I za chwilę okaże się, że przecież nic się nie stało. Że wszystkiemu winne są media, bo w sposób wybiórczy cytują wypowiedzi polityków.
Że nie jest wcale tak źle, jakby się na pierwszy rzut oka mogło wydawać. Że źle czytamy i niepoprawnie interpretujemy to, co przeczytaliśmy.
Okaże się, że co innego było powiedziane, niż w rzeczywistości zostało zapisane. Że zawiodła hermeneutyka. I znów będę nam na nowo tłumaczyli własne słowa i myśli (nieuczesane); ukazywali właściwy sens wypowiedzi, która została zniekształcona przez złych ludzi, którzy tylko na to czyhają, by nas poróżnić i rozdzielić.
I nikt nie okaże zainteresowania i oburzenia słowami, które dla mnie przynajmniej, są kwintesencją całej naszej, choć pewnie nie tylko naszej, polityki. Że tak naprawdę już dawno nie chodzi o interes państwa ani o dobro wspólne jakim jest Polska, a jedynym wyznacznikiem działań są wyniki sondaży.
Nie wiem czy jestem, aż tak głupi, naiwny, idealistyczny, ale po takiej wypowiedzi, po takim otwartym wyrażeniu opinii przez koalicjanta, po takim zarzucie, premier powinien bardzo ostro zaprzeczyć i przekonywać nas wszystkim o ty, że jest to nieprawda. Powinien dwoić się i troić, by pokazać, że prace rządu, ze cała polityka prowadzone przez jego gabinet, ma za swój jedyny i nadrzędny cel dobro państawa i jego obywateli!
A nic takiego nie miało miejsca. Donald jedynie uspokaja i mówi, jak zawsze, z uśmiechem na ustach, że jest ok. Więc, o co chodzi? Przecież jest ok!