naprawdę to stworzył on nową gałąż astrfizyki.

Myślę, że konotacje do dyktatorów, to jednka ciut za daleko. Wielu robi błędy, jak choćby ci, którzy sprzedali plany bomby atomowej sowietom. I co?, przeprosili?


Panie Azraelu

O tym, czy przeprosili, nie wiem. Za to wiem, że zostali skazani.

I by zakończyć ten wątek. Jest mi dokładnie obojętne, co odkryl p. Wolszczan, jako iź wedle mego stanu wiedzy, przyda się to ludzkości mniej więcej tak, jak umarlemu kadzidło. Przynajmniej w perspektywie najbliższych kilkuset lat.

Za to uczcziwość wobec ludzi jest cechą stałą i rzekłbym, mocno konkretną w wymiarze aktualnym. A to mnie już obchodzi, stanowiąc jedna z podstaw oceny drugiego człowieka.

Pozdrawiam


Panie Lorenzo, naukowcy są różniści...

“Bo skoro zdarzaly sie apele naukowców protestujących wobec barbarzyństwa dyktatorów wizyty papieża na uniwersytecie, to…”


Ma Pan rację, Panie Joteszu,

i rację miał też ten brzydki ( z naszego punktu widzenia) Bismarck prokurując ten swój słynny bo mot: noch ein Tausend Professoren und Vaterland ist verloren.

Mówiąc poważnie, jestem w stanie zrozumieć protest przeciwko barbarzyństwu i jestem w stanie zrozumieć protest przeciwko jakiejś religii jako jedynego miernika zachowań członków społeczeństwa. Nie jestem natomiast w stanie zrozumieć relatywizacji dokonań naukowych z dokonaniami w sferze moralno-etycznej. Coś mi to za bardzo przypomina amerykańskie stwierdzenie (pardon le mot) s…syn, ale nasz s…syn. Przy czym zacytowany s…syn zazwyczaj okazuje się zwykłym łajdakiem.

Nie sądzę jednak, byśmy mogli w tej prastarej kwestii wymyśleć coś nowatorskiego.

Pozdrawiam serdecznie


Kosmos...

i donosiki to taka przepastnie nieporównywalna sprawa… Zwłaszcza, gdy się błądziło, grzeszyło, czy było zbrodniarzem w strasznie dawnych czasach. Fakt – nie było “mea culpa”...

Pozdrowienia i powodzenia


Czy to były naprawdę, Panie Joteszu,

tak strasznie dawne czasy? A mea culpa nie było, było natomiast coś w rodzaju ale o co chodzi właściwie? Przynajmniej w tym wywiadzie, który ja oglądałem.

Ale po co się drażnić, chodźmy lepiej posłuchać Astrud Gilberto, Panie Joteszu.

Ukłony


Subskrybuj zawartość