Było wcześnie rano kiedy do niej przyszedł.
- Dzień dobry – powiedział. Na stole w kuchni położył kwiaty.
- To dla mnie – zapytała. Twierdząco przytaknął głową.
Uśmiechnęła się delikatnie, ale w jej oczach był smutek..
Usiedli razem do porannej kawy. Mocna, zabielana mleczkiem i słodzona:
dwie łyżeczki i ździebko jeszcze. Za oknem zaczynało się życie. Odgłosy
kroków spieszących się ludzi. Rozmowy. Warkot budzonego w aucie silnika
tego pana z naprzeciwka. Spogląda, aby upewnić się czy nie myli odgłosu..
Ma rację – dobrze pamięta.
Po czym bezwiednie omiata fragment ulicy widzianej z jej okna.
Raczej z przyzwyczajenia sprawdza, czy wszystko jest jak dawniej. Jest. Prawie bez zmian.
- Wiesz – mówi nagle – to wszystko jest takie dziwne, jakby inne, nierealne i nieprawdziwe
- ?
- Zobacz tylko, to drzewo… zatrzymała się na moment jakby chciała ubrać myśli w słowa doskonałe. Dobrze to robiła. Przyglądał się jej bardzo uważnie z zainteresowaniem. Uwielbiał jej delikatny rysunek, lubił tę subtelność, ten ściszony spokojny ton głosu kiedy się nie niecierpliwiła, że nie zdąży tego lub tamtego, że zapomni o czymś ważnym.
- Mów – zachęcił ją łagodnym tonem.
- To drzewo jeszcze kilka dni temu nie było zielone, a teraz? Zobacz już nie wygląda jak umarłe. Ożyło! – w jej oczach jakby eksplodowała radość.
Ale w tym samym momencie posmutniała na nowo.
- Dlaczego my, ludzie, tak nie możemy? – Nie wiem moja droga – odpowiedział.
Powróciła myślami do wnętrza przytulnego mieszkania. Niedawno zostało odnowione.
- Ładne te kwiaty. Tym razem z jakiej okazji ?– zapytała uważnie się przypatrując.
- Z okazji, że świeci słońce, że jesteś, że to drzewo robi się zielone. Czy tak może być? – odpowiedział.
I znowu ten delikatny rysunek jej twarzy rozjaśnił uśmiech.
Rozmawiali przez chwilę o poezji, o tym, że niebawem rozpocznie się festiwal wierszy, tam na skwerze przy Odrze, przed Mostem Grunwaldzkim.
Kiedy odchodził ona zapytała nagle
- Dlaczego żegnasz się czulej niż witasz?
Nie znał odpowiedzi.
Wychodząc rzekł
- Wrócę wieczorem – ona tylko skinęła głową, że rozumie.
Jak zawsze w takich momentach nieznacznie podniosła swą delikatną dłoń w geście pożegnania
- Pa, odezwij się tylko
komentarze
śliczne!
Tyle tu delikatności, że aż boje się ją zburzyć...
Pozdrawiam.:D
ha! jestem znów na TXT
Alga -- 18.04.2009 - 23:27Wspólny blog I & J
re: Fragment ulicy, kawałek życia. Smak dojrzałej miłości
Dlaczego żegnasz się czulej niż witasz?
Ktoś (gość) -- 19.04.2009 - 04:13http://tekstowisko.com/comment_redirect/620611
....skąd to znam…....
Ktoś (gość) -- 19.04.2009 - 04:19No fakt, kawałek życia
urokliwie opisany.
Pozdrówka.
grześ -- 24.04.2009 - 23:17..wyjatkowy dzien
...sa mysli nienazwane,slowa niewypowiedziane,gesty,ktore odczytane byc nie moga…Ale temu wszystkiemu potrafi towarzyszyc nic porozumienia dusz,nieczytelna dla innych,zas dla wybranych poelna tresci niewypowiedzianej,a jedynie ..wymarzonej i..takiej wrazliwie cieplej,moze ulotnej ale..szczegolnej..
Dziekuje…MarthaD
Było wcześnie rano kiedy do niej przyszedł.
- Dzień dobry – powiedział. Na stole w kuchni położył kwiaty.
- To dla mnie – zapytała. Twierdząco przytaknął głową.
Uśmiechnęła się delikatnie, ale w jej oczach był smutek..
Usiedli razem do porannej kawy. Mocna, zabielana mleczkiem i słodzona:
dwie łyżeczki i ździebko jeszcze. Za oknem zaczynało się życie. Odgłosy
kroków spieszących się ludzi. Rozmowy. Warkot budzonego w aucie silnika
tego pana z naprzeciwka. Spogląda, aby upewnić się czy nie myli odgłosu..
Ma rację – dobrze pamięta.
Po czym bezwiednie omiata fragment ulicy widzianej z jej okna.
Raczej z przyzwyczajenia sprawdza, czy wszystko jest jak dawniej. Jest. Prawie bez zmian.
- Wiesz – mówi nagle – to wszystko jest takie dziwne, jakby inne, nierealne i nieprawdziwe
- ?
- Zobacz tylko, to drzewo… zatrzymała się na moment jakby chciała ubrać myśli w słowa doskonałe. Dobrze to robiła. Przyglądał się jej bardzo uważnie z zainteresowaniem. Uwielbiał jej delikatny rysunek, lubił tę subtelność, ten ściszony spokojny ton głosu kiedy się nie niecierpliwiła, że nie zdąży tego lub tamtego, że zapomni o czymś ważnym.
- Mów – zachęcił ją łagodnym tonem.
- To drzewo jeszcze kilka dni temu nie było zielone, a teraz? Zobacz już nie wygląda jak umarłe. Ożyło! – w jej oczach jakby eksplodowała radość.
Ale w tym samym momencie posmutniała na nowo.
- Dlaczego my, ludzie, tak nie możemy? – Nie wiem moja droga – odpowiedział.
Powróciła myślami do wnętrza przytulnego mieszkania. Niedawno zostało odnowione.
- Ładne te kwiaty. Tym razem z jakiej okazji ?– zapytała uważnie się przypatrując.
- Z okazji, że świeci słońce, że jesteś, że to drzewo robi się zielone. Czy tak może być? – odpowiedział.
I znowu ten delikatny rysunek jej twarzy rozjaśnił uśmiech.
Rozmawiali przez chwilę o poezji, o tym, że niebawem rozpocznie się festiwal wierszy, tam na skwerze przy Odrze, przed Mostem Grunwaldzkim.
Kiedy odchodził ona zapytała nagle
- Dlaczego żegnasz się czulej niż witasz?
Nie znał odpowiedzi.
Wychodząc rzekł
- Wrócę wieczorem – ona tylko skinęła głową, że rozumie.
Jak zawsze w takich momentach nieznacznie podniosła swą delikatną dłoń w geście pożegnania
- Pa, odezwij się tylko
re: Fragment ulicy, kawałek życia. Smak dojrzałej miłości
Tu sobie przysiadłam na chwilę, zadumałam…
ena -- 27.10.2009 - 11:50MarthaDahl ładnie skomentowała.
Pozdrawiam.