Obsesja

Jest takie opowiadanie „Ananke”, S.Lema, pokazujące pewien niepokojący rys ludzkiej jaźni. Od dawna psychologowie społeczni, a za nimi psychiatrzy z troską obserwują zjawiska gwałtownych przemian cywilizacyjnych, niszcząco wpływających na delikatną materię rozumu. Zbyt krótki okres minął od początków tworzenia się pierwszych zorganizowanych wspólnot ludzkich, do dzisiejszego cywilizacyjnego chaosu, z jego organizacją życia społecznego bardziej właściwą dla zbiorowisk owadzich raczej, niż ludzkich. Człowiek mentalnie wciąż jest dostosowany do życia w małych, ale bardzo zżytych grupach pozostających z podobnymi zbiorowiskami w luźnym kontakcie. Zamiast tego, coraz częściej przychodzi mu żyć w luźnych kontaktach z innymi jednostkami, w wielomilionowych, zagęszczonych metropoliach. Postępuje samotność i izolacja, w przesuwającym się w szalonym tempie tłumie. Poczucie wyobcowania prowadzi ludzki rozum na manowce.

Mechanizmy obronne jednostek mniej odpornych reagują czasami patologicznie na osamotnienie i niską samoocenę, wynikającą z wadliwego odczytania sygnałów niewidzialnego jury.
Co jest następstwem konieczności nieustannego budowania własnego wizerunku na użytek innych. Ponieważ wymagają tego rytuały towarzyszące nienormalnej dla człowieka presji, wynikłej z podwyższonego kuriozalnie poziomu konkurencji.

Pojawiają się socjopaci, i wszelkiego rodzaju dewiacje, które są zarazem dowodem na istnienie mechanizmów kontrolnych, i jednocześnie obnażają ich żałosną niedoskonałość. Skłonność do tworzenia indywidualnej rzeczywistości, w rezultacie mniej lub bardziej urojonej.
Zespół objawów stanowiący świetny przykład takich procesów, to zaburzenia obsesyjno-kompulsyjne, zwane inaczej nerwicą natręctw. Skutkuje ona przymusem powtarzania tych samych czynności, a podłożem paradoksalnie staje uniknięcie posądzenia o stan umysłu, który objawia się przy tych rytuałach.

„Czynności przymusowe, czyli kompulsje, polegają na powtarzaniu w stereotypowy sposób jakiejś czynności wbrew własnemu rozsądkowi i własnej woli. Im silniej chory z nimi walczy, tym większy odczuwa przymus ich wykonywania. Wykonywanie czynności przymusowej przynosi chwilową ulgę, wkrótce jednak potrzeba jej wykonania wraca na nowo. Symptomatologia czynności przymusowych jest bogata. Najczęściej spotyka się przymusowe mycie rąk, rytuały przy ubieraniu i rozbieraniu, sprawdzanie siebie (czy dobrze wykonało się określoną czynność), „odczynianie”(wykonywanie różnego rodzaju czynności, które mają uchronić przed złem). Mimo wielokrotnego powtarzania, czynności przymusowe nigdy nie ulegają automatyzacji, zawsze im towarzyszy świadomy akt decyzji, i to decyzji o dużym współczynniku wahania się: zrobić to, czy nie zrobić. Ale decyzja jest z góry przesądzona; mimo wahania i walki w końcu czynność zostanie wykonana. Potrzeba wykonania czynności natrętnej wzrasta częściej na podłożu fobii, natrętnych wątpliwości lub wiary w magiczną skuteczność czynności przymusowej. Wątpliwości, czy jakaś czynność została wykonana należycie, kończą się jej powtórzeniem. Niekiedy daną czynność powtarza się określoną ilość razy. Liczba określająca, ile razy trzeba czynność powtórzyć, odgrywa rolę liczby magicznej. Tylko ona może zabezpieczyć przed złym wykonaniem”/Opracowanie syntetyczne-sciąga.pl/

W pewnych okolicznościach taka nerwica skutkuje rodzajem literackiej bulimii. Osoby, które podobny przymus przeniosły na publicystyczny parnas pisania, cechuje dążenie do uznania za kompetentną, osiągającą sukces, by unikać dezaprobaty własnej i otoczenia, oraz podnosić zaniżone poczucie własnej wartości. Nieuniknione niepowodzenia i błędy w dążeniu do osiąganiu ideałów prowadzą do samokarania i potępienia. Ale skrycie. Na zewnątrz pragną uchodzić za osoby twarde, o zdecydowanych poglądach.

