Po ciężkim dniu pracy Martin usiadł zmęczony w starym fotelu postawionym w rogu niewielkiego pokoju. Naprzeciwko, po drugiej stronie, stał niczym nie wzruszony stary zegar.
Wskazówki i okrągła tarcza z arabskimi cyferkami już dawno poddały się patynie.
Ich dawny blask złota przepadł gdzieś między pierwszą a drugą wojną. Tylko dusza zegara była wciąż żywotna – mechanizm niezawodnie odliczał przyszłość od
Ile może mieć lat?
Sto, czy może więcej?
Zapewne musiał wiele przejść i wiele widzieć?
Trzy otwory – najprawdopodobniej ślady po kulach – wzbudzały pewien szacunek. Podobnie jak niektórzy ludzie, ranni a pomimo to chodzą dalej.
Rozmyślając o tym, czy ktoś strzelał do zegara by sprawdzić czy tam się ktoś przypadkiem nie ukrył, na przykład małe żydowskie dziecko.
Martin z trudem podniósł się z fotela, podszedł do zegara, otworzył go i pociągnął wielką szyszkę w dół.
Z czułością dotknął starej politury mebla i wyrzekł – och ty staruszku – po czym delikatnie zamknął przeszklone, mocno fazowanym szkłem, drzwiczki pokojowego mebla, który niechybnie musiał być świadkiem wielu okropności spowodowanych ludzką zawiścią, chęcią udowodnienia czegoś tam innym, i pałania chęcią zemsty.
Tak to już jest na tym świecie, kiedy człowiek, człowiekowi wilkiem jest.
Ze stolika wziął książkę i na powrót spoczął w fotelu.
Ciekawe czyj mechanizm wpierw ustanie – jego czy zegara? Odkąd pamięta zegar nigdy nie był w naprawie. Tylko raz, kilka lat temu, znajomy zegarmistrz dokonał przeglądu. Konserwując go powiedział, że tak solidny werk to rzadkość, dawno na taki nie natrafił. I dodał, że gdyby ludzie mieli podobne mechanizmy mogliby żyć dwieście lat, albo i dłużej.
W zasadzie on też nie był jeszcze w większej naprawie. Cieszył się zdrowiem. Widocznie jego przodkowie dobrze się dobierali i brzytwa genetyczne nie zacięła się nawet na moment. Należy się cieszyć.
Tylko zatem, skoro tak jest, to dlaczego takie rozmyślania o tym czyj mechanizm wytrzyma dłużej?
Martin znał wielu ludzi o wiele lepszej od niego kondycji, którzy nagle zeszli z tego świata – choć nigdy na żadną dolegliwość się nie skarżyli.
Ot, takie życie. Jednym idzie jak z płatka, a innym cierniami droga jest usłana.
Otworzył książkę, przeczytał kilka linijek
...
- Proszę wstać! – sąd idzie – piskliwym głosem obwieścił woźny, którego widok nie licował z instytucją Temidy – przeciwnie, wręcz ją obrażał.
Sędzia podszedł do wielkiego sędziowskiego stołu, który przypominał bardziej katedrę. Z wielkiego nosa palcem wskazującym przesunął binokle na na czoło i surowym głosem zapytał:
- To pan jest Martin. – ruchem głowy w dół spowodował, że binokle w drucianych oprawach osunęły się z powrotem na jego wielki nos, przypominających bardziej klamkę od zakrystii, po czym palcem prześledził kartkę z opasłych aktach leżących przed nim – sylabami wymówił nazwisko Martina.
- Tak, to ja – odrzekł Martin i rozejrzał się po wielkiej pustej sali, na której oprócz niego i sędziego była tylko stara maszynistka z wydętymi wielkimi wargami i z wielkim biustem, przypominającym bufory kolejowego wagonu. Owa kobieta czerwonym, i długim niczym dłuto cieśli, paznokciem wydłubywała coś spomiędzy równych i pożółkłych, jak klawisze pianina, zębów.
- Mam !– wykrzyknęła nagle, aż sędzia się przestraszył – musisz go skazać mój sądzie bo on wiedział.
- I tak go skażę, ale co wiedział? – zapytał sędzia unosząc znacząco w górę krzaczaste brwi.
- Strona 163, tam jest napisane mój sądzie – odpowiedziała kobieta i zatrzepotała długimi rzęsami.
Sędzia zaczął wertować karty, kiedy dotarł do wspomnianej strony pochylił się nad nią chwilę i rzekł: – No tak, wszystko jasne. Skazuję cię Martinie na karę 25 lat więzienia w najmroczniejszym zadupiu na ziemi. Kiedy odbędziesz tam cały wyrok nie dnia mniej ni dłużej – dodał – stawisz się tutaj i będziesz miał prawo odwołać się od mojego sędziowskiego surowego, acz sprawiedliwego wyroku.
- Ale panie sędzio – za co? No i za dwadzieścia pięć lat, zanim tutaj dotrę, to pana i tej starej pudernicy już nie będzie. Umrzecie najdalej za kilka lat! I co ja wtedy zrobię, do kogo się odwołam?
- No nie wiem, fakt może nas już tutaj nie być. Ja mam 85 lat, a ta stara 81.
- Ale za co ten wyrok – zapytał raz jeszcze przerażony Martin
- Za co, za co – powtórzył sędzia i beznamiętnie znużonym głosem dodał – zaraz musi być za co.
No dobrze, przeczytam ten akt oskarżenia, na którego mocy, i osobistej prośbie, a też wstawiennictwie mojego serdecznego przyjaciela prokuratora, skazuję ja ciebie Martinie.
