Zegarek
Był jakiś taki. Na przykład zawsze spóźniał się na autobus. Krążył wokół plastykowej wiaty i palił papierosy. Szurał nogami a na piasku rysował obcasem buta jakiś galimatias linii.
Kilka lat się tak męczył aż jego bliscy zaniepokojeni ciągłymi spóźnieniami kupili mu nowy zegarek, ponieważ stary zegarek pokazywał złą godzinę.
Cały weekend bawił się tym zegarkiem i czule spoglądał na krzątającą się po domu żonę.
W poniedziałek zaopatrzony w swój niezawodny czasomierz udał się do pracy. Wychodząc, dla pewności sprawdził nowy, doskonały zegarek, porównując godzinę z tą wyświetloną na jeszcze doskonalszym szwajcarskim budziku wyprodukowanym w Pakistanie.
Wyszedł w ciemność z lekkim sercem, pewny że tym razem się nie spóźni, ale gdy dotarł na dworzec, zauważył, że nikogo, kompletnie nikogo nie ma.
Otulił się płaszczem i próbował w świetle sklepowej wystawy schronić się przed dokuczliwą mżawką.
Ale światło zza szyby było błękitne i bardzo zimne.
Wiatr rozwiewał strzępy gazet, jakieś nieważne już faktury.
W końcu zwątpił i nawet przystawił zegarek do ucha. Ale takie zegarki nawet nie tykają.
Wrócił na przystanek by jeszcze sprawdzić godziny odjazdu autobusów.
Na karcie przykrytej pękniętą szybką, nie było jak zawsze mrówczych rzędów cyfr, żadnych hieroglifów oznaczających, że autobus jeździ albo i nie w dni robocze, 25grudnia czy 1 listopada.
Był napis, który odczytał ścierając z pleksy udającej szkło krople deszczu.
„Wszystkie autobusy już odjechały a pan kolejny raz przegrał”
Gdy doczytywał te słowa zaczęło gasnąć miasto. Rozglądał się próbując zebrać myśli, ale kiedy zgasł Księżyc, zrobiło się naprawdę strasznie.
Jedynie zegarek żglił czerwonawo, obwieszczając że nadal jest 6:34. I zgasł.
Samobójca
Powiesił się na drzwiach od piwnicy. Gdy go znaleźli, wyglądał jakby siedział na podłodze, ale nie siedział tylko tak trochę wisiał i nie żył.
Skończył z sobą ponieważ nieostrożnie wpuścił do domu wampira. Nigdy by się nie zorientował bo wampir był niewidoczny, ale dzień po dniu w domu robiło się zimniej i zimniej. Mimo, że w piecu centralnego ogrzewania huczał ogień a grzejniki były gorące, w domu było tak zimno, że gdy rozmawiano, z ust mówiących buchały kłęby pary.
Zapadł się w sobie i nie patrzył już nikomu w oczy. W końcu napisał przeraźliwy, pełen łez list i poszedł zrobić to co zrobił.
Zabawne jest to, co pomyślał odchodząc do Boga.
Zacytuję, bo wiele to mówi o współczesnych ludziach.
„Cholera, zapomniałem na odwrocie pożegnalnego listu zapisać numerów PIN do kart. Będą kłopoty” I się skończyło.
Depresja
Popadł w depresję z powodu gry w czwartoligowej drużynie piłkarskiej, która przegrywała mecz za meczem. Nic dziwnego, że jako bramkarz czuł się odpowiedzialny za wyniki drużyny, chociaż naprawdę dobrze łapał.
lecz wiadomo: Nec Hercules…
Zawsze gdy szedł do siatki po piłkę, wypasioną rękawicą firmy Nike ocierał łzy.
W swoim ostatnim meczu obronił trzy karne, ale tak czy tak jego drużyna przegrała 1-5.
Nic nie pomógł.
Gdy wracali do domu wieczorem, prawie wszyscy spali. Tylko on patrzył w okno autobusu i widocznie tak patrząc w ciemność coś osobliwego wypatrzył bo kazał zatrzymać się kierowcy na chwilę.