Piszą i piszą. Codziennie. Niekiedy nawet po kilka razy. Jak dewotki biegające na kolejne msze. Zasypują słowotokiem łamy blogów. Z agresywną pasją.W pewnym sensie dopinają swego, bo w tych żywych, i zyskujących coraz większe znaczenie ośrodkach opiniotwórczych, zażywają pewnej sławy. Zwłaszcza, jeżeli towarzyszy temu zmysł obserwacji i talent. Ale to takie rzadkie, jak poetyckie umiejętności u gorliwego pracownika służb wiadomych. Przeważnie budzą ostre kontrowersje i niechęć.

Pierwotnie taki chorobliwy przymus tworzenia dzieł literackich określało słowo grafomania.
Często jedno i drugie chodzi teraz w parze. Po blogach.
Rozejrzyjcie się. Nie musicie nawet specjalnie się starać.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Tarantula

Dobre.

Ale towarzyskich z natury i gadatliwych emerytów bym wyłączył. Mimo, ze nieźle pasują.

Pozdrawiam serdecznie.


Panie Tarantulo

Przeczytałem z zaciekawieniem, ale na koniec to mnie Pan zaskoczył postawieniem lustra. I teraz za nic nie wiem, co zrobic…


Panie Griszequ

Na pewno nie o Panu, to, a i nikim chyba w Tekstowisku. Przymus pisania nie musi wcale mieć podloża patologicznego. Ale jest taka możliwość, potwierdzona niestety klinicznie. Pewien naturalny cykl rozwojowy gatunku ludzkiego, przewidziany na dziesiątki, jeżeli nie setki tysięcy lat, został skrócony do paru tysiącleci. I niektórzy przypłacają to odchyleniami psychicznymi. Nerwica natręctw dotyka średnio jedną osobę na ok.dwa tysiące przypadków. W przypadku chorobliwego przymusu pisania , to najwyżej jeden przypadek na na okolo 50 tysięcy. I dotyka częściej kobiet. Ja mam nadzieję, że ten jeden, czy dwa przypadki, które kojarzę z tą przypadlością, to wszystko!

Serdecznie pozdrawiam!


Stary!

Opisana przeze mnie fobia nie jest dla dotkniętego nią człowieka przyjemna.
A to Ciebie wyklucza a’priori!

Pozdrawiam serdecznie!

tarantula


Panie Tarantulo

No po prostu niesamowicie niesamowity tekst.

Konkretny, a mroczny.

Dotykający zagadnień bliskich mi, że tak się wyrażę.

Pozostaję pod wrażeniem oddalając się w celu dokonania autodiagnozy.

Oraz tradycyjnie pozdrawiam

:))


Panie Tarantula

Myłem ręce bardzo często, zawsze wydawały sie tak tłuste. W ogołe pełno bylo tego brudu wokoło. Tylko mydła w kieszeni nie nosiłem jak Majakowski. Nie jestem aż takim jego fanem. Jedzenie zawsze było rodzajem tortury, nie byłem w stanie wziąść w garść kurczaka. Otwierałem klamki łokciem co po latach zobaczyłem na serialu detektyw Monk, a w nocy w nocy zasłaniałem okno grubym kocem, dyktą i czarnym papierem by bylo ciemno i cicho, dopiero wtedy zasypiałem.
No niezły tekst. Pozdrawiam


Hm,

chorzy na blogomanię?

Grafomani chorzy na blogomanię, ładnie brzmi.
A co do przymusu pisania, to w sumie prawdziwy pisarz też go musi mieć.
Choc wiem, o co ci chodzi, bo sam , pamiętam, krytykowałem w salonie tę potrzebę wypowiadania się na każdy temat i pisania notek po 3 na dzień.
W sumie trochę blogerów tak ma:)

pzdr


Autorze

Zaczy, niby wygodna pozycja, ale ponieważ chcesz mnie obrazić, żem niby kompusywno-jakośtam, odpowiem, że sam się pocałuj gdzie słońce nie dochodzi :)

A jak sobie poczytałem pierwszą część wypowiedzi, to zacząłem się zastanawiać, skąd właściwie wiemy do czego człowiek został stworzony a do czego nie? Znaczy, ja nie zadaję kłamu Twojemu rozumowaniu. Tylko jak przypomiam sobie brzmienie nanaliz tworzonych przez Marksa z Engelsem, to to brzmiało podobnie. Znaczy, społeczeństwo wywodzące się z jakiejś tam wymyślonej hordy pierwotnej, instytucja małżeństwa jako efekt gwałtu zbiorowego itd.