W imieniu sądu skazuję cię za to, że dałeś się podstępnie zabić przez pasierba twojej kochanki w czasie snu mimo, że doskonale wiedziałeś że nie wolno ci zasypiać, a pomimo tego zasnąłeś uprzednio kochając się z nią w samym środku nocy. Za te czyny sąd, czyli ja, i łaskawy pan prokurator skazujemy cię jak w petitum wyroku. I dodatkowo obciążamy cię kosztami twojego pochówku na miejskim wysypisku tuż za granicami miasta.
A ponadto sąd obciąża cię kosztami resocjalizacji twojego zabójcy i jego macochy, która podał ci wpierw truciznę, a potem nóż pasierbowi, aby mieć pewność.
Sąd taką pewność ma, że to tylko twoja, Martinie jakiś tam, wina i dlatego wyrok nie może być inny.
…
Głośne bicie zegara wybudziło Martina – Uf, jakie szczęście, że to tylko sen
komentarze
Panie Marku!
Ładny sen.
Pozdrawiam
Jerzy Maciejowski -- 22.11.2009 - 18:53Jak on bije!
Jak on wzywa ! Jak on nie zawodzi ! Słychać go… między literami.
nutka -- 23.11.2009 - 21:48Pozdrawiam
Dziękuję
Panie Jerzy i Pani Nutko :)
MarekPl -- 24.11.2009 - 07:41Zegary odliczają/odcinają jutro od wczoraj
po to
by wyznaczać dziś i szybko przerzucić do historii
odcięty czas
Tak myślę :)
__________________________________________
mnie już nic nie przeraża tak bardzo
wzrusza mnie płacz skrzywdzonego dziecka
i bezsilność złamanego człowieka.
Proszę mnie "tykać"
Wiem, że to dziwnie brzmi ;)) ale Panu, jako młodzieńcowi mówię , jestem “nutka” na ten czas. To taka mała prośba z mojej strony.
nutka -- 24.11.2009 - 19:33Pozdrawiam
Pani Nutko!
Jak młoda kobieta proponuje dojrzałemu mężczyźnie przejście na ty, to brzmi to bardzo podejrzanie.
Pozdrawiam
Jerzy Maciejowski -- 24.11.2009 - 21:09Notko
Bardzo mi miło :))
Kłaniam się uprzejmie
__________________________________________
MarekPl -- 24.11.2009 - 21:38mnie już nic nie przeraża tak bardzo
wzrusza mnie płacz skrzywdzonego dziecka
i bezsilność złamanego człowieka.
Panie Jerzy
myśli Pan, że to tak jest?
Ukłony :)
__________________________________________
MarekPl -- 24.11.2009 - 21:40mnie już nic nie przeraża tak bardzo
wzrusza mnie płacz skrzywdzonego dziecka
i bezsilność złamanego człowieka.
Panie Marku!
Proszę sobie wyobrazić to w życiu.
Jedna wersja, mało przyjemna, to jest Pan traktowany jako spierniczały starzec i młodość daje Panu do zrozumienia, że jest między Wami przepaść, bo Pan już może bezkarnie tykać tę młodość i nie ma to żadnego znaczenia.
Druga wersja, znacznie bardziej przyjemna, to jest Pan traktowany jako interesujący mężczyzna i młodość chce skrócić dystans. W perspektywie do bardzo krótkiego dystansu.
Która wersja jest właściwa, nie mnie decydować. (Za mało danych.)
Pozdrawiam
Jerzy Maciejowski -- 24.11.2009 - 22:03Panie Jerzy Szanowny!
lubię Pana :)
danych za mało… ;)
wy/starczy/, że są damy ;)
__________________________________________
MarekPl -- 24.11.2009 - 22:06mnie już nic nie przeraża tak bardzo
wzrusza mnie płacz skrzywdzonego dziecka
i bezsilność złamanego człowieka.
Ups
Panie Jerzy , wnioski Pana są zaskakujące, ale :) jako , przerzuciwszy kartek w kalendarzu więcej niż Pan Marek, a Który słowami swoimi budzi mnie, pozwoliłam sobie na “spoufalenie” z nadzieją, że nie weźmie mi tego za złe…a nawet jeśli i tak, uśmiechnę się, bo moje doświadczenia nijak się mają do Jego.
nutka -- 24.11.2009 - 22:42Pozdrawiam wyjątkowo rozgadana :)
Nutko
dlaczego miałbym mieć Tobie cokolwiek za złe?
Przeciwnie :)
__________________________________________
MarekPl -- 24.11.2009 - 23:09mnie już nic nie przeraża tak bardzo
wzrusza mnie płacz skrzywdzonego dziecka
i bezsilność złamanego człowieka.
Pani Nutko! Panie Marku!
Jako gówniarz w tym towarzystwie przepraszam za nadinterpretację i wymądrzanie się bez sensu.
Pozdrawiam. :)
Jerzy Maciejowski -- 25.11.2009 - 10:50Panie Jerzy
Pana interpretacja nie jest pozbawiona sensu . Jeśli wypowiedź pozwala na wielowątkowość , to nie może być mowy o wymądrzaniu.
Pozdrawiam :)
nutka -- 25.11.2009 - 18:54Marku
:) czyli mogę śledzić :) – znaczy słowa zawarte w Twoich tekstach. To dobrze :)
nutka -- 25.11.2009 - 18:59Pozdrawiam :) i już w pisaniu nie przeszkadzam
sen
świetnie opisany, ale komentarze równie dobre.
ena -- 26.11.2009 - 13:24Pozdrawiam całkiem na jawie.