W mediach można usłyszeć, jak to wszyscy liczą na to, że dzięki kompromisowi w Genewie zagrożenie na Rusi rozejdzie się po kościach. A wypowiedź miłościwie panującego cara Włodzimierza Putina, że problemy Rusi należy rozwiązać metodami politycznymi, jest traktowana jak zobowiązanie do przestrzegania norm prawnych przez nawróconego bandytę. Obietnica, że już nie będzie rabował.
A mnie dziwi, że ktokolwiek usiadł z przedstawicielami Moskwy do stołu. Przecież warunkiem wstępnym wszelkich rozmów z Moskalami powinno być zwrócenie Krymu Rusi i wyrównanie szkód poczynionych. Jak można przeoczyć ten drobiazg, jakim jest Anschluss Krymu?!
Jako żywo staje mi przed oczami Monachium i rozbiór Czechosłowacji. Tym razem nie było chętnych do skorzystania z napaści, być może dzięki wiedzy historycznej, choć pewnie z braku jaj u władzuchny. Kolejną różnicą jest to, że tym razem ofiara miała prawo głosu, czego odmówiono przedstawicielowi Edwarda Benesza.
Zatem jest postęp, ale stanowczo niewystarczający.