Wiem, to z tym gwałtem zbiorowym, to maksymalny odjazd i koncepcja bardzo dynamiczna i fimowa. Ale wiesz, Marks i Engels opierający całe życie społeczne na szympasach byli idiotami.

Nie twierdzę, że Ty nim jesteś, bo ewidentnie nie jesteś. Druga część tekstu o tym świadczy. Tylko, że co jak co, ale na pewno nie możemy wiedzieć do czego człowiek się nadaje a do czego nie.


.

.


@Magia

W sumie to nie wiem skąd oni wiedzą do czego sie ma ewentualnie człowiek nadawać lub nie i dlaczego.

A poważnie, to jest taki dowcip o specjalistach od psychiki, który mnie bardzo bawi. :)


.

.


Eeee..

Kiedy blogowanie to letka odmiana uzależnienia.
A może mi się tylko wydaje?

Txt ekstra.


mindrunner

Ani mi w głowie zdecydowanie określać przeznaczenie rodzaju ludzkiego. To dla mnie za wysokie intelektualne progi. Ale jeżeli chodzi o uwarunkowania mentalne, to jestem tu swego rodzaju ekspertem. Czas dzielę na zycie w dużym mieście, i w bardzo małej wiosce górskiej ( wpis “Azyl”), gdzie mam gospodarstwo. I z moich kilkudziesięcioletnich doswiadczeń wysnułem wniosek że mała zwarta społeczność jest bliższa ludzkiej naturze od anonimowego bytu w metropolii. Co potwierdzają badania i eksperymenty socjologiczne. Oraz doświadczenie. Rozwój społeczeństw nie został wymyślony przez Engelsa. On staworzył pewne “naukowe” podstawy do swoich obłakanych teorii rozwoju. Tyle prawdziwe, co jego “Sytuacja klasy robotniczej w Anglii”, zaklamana i zmanipulowana. Wcześniej już zajmowali się tym szkoccy konserwatyści i liberałowie końca XVIII wieku. Tworzący w opozycji do oświeceniowych ideologii.

Wspólczesne badania antropologiczne potwierdzają, że od okresu magdaleńskiego rozwój społeczny nabral przspieszenia, i to nawet nie niejednostajnego. Jeżeli masz wątpliwości, co do przedstawionych przeze mnie ubocznych skutków postępującej rozbieżności pomiędzy możliwościami intelektualnej absorbcji czlowieka i dostępnym potencjałem wynikającym z rozwoju wszelkich technik,to oznacza, że masz tę wiarę XIX wiecznych entuzjastów techniki. Że czlowiek może wszystko, a kres poznania jest bliski.

Marksa i Engelsa mam tam, gdzie kończą ostatecznie drogę nieprzyswajalne przez organizm produkty przemiany materii. Pokarmowej. Nie byli to idioci, ale para manipulatorów i cwaniaków. Jeden żyl za pieniądze żony, drugi za pieniadze pierwszego, a obaj wyznaczyli przyszły kurs dla szczególnej maści filozofów i intelektualistów. Wygodnego życia na koszt ludzi, nad którymi niby to sie pochylali z troską. Mając gęby pełne frazesów o sprawiedliwości spolecznej, marzyli o dyktaturze rycerzy ducha, inzynierów dusz, tak naprawdę mając lud roboczy w głębokiej pogardzie.

tarantula


Ej, Grzesiu!

Mówisz o piciu dobrego wina na tarasie. Koneser rozkoszuje się trunkiem, jest dla niego dopełnieniem życia. Pijak lubi wypić, może nawet odczuwać smak. Chociaz nie zawsze. Ale sama czynność nie jest mu przykra.

Ja mówię o smutnym przypadku cięzkiego uzależnienia, Gdzie coraz to większe dawki, wynikają z jedynie z konieczności uśmierzenia bólu. Przyjemności nie w tym już żadnej. Jest konieczność powtarzania tych samych czynności nalogowca. Bez mozliwości wyrugowania cierpienia.

Pozdrowienia!

tarantula


Bez przesady...

Engels był przemysłowcem radził sobie finansowo finansowo bardzo dobrze. Na tyle dobrze, że żyli z tego Marks, jego żona i jeszcze małżeństwa dzieci Marksa ( pieniądze żony Marksa skończyły się prawie natychmiast po ślubie). To był Dr Jekyll i Mr Hyde.


Igła

Masz rację! Też sobie lubię golnąć na tarasie. I napisać coś niecoś.
Ale tu mowa o poważnym syndromie. Kojarzysz Wereszczak-Putkamerową?
To o niej!

