Obrodziło nam Superbohaterami. Dlatego pomysł, by pokazać kobietę superbohaterkę, ale tak z przymrużeniem oka- wydawał się strzałem w dziesiątkę. Przecież ile razy można oglądać zmarszczone, gniewne czoła zatroskanych losem świata mężczyzn? Co prawda „X- Men” pokazali, że kobieta też może, ale to było grupowo. Była też niejaka „Catwoman”, ostatnio w skórze Hale Berry, na której widok każdemu mężczyźnie cierpnie skóra z pożądania. Choć tak po prawdzie, skóra cierpła też z innego powodu: jak aktorka o tak wielkich możliwościach mogła wystąpić w takim koszmarze? „Catwoman” był więc sygnałem, że kobieta jako superbohaterka to pomysł dobry pod warunkiem, że akcja będzie miała miejsce w kuchni lub sypialni.
„Moja super exdziewczyna” miał być (chyba) odtrutką na poważne „bohaterskie” produkcyjniaki. Miał, bo efekt okazał się żenujący.
Jenny wydaje się normalną, zwykłą dziewczyną. Oczywiście ma swoje „jazdy”, ale która dzisiejsza wielkomiejska panna ich nie ma. Wystarczy przejść się po ulicach Warszawy, by stwierdzić, że ta część ego bohaterzycy jest w miarę bliska rzeczywistości. Niestety jest jeszcze druga część bohaterki: „G- Girl” ratującej przed zagładą co tylko się da.
Kiedy jako Jenny zakochuje się w tępawy Matt`cie, robi wszystko, by chłopak stał się tym jednym jedynym; krótko mówiąc dziewczyna chce przymusić chłopaka do ślubu. Niestety jej wybranek jest na tyle dupowaty, że nie potrafi sobie poradzić z dziewką, toteż wkrótce zrywa z nią. I tu zaczyna się ta podobno właściwa część komedyi (?). Osobowość Jenny miesza się z osobowością G- Girl. Superbohaterka poprzysięgła niedoszłemu mężowi ZEMSTĘ. Ale taką, że choćby przyszło jej zmieść z powierzchni ziemi pół świata, a co tam! Cały świat, pokaże Mattowi, że zadarł nie z tą samicą, co trzeba.
Jak to wszystko wygląda? No cóż, nie ukrywajmy: humor jest toporny. Postaci są strasznie naszkicowane. Chyba, że formuła przesadzonego komiksu była założona, jako swego rodzaju filtr mający przekonać nas do pomysłu na G- Girl. Niech tak będzie. Ja tego typu filmów nie przyswajam, jednak to, czy ten film robi na mnie wrażenie czy nie, ma jakiś sens? Komu podoba się „Świat według Kiepskich”, „Tylko mnie kochaj” albo polski bollywood, wyjdzie z kina zadowolony. Nie ma co traktować poważnie filmu, który powstał z zupełnie odwrotnym założeniem. A że rozrywka nie wyszła? Cóż, czasem nawet superbohaterka nie daje rady…
komentarze
Mad
a Ty po takim filmie spodziewałeś się bergmanowskiej analizy? jako odtrutkę polecam “Hydrozagadkę” :)
Docent Stopczyk -- 20.02.2009 - 22:10Psiaku
Popraw ty to ‘Barry’ na Berry by w oczy nie raziło, ok? I możesz wyciąć ten komentarz;P
Pozdr.
Pijany Inkwizytor -- 21.02.2009 - 00:21może słuchał
Barry White’a?
Docent Stopczyk -- 21.02.2009 - 08:19Stopczyku
Liczyłem na trochę zabawy, takiej fajnej. A była fakna.
~Akcja “Potrzebuję nowego płuca”: do dnia 21 stycznia na konto wpłynęło
Mad Dog -- 21.02.2009 - 11:24406 300 zł~
PI
Ok.
Ale korektę zostawiam.
~Akcja “Potrzebuję nowego płuca”: do dnia 21 stycznia na konto wpłynęło
Mad Dog -- 21.02.2009 - 11:26406 300 zł~
Mad
na takim oczekiwaniu można się najbardziej spektakularnie przejechać :
Docent Stopczyk -- 21.02.2009 - 12:20(Brak tytułu)
/a>
Myspace Layouts
~Akcja “Potrzebuję nowego płuca”: do dnia 21 stycznia na konto wpłynęło
Mad Dog -- 21.02.2009 - 13:27406 300 zł~
(Brak tytułu)