Ewidencjonowanie ludności (!)
Obowiązuje zakaz numerowania obywateli. Numerowani mogą być niewolnicy, choć i tego nie polecam, gdyż zawsze będzie kojarzyć się to z praktyką hitlerowców i obozami koncentracyjnymi.
Oznaczanie ludzi w inny sposób niż poprzez podawanie ich imion, nazwiska i ewentualnych zawołań czy herbów, a w przypadku dalszych wątpliwości relacji do innych osób (syn…, urodzony…, zamieszkały…, wnuk…, brat…, ojciec…), kryje w sobie pogardę dla człowieka traktowanego jak rzecz i wiarę w nieomylność instytucji. „Ja się mogę mylić, ale państwo nigdy.”
Takie podejście zakłada, że państwo jest mniej omylne niż ludzie. Przecież państwo, a w szczególności jego aparat administracyjny to ludzie i niekoniecznie najlepsi. Zatem założenie nieomylności państwa jest fałszywe.
Dlatego ogłaszam konkurs z nagrodą na znalezienie uzasadnienia dla oznaczania ludzi za pomocą numerów (jak w Polsce i niemieckich obozach koncentracyjnych) bądź kodem (jak w Wielkiej Brytanii). Uzasadnienie musi brać pod uwagę interes człowieka, a nie administracji i nie może zostać obalone zdarzeniami takimi jak kradzież tożsamości dzięki znajomości pesla bądź utrata składek emerytalnych w wyniku powtórzenia się kodu nin. Życzę powodzenia w poszukiwaniu uzasadnienia.
Szybka ścieżka oczyszczania się z zarzutów
Jeżeli obywatel lub niewolnik jest podejrzewany o złamanie prawa, to organy ścigania mogą zażądać przedłożenia dokumentów przeczących temu. Postępowanie takie służy zaprzeczeniu podejrzeniom. Jeżeli nie uda się rozwiać podejrzeń to organy ścigania muszą uruchomić normalne procedury, z uzyskaniem nakazu sądowego gdy chcą przeszukać rzeczy obywatela lub niewolnika.
Osoby zbulwersowane terminem niewolnik proszę o przyjęcie do wiadomości, że w proponowanym przeze mnie systemie niewolnik ma większe prawa niż obecny „obywatel”. Moim zdaniem obecni wszyscy mamy status niewolnika. Mamy rzekomo prawa obywateli, niemniej dotyczy to tylko wybranych, „sztandarowych” praw (czynne prawo wyborcze, prawo do śmierci w obronie ojczyzny, prawo do obrony przed sądem; bierne prawo wyborcze jest mocno ograniczone). Natomiast masa ograniczeń charakterystycznych dla niewolników dotyka nas. Wszystkie obowiązkowe „ubezpieczenia” i „składki”, obowiązki szkolne itp. wskazują na odebranie ludziom prawa do decydowania o sobie.
Szczytem wszystkiego jest nadanie ludziom numerów ewidencyjnych! Ewidencjonuje się własność. Nie można ewidencjonować czegoś, czego się nie posiada. Zatem jest to oznaka traktowania „obywateli” jako własności państwa. Domaganie się od ludzi używania tego numeru jest szczytem pogardy dla człowieczeństwa. (patrz rozdział Ewidencjonowanie ludności(!), Możliwe relacje człowieka z państwem oraz Wolność jako cecha przyrodzona)
Staże zawodowe
Jeżeli władza prawodawcza dowolnego szczebla uzna, że warunkiem wykonywania jakiegoś zawodu jest odbycie stażu przez kandydata do zawodu u osoby wykonującej ten zawód (nałoży na kandydata do zawodu obowiązek odbycia stażu, tak jak ma to miejsce w przypadku aplikacji adwokackiej lub notarialnej), to:
1. osoba wykonująca ten zawód nie może odmówić przyjęcia kandydata na praktykę,
2. nie wolno jej pobierać honorarium za umożliwienie odbycia praktyki.
Jedyne czym może manipulować osoba „zatrudniająca” praktykantów, to wysokość wynagrodzenia wypłacanego praktykantowi i charakter zadań zlecanych jemu. Natomiast wszelkie próby uzyskania szczególnych gratyfikacji za udostępnienie miejsca do odbycia stażu powodują utratę prawa wykonywania zawodu przez tego, kto domagał się gratyfikacji.
Generalnie władza nie powinna określać kwalifikacji potrzebnych do wykonywania zawodu. Jeśli ktoś ma ochotę leczyć się u szrlatana, to jest to jego sprawa. Przecież żaden dyplom ani staż nie zagwarantuje wysokich umiejętności absolwenta medycyny. Podobnie jak żaden staż nie gwarantuje wysokiej jakości usług prawniczych czy psychologicznych.
Im bardziej odsuwa się rynek od regulacji relacji usługodawca – klient, tym gorszy jest poziom świadczonych usług. Nie gwarantuje to wysokiego poziomu usług w warunkach rynkowych, niemniej daje szansę na to. Natomiast biurokratyczne ograniczanie podaży sprzyja jedynie tym, którzy mają uprawnienia (nie umiejętności) i powoduje zawyżanie cen.
Jeżeli jakiś organ wydaje dokument „uprawniający” do wykonywania określonego fachu, to bierze odpowiedzialność za skutki ewentualnej fuszerki. Jeśli ludzie przychodzą do krawca, bo znajomi polecili, to w razie niezadowolenia z usługi mogą mieć tylko pretensje do znajomych. Niemniej w sytuacji kierowania się dyplomem mistrzowskim cechu krawców, czy szkoły krawieckiej mogą dochodzić od tych instytucji odszkodowania za fuszerkę członka czy absolwenta.
Ponadto, jeśli warunkiem wykonywania zawodu jest posiadanie jakiegoś papieru, to zaraz pojawią się chętni do kupienia czy załatwienia go sobie w inny sposób.
Potwierdzanie tożsamości
Żadna władza nie ma obowiązku odpowiadać za obywatela czy jest sobą czy nie. Władza nie jest od tego, aby wydawać dokumenty potwierdzające tożsamość. Władza nie wie i nie ma jak się dowiedzieć, kim jest obywatel. Szczególnie absurdalne jest to w kraju, w którym nigdy nie istniał spis szlachty zaś przynależność do tej warstwy potwierdzana była słowem.
Oczywiste(?) jest, że tożsamość niewolnika potwierdza właściciel.
Jest wiele sposobów wykazania, że żaden urzędnik nie wie kim jestem ani jak wyglądam, więc legalnie wydany dokument tożsamości może potwierdzać nieprawdę. Jak to zrobić, to inna sprawa, choć wystarczy dwóch chętnych młodych ludzi…