TXT semi swift.

tarantula


tępiciel narodowej mitomanii

To papa Engels miał szmal i slabość do synalka. Fryderyk pracował w zarządach fabryk włókienniczych w rodzinnej firmie ojca w Manchesterze, i w Bremie. Samodzielnym przedsiębiorcą chyba nie był, zresztą brak mi tu danych. Od 1845 roku poświeca się w calości na rzecz ruchu robotniczego. Czyli jako działacz i publicysta żyje częściowo na koszt robotników, składających sie na jego intelektualne fanaberie, Dywidendy pozwalają mu poświęcić sie bez reszty walce o sprawiedliwość społeczną. I finansować wydanie “Kapitału” Bezwiednie udowodnił, to co Saint-Simon wstydliwie ukrywal: że socjalizm nie może funkcjonować bez solidnego źródła finansowania.

tarantula


Ale nie ma powodu sądzić, by radził sobie w Manchesterze źle.

W kazdym razie musiano go cenić, skoro przy wydaniu II tomu Kapitału w Stanach, gdy rozpuścił plotkę iż książka wyjaśnia problem akumulacji kapitału, Wall Street wykupił nakład na pniu. Co do stwierdzenia Saint-Simona – zgadzam się w stu procentach. Świeżym przykładem jes bankructwo gospodarki jugosłowiańskiej.

Pozdrawiam


Mindrunnerze

Oni nie wiedzą do czego człowiek się nadaje, albo i się nie nadaje.

Ni cholery nie wiedzą.

Jeśli więc z jakiegoś tam powodu spotkasz takiego co będzie wiedział, w dodatku lepiej od Ciebie, to będzie to najwyraźniejszym sygnałem do odwrócenia się na pięcie i pójścia w swoją stronę.

Choć szczerze mówiąc bardzo wiele osób nosi w sobie przekonanie, że wiedzą i po to przychodzą i pytają. I wielu z nich jest lekko wkurzonych, że tego dostać nie mogą, o ile chcą dostać to, po co przyszli.

:)


.

.


Pani Magio

Mindrunner:

“Tylko, że co jak co, ale na pewno nie możemy wiedzieć do czego człowiek się nadaje a do czego nie.”

Pani w odpowiedzi:

“Teraz to się dopiero naraziłeś wszelkiej maści terapeutom. Od freudowskiej kozetki poczynając na NLP kończąc. :)”

Ja, do Mindrunnera:

“Jeśli więc z jakiegoś tam powodu spotkasz takiego co będzie wiedział, w dodatku lepiej od Ciebie, to będzie to najwyraźniejszym sygnałem do odwrócenia się na pięcie i pójścia w swoją stronę.”

To nie jest moja wina proszę Pani, że mieszają się Pani wątki i myli Pani zawody.

Czy ja coś wspomniałam o pracy w HR?

Czy sama tam pracuję, by zasłużyć na miano jedynej sprawiedliwej ?

W czym więc niby jestem hipokrytką?

Czy Pani mnie w ogóle zna, by takie oceny formułować?

I czy skoro w innym miejscu poucza Pani innych o niestosowności argumentów ad personam, to wypada Pani w takim natężeniu stosować je wobec mnie?


Magio, drogi bycie wirtualny!

Ponieważ jesteś w dużej mierze matką chrzestną mojego blogowania na TXT, czuję się upoważniony do zadania Ci pytania otwartym tekstem:

Dlaczego uparcie czepiasz się panny G?

Skoro to robisz od ładnych kilku tygodni, musisz mieć poważną motywację do tego.
Ta firma jest zbyt kameralna, żeby takie akcje przechodziły niezauważone. Czy widzisz realny powód, żebyśmy musieli wybierać między sympatią dla Ciebie, a dla niej?

Czy jesteś przekonana, że sympatia dla Ciebie wzrośnie, w miarę spadania w stosunku do Gretchen?

Nie chcę by mnie stawiano przed takim wyborem. Diametralnie nie zgadzam się z G. w sprawie benefisu Kaczora w Tbilisi. Prawie we wszystkim podzielam Twoje opinie w tej sprawie.

No i co z tego, spytasz? No i nico. Przytyki osobiste powodują, że zamiast entuzjastycznie Cię poprzeć, siedzę cicho i jest mi przykro.

Znudziło mi się siedzieć cicho i dlatego napisałem to, co napisałem.