Wszyscy myśleli że zachciało mu się lać, a on wysiadł i poszedł przez pole, minął zagajnik i szedł prosto przed siebie.
I wówczas stało się coś nadzwyczajnego.
Mimo, że było już całkiem ciemno, nagle zaświeciło Słońce a zewsząd zbiegły się zwierzęta, że wymienię:
lisy, zające, psy, sarny, jelenie & małe koziołki, dziki, koty, borsuki, kury, zaginione przed ćwierćwieczem prosię w masce, i wiele, wiele innych.
Wszystkie się cieszyły i łasiły się do niego a on je głaskał po łbach i rozśmieszał.
Jeden facet, no taki pijus, wylazł z tej okazji z rowu melioracyjnego i osobiście obserwował jak cała ta wesoła gromada zmierzała w podskokach ku Słońcu, które wznosiło się coraz wyżej i wyżej.
I było im dobrze, ale pijak nie widział nic więcej, ponieważ potknął się i wpadł do rowu, gdzie znowu zasnął.
Żegnaj ciemności!
komentarze
Na szczęście
w trzeciej opowiastce rozbłysło trochę słońca :)
Agnieszka -- 08.02.2008 - 21:38Agnieszko
Na razie. Ale to jest ostrzeżenie, skromne ostrzeżenie.
Pilnujcie ludzie progu własnych domów.
Pozdro
jacek [dot] jarecki63 [at] gmail [dot] com
Jacek Jarecki -- 09.02.2008 - 11:01Istnieją progi,
które się przekracza wbrew sobie. Przed tym nie da się obronić.
Agnieszka -- 09.02.2008 - 13:17Ciemność
Zegarek.
Samobójca.
Depresja.
Autobus.
Magia -- 09.02.2008 - 13:28Piwnica.
Prosię w masce.
Magio Droga
Idealnie. Skąd kobiety mają taką wiedzę?
jacek [dot] jarecki63 [at] gmail [dot] com
Jacek Jarecki -- 09.02.2008 - 14:06Agnieszko
Nie. To kwestia ukrytych technik, które łatwo można zdemaskować.
Czasem jest ciężko, ale są zawsze te osinowe koły.
I młotek jest potrzebny.
Idę w sieć reklamować pojedynek!
Ukłony
jacek [dot] jarecki63 [at] gmail [dot] com
Jacek Jarecki -- 09.02.2008 - 14:09Panie Jarecki
To wszystko przez Magię i to taką w liczbie pojedyńczej. Nie aspiruję do reprezentowania wszystkich kobiet tego świata. A kysz!
Magia -- 09.02.2008 - 14:14I Ty masz rację, i ja
Pochlebiam może sobie.
Wiem jednak, że i w nas drzemią siły, które sprawiają, ze próg przestaje istnieć, bo jesteśmy Napoleonem. Albo Aleksandrem Macedońskim.
Jak się przed tym obronić?
Agnieszka -- 09.02.2008 - 14:34Agnieszko
Tu mamy okazję, nie tak jak w życiu, pisać prawdę.
Mam nadzieję doczekać, że ludzie zaczną czytać wprost, nie to czasopismo oczywiście, ale teksty które piszę. one nie są ani dziwne ani powyginane aluzjami.
Hej!
jacek [dot] jarecki63 [at] gmail [dot] com
Jacek Jarecki -- 09.02.2008 - 14:43Jacku,
skażona jestem szukaniem w każdym dobrym tekście także i głębszego sensu.
Agnieszka -- 09.02.2008 - 15:06Nie piszesz tylko wprost ( odróżnieniu od Wprost, które zresztą jest mi dobrze znane) i o to chodzi.
A że każdy widzi co innego? Tym lepiej.
Agnieszko
:) Dzięki
Jacek Jarecki -- 09.02.2008 - 17:56jacek [dot] jarecki63 [at] gmail [dot] com