Nie tylko rubaszny czerep

Minęło 460 lat od śmierci króla Zygmunta Jagiellończyka (dla odróżnienia od potomka zwanego Starym), i mało kto wie, że Rzeczpospolita uniknęła wtedy o włos spektakularnego zamachu stanu, który przy powodzeniu, mógł dramatycznie odmienić dzieje Europy.

W maju 1540 roku specjalna komisja koronna sporządziła protokół z zaprzysiężonego zeznania słynnego rębajły, rotmistrza Bernarda Pretwicza. Ciężko ranny wojak, przeczuwając nadchodząca śmierć, wyjawił szczegóły spisku, który miał na celu bezprecedensową w skali ówczesnego świata sanację armii. Sprzysiężonych było siedmiuset, samych wojskowych dowódców , zatem skala zamierzenia jawi się bardzo poważnie.

Pochodzący wyłącznie z Wielkopolski, zjednoczeni we wspólnym działaniu przez Marcina Zborowskiego, wystąpić zamierzali zbrojnie w chwili zgonu króla. Od młodego Zygmunta Augusta zażądać mieli dwóch rzeczy: potwierdzenia przywilejów stanowych, i co ważniejsze bezwzględnej konfiskaty klerowi jednej trzeciej majątków kościelnych, i obrócenie w całości na potrzeby wojskowe państwa.
„Gdzieżby to Król Jego Mość młody wszystko to im postąpił i uczynił toż dopiero znowu mieli go za pana wziąć to dopiero Królowi Jego Mości mieliby wszystko postąpić, o co by ich żądał. Gdzieżby to Król Jego Mość uczynić tego nie chciał, tedyby go za pana mieć nie chcieli!”

Żal, że się nie spełniło! Czasy reformacji sprzyjały myśleniu obywatelskiemu, i nie szło tu wcale o walkę religijną, a troskę o bezpieczeństwo kraju które, winno stać na pierwszym miejscu. Niestety, dla hierarchii kościelnej skala wartości przyłożona była akurat odwrotnie.

Siedem lat po zeznaniu Pretwicza, izba poselska przyjęła jednomyślnie projekt przyszłej elekcji wykluczający z grona elektorów biskupów rzymskokatolickich. Nie powinni obierać monarchy, bo jak argumentowano, przysięgali oni na wierność Papieżowi. Czyli musieli stawiać interes obcego władcy nad narodowy. Przy konflikcie interesów zobowiązani będą przecież wspierać Rzym przed Rzeczpospolitą.

Wspomniano przy tym legata papieskiego na dworze Kazimierza Jagiellończyka, wypowiadającego słowa: „ Niech raczej zginie całe królestwo polskie, niżby władza papieska miała doznać uszczerbku!”

Godny zaiste poprzednik Henryka Goryszewskiego!
Jednomyślne przyjęcie projektu nie poskutkowało uchwaleniem, bo tego potrzebna była zgoda króla i senatu, a tej oczywiście zbrakło, zważywszy na to, kto w izbie wyższej zasiadał.

Izba niższa chciała Kościoła Narodowego, niestety bezskutecznie. Woli królewskiej zabrakło, a późniejsza elekcja Walezjusza stanowiła symboliczny kamień milowy końca epoki swobodnej myśli podbudowanej głębokim humanistycznym wykształceniem.

Polska zaczęła obsuwać się zwolna w obskurantyzm, a stereotyp szlachcica czasów historycznych to najczęściej parujący od opilstwa łeb, zaściankowość i ksenofobia.
Szoda!

Przeczytałem w komentarzu do mojego wspomnienia o Sebastianie Sierakowskim, że Wielkopolanie do czasów zaboru pruskiego nie przejawiali jakiś specjalnych cech odróżniających ich od reszty poddanych Korony. Że owe przymioty odróżniające ich korzystnie od reszty Polaków wykształcili dopiero w opozycji do pruskiej ekspansji kulturowej.
Może i tak, ale historia owego zapomnianego już dzisiaj sprzysiężenia, pokazuje w innym świetle pewien specyficzny rys praktycyzmu zaległy w duszy protoplastów polskiego narodu. Obecny już wtedy.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Tarantulo

zawsze to jednak rokosz. jesli 700 chlopa moze zazadac od krola czegos tam i to wymusic, to kto zagwarantuje, ze nagle 700 innych chopa z szabla przy krolewskiej glowie nie zazada przekazania 30% dobr krolewskich na rzecz kosciola?

wiadomo, dlaczego ten spisek sie niczym powaznym nie skonczyl?