Pozdrawiam Cię bardzo osobiście. Jesteś dla mnie ważnym bytem w tych okolicach…


No to ja przed wyjściem do pracy

Primo, ja na serio nie chciałem nikogo obrazić i mam nadzieję, że autor się nie obraził na mnie. Zaznaczam przy okazji, że dlaeko mi do pozyttywistycznej wizji świata, a od kiedy poczytałem o tym, jak to z fotonami powtórzono eksperyment myślowy Schroedigera materialnie, to juz w ogóle mam chaos w głowie i nei wiem gdzie góra a gdzie dół :)

A dalej, to nie sądzę, by panowie M i E chcieli być zapamiętani jako przemysłowcy, czy mężowie swych żon. Więc pozostanę przy ocenianiu ich pracy intelektualnej i twórczej. A tu niestety wychodzi na to że byli idiotami.

Panie tepicielu narodowej mitomanii i krzewicielu wszelkiej nienarodowej mitomanii – nie pisałem o tym z czego się utrzymywai. Raczej o tym, że ichnia koncepcja hordy pierwotnej to kretynizm. Jak czytałem ich wypociny skręcało mnie tak jak wtedy, gdy czytałem tą ulotkę Giertycha seniora walczącą z koncepcja ewolucji.

Pani Magio, od kiedy mi zrobiono poważny test na inteligencję, nie ufam testom i wydaje mi się, że te kompetencyjne muszą być równie niewiele warte. Ale przy innej okazji zrobiono mi test apercepcji tematycznej i było zabawnie, bo tam trzeba opowiadać historyjki. Opowiadałem takie, że się testujący ubawił.

Gretchen, jak spotkam kiedyś kogoś, kto będzie wiedział, to go złapię i poddam torturom, aż mi swoją wiedzę zdradzi :>

Co do stacia dwóch Pań, ,na które tu zwrócono uwagę, to raz juz zaobserwowałem napięcie miedzy Panią Magią a Gretchen i byłe o krok od zadania bardzo nieładnego pytania świadczącego o braku wychowania i kulury. Drogie Panie, ostrzegam! Jeśli napięcie nie zniknie, będę zmuszony pytanie zadać. I mnie samemu będzie wstyd ;)


Szczerze mówiąc

tez mnie interesuje odpowiedź Magii na pytania Merlota, bo zauważam jakąś (chyba jednak jednostronną niechęć, a przynajmniej werbalizuje ją raczej tylko Magia).

Widzę, że tu Igły się pragnienia się sprawdzają, jak nie Magia contra Delilah, to teraz Magia contra Gretchen
:)

Merlot, ale czemu każesz komuś wybierać?
Można lubic dwie osoby i czytać, które się wzajemnie nie lubia czy nie gadają ze sobą nawet, zreszta przykłady osób nie gadajacych i omijających się na TXT są.

W sumie czasem taki ignore to chyba najlepsze wyjście niż jakies takie podgryzanie.

pzdr


Grzes, Merlot

a moze zostawic relacje miedzyludzkie zainteresowanym? nie wpadajmy w jakies paranoje. bo skonczy sie pyaniami: “jak Merlocie mogłeś uzyc takich słow w wypowiedzi do Pana Yayco”, albo “Grzesiu, wytłumacz sie natychmiast ze swojej niechęci do X, konfederaci tego oczekuja”.

Więcej luzu chłopaki, pozwólmy się sobie różnic i mieć indywidualne relacje. To nie grupa wsparcia, tylko forum dyskusyjne.


Griszeq,

ale mnie nie interesują relacje Magii i Gretchen.
A i ja nic od nikogo nie oczekuje przecież, napisałem tylko, że mnie coś ciekawi.
A poza tym mnie np. nudzą/przeszkadzają/dziwią personalne dogryzania komuś tam jak je widzę, szczególnie jak robi to osoba, którą lubię i to wobec osoby, która także lubię.

Ale może masz rację, więc się wyłaczam z tematu i znikam.

pzdr


Grzesiu

To się chyba nazywa dysonans poznawczy. To Ciebie gryzie, ze osoby ktore lubisz moga miec inne wzajemne relacje niz te ktorych byś sie spodziewał, albo oczekiwał ;-)))).

ALe fakt – zostawmy to zainteresowanym.


.

.


Griszqu,

Ani grupa wsparcia, ani zwykłe forum dyskusyjne.

Na pewno grupa ludzi/bytów i to dość kameralna. A dalej – słowo w słowo tak jak napisał Grześ, zanim tradycjnie warunkowo przyznał Ci rację i znikł.

Tyle, że wyliczankę nudzą/przeszkadzają/dziwią zastąpiłbym martwią/przeszkadzają/zniechęcają w moim własnym odczuciu.

Na brak luzu nie narzekam. Do ludzi//bytów mi obojętnych na pewno z takim tekstem bym nie wyjeżdżał.

