Dziwne jest, że jakoś mało słychać o sprawie urzędniczki, która miała odwagę, by sprzeciwić się głupocie. Pani, której nazwiska nie pomnę, odmówiła wydania dokumentu stwierdzającego nieprawdę, czyli zaświadczającego zawarcie związku małżeńskiego przez dwóch panów. Myślę, że obrońcy zdrowego rozsądku mogą podpowiedzieć tej pani bardziej sensowną obronę, niż powoływanie się na prawo boskie. Wystarczy powiedzieć, że małżeństwo istniało przed cywilizacją białego człowieka, kościołem i SN Stanów Zjednoczonych Ameryki, więc niczyja decyzja nie może zmienić rzeczywistości. Natomiast odnośnie zarzutu o dyskryminacji homoseksualistów, to powinna powiedzieć, że młodych nie pyta o preferencje seksualne, więc pedał i lesbijka mogą spokojnie wziąć u niej ślub.
To tyle odnośnie kretynizmu współczesnego świata.