Bardzo ciekawe, Panie Sąsiedzie.

Wynika z tego, że nadrabiać (jeśli idzie o mentalność) musimy trochę więcej niż sądziłem, czyli nie od wieku XVII, a sto lat więcej.

Pozdrawiam po sąsiedzku


Griszeq

Bo jak widzisz wszystko wylazło jeszcze za zycia Zygmunta Starego. A Pretwicz niemoc zwalczył i umarł dopiero w 1567!

tarantula


Lorenzo

Chłopcy intencje mieli dobre, nie zaprzeczysz. Ale nie wyszlo.
Znowuż Marcin Zborowski, kalwin zresztą, ojciec niesławnej pamieci Samuela, wichrzyciel był wielki i na sumieniu mial sporo, I guzik mu kto zrobił ! Nierząd już sie powoli zaczynał.

tarantula


No i widzisz Pan, Panie Tarantulo,

wyszło szydło z worka:-)) To wszystko była robota wrednych zaprzańców (kalwinów); dopiero odpór dany przez Prawdziwych Polaków Ojczyznę nam uratował. A propos: to właściwie dlaczego nie wyszło? Nie żebym doświadczenia kolekcjonował i błędów w przyszłości powtarzać nie chciał – tylko tak z czystej ciekawości pytam?


Pani(e) Tarantulo!

Jak to w końcu było? Czy Marcin Zborowski był pozytywną czy negatywną postacią? Co zrobiono ze spiskowcami?

Porszę dokończyć temat.

Pozdrawiam


Tarantulo wyobraźnię rozpaliłeś

opowieść zawiesileś w niedomówieniu wielkim
i porzuciłeś nas, niewiedzą naszą wielce zasromanych.
Przeto dołączam do prośb gorących, sąsiada naszego pana Lorenzo, tudziez pozstalych gości znamienitych – nie bądź Pan jak te Włochy na Wawelu zalęgłe co wiedzy jaką przysposobiły – samej Bonie skąpiły – jeno opowieść swoją snuj dalej.

Czekam niecierpliwie pozdrawiając


Kochani!

Felieton pisany był na walizce, a powróciłem dopiero wczoraj wieczorem. Już spieszę dokończyć.
Po kolei:
1. Marcin Zborowski był postacią wielce niejednoznaczną. W jednym czlowieku skupiły sie wielkie przymioty, jak i cechy podłe. Wyznania kalwińskiego, doskonale wykształcony w sprawie wzmocnienia armii miał pomysły postępowe. Ale byl też gwaltownym k okrutnikiem i sobiepanem. Jeden z przywódców wojny kokoszej, której intencje też były zacne, ale wykonanie w stylu PrePiS. Na skróty pezez prawo. Był kolejno wojewodą kaliiskim, poznańskim, by karierę ukoronować bardzo wpływowym stanowiskiem kasztelana krakowskiego. W wieku sędziwym, po sześćdziesiątce wlasnoręcznie zabił czekanem księcia Dymitra Sanguszkę. Ponieważ tamten był imfamisem, zarzutu mu nie czyniono. Ale podobno sędziwy wojewoda nie musiał się do tego posuwać.
Syn jego, Samuel Zborowski był arcydraniem.
2. Spiskowcom włos z glowy nie spadł. Rzecz wyszła na jaw, gdy Pretwicz, sądząc, że już umiera sprawę wyjawił. Zasłaniano się zacnością zamierzenia, a Zborowski był senatorem z gwarancją nietykalności. W trzy lata poźniej z rąk królewskich otrzymał godność wojewody kaliskiego. Król zmarł w roku 1548, osiem lat po “spowiedzi” rotmistrza, zapewniając sobie już wiele lat wczesniej sukcesję. 20 lutego 1530 arcybiskup gnieźnieński i prymas Polski Jan Łaski koronował Zygmunta Augusta vivente rege na króla Polski w katedrze wawelskiej.
Parlament miał to tylko potwierdzić, i na porwaniu krola przed uroczystym zaprzysiężeniem zasadzal sie pomysł spisku.
Pretwicz umarł 23 lata po swoim zeznaniu,w podeszłym wieku. Podobno czyniono na niego zamachy, możliwe że z poduszczenia Zborowskich, ale to był chlop na miarę bohaterów Schwarzenegera.

tarantula


tarantula

doskonałe, uzypełnienie równie dobre, dzięki bo wielce ciekawe to historie

pozdrawiam

Prezes , Traktor, Redaktor


Subskrybuj zawartość