A poza tym, gdyby mnie podobny komentarz dopadł, to spróbowałbym spojrzeć na siebie z zewnątrz, na wszelki wypadek…

Zresztą, co tu kryć, zdarzyło mi się to razy kilka…


Magio,

dzięki za przeprosiny, które przecież są zupełnie niepotrzebne.
Offtopic zamykamy, pana Tarantulę (tym razem zasadnie) przepraszając.

Mnie zupełnie wystarczy, że się przed Tobą wygadałem z tym co mnie uwierało.

A wracając do nurtu głównego, to jednego nie rozumiem. Przecież Twoja odpowiedź Mindrunnerowi była nie mniej miażdżąca dla HR niż sarkastyczna porada G.

W moim odczuciu powiedziałyście mniej więcej to samo. To jak to jest, kurde?


>Przeczytałam

i pokiwałam ze smutkiem głową.


Magio

natychmiast masz mnie przeprosic za… no w sumie wiele rzeczy.
za to ze irytująco często wiesz wiecej ode mnie w wielu tematach, w ktorych sie wymądrzam, że robisz lepsze zdjęcia i wobec tego nie mam odwagi zamieszczać swoich (i tak nie umiem, ale co tam), masz ciekawszy i bardziej dopracowany styl i bardziej bawiące resztę konfederatow poczucie humoru. skoro sie juz za przepraszanie bierzesz globalne, to ja ustawiam sie w kolejce. ma byc na kredowym papierze. z Toba we wlosienicy i posypywaniem popiołem glowy. co do kleczenia na grochu to jestem gotowy do negocjacji.

no dobra. konczymy. ;-)))))


Z babami

To zawsze jest skaranie boskie.
I nie na mój, kurzy rozum.


Delilah

Tak…


Pan Igła i Griszeq

Panowie mają rozrywkę – wspaniale.

Usiądźcie sobie wygodnie i zaśmiewajcie się do łez.

Możecie też Panowie, o ile oczywiście Pani Magia zechce, pozakładać się z Nią o to co zdarzy się dalej.

Czy Gretchen odpisze, czy nie odpisze?

Popłynie czy nie popłynie?

Wytrzyma i nie zareaguje, czy już tym razem nie?

Pamiętajcie tylko, że przynajmniej jedna osoba musi obstawić inny scenariusz – wtedy z pewnością nagroda pozostanie w Waszych rękach.

Dobrej zabawy!


Szanowna Gretchen

Ja tylko melduję, że nie wiem co mam z tym fantem zrobić.
Bo ja kobit nie rozumiem.
Facetów też.
Tyle, że ja wszystkie kobitki lubię.
Facetów tylko niektórych.


Gretchen

Ale o co chodzi? Gdyby Merlot zwrócił się do Ciebie z pytaniem o źródło Twojego takiego czy innego stosunku do kogoś tam, to bym umieścił w swoim wpisie odniesienie do Ciebie. Także żartobliwie.

Nie wiem, jak zrozumiałaś to co napisałem do Merlota, mam jakiś problem z czytelnym artukułowaniem myśli, bo ostatnio co i rusz trafiam na nieporozumienia – zasadniczo, chodzi mi o to, ze TXT jest niepowtarzalnym miejscem, gdzie zgodność bądź różnica w poglądach na milion tematów nie warunkuje osobistych relacji. A to nieczęste zjawisko. Niektórzy się lubią, niektórzy nie, część napomina (jak np mnie Pan Lorenzo) czy sprzecza się łagodnie, a cześć używa mniej lub bardziej ostrego humoru. Niech żyje róznorodność!

Chamstwo spotyka się z natychmiastowym odporem braci konfederackiej, więc zmiany w trollowisko sie nie spodziewam, ale osobiście obawiam się sytuacji ingerowania czy indagowania osób trzecich w relacje pomiędzy konfederatami i cywilizowanie ich na jakas modlę. Gdy uważam, że np Pan Igła przegina, to mu pisze to na priv. Może poświadczyć. Co z tym zrobi – to jego sprawa. Może jestem przeczulony – ale to miejsce to dla mnie głównie zbiorowisko róznorodnych relacji dwustronnych.

Choc jak sie zastanowic, to wlasnie wchrzaniam sie pomiedzy Merlota i Magie… Eeeee… Muszę o tym pomyślec.

pozdrawiam.


Panie Igło

No to co ja Panu poradzę?

Nic.

Sama nie wiem co z tym zrobić, więc tym bardziej nie wiem co Pan ma zrobić.


