OD AUTORKI:
Zanim zaczniecie czytać ten wiersz, zapamiętajcie, że podmiot liryczny nie musi być tożsamy z twórcą tekstu. Przyjmijcie również do wiadomości, iż nie odpowiadam za żadne niepożądane zachowania, które mogą być konsekwencją obcowania z poniższym utworem.
Tytuł mojego wiersza nawiązuje do słów “Dajcie mi wolność lub dajcie mi śmierć!” Patricka Henry’ego.
Natalia Julia Nowak – “Wolność lub Śmierć”
Nie zaznam w mym życiu radości,
Lecz doznam cierpienia i smutku,
Gdyż będę o wolność Ojczyzny
Walczyła do Śmierci lub Skutku.
Opluję każdego, kto powie,
Że mam się ukorzyć przed wrogiem.
Nie klęknę, bo wierność polskości
Jest moim nektarem, nałogiem.
Nie padnę na twarz przed Brukselą,
Choć będzie pieniędzmi mnie kusić.
Nie sprzedam Ojczyzny za euro,
Choć szloch będzie męczyć mnie, dusić.
Od dnia Sami-Wiecie-Którego
Katuje mnie Demon Depresji,
Wzbudzając wiatr lęku i strachu,
Deszcz płaczu i ogień agresji.
A ci, którzy mydlą mi oczy,
Że wolność wciąż jeszcze istnieje…
Ach! SIŁA ich tkwi w IGNORANCJI!
Zaczynam już tracić nadzieję…
Bo jeśli nie mogę być wolna
W tym świecie, co drwi z patriotów,
Niech Zgon czarny spłynie mi z nieba
I zbawi mnie od mych kłopotów!
To już nie te czasy rozkoszne,
Gdy Polak za Polskę chciał walczyć.
Nikt nie ma łez w oczach przeklętych,
Gdy Kraj mu wynoszą na tarczy.
Ja nie chcę żyć w takich warunkach,
To ponad me siły, zdolności!
Jak rzekł Patrick Henry: “Śmierć dajcie,
Jeżeli nie dacie Wolności!”.
Wybaczcie, Rodzice i Krewni,
Że Państwo me tak pokochałam,
Iż na tej błękitnej planecie
Niczego – prócz Niego – nie chciałam.
Wybaczcie, że chciałam być wierna
Jak tamci Ostatni Spartanie.
Wybaczcie, że tak Was zawiodłam.
Mój grzech – to Ojczyzny kochanie…
Niech pogrzeb mój będzie cywilny,
Bo nie mam nadziei i wiary.
Niech w czarnym, ponurym grobowcu
Zakończą się moje koszmary.
Wycinki prasowe z wierszami
Niech z Wami zostaną na wieki.
Pieniądze oddajcie dzieciątkom:
Ubogim, skrzywdzonym, kalekim.
Nie płaczcie też po mnie zbyt długo:
Szlochajcie po Polsce straconej!
Po naszej jedynej Ojczyźnie,
W dziesiątym miesiącu zniszczonej!
Przeproście mych Nauczycieli,
Co zawsze tak we mnie wierzyli.
Ach, wiem, że Ich także zawiodłam,
Choć wszyscy wciąż na mnie liczyli!
Nie chciałam, by tak się skończyły
Me dzieje – tragiczne i krótkie.
Lecz lepiej jest umrzeć w spokoju
Niż żyć z ciągłą złością i smutkiem.
Zobaczcie, jak mocno, głęboko
Tej Unii E. nienawidziłam,
Że przez nią i przez jej zaborczość
Największy swój Skarb poświęciłam…
Mam jedną w mym sercu potrzebę:
Niech śmierć będzie końcem wszystkiego,
Bo nie chcę być nędzną ofiarą
Tortury istnienia wiecznego.
Chcę zasnąć i nie mieć snów żadnych
Jak stara, zepsuta maszyna.
Nie mówcie, że zgon jest początkiem,
Że nową katorgę zaczyna!
Chcę paść i utracić świadomość,
By nic już nie wiedzieć o niczym:
O wstrętnej, powszechnej zgniliźnie,
O trwodze śmiertelnej, goryczy…
Pozwólcie mi odejść do ziemi:
I tak bym tam kiedyś trafiła!
Psychicznie umarłam już dawno,
Ma dusza się w proch obróciła!
Najgorsze już mamy za sobą:
To Traktat z dalekiej stolicy.
Być może go cofną po latach,
Lecz ja będę dawno w kostnicy.
Tak teraz wygląda Europa:
Dotacje, nie Wolność, się liczą!
Gdy większość się cieszy z tej Unii,
Jednostki boleją i krzyczą.
Mam pecha, że jestem w mniejszości,
Gdyż nikt nie wysłucha mych racji.
Patriotyzm nie zazna tryumfu,
Bo rządzi tu duch demokracji.
Że w Unii być może niedobrze…
Doprawdy, już dawno wiedziałam!
Lecz takich tragedii, horrorów
Przenigdy się nie spodziewałam.
Jest gorzej z miesiąca na miesiąc
Jak w książkach Orwella okrutnych.
Świat staje się antyutopią,
Opartą na kłamstwach wierutnych.
Gdy będzie tak źle jak w Radzieckim,
Być może… obudzą się ludzie…
Lecz mnie już nie będzie, Kochani,
Gdy świat się zatopi w tym cudzie…
Ach, zgon, moi Drodzy, jest lepszy
Od wielu męczarni za życia!
Ja wolę wsłuchiwać się w ciszę
Niż w ból i związanie z nim wycia!
Umarłym zazdroszczę martwoty,
Zaś cierpień przedśmiertnych współczuję.
I wierzę, że w świecie nieżywych
Jak kamień już nic nie poczuję.
Wybieram mogiłę i ciszę:
To lepsze niż życie w niewoli!
Żegluję do ciemnych podziemi
I nic mnie nie straszy, nie boli!
Przestaję być dzieckiem Brukseli,
A staję się dzieckiem niczyim.
Nie słychać pukania w mej piersi,
Nie widać oddechu na szyi.
Wyrywam się z ramion reżimu:
To bunt mój i protest bezsłowny!
Me włosy już muska z czułością
Wiatr śmierci – łagodny, cudowny…
Choć wojnę fizyczną przegrywam,
Odnoszę zwycięstwo moralne.
Tak dawno nie byłam radosna…
Żegnajcie, zmartwienia fatalne!
Wymykam się z paszczy potwora,
Uciekam jak zwierzę z swej klatki.
Mój tryumf jest słodki jak cukier,
Jak karmel i jak czekoladki.
Wygrywam, wygrywam z mym wrogiem,
Dobijam go chytrze, złośliwie…
Och, dla mnie już NIC nie istnieje!
Historia się kończy szczęśliwie.
komentarze
34 zwrotki :)
ale nie powiem, karmel i czekoladki (zwrotka przedostatnia) autentycznie mnie wzruszyły :D
MAW -- 26.12.2009 - 01:29MAW,
może byś wierszykiem odpowiedział? Ja próbowałam, ale żeński sylabotoniczny to nie je moja bajka.