Ale ja wiem co pani

Ma zrobić.
Pisać i robić swoje.
:)


>Gretchen

Ja wyjątkowo zgodzę się z Igłą. Niezbyt często zdarza mu się coś mądrego napisać, a ponieważ dziś udało mu się to aż dwukrotnie, więc sprawa jest godna zaakcentowania.

Pierwsza mądrość Igły:

“Bo ja kobit nie rozumiem”

Druga mądrość Igły:

“Ale ja wiem co pani ma zrobić. Pisać i robić swoje.”

Dokładnie tak!


Ach, bym zapomniała

To samo polecam Magii.

Mimo wszystko.


Pani Dellilah

Idę się upić.
;)

Ciapek, idziemy.


Panie Igło

Niech Pan nie zapomni wznieść toastu za zdrowie wszystkich tekstowiskowych kobiet:)


Griszeq

Pytanie o co chodzi skieruj do Pani Magii, nie do mnie.

Ja mogę pisać tylko o tym co widzę, co czytam.

Nie reaguję – nic się nie zmienia.

Reaguję – nic się nie zmienia.

Niewiele z tego rozumiem.

W szczególności nie rozumiem z jakiego powodu stałam się obiektem mniej, lub bardziej wyrafinowanych słownie ataków personalnych, ze strony osoby, której nie znam i która nie zna mnie.

Każdy może sobie to poobserwować choć rozumiem, że nie wszystkich może to interesować. Mnie siłą faktu interesuje.

Od dawna nie zwróciłam się do Pani Magii w jakiejkolwiek sprawie pierwsza. Dwukrotnie: tutaj i u Maksa, odpowiedziałam na Jej komentarz. Skutki były nieprzyjemne.

Postanowiłam zareagować ponieważ mam dość manipulowania moimi słowami, manipulowania w jakimś wirtualnym sensie mną.

Nie zamierzam grać twardziela, którego to nie rusza.

Nie mam żadnego wpływu na tę sytuację. Nikogo nie chcę zmieniać, ani cywilizować.

Jedyne na co mam wpływ to fakt czy tu zostanę, czy nie. Czy będę pisać, czy nie.

I w jakim stopniu jestem w stanie być odporna.

I tyle.


Panie Igło

Ja wiem, że Pan ma rację.

I powtarzam sobie to zdanie, które już nie tylko od Pana usłyszałam, jak mantrę powtarzam.

Tyle, że ja proszę Pana jestem człowiekiem też, poza tym, że wirtualnym bytem.

A bytem wirtualnym być nie muszę.

To jest kwestia ceny jaką płaci człowiek.

Prawda Ciapek?


Delilah

No, to ja się też wyżej zgodziłam.

Dzięki.

:)


Kiedy Ciapek

Jest rzeczywisty.

Postaram się jego zdjęcie zamieścić, bo córka taki jakiś sprytny aparat za oszczędności kupiła.
A ja jadę na pare dni do znajomych na Mazury.
Wyobraźcie sobie, że mnie zaprosili i będą mnie znosić.
Mnie, któren sam siebie nie znosi.
I bez kompa będę.
Za to wędkę se z leszczyny zrobię, starym sposobem.

Więc wzywam panią ( Gretchen ) do pilnowania porządku na swoim blogu.
Obywatelsko.
Rzecz jasna.
Jako Konfederatkę.


Gretchen

Mam wrażenie, że piszemy o dwóch różnych sprawach. Ja nie personalizuje. Równie dobrze mógł Merlot napisac o zgrzytach na lini np Pan Igła – Pan Yayco, albo Ja – Sergiusz (bo zdarzyło nam się ostro gadać). Żartując, nie żartowałem z Ciebie. Mam po prostu pewną rezerwę przed wchodzeniem między relacje dwustronne, choc przyznaję – czasem to robię.

Realcje Twoje z kimkolwiek to Wasza sprawa – i nie to, że mnie to nie interesuje, po prostu nie uważam za właściwe wtracanie się pomiędzy nie. I żeby nie było – może ta postawa jest zła i niewłaściwa – nie wiem. Jest po prostu moja.

Zauważyłem, że ludzie sobie spokojnie potrafią ułożyc relacje dwustrone (choćby na zasadzie ignorowania sie nawzajem), ale gdy pojawiają sie frakcje, kto za kim, a kto przeciw, kto jak to widzi i jak ocenia, to konczy sie zawsze tak samo – odejsciem z TXT. Ukonfederowacenie sporu dwubiegunowego tworzy węzeł gordyjski. Cięcie to zawsze czyjeś odejście…

Nie za duzo tych odejsc?


Griszeq

Odniosłam się do Twojego komentarza do Pani Magii, a nie do Merlota.

Znowu będę mówić za siebie.

Nie tworzę żadnych frakcji, nikogo nie proszę o wsparcie.

Są tu osoby, których styl pisania i rozmowy lubię, i są to bardzo różne osoby.
Z nimi rozmawiam.

A, że czasem ktoś zareaguje jak widzi, że drugiego kijem okładają?
No to przecież wszyscy są tu dorośli i sami decydują co, kiedy i do kogo piszą.

Co do odejść było ich zbyt wiele, zbyt wiele zawieszeń działalności .

Jednak na takie decyzje wpływ i jest, i go nie ma.

Najczęściej nie ma.


Szanowna Gretchen

Tak na boku.

A nie sądzi pani, że tu zbyt wielu nad-wrażliwców jest?
I nie w sensie, że jest ich zbyt wielu i to źle, tylko, że tu przystań znaleźli?
A potem wiater i tu ich dognał.
I wielu stwierdziło, że to wiater winien a nie ich nadwrażliwość?

Tak se teraz uzmysłowiłem, bom naszego muzyka z Berlina se przypomniałem, kiedy jeszcze pani tu nie było.
On pierwszy stwierdził, że skoro wielu się z nim nie zgadza, to znaczy, że on onych wielu ma gdzieś.
Przyczem mu tylko błędy wykazywali w jego kombinowaniu, i bez obrazy było.

No i miał praktyczną babkę, która mu za złe pisanie miała.
Podobno?


Gretchen

Przyjmujesz to co napisałem za bardzo osobiscie – moim zdaniem oczywiscie.

Jasne, że jako dorośli decydujemy co, kiedy i do kogo piszemy. Jestem tu (na TXT znaczy się) sporo czasu i jak dotychczas, wszelkie frakcjonowanie kończyło się katastrofą. A spięcia dwustronne z zachowaną neutralnościa otoczenia jakoś udawało się rozwiązać. Takie mam spostrzeżenia, może błędne.

Więc gdy widzę stawianie przez konfederatę do tablicy innego konfederaty, w kwestii jego podejscia do innego konfederaty, bez wgłębiania się w wine czy brak winy i sympatie tych czy innych, to czuje nosem nadchodząca katastrofę.


Panie Iglo

jak sobie przypominam naszego Cowboya, to nie do końca chodzilo o jego błędy w argumentacjach, tylko dość agresywno-prześmiewczy przekaz w kwestii tych błedów i zderzenia z Wyrusem oraz Artkiem. Zderzenia Wyrusa z Docentem skonczyły sie potem jeszcze odejsciem Wyrusa. Czy jak to tam było.

TXT nie jest przechowalnią nadwrażliwców, tylko ludzi którzy w ogole elementarną wrażliwość wykazują. Np na trolli.


Gertchen i Magia

Obydwie lubię. Bardzo bardzo.

I obydwie proszę o nie przejmowanie się.

I dalszą wrażliwość.

I dalsze pisanie.

Proszę Was. Szanowne, cudowne Panie.

Human Bazooka


Przyznaję, że nic nie zrozumiałem z tej całej rozmowy.

Ja już w ogóle nic nie rozumiem. Każdy może sobie z pisania i interakcji międzybytowych tu zachodzących wnioski wyciagać jakie chce, ale zgadzam się z p. Igłą.

Należy pisać i w ogóle.

PS.Nie mam Ciapka. Ale poza tym w ogóle.


doczytałam aż do tego miejsca.

ale jazda.

zdrowia, szczęścia i pieniędzy życzę...


Panie Igło

Pan mnie pyta:

“A nie sądzi pani, że tu zbyt wielu nad-wrażliwców jest?”

Nie wiem, bo ludzi nie znam. Widzę to, co się da zobaczyć. Poryw chwili, zapisane stopklatki życia. Wycinki, jak z gazety.

Nie da się na podstawie wycinków, zbyt wiele powiedzieć o całej gazecie.

Nauczona kilkoma latami pracy online i nie online, umiem wyczuwać emocje w słowach, ale emocje w tej chwili są takie, a za kilka godzin inne.

Czy ja Pana znam?

Czy Pan zna mnie?

Już kiedyś tutaj o tym pisałam i nie tylko ja zresztą. Nie mylmy awatarów z ludźmi.

Brak dostępu. Brak uprawnień.

Mogłabym Panu tu jeszcze wiele napisać, ale to nie ma sensu.


Subskrybuj zawartość